Uf... Czarnowidztwo zaczęło dominować nad żółtym kapeluszem.
Wczorajszy dzień był punktem kulminacyjnym. Zebranie Stowarzyszenia, spięcie z wice, kolejne krótkie spięcie z wice, odreagowywanie i uświadomienie sobie ogromu obowiązków, które wzięłam na swoją głowę lub mi obligatoryjnie włożono.
Ale najważniejsze - od 3.09 rusza nasz projekt - Kampania informacyjna na rzecz integracji osób niepełnosprawnych.
Oczy zrobiłam wielkie, kiedy uświadomiłam sobie,że.... ŻE NIC NIE MAM, POMYSŁU NA KAMPANIĘ TEŻ NIE MAM, POMYSŁU NA SPEKTAKL TEŻ NIE MAM.
Zadrżałam. Od czegoś przecież trzeba było zacząć. A tu już trzy miesiące minęły i pustka w głowie. Czarna dziura.
Ale zabrałam się od przygotowywania biurokratycznych dokumentów rekrutacji dzieci do projektu. Poszło. Potem postanowiłam spróbować ułożyć kilka pytań do kwestionariusza diagnozującego.... narzędzia naszych badań świadomości ludzi. Kampania musi mieć badania. A te zaplanowane dostały na szeroką skalę. Zadanie cholernie trudne! Ale...
Niebiosa nade mną czuwały. Uznano tam, najwyraźniej, że to, co zamierzamy zrobić jest dobre i bardzo potrzebne, zatem nie może utknąć w martwym punkcie i.... i spłynęło na mnie natchnienie! Nawet nie wiem kiedy, ale stworzyłam wszystkie narzędzia badawcze wersji roboczej. Ulżyło. Coś się ruszyło. Może pomysł na spektakl przyjdzie?
Zebrałam kolejne dane, ustaliłam warunki, które powinien spełniać spektakl:
- skierowany do młodszych dzieci, grany przez maluchy w tym kilkoro niepełnosprawnych:
- musi być krótki,
- o żwawej akcji,
- z humorem,
- przekazywać treści uświadamiające problemy niepełnosprawności i nie tylko tych osób na wózkach...
Głowa mnie rozbolała od tego myślenia. Zaczęłam szukać pomysłów w internecie, a tu wyskakują mi albo moje własne scenariusze, albo .... Ach szkoda gadać.
W każdym razie już miałam dać sobie spokój, kiedy wpadłam na pomysł, żeby sprawdzić pocztę. A tam wiadomość od nieznanej mi osoby, która trafiła na moją stronę www. Prosi o zgodę o wykorzystanie mojego scenariusza! Osoba ta pracuje w Ośrodku Pomocy Społecznej, gdzieś w Polsce z osobami niepełnosprawnymi.Tyle ciepłych słów pod moim adresem i moich malutkich "dzieł". Zrobiło mi się cieplej na duszy. Wtedy pomyślałam,że dam radę.
Skierowałam oczy ku niebu i wysłałam cichą modlitwę bez słów.
Odpowiedź przyszła w tempie błyskawicy. Natchnienie spłynęło na mnie niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Scenariusz zaczął pisać się sam. W pewnym momencie miałam wrażenie, że to nie ja go tworzę, ale jestem narzędziem wykonawczym. Stukam zawzięcie i bezmyślnie w klawiaturę i wybijam to, co pisze Siła Wyższa.
I POWSTAŁO COŚ W WERSJI ROBOCZEJ. I USPOKOIŁA SIĘ MOJA DUSZA. CZUJĘ ULGĘ.
Teraz już wiem,że dam radę. To co było czarną, nieznaną dziurą , zostało oświetlone i okazało się nie takie straszne.
a mówiłam!? ... brawo i powodzenia :)
OdpowiedzUsuńTo dzięki Tobie również! Jeszcze raz - dzięki!
Usuńa jakie tam dzięki mnie... tylko i wyłącznie dzięki sobie i tego się trzymaj na przyszłość :)
UsuńW takim razie buziaki przesyłam!
UsuńKochana, jeśli Ty, w jeden dzień tyle rzeczy robisz, a miałaś na to 3 miesiące, to tak koło grudnia skończysz swój rok szkolny. Zobacz ile wakacji!
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie, życzę Ci aby dalej tak dobrze szło wymyślanie i realizowanie.
Trzymam kciuki!
Koło grudnia skończę kampanię i rozpocznę Tydzień Kolędniczy! Cha... cha...cha...
UsuńWiedziałam:) Damy radę, musimy! B.
OdpowiedzUsuńAno! Miłego dnia życzę!
UsuńDasz radę! Oby więcej takich ludzi jak Ty, z takim zaangażowaniem i chęciami! Powodzenia!!!
OdpowiedzUsuńAż miło się czyta takie posty!Trzymam kciuki i będę się modlić,żeby wszystko nadal szło jak z płatka!:)Ściskam
OdpowiedzUsuńTak, będziemy potrzebować wsparcia! Z góry dziękuję!
UsuńWidzisz tylko zabrać się do roboty i wszystko się układa :-) Kampania bardzo ważna więc i pomoc otrzymałaś od najważniejszych!!!
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu ale czytając tego posta popłakałam się?!?
Pozdrawiam i pamiętaj DASZ RADĘ
Dziękuję za wsparcie i pozytywną energię. Cudownie mieć przyjaciół.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki by sie udało wszystko , dasz radę. pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że pomysłów Ci nie zabraknie, ale zastanawiam się, jak możesz pracować, jeśli tak często zdarzają Ci się spięcia jak nie z wice, to z dyrekcją albo którąś z koleżanek. Nie potrafiłabym pracować w takim zespole.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo sił na nowy rok szkolny:)
Nauczyłam się je neutralizować, szybko wyjaśniać nieporozumienia, a urazy wyrzucać z siebie. A spięcia są natury "formalnej". Trudno pogodzić mi się z absurdalnymi wymaganiami. Okazuje się, że wszelkie rozporządzenia, czy inne przepisy każdy może interpretować jak chce. Zatem czasami trzeba, aby ktoś zwrócił na to uwagę, bo inaczej w tej "papierologii" utonęlibyśmy!
UsuńA z koleżankami, jak z koleżankami - różnie bywa, ale szybko umiemy się także dogadać. Zatem życie toczy się dalej. Dodam,ze pracuję w ogromnej szkole - molochu! A ludzie bywają bardzo różni! I trzeba umieć pomimo różnicy zdań, a czasami wzajemnej niechęci współpracować! W pracy nie ma miejsca na sentymenty! Niestety!
Ale dzięki za troskę.
Pozdrawiam.
Wiem, że praca w szkole to poruszanie się w oparach absurdu i jeśli ma się tępe kierownictwo, to pracować się nie da, bo przepisy to uniemożliwiają. Jak się trafi na rygorystę, to mozna go tylko utopić. Na szczęście nigdy nie miałam do czynienia z taką dyrekcją. Zdarzało się, że razem kombinowałysmy jak zrobić, żeby być w zgodzie z przepisami, a jednocześnie nie robić głupot.
UsuńPraca w molochu to osobny problem. Przez kilkanaście lat pracowałm w szkole, w której było 120 - 130 nauczycieli. Niektórych nawet nie znałam.Z konieczności ograniczałam się do znajomości z tymi, którzy byli w moim zespole, albo mieli klasę na tym samym piętrze. Nie wyobrażam sobie, że w takim zespole wszyscy będą ze sobą zgodnie współpracować.
Trzymaj się dzielnie i rób swoje:) Pozdrawiam!
Eee tam, ja wiedziałam, ze tak będzie ;) Ty bys nie dała rady? No coś ty ...nie uwierzę ;) Brawo! i powodzenia :))
OdpowiedzUsuńDzięki za taką wiarę w moje możliwości.Jednak nie jestem maszyną i czasami nie daję rady.
UsuńBo to prawda jest, że trzeba zacząć. Cokolwiek, ale zacząć. Natchnienie przychodzi nie wiadomo skąd :)). Gratuluję skuteczności, w takim tempie w sobotę będziesz mieć wszystko gotowe :))
OdpowiedzUsuńPewnie tak. Dziękuję za wsparcie!
UsuńNajgorzej zacząć, bo potem to już samo "leci";)
OdpowiedzUsuńJa lubię wydane kilka miesięcy temu bajki "Tuż pod moim nosem", mówiące właśnie o niepełnosprawności :)
OdpowiedzUsuńNiestety, brak transmisji z trwającej właśnie paraolimpiady o czymś świadczy :/ Dużo jest do zrobienia...
...bardzo dużo jeszcze :)
Ale dobrze, że co jakiś czas pojawia się ktoś, kto się nie poddaje za łatwo.
Jedna iskierka, a pozytywny ogień rusza dalej :D