Człowiek umiera i już sam pewnych spraw nie może dopilnować. Nigdy, przenigdy do głowy mi nie przyszło,że świadomie można tę wolę zlekceważyć.
Moja macocha kilka miesięcy przed śmiercią wezwała mnie do siebie. Leżała wówczas w szpitalu, wiedziała,że ma krótki czas na uporządkowanie swojego życia i przekazanie żyjącym swojej woli.
- Chciałabym, aby pochowano mnie na starym cmentarzu, tam, gdzie leży twój ojciec - powiedziała, po czym dodała kilkakrotnie powtarzając te słowa: DOPILNUJ TEGO!
Kilka dni temu macocha umarła. A jej rodzina zdecydowała pochować ją na nowym cmentarzu. Wówczas przeprowadziłam rozmowę z jej córką.
- Ale matka chciała być pochowana gdzie indziej. I nie ma przeszkód, żeby to zrobić. Jeśli chcesz, to się tym zajmę.
- Wiem, wiem, mama chciała.... Ale jej jest teraz wszystko jedno, a mnie bliżej jest na nowy cmentarz.
- Ale to jest jej ostatnia wola - dodałam.
- Zdecydowaliśmy tak - odpowiedziała.
Ustąpiłam. I ciężko mi na duszy. Ciągle słyszę słowa: Dopilnuj tego!
A co ja jedna pasierbica mogę w obliczu woli jej dzieci, wnuków itp. Nawet ich dobrze nie znam. Macocha wyszła za ojca, kiedy ja już miałam własną rodzinę i byłam na swoim.
"Dopilnuj tego" - czyżby wiedziała, że mogą nie uwzględnić jej życzenia w celu zaoszczędzenia paru groszy? Hm....
Wczoraj był pogrzeb.....
Wczoraj był pogrzeb.....
Halinko! Przepraszam! Próbowałam!


