Jeśli wierzysz, że Ci się uda, że potrafisz, w większości wypadków rzeczywiście Ci się uda, to władza umysłu nad ciałem.

- Vernon Wolfe

czwartek, 30 sierpnia 2012

Ostatnia wola

Od dziecka wpajano mi,że ostatnia wola umierającego człowieka jest świętością dla tego, który musi ją wykonać. 
Człowiek umiera i już sam pewnych spraw nie może dopilnować. Nigdy, przenigdy do głowy mi nie przyszło,że świadomie można tę wolę zlekceważyć.

Moja macocha kilka miesięcy przed śmiercią wezwała mnie do siebie. Leżała wówczas w szpitalu, wiedziała,że ma krótki czas na uporządkowanie swojego życia i przekazanie żyjącym swojej woli.
- Chciałabym, aby pochowano mnie na starym cmentarzu, tam, gdzie leży twój ojciec - powiedziała, po czym dodała kilkakrotnie powtarzając te słowa: DOPILNUJ TEGO! 

Kilka dni temu macocha umarła. A jej rodzina zdecydowała pochować ją na nowym cmentarzu. Wówczas przeprowadziłam rozmowę z jej córką.
- Ale matka chciała być pochowana gdzie indziej. I nie ma przeszkód, żeby to zrobić. Jeśli chcesz, to się tym zajmę.
- Wiem, wiem, mama chciała.... Ale jej jest teraz wszystko jedno, a mnie bliżej jest na nowy cmentarz.
- Ale to jest jej ostatnia wola - dodałam.
- Zdecydowaliśmy tak - odpowiedziała.
Ustąpiłam. I ciężko mi na duszy. Ciągle słyszę słowa: Dopilnuj tego!

A co ja jedna pasierbica mogę w obliczu woli jej dzieci, wnuków itp. Nawet ich dobrze nie znam. Macocha wyszła za ojca, kiedy ja już miałam własną rodzinę i byłam na swoim.

"Dopilnuj tego" - czyżby wiedziała, że mogą nie uwzględnić jej życzenia w celu zaoszczędzenia paru groszy? Hm....

Wczoraj był pogrzeb.....

Halinko! Przepraszam! Próbowałam! 

środa, 29 sierpnia 2012

Pomysł się rodzi w bólach

Jeszcze wczoraj nie wiedziałam, jak sobie z tym wszystkim poradzę. Nie ukrywam dopadł mnie strach. Autentyczny strach. Do tego nałożyło się wiele różnych spraw rodzinnych, między innymi choroba i śmierć mojej macochy.
Uf... Czarnowidztwo zaczęło dominować nad żółtym kapeluszem.

Wczorajszy dzień był punktem kulminacyjnym. Zebranie Stowarzyszenia, spięcie z wice, kolejne krótkie spięcie z wice,  odreagowywanie i uświadomienie sobie ogromu obowiązków, które wzięłam na swoją głowę lub mi obligatoryjnie włożono.
Ale najważniejsze - od 3.09 rusza nasz projekt - Kampania informacyjna na rzecz integracji osób niepełnosprawnych.

Oczy zrobiłam wielkie, kiedy uświadomiłam sobie,że.... ŻE NIC NIE MAM, POMYSŁU NA KAMPANIĘ TEŻ NIE MAM, POMYSŁU NA SPEKTAKL TEŻ NIE MAM.
Zadrżałam. Od czegoś przecież trzeba było zacząć. A tu już trzy miesiące minęły i pustka w głowie. Czarna dziura.

Ale zabrałam się od przygotowywania biurokratycznych dokumentów rekrutacji dzieci do projektu. Poszło. Potem postanowiłam spróbować ułożyć kilka pytań do kwestionariusza diagnozującego.... narzędzia naszych badań świadomości ludzi. Kampania musi mieć badania. A te zaplanowane dostały na szeroką skalę. Zadanie cholernie trudne! Ale...
Niebiosa nade mną czuwały. Uznano tam, najwyraźniej, że to, co zamierzamy zrobić jest dobre i bardzo potrzebne, zatem nie może utknąć w martwym punkcie i.... i spłynęło na mnie natchnienie! Nawet nie wiem kiedy, ale stworzyłam wszystkie narzędzia badawcze wersji roboczej. Ulżyło. Coś się ruszyło. Może pomysł na spektakl przyjdzie?

Zebrałam kolejne dane, ustaliłam warunki, które powinien spełniać spektakl:

  • skierowany do młodszych dzieci, grany przez maluchy w tym kilkoro niepełnosprawnych:
  • musi być krótki, 
  • o żwawej akcji, 
  • z humorem,
  •  przekazywać treści uświadamiające problemy niepełnosprawności i nie tylko tych osób na wózkach...
No ... a pomysłów brak! Bez mojego pomysłu problem będzie miała koleżanka ze swoimi działaniami, bowiem nasze programy miały się uzupełniać i zazębiać tworząc jedno widowisko.

Głowa mnie rozbolała od tego myślenia. Zaczęłam szukać pomysłów w internecie, a tu wyskakują mi albo moje własne scenariusze, albo .... Ach szkoda gadać.
W każdym razie już miałam dać sobie spokój, kiedy wpadłam na pomysł, żeby sprawdzić pocztę. A tam wiadomość od nieznanej mi osoby, która trafiła na moją stronę www. Prosi o zgodę o wykorzystanie mojego scenariusza! Osoba ta pracuje w Ośrodku Pomocy Społecznej, gdzieś w Polsce z osobami niepełnosprawnymi.Tyle ciepłych słów pod moim adresem i moich malutkich "dzieł".  Zrobiło mi się cieplej na duszy. Wtedy pomyślałam,że dam radę.
Skierowałam oczy ku niebu i wysłałam cichą modlitwę bez słów.

Odpowiedź przyszła w tempie błyskawicy. Natchnienie spłynęło na mnie niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Scenariusz zaczął pisać się sam. W pewnym momencie miałam wrażenie, że to nie ja go tworzę, ale jestem narzędziem wykonawczym. Stukam zawzięcie i bezmyślnie w klawiaturę i wybijam to, co pisze Siła Wyższa.

I POWSTAŁO COŚ W WERSJI ROBOCZEJ. I USPOKOIŁA SIĘ MOJA DUSZA. CZUJĘ ULGĘ.

Teraz już wiem,że dam radę. To co było czarną, nieznaną dziurą , zostało oświetlone i okazało się nie takie straszne.



wtorek, 28 sierpnia 2012

I maszyna ruszyła

Wczoraj pierwszy dzień w pracy i na dzień dobry pięciogodzinna rada pedagogiczna. Hm... Nie ma łatwo. Coś przez skórę czuję, że ten rok szkolny nie będzie należał do najłatwiejszych.

Za chwilę znowu jadę do pracy. Wypadałoby zagospodarować klasę. Koleżanka się przeprowadza i ja będę sama w klasie. Takiego luksusu nigdy nie miałam. Ale muszę tę salę zagospodarować po mojemu!
Pomysłów brak!

sobota, 25 sierpnia 2012

Wystawa storczyków

Uwielbiam storczyki. Sama hoduje kilka gatunków. Cieszą zapachem i kwiatami. Zatem możecie sobie wyobrazić mój zachwyt w STORCZYKARNI  w Łańcucie. Mają tam ok. 800 gatunków storczyków.
Zapraszam na wystawę. Oto niektóre z nich.
















Taka sobie rocznica bez nazwy

No i minęło! Bez fanfar, bez hucznych obchodów! Ile? Ano 26 lat małżeństwa. Co tam taka rocznica. Nawet nazwy się nie doczekała. Poszperałam i znalazłam:
***
1 rok - wesele papierowe
2 - bawełniane
3 - skórzane
4 - owocowe lub kwiatowe
5 - drewniane
6- cukrowe
7- miedziane
8- blaszane
9 - gliniane
10 - cynowe
11 - stalowe
12 - jedwabne
13 - koronkowe
14 z kości słoniowej
15 - szklane
20 wesele porcelanowe
25 - srebrne
30 - perłowe
35 - płócienne
40 - rubinowe
45 - platynowe
50 - złote
60- diamentowe
65 - żelazne
70- kamienne
75-  brylantowe

A skoro nazwy nie ma, to czy warto o niej pamiętać.
Ja, przyznaję się - zapomniałam. Przez te wakacje poczucie czasu zatraciłam. I gdyby nie mój szanowny komputer, wczorajszy dzień przeminąłby bez echa. Ale ....

Kiedy już sobie przypomniałam, postanowiłam uroczysty obiad przygotować. Zakupy i do dzieła. Małżonek uwielbia golonkę w kapuście. A niechaj ma taki prezent ode mnie. Jeszcze butelkę dobrego winka kupiłam, a co! Do obiadu naturalnie. I zastanawiałam się - będzie pamiętał, czy zapomni. A nawet jeśli zapomni - to jemu głupio będzie.... he, he, he...

Byłam właśnie w trakcie rewolucji w kuchni. Czas naglił, a ja tyle jeszcze miałam do zrobienia. Chciałam zdążyć. Odkręcam wodę! Co, u licha! Kran nawet kropli nie podarował. Awaria!
Że też teraz, kiedy w kuchni taki sajgon.
No, ale najważniejsze było ,że potrawy się pichcą. Sprzątnie się później! Siła wyższa.

Wrócił  małżonek z pracy! PAMIĘTAŁ! PAMIĘTAŁ!


Ale to już było... Za rok kolejna rocznica bez nazwy.
Bo najhuczniej obchodzi się pierwsze rocznice, a później! Wygląda na to - co tu świętować!


czwartek, 23 sierpnia 2012

Lato z ptakami odchodzi

Chociaż lato trwa do 22 września, to ja już czuję jak odchodzi. Na łąkach i polach zbierają się ptaki, jakby na naradę. Widok niesamowity! Ostatnio widziałam stado bocianów. Żałuję,że nie miałam przy sobie aparatu.
Smutno się tak trochę robi.Tak mi szkoda lata. Stanowczo za krótko trwa!
***
Próbuję pisać rozkłady. Od września będzie u nas tylko e-dziennik. Zatem rozkłady muszą być przygotowane w odpowiednim programie i zapisane w danym formacie, aby móc wrzucić do e- dziennika. Ponoć do 7 września.  Żałuje,że nie jestem przedmiotowcem. Miałabym o wiele mniej pracy. Jeden rozkład jest do kilku klas. A tak dziobię każdy temat z każdego przedmiotu oddzielnie i to jeszcze musi zgrać się w działach tematycznych i....
 K.... tak chce mi się powiedzieć.
Wypaliłam się najzwyczajniej! Nie mam ochoty wracać do pracy. Nie mam ochoty spotykać się z niektórymi ludźmi. Brrr...
A mam taką jedną najmądrzejszą, najzdolniejszą, najpiękniejszą, najfajniejszą, naj....... Ona jedna ma patent na wszystko. Kto jej się sprzeciwi - wróg nr jeden. I wówczas wszystkie psy na nim wiesza w sposób niemal artystyczny! A przyjdzie mi z nią współpracować w tym roku z racji projektu - uf.... już mi się słabo robi na tę myśl. Ludzie jej nie cierpią. Śmieją się po kątach z jej dziwactw i wiecznie zadartego nosa  - "Ja i reszta świata".
Pamiętam, jak kiedyś szefowa, w dowód uznania,  powiedziała do mnie:
- A już myślałam, że pani będzie drugą artystką ze spalonego teatru. A pani jest świetnym nauczycielem.
Wtedy jeszcze nie skojarzyłam, o kim mówiła. Teraz już wiem. Ładnie to ujęła! Nie ma co!
No nic, jeśli nie można czegoś zmienić....
Jakoś to będzie! Maska na twarz i do przodu.
A teraz do pisania!

wtorek, 21 sierpnia 2012

Wspomnienia z kroniki

Jak wiecie od wielu lat prowadzę kroniki rodzinne. Jest to moja ogromna pasja. Zapełniona kronika trafia na strych.
Czasami jednak wracamy do minionych chwil.
Okazja nadarzyła się niedawno.
Postanowiłam sprawdzić, jakie wrażenia osiem lat temu wywarła na mnie wycieczka do Lwowa.
Odszukałam właściwą kronikę i utonęłam w jej treści na dobre.



Zatrzymałam się na fotografii mojego ojca. Było to jego ostatnie zdjęcie. Prz nim stała już śmierć. Wspomnienia ożyły.
Pamiętam dzień, kiedy dostałam telefon, iż ojciec w stanie ciężkim jest w szpitalu. Pojechałam natychmiast. Widok był przerażający. Niegdyś silny, postawny mężczyzna, teraz leżał w okratowanym łóżku bezradny jak dziecko. Ręce miał związane. Do każdej podłączona kroplówka....
Podeszłam bliżej. Pogładziłam mu twarz i wyszeptałam: "Tatuś, już jestem". Ojciec otworzył oczy. spojrzał na mnie drętwo i błagalnym głosem powiedział.
- Proszę pani, niech mnie pani rozwiąże.
- Tato! To ja! Twoja córka! Jedyna córka!- Ojciec spojrzał na mnie, jakby szukał w pamięci wspomnienia o córce...
- A tak! Miałem córkę. Z Bytowa do mnie przyjechałaś?
Coś ścisnęło mnie za gardło. Boże, jaki Bytów? Ja nic nigdy nie miałam wspólnego z Bytowem. Gładziłam ojca po policzku. Łzy płynęły mi jak grochy. Nie umiałam ich powstrzymać.
- Tatuś, to ja... to ja....
Po kilku minutach ojciec ponownie otworzył oczy. Jakby nagle obudził się, odzyskał świadomość!
- Córeczka moja! - krzyknął. Poznał mnie!
Rozmawialiśmy długo. Wytłumaczyłam mu,że musi grzecznie wykonywać wszystko, co mówi lekarz, bo musi wyzdrowieć i wygrać w totolotka ten milion, co mi obiecał. Zgodził się i.... Zaczął odzyskiwać siły. Wyszedł ze szpitala na swoje urodziny.
Ale ja widziałam przy nim śmierć. Stała z kosą i uśmiechała się.
***
Miesiąc później wieczorem dostałam telefon, że ojca właśnie odwożą do szpitala.  Był  wieczór. Pomyślałam,że jutro z samego rana pojadę do niego. Przecież wieczorem i tak mnie nie wpuszczą.
***
Nie zdążyłam.
Zmarł nad ranem.
Nie zdążyłam się pożegnać z moim ojcem.
Nie zdążyłam!!!!!!
***
Przyśnił mi się zaraz po pogrzebie. Był taki młody, uśmiechnięty w garniturze. Za nim stała moja mama. Również się uśmiechała. Ojciec wyciągnął do mnie rękę.
- Przyszedłem się pożegnać - powiedział. - Jest dobrze córeczka... - uśmiechnął się.
Podałam mu rękę. Była zimna jak lód. Ale ten chłód był dla mnie taki  przyjemny
- Nie odchodźcie - prosiłam - Nie zostawiajcie mnie!

Odeszli!



poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Kto pyta, nie błądzi

Kazimierz Dolny - Rynek
Uśmiecham się na wspomnienie naszej rodzinnej podróży, a szczególnie, na wspomnienie pewnego wydarzenia, które przeszło do historii rodzinnych anegdot.

Jak już wcześniej pisałam, pierwszym przystankiem naszej podróży był Kazimierz Dolny. Ledwie zakwaterowaliśmy się w hotelu, a ja już rodzinę pogoniłam do zwiedzania. Szkoda mi było czasu na odpoczywanie, kiedy tyle pięknych miejsc i zabytków czeka na podziwianie. Rozumiem,że Małżonek miał prawo być zmęczony. W końcu to on prawie 10 godzin wiózł nas do tego czarownego miejsca, ale przecież .... przecież przyjechaliśmy tu w jakimś celu. A zatem ruszyliśmy w miasto. W pewnym momencie, rodzina zaczęła domagać się przerwy na posiłek.
Uległam.
Padła propozycja pizzy. Młodsza wypatrzyła lokal i miejsce, gdzie możemy przysiąść. Szczególnie dziwne wydawało mi się to miejsce do siedzenia - po drugiej stronie ulicy, ale przekrzyczana zostałam i uciszona. Zatem potulnie usiadłam przy stoliku i czekam.
Po chwili:
- A jak usłyszysz, kiedy nasza pizza będzie gotowa? - pytam męża.
- Babka przyniesie.
- Aha!
Obserwuję.
 Faktycznie, co jakiś czas biegnie babka z pizzą z  drugiej strony uliczki, a ta trafia do klientów siedzących przy stolikach.
Czekamy....
Czekamy 10 minut, 15, minut, 20 minut, pół godziny.
Ludzie zjadają swoje pizze i odchodzą, a my wciąż siedzimy.
Dziwne mi się to wydało, ale moi dalej uspakajają mnie,żebym cierpliwie czekała.
Głupio tak siedzieć o suchym pysku. Zatem podeszłam do baru, aby sobie chociaż kawę mrożoną zamówić. A skoro już do tego paru podeszłam, to przecież o tę pizzę zapytać mogę. Kto pyta, nie błądzi, jak uczy przysłowie ludowe. Grzecznie zapytałam, co z tą naszą pizzą, bo my tak siedzimy......
U pana zobaczyłam przerażenie w oczach. Jakżeby to o nas zapomniał, coś ominął. Szuka w swoich rachunkach, dopytuje...
Więc ja mu grzecznie nasz rachunek ( trochę wymięty, bowiem tuż przed zniszczeniem został przeze mnie uratowany) Pokazuję.
A pan!
- Proszę pani, ale to nie jest nasza restauracja!
- Jak to nie wasza? Przecież widzę, jak donoszą wam pizzę z tej pizzerii naprzeciwko.
- Tak, bo my tam zamawiamy dla ludzi, którzy u nas zamawiają.
- ????? - wzięłam kawę i wracam do stolika z wieścią dla moich!
A oni, że co ja opowiadam, że....
- Kelner łaskawie zgodził się, abyśmy tutaj zjedli, bo ja kawę zamówiłam. Ale ktoś tę naszą pizzę musi z owej pizzerii przynieść.
Poszedł Mężowski z Młodszą. Przynieśli zimną pizzę, która od 40 minut na ladzie czekała.


Do dzisiaj na wspomnienie tamtej sytuacji wybuchamy gromkim śmiechem. Nie ma to jak wpuścić chłopa do biura..... cha, cha. cha


sobota, 18 sierpnia 2012

Sposób na chandrę

Czas na zmiany!
Wakacje dobiegają końca.
Kończy się lato.
Trochę zaczyna powiewać smutkiem. U mnie na dobre rozgościło się "NICMISIĘNIECHCE" ( wyprowadziło się od Młodszej). Hm...

- Mamo, a może poszłabym do fryzjera - powiedziała wczoraj Młodsza, kiedy wracałyśmy z zakupów z cyklu " czas do szkoły".

No i poszłyśmy do fryzjera. Wybór salonu należał do Młodszej. I tak jakoś w odwiedzanych salonach coś jej nie pasowało, że nawet zdołałam pomyśleć  "nici z fryzjera" . Trafiłyśmy, nieświadomie, do salonu matki jednej z moich byłych uczennic. Ta poznała mnie i ciepło powitała. W jej ręce oddałam Młodszą. Zajęto się nią jak księżniczką. Mnie poczęstowano kawą i czas mijał....
Na koniec  i mama ( to znaczy ja) sobie fryzurkę wg. gustu i zamysłu fryzjerki trzasnęła. A co! Jak mam coś zmieniać, to zaczynamy!
A że NICMISIĘNIECHCE towarzyszyło mi nawet u fryzjera, więc w lustro nie patrzyłam. Raz,że bez okularów nie widzę, dwa, że wisiało mi w danym momencie, jak będę wyglądać. Gorzej przecież być juz nie mogło.
***
Dzisiaj rano patrzę w lustro, co u licha?!  Co to za baba po tamtej stronie!  Patrzę jeszcze raz! NICMISIĘNIECHCE wyrwało do przodu. Zatrzymało się na wszelki wypadek przy drzwiach i zerka. A ja znowu do lusterka. Hm...
Ta babka, to ja!
Dotykam na wszelki wypadek włosów, twarzy.
To ja! To ja w nowym wydaniu.
***
Pa, pa NICMISIĘNIECHCE!
Trzasnęło drzwiami!

czwartek, 16 sierpnia 2012

Powrót z wakacji

Wróciłam z naszej rodzinnej podróży po Polsce. Tyle wrażeń, tyle pięknych miejsc...
Pierwszym przystankiem był Kazimierz Dolny. Miasto to odwiedzam kolejny raz i kolejny raz jestem pod wrażeniem. Urocze, ciche, kameralne, malownicze...  Myślałam, iż moje wrażenia podzieli moja rodzina. Hm...                               Młodsza określiła - dziura! Mąż - "ładne".             

Kolejnym przystankiem był Nałęczów. I kolejne ach, och! Sercem Nałęczowa jest Park Uzdrowiskowy. Na jego terenie można podziwiać Pałac Małachowskich. Zaliczyliśmy pijalnię wód mineralnych i pijalnię czekolady. Do Nałęczowa przyjeżdżali wielcy pisarze i poeci, tacy jak: Sienkiewicz, Prus, Witkiewicz, Lechoń, Szelburg - Zarembina, Iłłakowiczówna. Żeromski za honorarium książki pt. "Popioły" wybudował sobie chatę zaprojektowaną przez Witkiewicza. Mieści się tam teraz muzeum.


Z Nałęczowa pojechaliśmy do Sandomierza. Prześliczne miasto o tysiącletniej historii malowniczo położone na nadwiślańskiej skarpie. W Sandomierzu podążaliśmy śladem ojca Mateusza. Ile było śmiechu przy tym. Odwiedziliśmy również Wąwóz Królowej Jadwigi. Trasa krótka i łatwa, a jakże malownicza!!!!!

Kolejnym kolejnym miastem był Zamość. Jestem pod takim wrażeniem,że ach! Stare Miasto lśniło w słońcu,lśniło w deszczu. Zamość określa się jako miasto idealne. Zgadzam się z tym w 100%.



Z Zamościa udaliśmy się do Lwowa. Kto nie był we Lwowie, musi koniecznie tam pojechać. Bajka!



Zwiedziliśmy również: Lublin, Rzeszów, Łańcut. Łańcut powalił mnie na kolana. Ruszyła wyobraźnia. Ach! Na koniec odbyliśmy przejażdżkę powozem. Wyobrażałam sobie,że jestem księżną. Ach!


Były też okoliczne miasteczka , kapliczki na wodzie, skanseny, spływ kajakowy...
A na koniec koniki polskie z Roztoczańskiego Parku Narodowego.




poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Na walizkach

Klamka zapadła! Plan powstał. Noclegi zarezerwowane. Dzisiaj w nocy wyjeżdżamy.
Wakacyjne plany to zwiedzanie.
Pierwszy przystanek - Kazimierz Dolny i okolice.
Foto 

 Następny przystanek - Sandomierz, potem kierunek Zamość i wschód. Wstyd się przyznać, ale w Zamościu nigdy nie byłam.

Już się nakręcam. A zatem macham wakacyjnie. Odezwę się po powrocie!

niedziela, 5 sierpnia 2012

Olimpiada

Pochłonęła mnie olimpiada w Londynie.
Przyznaję, sportem interesuję się raz na cztery lata. Tylko z okazji olimpiady. Ale wtedy oglądam niemal wszystko. Kibicuje naszym sportowcom. Mam już swoich ulubieńców. Wierzę w sukces siatkarzy.

sobota, 4 sierpnia 2012

NAGRODA WSZECHSTRONNY BLOG

Ślicznie dziękuję za wyróżnienie. Nagrodę dostałam od Meg oraz od Ewy

NAGRODA WSZECHSTRONNY BLOG


Zgodnie z zasadami osoba nagrodzona powinna w 7 punktach napisać coś o sobie i nagrodzić 10 blogów...

Przystępuję do zabawy

Co mogę napisać o sobie:

Jaka jestem?

  • ambitna, wrażliwa, silna, inteligentna,otwarta
  • kocham teatr, dobry film i książkę
  • uwielbiam podróżować

Przekazuję ją dalej:
1. http://mamofyen.ownlog.com/
2. http://zrodzona-z.bloog.pl/?ticaid=6eed2
3. http://jaga-babciaradzico.blogspot.com/
4. http://aqratnie.blogspot.com/
5. http://domek-z-kominkiem.blogspot.com/
6. http://tygrys1012.blogspot.com/
7. http://blogkarioki.blogspot.com/
8. http://figa-pisze.blogspot.com/
9. http://maskakropka2.bloog.pl/
10. http://dzialka-anny.blogspot.com/

piątek, 3 sierpnia 2012

To już było

Minął wczorajszy dzień i odetchnęłam z ulgą. Były życzenia, prezenty. Było....

Jak wspomniałam, nie przepadam za tym dniem, dlatego, aby zająć myśli, zajęłam się zmianą dekoracji i kwiatami doniczkowymi. Nic tak człowieka nie odpręża, jak grzebanie w ziemi. Do tego umyłam okna,zmieniłam firanki. Zmieniłam wystrój okien całkowicie.

Największą przyjemność i  niespodziankę, zarazem, zrobiła mi koleżanka z pracy. Pofatygowała się do mnie osobiście i przywiozła prezencik. Zrobiła go sama, dla mnie. Poczułam, jak coś ścisnęło mnie za serce. Od tak dawana nikt nic dla mnie specjalnie nie zrobił. Dziękuję.
A dzisiaj?
Dzisiaj przyjęcie Młodszej. Raniutko wstałam pojechałam po tort. Inne ciasto też kupiłam. W takim upale nie chce mi się piec. W każdym razie wygląda smakowicie.



czwartek, 2 sierpnia 2012

I w papierach lat przybyło

Nadszedł ten dzień. Wcale nie był wyczekiwany. Od jakiegoś czasu ten dzień jest odsuwany przeze mnie dalej i dalej. I mimo starań przychodzi z uśmiechem. Nie będzie torta, przyjęcia, gości...

Tak,  tak.  Od dzisiaj znowu dopiszą mi rok. Na pociechę zapowiada się piękny dzień, ale pracowity. Jutro swój dzień ma Młodsza. Muszę przygotować jej przyjęcie.

środa, 1 sierpnia 2012

Dokąd na wakacje?

Za kilka dni Mężowski dostanie urlop i chcemy wyjechać. Tylko dokąd?
Może w góry?
Kocham góry, szczególnie Tatry. Ale chciałabym pojechać w miejsca jeszcze nieznane.
Tylko gdzie? Hm....
Wczoraj buszowaliśmy po necie. I nic. Żadne z nas nie ma pomysłu. Może Wy mi coś zaproponujecie?