Jak wiecie od wielu lat prowadzę kroniki rodzinne. Jest to moja ogromna pasja. Zapełniona kronika trafia na strych.
Czasami jednak wracamy do minionych chwil.
Okazja nadarzyła się niedawno.
Postanowiłam sprawdzić, jakie wrażenia osiem lat temu wywarła na mnie wycieczka do Lwowa.
Odszukałam właściwą kronikę i utonęłam w jej treści na dobre.
Zatrzymałam się na fotografii mojego ojca. Było to jego ostatnie zdjęcie. Prz nim stała już śmierć. Wspomnienia ożyły.
Pamiętam dzień, kiedy dostałam telefon, iż ojciec w stanie ciężkim jest w szpitalu. Pojechałam natychmiast. Widok był przerażający. Niegdyś silny, postawny mężczyzna, teraz leżał w okratowanym łóżku bezradny jak dziecko. Ręce miał związane. Do każdej podłączona kroplówka....
Podeszłam bliżej. Pogładziłam mu twarz i wyszeptałam: "Tatuś, już jestem". Ojciec otworzył oczy. spojrzał na mnie drętwo i błagalnym głosem powiedział.
- Proszę pani, niech mnie pani rozwiąże.
- Tato! To ja! Twoja córka! Jedyna córka!- Ojciec spojrzał na mnie, jakby szukał w pamięci wspomnienia o córce...
- A tak! Miałem córkę. Z Bytowa do mnie przyjechałaś?
Coś ścisnęło mnie za gardło. Boże, jaki Bytów? Ja nic nigdy nie miałam wspólnego z Bytowem. Gładziłam ojca po policzku. Łzy płynęły mi jak grochy. Nie umiałam ich powstrzymać.
- Tatuś, to ja... to ja....
Po kilku minutach ojciec ponownie otworzył oczy. Jakby nagle obudził się, odzyskał świadomość!
- Córeczka moja! - krzyknął. Poznał mnie!
Rozmawialiśmy długo. Wytłumaczyłam mu,że musi grzecznie wykonywać wszystko, co mówi lekarz, bo musi wyzdrowieć i wygrać w totolotka ten milion, co mi obiecał. Zgodził się i.... Zaczął odzyskiwać siły. Wyszedł ze szpitala na swoje urodziny.
Ale ja widziałam przy nim śmierć. Stała z kosą i uśmiechała się.
***
Miesiąc później wieczorem dostałam telefon, że ojca właśnie odwożą do szpitala. Był wieczór. Pomyślałam,że jutro z samego rana pojadę do niego. Przecież wieczorem i tak mnie nie wpuszczą.
***
Nie zdążyłam.
Zmarł nad ranem.
Nie zdążyłam się pożegnać z moim ojcem.
Nie zdążyłam!!!!!!
***
Przyśnił mi się zaraz po pogrzebie. Był taki młody, uśmiechnięty w garniturze. Za nim stała moja mama. Również się uśmiechała. Ojciec wyciągnął do mnie rękę.
- Przyszedłem się pożegnać - powiedział. - Jest dobrze córeczka... - uśmiechnął się.
Podałam mu rękę. Była zimna jak lód. Ale ten chłód był dla mnie taki przyjemny
- Nie odchodźcie - prosiłam - Nie zostawiajcie mnie!
Odeszli!
Wspomnienia o zmarłych, tych najbliższym są bolesne jak nóż wbijany w serce....
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno i do serca tule
Trzymaj się mocno :-)
czytając aż dostałam gęsiej skórki... niektóre wspomnienia są naprawdę trudne ale, póki są wspomnieniem dobrego, dajemy radę .... pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńMusimy dawać radę! Życie toczy się dalej. Na to, co minęło wpływu już nie mamy.
OdpowiedzUsuńAż łzy mi popłyneły do oczu. Jakie to przykre ...
OdpowiedzUsuńCzytając Ciebie miałam wrażenie że przeżywam to samo razem z Tobą ... z tym, że ja mam tak z dziadkiem. Żyje, ale ... było blisko, zyje, ale jest słaby. Cieszę się że go mam i obym nigdy nie mogła powiedzieć - nie zdażyłam :(
Pojade dziś na kawę do dziadków ... :(
Salacja
Koniecznie. Pewnych spraw nie wolno zostawiać na jutro. Teraz już o tym wiem!
UsuńCały czas, czytając to, miałam dreszcze...
OdpowiedzUsuńWstrząsająca relacja.
Wspaniale że prowadzisz ta kronikę, bardzo Cię za to podziwiam.
Cóż, se la vi...
Też się wzruszyłam...a sen piękny! - dla mnie to jak nie sen.
OdpowiedzUsuńMoja mama umarła w szpitalu -chciałam jechać w południe, ale zadzwoniła siostra,że ona jest od rana, potem tato, czy mogłabym przyjechać wieczorem,żeby nie była sama.Nie zdążyłam -umarła przy tacie.A potem przyśniła mi się radosna na kwiecistej łące....:)
Ściskam Cię serdecznie!
Bo ja miałam wtedy wrażenie,że to nie był sen. Wszystko było takie realne.
Usuń...mój Tato tez odszedł nagle,w 1999 roku...gdy zabierano go do szpitala pocałowałam go w policzek...nie zdążyłam mu powiedzieć, że...eh, tylu słów nie zdążyłam wypowiedzieć...śni mi się często, zawsze jest uśmiechnięty i patrzy na mnie swoimi niebieskimi oczami, sny są bardzo realistyczne...
OdpowiedzUsuńKreślę serdeczności!
I czasami podbudowują i uspakajają, a czasami napełniają obawą....
UsuńPóki mamy wspomnienia, tak długo Oni żyją.
OdpowiedzUsuńA w sny wierzę i wszystkie te zjawiska paranormalne
Prawda.
UsuńKOMENTARZE Z ONETU
OdpowiedzUsuń~rochel
30 Sierpień 2012 o 13:34
Jedna dodatkowa uwaga dla wszystkich.Wydaje mi się , że dosyć ważna.Tu nie chodzi o proces „pożegnania”, aczkolwiek on jest ważny, bo uwalnia odchodzącą osobę od „przywiązania” do sfery materialnej – ziemskiej.Najistotniejsze jest WZAJEMNE WYBACZENIE sobie wszystkich urazów : dawnych i bieżących.To pozwala osobie (istocie) odchodzącej zrzucić z duszy balast i poprawić saldo jej moralno-etycznego rozwoju.To jest bardzo ważne nie tylko dla osoby odchodzącej, ale również dla tych tutaj zostających.Wybaczenie za życia ma kolosalne znaczenie i jest silniejszym aktem oczyszczajacym aniżeli późniejsze modlitwy i wybaczanie po śmierci danej osoby.Pozdrawiam serdecznie wszystkich, którzy wpisali sie na tym blogu, lub chociaż go przeczytali
Odpowiedz
~Marta
30 Sierpień 2012 o 14:09
A to wiele zależy od stosunków panujących w rodzinie. Mi i moim bliskim niczego Tato przed śmiercią nie musiał wybaczać ani my jemu. Mieliśmy ze sobą stały, wspaniały kontakt, dużo rozmawialiśmy, wyjaśnialiśmy wszystkie nieporozumienia, ot tak zwyczajnie. W chwili choroby i śmierci Taty wszyscy byliśmy razem, razem z nim i on to wiedział i bardzo się cieszył. Zniósł to dzielnie. My również, bo byliśmy razem,teraz też razem się wspieramy i nie zapominamy o sobie i wzajemnie się o siebie troszczymy. Tu nie trzeba nic wybaczać i niczego żałować. Od tego jest rodzina, bliscy, żeby wspierać się we wszystkich momentach życia.
Odpowiedz
~rochel
30 Sierpień 2012 o 14:20
Masz rację Marto…ale takich rzeczywiście dobrych stosunków rodzinnych jest niestety mniejszość.Dałem radę…bo wiem, że wiele osób potrafi „trzymać” urazy całymi latami…często zapominając o jaką drobnostke poszło onegdaj.Te „zatrzymania” ważą podwójnie „tam”…:)Pozdrawiam
Odpowiedz
~Marta
30 Sierpień 2012 o 15:16
Tym bardziej nie rozumiem żalu u takich ludzi. Skoro ktoś nie potrafi utrzymać dobrych stosunków z najbliższymi to i bycie w chwili śmierci nic nie da. Oby tylko tacy ludzie wyciągnęli wnioski z własnych doświadczeń i zadbali o resztę rodziny, która im została.
Odpowiedz
OdpowiedzUsuń~rochel
30 Sierpień 2012 o 14:20
Masz rację Marto…ale takich rzeczywiście dobrych stosunków rodzinnych jest niestety mniejszość.Dałem radę…bo wiem, że wiele osób potrafi „trzymać” urazy całymi latami…często zapominając o jaką drobnostke poszło onegdaj.Te „zatrzymania” ważą podwójnie „tam”…:)Pozdrawiam
Odpowiedz
DD
30 Sierpień 2012 o 14:47
rochel! Dziękuję!
Odpowiedz
~Didi
30 Sierpień 2012 o 13:34
Niedawno też doświadczyłam śmierci bliskiej osoby. Niestety… stopniowo zostaje się samemu na świecie…
Odpowiedz
~Ja
30 Sierpień 2012 o 14:14
Wiem jaki to ból. Moja mam odeszła 8 miesięcy temu, nie powiedziałam jej tylu rzeczy, nie mogę się pogodzić z jej odejściem jest mi strasznie ciężko, bardzo za nią tęsknię, byłam u niej na kilka godzin przed śmiercią. Może źle, że nie zostałam ale wiem, że mamuś nie mogłaby wtedy spokojnie odejść. Mam tylko nadziej, że tam gdzie jest jest szczęśliwa i że opiekuje się nami.
Odpowiedz
~Agnieszka
30 Sierpień 2012 o 14:26
mój tato zmarł rok temu w szpitalu .Leżał tam cały miesiąc w izolatce.Pozwalał się odwiedzać tylko mojej mamie,nie chciał żebyśmy go widzieli w takim stanie-przecież zawsze był silny ,wszystkim pomagał i nic od nikogo nie chciał.I nagle taki słaby,leżący w łóżku….Gdy odszedł najpierw miałam do niego żal,ze nie mogłam sie z nim pozegnać,ale teraz myślę,ze zapamiętam go takiego jak żył w pełni-zadowolonego,uśmiechniętego,pełnego zycia.
Odpowiedz
OdpowiedzUsuń~julka
30 Sierpień 2012 o 14:34
tez nie zdazylam, to straszne boli i na zawsze pozostanie ;(
Odpowiedz
~er
30 Sierpień 2012 o 14:38
przeżyłem to samo . W sobotę widziałem się z nim ostatni raz .o godz.5.30 w poniedziałek było po wszystkim , nie zdążyłem………Nic nie zapowiadało jego śmierci , zmarł nagle , bardzo mi go brakuje ,chociaż mam już swoją rodzinę i dorosłe dzieci . Było to dwa lata temu .Ciągle go widzę i oddałbym wszystko ,by się z nim znów spotkać , dotknąć go ….
Odpowiedz
~abbi2003
30 Sierpień 2012 o 14:42
Piękny wpis. Dla mnie tym bardziej wzruszający, że niedawno byłam w takiej samej sytuacji. Mam nadzieję, że mój Tata siedzi gdzieś teraz nad jakąś rajską rzeką i łowi megałososie.
Odpowiedz
~M
30 Sierpień 2012 o 15:02
30 marca minęły 2 lata od śmierci mojej mamy. Dzień przed Jej odejściem siedziałam i płakałam nad jej łóżkiem w szpitalu, była nieprzytomna ale obiecałam jej że zabiorę ją do domu następnego dnia aby mogła odejść we własnym łóżku. Niestety przed 7 rano dostałam telefon ze szpitala… Na początku miałam wyrzuty sumienia, że nie zdążyłam ale teraz wiem że po prostu nie dałabym jej spokojnie odejść gdybym była przy niej, a Ona to wiedziała.
Odpowiedz
~zwierzak
30 Sierpień 2012 o 15:17
ja byłam przy śmierci mamy,pare lat pózniej gdy odchodził tata nie dałam rady dojechacteraz rozumiem że tak miało bycnie dałabym rady drugi raz patrzec na umierajaca najkochańsza osobe
Odpowiedz
~niemoc
30 Sierpień 2012 o 15:33
chciałabym kiedyś tak napisać o własnych rodzicach, ale nie będzie mi dane.. za życia już tak dają mi w kość, ze nie odmienią się relacje.. słowo mama i tatuś to synonim krzywd, cierpienia, złości i żalu.. ojciec, to biała plama, rzecz nie znana, matka to ciernisty krzak wbijający się we mnie.
Odpowiedz
~DD
30 Sierpień 2012 o 22:31
Przykre!
Odpowiedz
~Zarabiaj 1000 $ miesięcznie
3 Wrzesień 2012 o 00:41
Chcesz zarabiać miesięcznie po 1000 $ ? zapraszam do odwiedzenia: http://bannersbroker-slask.blogspot.com/
Odpowiedz
~adrian19pce
3 Wrzesień 2012 o 20:13
wspomnienie o ojcu miłość bliskość
Odpowiedz
~dea
3 Wrzesień 2012 o 21:17
Niesamowity opis, aż mi ciarki przeszły. Ja też nie zdążyłam się pożegnać tak, jak trzeba. To trudne. Ale i tak wierzę, że kiedyś tam jeszcze się spotkamy, więc może wcale nie należy się żegnać?
OdpowiedzUsuńOdpowiedz
~Anna 59
6 Wrzesień 2012 o 11:18
Dziś jest trzecia rocznica śmierci mojego Taty…. Zawsze się bałam momentu, że będę musiała być przy śmierci najbliższej mi osoby…. Teraz wiem,że dobrze się stało,żeTata odchodził przy mnie….., trzymałam go za rękę, mówiłam do niego…, pożegnałam się z nim….
~gagatek
OdpowiedzUsuń30 Sierpień 2012 o 10:33
16 lat temu nie zdążyłam dojechać do taty, boli. 7 lat temu za wcześnie wyszłyśmy z siostrą od mamy ze szpitala, też boli. Kiedy 3 lata temu umierała moja siostra (młodsza siostra – pamiętam jak się urodziła w tym samym szpilalu i pozwolono mi ją zobaczyć) byłam z nią cały czas, do końca. Nie jest mi lepiej, boli bez względu na czas i okoliczności.
Odpowiedz
~andrzej
30 Sierpień 2012 o 10:35
ja jak wiekszosc z was nie zdażyłem 12 lat wstecz w Nowy rok odszedł mój ojciec a ja bawiłem sie na imprezie kiedy zadzwoniłem po północy aby złożyć życzenia mama powiedziała że właśnie zasnął wiec nie bedzie go budzić o 5 rano dostałem telefon że odszedł. Po tym czasie dalej mam żal do siebie ale wiem że to niczego nie zmieni jedyne co pozostaje to wspomnienia nie te złe tylko te same dobre smieszne sytuacje czy powiedzenia które cytuje do dzis sam sobie albo memu synowi i kiedy ide na cmentarz z synem też niektóre cyctaty przytaczam od dziadka dla wnusia ale żal pozostaje
Odpowiedz
~elle
30 Sierpień 2012 o 10:41
Czasami, gdy pokłócę sie z moją mamą, myślę sobie – a co, gdyby teraz miała umrzeć? Tak nagle, bez uprzedzenia? Nigdy bym sobie nie wybaczyła, że roztałyśmy się w kłótni, bez zgody… Ta myśl pcha mnie wowczas do zgody, do przebaczenia… Jednak świadomość kruchości naszego życia, jego końca gdzieś kiedyś, powoduje, że możemy zmienić siebie….
Odpowiedz
OdpowiedzUsuń~jolantasobik@onet.eu
30 Sierpień 2012 o 10:44
A minie moja mama umarła na rękach w szpitalu. Lekarze nie chcieli leczyć, udawali leczenie. Umarła nie na raka, nie na serce nie na coś tam a z GŁODU. Nie mogła jeść, nic nie bylo dobre. A oni mogli dawać kroplowki wzmacniające. Gdyby one nie pomogły – nie miałabym pretensji. Mogli poszukać przyczyny braku łaknienia. Ale mama była po 50-tce a to jest tak jak mówiła poseł/minister Mucha, że ludzi po 50- nie powinno się leczyć bo szkoda pieniędzy.
Odpowiedz
~Edyta
30 Sierpień 2012 o 12:01
Może nie masz jasności co do tego, co było mamie. Może poprosiła lekarzy o nieinformowanie rodziny.
Odpowiedz
~smutna
30 Sierpień 2012 o 10:48
jak moj tata umierał czekal ma mnie sama jestem chora wiec nie bylam czesto u neigo ale w ten dzien poszlam siedzialam przy nim patrzac na niego zostal przeciez tylko ON mama siostra odeszli juz >patrzylam i myslalam bede sama samiutka on oddychal powoli i nagle przestał to byla chwila moment pomyslalam JAKA CISZA tatao tatusiu nie rob mi tego pomyslalam a jego juz nie bylo zasnal cichutko spokojnie >.Patrzy na mnie z gory płacze za nim płacze oj smtno mi
Odpowiedz
~smutna
30 Sierpień 2012 o 10:48
jak moj tata umierał czekal ma mnie sama jestem chora wiec nie bylam czesto u neigo ale w ten dzien poszlam siedzialam przy nim patrzac na niego zostal przeciez tylko ON mama siostra odeszli juz >patrzylam i myslalam bede sama samiutka on oddychal powoli i nagle przestał to byla chwila moment pomyslalam JAKA CISZA tatao tatusiu nie rob mi tego pomyslalam a jego juz nie bylo zasnal cichutko spokojnie >.Patrzy na mnie z gory płacze za nim płacze oj smtno mi
Odpowiedz
OdpowiedzUsuń~emi
30 Sierpień 2012 o 10:48
a ja zdążyłam… Gdy dostałam telefon nie czekałam do rana,prosto z pracy wsiadłam w pociąg, zajechałam na 22-gą i pojechałam od razu do szpitala. Wystarczyło poprosić o kilka minut, oni wiedzą że z pacjentem jest żle. Byłam pół godziny,odchodząc powiedziałam”kocham Cię mamuś”i obiecałam,że jutro znów przyjdę. O 7 rano zadzwonili ze szpitala, mama zmarła…Nie rozumiem tego tekstu,ktoś czuje się winny i tłumaczy przed samym sobą, ze nie zdążył…”widziałam śmierć”? -to dlaczego nie wzięłaś ojca do siebie, żeby się nim nacieszyć?…nawet nie spróbowałaś zdążyć!
Odpowiedz
~Rica
30 Sierpień 2012 o 10:50
Witaj.Widocznie tak miało być.Jest tak jak ma być a nie tak jak chcemy by było jest tak jak jest lepiej dla wszystkich.Chciałam być przy śmierci taty …ale nie było to nikomu widocznie potrzebne. Odszedł sam w spokoju. Jest dalej OBECNY modlę się do niego i za niego …JEST i zawsze będzie dla mnie, mojego Syna i mamy. Przyszedł się pożegnać jak odchodził – obudziłam się w nocy. Powiedziałam wybaczam Tobie i sobie ze łzami – odejdź jesteś WOLNY !!! czasami jeżdżę do niego na grób ze łzami w oczach z masą spraw i problemów łkam ….tam sobie piję kawkę coca colę …i otrzymuję SPOKÓJ! wszystkiego dobrego
Odpowiedz
OdpowiedzUsuń~zybi
30 Sierpień 2012 o 10:52
Z mama rozmawialem 10,00 -10,20 gdy byla w szpitalu, spojrzała na mnie tak jakby ostatni raz – gdy wychodzilem ( czułem to ), umówilismy sie za tydzien – nie zdażyłem dojechać. Zmarla ok 3 godz. po mojej wizycie.
Odpowiedz
~Bajka
30 Sierpień 2012 o 10:56
Właśnie czytam i płaczę. Ta historia bliźniaczo przypomina mi moją osobistą traumę związaną z podobnymi przeżyciami. Mój TATA zmarł nad ranem 16.02.2001 r.(piątek) w szpitalu. Poprzedniego dnia – jak codziennie – siedziałam z NIM do późnych godzin wieczornych.Mimo, iż lekarze nie dawali nadziei a stan TATY był coraz gorszy, nic nie zapowiadało, że koniec nastąpi tak szybko. Gdy usnął, cichutko wymknęłam się z sali szpitalnej bez pożegnania, z zamiarem powrócenia tu rankiem następnego dnia. Nie było już następnego dnia – TATA zmarł o 3 w nocy, a ja do tej pory nie mogę sobie wybaczyć, że nie było mnie i brata obok NIEGO, gdy odchodził. Pewnych spraw nie da się już nigdy nadrobić. Śpieszmy się kochać ludzi,tak szybko odchodzą.
Odpowiedz
~Iza
30 Sierpień 2012 o 10:59
Mój tato odszedł 3 miesiące temu, brakuje nam Go. Często wspominamy że np: tu z nami był, coś z nami robił, umiał wszystko naprawić a teraz Go nie ma. Dopadł go rak wątroby taki nieoperacyjny, chemia nie zadziałała wcale, lekarze dawali mu 3,4 miesiące życia a przeżył 8 miesięcy. Odszedł w szpitalu. Byliśmy przy nim i trzymaliśmy go za ręce gdy odchodził.
Odpowiedz
OdpowiedzUsuń~kika
30 Sierpień 2012 o 11:00
Moj tata zmarl rok temu i tez nie zdazylam sie z nim pozegnac. Mialam jechac odwiedzic go nastepnego dnia rano a on w nocy zmarl. Nie moge sobie tego do dzisiaj wybaczyc.Czesto mam w glowie nasza ostatnia rozmowe telefoniczna jak zartowalam sobie z niego ze odpoczywa w szpitalu i leniuchuje, a on biedak z bolu sie zwijal na serce.
Odpowiedz
~córka
30 Sierpień 2012 o 11:01
Na śmierć mojej Mamy też nie zdążyłam…przyszłam 5 minut po…ale wiem że potwornie bałam się tego odchodzenia i moja Mam o tym wiedziała podświadomie więc odeszła gdy na chwilę odeszłam od łóżka bo pojechałam do domu po dzieci żeby się z nią pożegnały. Gdy wchodziłam na salę pielęgniarka własnie dzwoniła do mnie z tą wiadomością. Ale byłam przy niej każdego dnia szpitalnego pobytu. Nie było to łatwe bo miałyśmy bardzo złe relacje-Mama chorowała na cyklofrenię. Ten miesiąc był miesiącem pogodzenia i pojednania bez cyklofrenii. Uczyłyśmy się bycia razem…Nie mam wyrzutów bo byłam przy niej w szpitalu każdego dnia. Gdy umierał mój teść też byliśmy przy nim i zmarł nam na rękach. Umierający czekają na najbliższych tego jestem pewna chyba że boimy się samej chwili momentu śmierci…Moja mama zmarła w czasie gdy odeszłam od łóżka i nic jej już nie trzymało na tym padole…
Odpowiedz
~aaa
30 Sierpień 2012 o 11:01
Przez Ciebie musze zrobić nowy makijaż-popłakałam sie. Ja nie pożegnałam sie z babcią…
Odpowiedz
~jaa
30 Sierpień 2012 o 11:11
…mnie też się tato śnił po pogrzebie..był taki młody, w ładnym garniturze i uśmiechnięty. Powiedział, że wszystko w porządku, żebym sie nie martwiła. Tam gdzie zmarli są , nie ma już bolu jest miłosci i wieczne szczęscie
Odpowiedz
OdpowiedzUsuń~Agnieszka
30 Sierpień 2012 o 11:11
Pięknie piszesz………….
Odpowiedz
~Iwona
30 Sierpień 2012 o 11:18
Współczuję, mając w pamięci niedawne własne przeżycia . Mój tato i największy przyjaciel zmarł dwa miesiące temu, po walce z chorobą trwającą 16 lat. I to ja musiałam podjąć decyzję o tym żeby umieścić Go w hospicjum i ja sama Go tam zawiozłam i patrzyłam sama na uchodzące z Niego życie. Kiedy byłam w domu – miałam wyrzuty, że nie ma mnie tam przy Nim, a kiedy byłam w hospicjum to chciałam stamtąd uciekać. Mam nadzieję, że czuł moją obecność.Nie zdążyłam być przy nim w ostatnich chwilach. Zmarł w dniu urodzin mojej nieżyjącej już od lat mamy – może to Ona przyszła po Niego ?Chciałabym żeby mi się przyśnił i powiedział, że wybacza to hospicjum, bo ja sama nie potrafię wybaczyć sobie, choć wiem że nie było innego wyjścia.
Odpowiedz
~dado
30 Sierpień 2012 o 11:24
smutne,ja w momencie śmierci mojego taty trzymałam go za rękę ,a wcześniej prosiłam Matkę Boską, by pozwoliła mi być w trakcie umireania taty przy nim i przeprowadzić Go na drugą stronę ,prośby moje zostały wysłuchane,patrzyłam jak tat odchodzi .Byłam szczęśliwa,że tata nie był sam.Moja mam żyje, ma 83 lata mieszka sama i też bym chciała w momencie jej śmierci być z nią ,ale nie wiem czy będzie mi to dane.
Odpowiedz
~Joanna
30 Sierpień 2012 o 11:32
Smierc ordzica jest bardzo bolesna , czujemy , ze te osoby , ktore nas duchowo wspieraja odchodza na zawsze , juz nie porozmawamy z nim. Ja tez nie pozegnlam sie z ojcem , mialam 16 lat , kiedy wyszedl do pracy , o polnocy przyszlo 2 Policjantow i powiedzieli , ze tata umarl nagle w pracy.Pamietam jedynie te delikatne uderzenia winogrona pnacego sie przy oknie (kilka godzin wczesniej) , a nie bylo wtedy wiatru. Teraz wiem , ze to On przyszedl sie ze mna pozegnac. Oni zawsze sa przy nas , a zwlaszcza wtedy kiedy my umieramy , czekaja aby nas zabrac do innej krainy(znam to z opowiesci moich pacjentow , ktorych wiele umiera mowiac , ze tam w kacie siedzi jego/jej mama i czeka).
Odpowiedz
~Irka
30 Sierpień 2012 o 11:36
Moja mama zmarła 13 lat . Rano był brat i wiedział, że to już koniec ale nie zadzwonił nie dał znać. A ona czekała na mnie cały dzień aby spokojnie odejść w moim towarzystwie.Do dziś boli. Do dziś mam żal do brata.
Odpowiedz
~Joanna
30 Sierpień 2012 o 11:36
Smierc ordzica jest bardzo bolesna , czujemy , ze te osoby , ktore nas duchowo wspieraja odchodza na zawsze , juz nie porozmawamy z nim. Ja tez nie pozegnlam sie z ojcem , mialam 16 lat , kiedy wyszedl do pracy , o polnocy przyszlo 2 Policjantow i powiedzieli , ze tata umarl nagle w pracy.Pamietam jedynie te delikatne uderzenia winogrona pnacego sie przy oknie (kilka godzin wczesniej) , a nie bylo wtedy wiatru. Teraz wiem , ze to On przyszedl sie ze mna pozegnac. Oni zawsze sa przy nas , a zwlaszcza wtedy kiedy my umieramy , czekaja aby nas zabrac do innej krainy(znam to z opowiesci moich pacjentow , ktorych wiele umiera mowiac , ze tam w kacie siedzi jego/jej mama i czeka).
Odpowiedz
~xxxx
30 Sierpień 2012 o 11:37
Hej. Mój chłopak popełnił samobójstwo jakiś czas temu… Przez jakiś czas miałam ogromny żal do samej siebie, że nie zdołałam mu pomóc. Nie zauważyłam, że dzieje się z nim coś złego. Zawsze zadowolony, uśmiechnięty… To był potężny szok. Wierze w Boga i wiem iż tak mu jest lepiej. Przyśnił mi się którejś nocy i powiedział „Moje miejsce jest wśród Boga, tu jest mi lepiej”.
Odpowiedz
~magda
30 Sierpień 2012 o 11:41
choć smutne przywołało to wspomnienia, dziękuję, że tak pięknie to napisałaś, a ja mogłam to przeczytać – to moja historia sprzed 23 lat…
OdpowiedzUsuńOdpowiedz
~ewka
30 Sierpień 2012 o 11:43
5 sierpnia byłam z mamą kiedy o 8.10 ostatni dech wyleciał z jej ust, widziałam że przestała pulsować żyła a serce ucichło, choć wcześniej tłukło się jak ptak. Nie wiem, czy mama odzyskała świadomość w tych ostatnich chwilach ale mówiłam do niej, poprawiłam ułożenie, opatrzyłam odleżynę. Miała być opiekunka ale ją w ostatniej chwili zwolniłam ją tej nocy i ranka i za to dziękuję Bogu, bo nie zdążyłabym. To było dla mnie niezwykłe i choć myślałam że będę się bała to poczułam ulgę kiedy przytuliłam mamę już uwolnioną od bólu i cierpienia.
Odpowiedz
~Aszka
30 Sierpień 2012 o 11:49
To bez watpienia sa straszne chwile.Pamietam jak zegnalam sie z moim tata ktory lezal w szpitalnym lozku . Lekarz powiedzial ze nic sie nie da zrobic i to sa jego ostatnie chwile. lzy plynely mi ciurkiem. Sciskalam go za reke mowiac tato kocham cie dobrze bedzie. A on jednej chwili wyciagal rece w gore tak jak by kogos widzial przed soba i z calych sil chcial zlapac, nastepnie spogladal na nas i lzy splywaly mu po policzku.
Odpowiedz
~baj
30 Sierpień 2012 o 11:56
Też nie zdążyłam. Zabrakło mi ok 160 km. Dowiedziałam się w drodze.
Odpowiedz
~anka
30 Sierpień 2012 o 12:04
nie rozumiem, nie miałaś kontaktu z ojcem czy był tak chory, że ciebie nie poznał?
Odpowiedz
DD
OdpowiedzUsuń30 Sierpień 2012 o 14:42
Był tak chory, że miał zaniki świadomości.
Odpowiedz
DD
30 Sierpień 2012 o 14:42
Był tak chory, że miał zaniki świadomości.
Odpowiedz
~Bożena
30 Sierpień 2012 o 12:08
Chodziłam codziennie do szpitala. Mój Ojciec był coraz słabszy…ale jednego dnia nie poszłam i wtedy odszedł. Nie mogę sobie darować tego, że nie byłam przy nim. Minęło 5 lat a ja wciąż mam ranę w sercu i wielki żal do siebie i nie wiem jak Go przeprosić…
Odpowiedz
~ola
30 Sierpień 2012 o 13:42
Tak jak ja..też nie wiem jak przeprosić Mamę, opiekowałam się Nią zawsze, i zawsze byłam przy Niej, tylko nie w tej ostatniej godzinie. Może byłoby Jej jeszcze trudniej odejść. Nie dowiemy się tego, a tak chciałabym wiedzieć, dlaczego taki splot okoliczności..
Odpowiedz
~Jupi
30 Sierpień 2012 o 12:11
Ja także nie zdążyłam pożegnać się z moim ukochanym ojcem… ;-( Byłam za granicą gdy dowiedziałam się, że ma raka, kupiłam bilet, ale z dnia na dzień było coraz gorzej. Choroba postępowała tak szybko… Tata zmarł niecałą dobę przed moim przylotem, a ja dowiedziałam się o jego śmierci po moim przylocie, mama chciała mi oszczędzić cierpienia, nigdy sobie tego nie wybaczę!!! Ponad rok nie mogłam się pozbierać, teraz mijają 4 lata i do tej pory jak sobie przypomnę o tym, to łzy cisną mi się do oczu, że go zawiodłam. Przyśnił mi się pierwszej nocy po śmierci i pożegnał, wierzę że to nie był sen, był tak realny, czułam mocny uścisk taty, mówił ,że TAM będzie mu lepiej, że musi nas opuścić. Wierzę, że jest tam szczęśliwy i każdego dnia go przepraszam, że nie zdążyłam…. To przeświadczenie zostanie już ze mną do końca życia
Odpowiedz
~Magda
30 Sierpień 2012 o 12:11
Mój tata dwa lata temu umarł na raka miesiąc od diagnozy. Widziałam jak jego stan się pogarsza, ale czekałam z pożegnaniem, z powiedzeniem, że go kocham i przepraszam za wszystko co złe. Czekałam… i pewnego ranka zadzwoniła mama powiedziała tylko Tata zmarł i się rozłączyła. Tak bardzo chciałam żeby żył, że nie dopuszczałam myśli, że umrze. W ostatnią sobotę przed śmiercią były wszystkie jego dzieci i wnuki, mimo, że wszyscy mówili że musi mieć spokój i lepiej nie zabierać dzieci wzięłam je choć na chwilę, chciały zobaczyć dziadka, a on tak się ucieszył, że przyjechały… Myślę, że wtedy pożegnał się ze wszystkimi, pamiętam jego uśmiech tamtego dnia.Minęły dwa lata a ja pisząc to jestem zalana łzami, ten ból nigdy nie minie…
OdpowiedzUsuńOdpowiedz
~smutek
30 Sierpień 2012 o 12:14
Opiekowałam sie mamą do końca zmarła przy mnie nigdy nie zapomne tego widoku ostatnich uderzeń jej serca
Odpowiedz
~syn
30 Sierpień 2012 o 12:18
Moja mama zmarła 1 lipca tego roku. Tak na prawdę prawdopodobnie ostatni kontakt, króciutkie przebudzenie w śpiączce po dwukrotnej resuscytacji (po ustaniu akcji serca) mieliśmy w poniedziałek 25 czerwca. To co zobaczyłem, to cierpienie, bezradność, ogromny ból, niezrozumienie tego cierpienia, wręcz wyrzut na twarzy dlaczego?Myślę że lepiej gdyby odeszła w domu, podczas naszej ostatniej rozmowy telefonicznej (wtedy to się stało, wtedy upadła mówiąc do mnie swoje ostatnie słowa i upuszczając telefon). Lepiej gdyby załoga karetki nie ratowała jej dwukrotnie. Potem przyszła rzeczywistość. Po dwóch tygodniach szpital chciał mamę w śpiączce wypisać do domu. Z respiratorem. Rzecznik NFZ twierdził, że mogą. Myślenie o tym co zrobić, jak sobie poradzić z opieką domową, później decyzja o umieszczeniu mamy w prywatnym zakładzie opieki… Na szczęście zmarła zanim ta jawna eutanazja się dokonała. To wszystko zostawia w człowieku spustoszenie i nadzieję, że nie spotka nas ten sam los – szpitalnych śmieci z odruchami warunkowymi.
Odpowiedz
~Jedyna córka
30 Sierpień 2012 o 12:28
moja mama zmarła 02.08. o godz. 15,45 Ważna ta godzina, ponieważ od rana co chwila krążyłam między pracą a domem, rano wysoka temperatura, potem lekarz, pielęgniarka, kroplówka, tlen, a gdy zmarła nie było mnie przy niej i ciężko mi z tym, nie wiem i już nie dowiem się czy odzyskała na koniec świadomość. Jedyne co sobie tłumaczę, to już nie cierpi, to był rak trzustki.
Odpowiedz
~ek
30 Sierpień 2012 o 12:28
Znam to okropne uczucie!!!!!!Samej mi też się nie udało być przy mojej mamusi tyle że pożegnałyśmy sie jakby było wiadomo ze widzimy się ostatni raz i daleko za granicą usłyszałam jej ostatnie słowa do mnie naprawdę były ostatnie którymi delektuje sie wciąż!!!!!!!Ale wiem jak ciężko jest kiedy chce sie być z najbliższą osobą a niestety nie jest to możliwe……………………
Odpowiedz
~Gosia
30 Sierpień 2012 o 12:30
a ja nie zdążyłąm się pożegnać z moją zamordowaną 12-letnią córeczką – Magdą…. wyszła pojeździć na rowerze, ale na Jej drodze stanął zwyrodnialec, pedofil…. Nie ma większego bólu niż pochować własne dziecko !!!
Odpowiedz
~rls
30 Sierpień 2012 o 12:31
Mój ojciec zmarł 10 miesięcy temu. Nie zatrzymuję go błaganiami lecz, rzyczę szczęśliwej podróży. Do raju do zmarłych wcześniej bliskich. Niech odpoczywa w pokoju. I tego samego rzyczę Twojemu ojcu i sobie i wszystkim, kiedy przyjdzie czas…
Odpowiedz
OdpowiedzUsuń~lola
30 Sierpień 2012 o 12:34
też nie pożegnałam się z moim synem – siedziałam w szpitalu na korytarzu, a lekarze go reanimowali. Zmarł po godzinie. Bałam się przytulić jego stygnące ciało … miał 25 lat. Ale przyszedł do mnie po pół roku i wtedy – we śnie – go przytuliłam. Jeszcze teraz płaczę jak to wspominam…
Odpowiedz
~PAULA
30 Sierpień 2012 o 12:38
JA Z MOJA KOCHNA BABCIA SIE NIE ZEGNAŁAM…WIDZIAŁAM JAK CIERPI(RAK…)STAŁAM PRZY NIEJ,TRZYMAJĄC ZA REKE,ŁZY SAME PŁYNEŁY…NIE ZEGNAŁAM SIE NA ZAWSZE TYLKO NA CHWILE,BARDZO JA KOCHAŁAM I NIE MOGŁAM ZNIESC MYSLI O JEJ ODEJSCIU.TYDZIEŃ TEMU BYŁAM NA GROBIE DZIADKÓW…POGADAŁAM Z NIMI I JAKBYM CZUŁA ICH OBECNOSC,JAKBY STALI NADEMNA…POCZUŁAM ULGE,WIEDZIELI JAK BARDZO ICH KOCHAM…
Odpowiedz
~PAULA
30 Sierpień 2012 o 12:43
JA Z MOJA KOCHNA BABCIA SIE NIE ZEGNAŁAM…WIDZIAŁAM JAK CIERPI(RAK…)STAŁAM PRZY NIEJ,TRZYMAJĄC ZA REKE,ŁZY SAME PŁYNEŁY…NIE ZEGNAŁAM SIE NA ZAWSZE TYLKO NA CHWILE,BARDZO JA KOCHAŁAM I NIE MOGŁAM ZNIESC MYSLI O JEJ ODEJSCIU.TYDZIEŃ TEMU BYŁAM NA GROBIE DZIADKÓW…POGADAŁAM Z NIMI I JAKBYM CZUŁA ICH OBECNOSC,JAKBY STALI NADEMNA…POCZUŁAM ULGE,WIEDZIELI JAK BARDZO ICH KOCHAM…
Odpowiedz
~Jaca 63
30 Sierpień 2012 o 12:51
Wszyscy odchodza i nie ma na to sily! Bylem przy 4o letnim bracie i 60 letnim ojcu…Smierc ich meczyla, obydwaj walczyli z nowotworem pluc… Dla tych ktorzy tego nie widzieli-w chwili smierci na twarzy pojawia sie usmiech…Trzeba sobie tlumaczyc i wierzyc ze po drugiej stronie jest lepiej…Tam nikt sie nie meczy! Sceptycy powiedza ze nie ma drugiej strony! Tak, moga miec racje, ale jest spokoj, nie ma bolu,nie ma nic!
Odpowiedz
OdpowiedzUsuń~kaha 76
30 Sierpień 2012 o 12:52
To przykre, że nie można się pożegnać. Odprowadziłam moją ukochaną babcię na tamtą stronę. To był mój pierwszy raz tak blisko ze śmiercią, ale po tym poczułam się taka spokojna. Minęło prawie pięć lat i cieszę się że byłam z nią w tej chwili. Mam nadzieję że to jej też pomogło, bo mnie bardzo. Wiem, że nie cierpiała, umierała wśród najbliższych jej osób, a to jest ważne. Jeśli tata przyszedł się sam pożegnać to też tak jakbyś była przy śmierci. Może chciał ci oszczędzić cierpienia związanego z tym momentem?
Odpowiedz
~hmm
30 Sierpień 2012 o 12:54
moze masz siostre w Bytowie o której nie wiesz
Odpowiedz
~kilder
30 Sierpień 2012 o 12:55
Dlaczego śmierć stała z kosą, przecież są już inne narzędzia ot chociaż by strzykawka.
Odpowiedz
~pomoria
30 Sierpień 2012 o 12:57
widziałam przedwczesną śmierć mojego Tatusia…widziałam jak gasnie w nim życie, a ja nic nie mogłam zrobić…kompletnie nic…wtedy chyba nawet nie byłam do końca świadoma tego co się dzieje…, nie zdawałam sobie sprawy, że jak zamknie oczy to ich już nie otworzy…minęlo ponad 16 lat a ja wciąż myślę, że może jednak czeka w domu, siedzi w kuchni z ręką opartą na lodówce, a kiedy wejdę uśmiechnie się…tak bardzo żałuję, że nie powedziałam mu JAK BARDZO GO KOCHAM…bo nie powiedziałam …dzisiaj bym była lepszą córką…gdybym wiedziała ile będzie kosztować Jego utrata nie powiedziałabym wielu zbędnych i złych słów…ale teraz mam za swoje…bo nie mogę GO JUŻ POCAŁOWAĆ I POWIEDZIEĆ – TATUSIU PRZEPRASZAM JEŚLI CIĘ URAZIŁAM I ZROBIŁAM PRZYKROŚĆ…wiem, że moje życie by było inne gdyby żył, bo przez te lata zrobiłam wiele głupot…pogubiłam się…dzisiaj dzięki POMOCNEJ DŁONI I WIELKIEMU SERCU MOJEGO UKOCHANEGO stanęłam na nogi…jedno jest pewne, że OJCIEC W ŻYCIU DZIEWCZYNY I KOBIETY JEST STARASZNIE WAŻNY…może być kochająca matka, ale ona NIGDY nie zastapi OJCA…dziś to wiem…
Odpowiedz
OdpowiedzUsuńalberto76@op.pl
30 Sierpień 2012 o 12:59
Pewnie zgrozę wywołam,ale mój ojciec(tak zwany)zrobił mi wielką przysługę,gdy…niech będzie,że odszedł!!!
Odpowiedz
~foto
30 Sierpień 2012 o 13:00
Nie potrafię rozmawiać z moimi rodzicami, nigdy nie potrafiłem, nigdy nie mieliśmy kontaktu, moja matka nie przyjechała na mój ślub bo jak powiedziała mi: „psa nie miała z kim zostawić”… Oni nie mają i nie mieli syna, bo nigdy nie interesował ich mój los – wiec ja nie mam rodziców. Trochę to boli, ale nie można inaczej, wyrządzili mi ogromną krzywdę, źle im nie życzę, ale wiem że kiedyś przyjdzie ten moment, ze będzie za późno na wszystko. Wiem to a jednak nic nie robię, oni też nie.
Odpowiedz
~MAŁY
30 Sierpień 2012 o 13:16
Twoja opowieść wywołała moje wspomnienia. Kiedy moja mama skończyła 80 lat zacząłem z Nią rozmawiać o Jej odejściu… Uzgodniliśmy gdzie Ją pochowamy, jak ubierzemy do trumny. Mama nie chciała być spalona. Zapytałem wtedy gdzie chciałaby umierać odpowiedziała – jak to gdzie, wiadomo u siebie w domu. Ja na to odpowiedziałem, że nie jest ważne gdzie będzie umierać ale ja chciałbym Ją trzymać za ręce jak będzie przekraczać tę granicę.Mijał czas. Mama miała prawie 82 lata jak trafiła do szpitala na jakieś badania. Pamiętam bylismy z żoną u niej w niedzielę. Piliśmy herbatę, żartowalismy… W poniedziałek zadzwonił lekarz dyżurny z pytaniem: czy mama była katoliczką bo jej stan się pogorszył. Jak przyjechalismy do szpitala Mama była nieprzytomna, w pobrudzonej koszuli – nie wyglądała dobrze. Żona powiedziała – przebierzmy Ją – Ona by nie chciała tak leżeć. Mama poddawała się naszym wysiłkom tak że szybko przebralismy ją w czyste rzeczy. Siadłem przy Jej łóżku – wziąłem Ją za ręce, spuściłem głowę i modliłem się. Po chwili moja żona powiedziała – patrz Ona odchodzi. Spojrzałem na twarz Mamy a po niej przechodziła ciemna linia. Kiedy przeszła usta Mama przestała oddychać. Przybiegli lekarze zaczęli Ją ratować. Ale Ona nie chciała…. Ona chciała tak odejść. Nikomu nie robić kłopotu. Miała 82 lata a jej śmierć zaskoczyła wszystkich. Lekarz poprosił o zgodę na sekcję. Okazało się że zmarła na pęknięcie tętniaka w mózgu których miała kilka…. Lekarz powiedział że miała dużo szczęścia bo miała początek raka trzustki i jelita grubego i umierałaby w dużych boleściach. Moge tylko powiedzieć że ja też miałem szczęście – trzymałem Ją za ręce jak odchodziła….
Odpowiedz
~córka
30 Sierpień 2012 o 13:32
wyrazy współczucia:(( to samo przeżyłam kilka miesięcy temu, mój ojciec odszedł po 1,5 m-cu choroby.miałam to szczęście że byłam przy nim kiedy odchodził, trzymałam go za rękę i mówiłam żeby już się nie męczył żeby już poszedł tam gdzie nie będzie cierpiał tam gdzie mu będzie lepiej, gdzie są jego bliscy (moja ukochana babcia i dziadek):(((ciężko jest, ale czas leczy rany.
OdpowiedzUsuńOdpowiedz
~Limonka
30 Sierpień 2012 o 13:33
Ja ze swoją mamą byłam prawie do samego końca razem z moim bratem i tatą oraz siostrą mamy. Było to to bardzo trudne i bardzo bolało patrzeć jak odchodzi. Ale wiedziałam, że jak odejdzie będzie jej lepiej. Nie będzie cierpieć bólu. Ktoś powie ,że byliśmy nienormalni. Kiedy dowiedzieliśmy się, że nic się nie da już zrobić, przygotowaliśmy wszystko (choć jeszcze żyła) piwniczkę, pogrzeb , stypę. Po tym jak odeszła mogliśmy w spokoju i godnie ją pożegnać bez tego całego szumu i zabiegania.
Odpowiedz
~ola
30 Sierpień 2012 o 13:34
Nie tak, że nie zdążyłam się pożegnać z moją Mamą. Na OIOMie byłam codziennie od10.30 do 15 lub dłużej przy Niej. Za każdym razem odchodziłam i żegnałam bo stan był beznadziejny dla lekarzy. 17 dni, dzień w dzień byłam, ale 18 dnia postanowiłam później pojechać, bo w sobotę nie było busów, tylko pociągi. Ale mogłam jechać jak zwykle. Ponieważ dzień wcześniej krzyczała i chciała uciekać, była zmęczona to myślałam, że będzie może spać dłużej. i jakaś siła zatrzymywała mnie z nieistotnych powodów, i odwlekałam wyjazd. Zajechałam o 12, 30 a Mama już nie żyła. Nie wiem dlaczego się tak stało. Mieszkałyśmy zawsze razem. Ostatnie 4 lata wymagała opieki 24/24 mieszkała u mnie. Chciałam Jej pomóc, być przy Niej w tej ostatniej godzinie, i z dziwnych powodów nie dotarłam na czas.Nic nie przeczuwałam, nic, chociaż byłam bardzo z Nią związana emocjonalnie. Ciągle zadaję sobie pytanie, dlaczego. Moja wnuczka mówi, że to specjalnie Babcia nie dała znać, że umiera, bo to była moja Mama, a mamy wiedzą co najlepsze dla ich dzieci. Nie wiem Umarła mniej więcej w godzinach moich odwiedzin, i ja ciągle myślę że nie doczekała się na mnie. Czy jest odpowiedź na to pytanie?
Odpowiedz
~slonko
4 Wrzesień 2012 o 14:45
Czytając wszystkie te wspomnienia łzy cisną się do oczu….Przychodzą bolesne myśli i powrót do chwil sprzed ośmiu lat. Miałam wtedy 30 lat i młodą wspaniałą Mamę, która nigdy nie chorowała i na nic specjalnie się nie uskarżała.Aż tu nagle dostała silnego wylewu…..Wtedy wszystko toczyło się w okrutnym tempie chociaż dla mnie była to wieczność oczekiwania czy Mama z tego wyjdzie. Straszne 14 dni, operacja , śpiączka …..Byłyśmy bardzo zżyte. ….Pamiętam ten dzien (ostatni) – na dodatek dziwnym trafem – dzień moich imienin- jak w przerwie między domem, pracą a szpitalem pędzimy kilkadziesiąt km do szpitala….W pewnym momencie w samochodzie zaczęło cośwyraźnie i głośno tyrkać – była godz. 15. Zaniepokojeni ,że coś dzieje się z samochodem zaczęliśmy szukaćtego przyczyny, jednak po chwili odgłos ten ucichł i już więcej się nie odezwał. Kilka minut po godz. 15 dotarliśmy do szpitala i gdy tak szliśmy długim korytarzem zauważyłam nadchodzącego lekarza – czułam ,że coś nie tak , że to cośnie dobrego. I rzeczywiście …. Wracał od Mamy…. Odeszła. Dokładnie wtedy gdy usłyszeliśmy ten terkot w samochodzie…..Wiem,że to było dokładnie wtedy…. NIe zdążyłam się pożegnać z moją najukochańszą Mamą ,ale wiem ,że Ona tak naprawdę chciała mi tego zaoszczędzić. Wiedziała, że dla mnie było by to nie do przeżycia patrzeć jak Ją reanimują …. To STRASZNE. I nigdy w życiu o tym nie zapomnę .Nie ma dnia, abym o Niej nie myślała. To jest tak jak by to było wczoraj.
~iw-nowa
OdpowiedzUsuń21 Sierpień 2012 o 22:17
Strasznie przykro jest nie zdążyć w takim momencie…Ja nie zdążyłam do mojej Babci…
30 Sierpień 2012 o 08:07
Ja nie dałem rady pożegnać się z ojcem, odszedł 3 miesiące temu. Byłem zbyt słaby aby spojrzeć Mu w oczy wieczorem, tuż przed śmiercią… Odszedł nad ranem. Do dziś mam żal do siebie, że nie dałem rady…
Odpowiedz
~Anna
30 Sierpień 2012 o 09:15
Bardzo Ci współczuję. Ja razem z bratem i mama byliśmy do końca jak Tato umierał. Całą trójka go przytulaliśmy, trzymaliśmy za ręce. Odszedł w bólu i cierpieniu ale mam nadzieję, ze dzięki naszej obecności było mu lżej. Jestem wdzięczna losowi, ze dane nam to było wspólnie przeżyć. Ale ten strach i bezsilność jest nie do opisania i nie do zrozumienia.
Odpowiedz
OdpowiedzUsuń~anowi
30 Sierpień 2012 o 10:48
6 sierpnia zmarla moja mama-czy zdązylam sie z nia pozegnac?nie wiem-jezeli rozmowe o 8.58 mozna uznac za pozegnanie ,to tak bo o 10.00dostalam telefon o jej smierci.nie miala szans z wstretną sarcomą.choc mieszkam 1000km od niej widzialysmy sie 3 tyg przed jej odejsciem z nadzieja na nastepne odwiedziny.tyle jeszcze chcialam jej powiedziec…….
Odpowiedz
~onaaa
30 Sierpień 2012 o 11:33
Domyslam sie co możesz czuć ale ja w pewnym sensie zdazyłam sie pozegnac co wcale nie jest lepsze nie daje ukojenia…BYłam u taty powiedzial ze sie zle czuje i kladzie sie wczesniej wprecz poganial mnie bym poszła,bywałam u niego i dwa razy na dzien,był w swoim domu.W koncu powiedzial dosadniej idz tam Daniel na Ciebei czeka( moj facet) a ja obejrsze program i ide spac…lezał w Łozku… tak jak wspomnialam bywałam u niego 2-3 razy na dzien wpadałm pogadac zobaczyc co robi itd wiec nigdy nie bylo takiej sytuacji ze sie jakos szczegolnie zegnamy czesc ,czesc na razie i tyle… a tym razemw ychodzac mowie no to czesc to ide..a On wyciagnald o mnie reke ,owszem spojrzałam na Niego troszke z zaskoczeniem ale nie bylo to dla mnie wtedy nic az tak dziwnego bo mial zartobliwe uspsobienie… Ale za to jego oczy… byly takie jak morze… spokojne glebokie patrzac w nie widzialam totalna odchlan glebie i spokoj podalam reke i wyszłam…nei wiem za ile po moim wysjciu zmarł ale rano juz bylo za pozno … znalazłam go nastepnego dnia w lozku… zasnął i sie nie obudzil… Jedyne co mnie w jakism sensie uspokaja to fakt ze lezal tak jak spał tak jak lubil ,czyli zasnał i spokojnie zmarł we śnie… nie cierpial…ale co ze mna Tato??? mineło 7 lat a ja jestem jak nieporadne dziecko….
OdpowiedzUsuńOdpowiedz
~Marysia
27 Sierpień 2012 o 10:21
Ale przyszedł się pożegnać, oboje przyszli. Długo nie mogłam sobie wybaczyć, że nie zdążyłam zobaczyć się ze swoją mamą. Zmarła o 6 rano a ja byłam o 9. Gdy szłam na cmentarz to wszystko jej opowiadałam i to była dla mnie terapia, która dodawała mi sił. Z tatą zdążyłam się pożegnać, bo czekał na mnie i było mi o wiele lżej na sercu.Dorotko ściskam Cię mocno.
Odpowiedz
~joker
30 Sierpień 2012 o 06:52
Moj ojciec oczekiwal na mnie duszac sie i umarl przy mnie w szpitalu.Trzeba wierzyc ze po tamtej stronie jest im lepiej.
Odpowiedz
~nieśmiała
30 Sierpień 2012 o 12:36
Nie ma „tamtej strony”, w której byłoby komuś lepiej. Jeżeli wierzysz w Boga na podstawie Pisma Świętego to powinieneś wiedzieć, że jedyna nadzieja na życie po śmierci to zmartwychwstanie. Prawdą natomiast jest, że zmarły nie cierpi bo nie ma świadomości, nie wie o niczym, spokojnie leży zamieniając się w proch, czeka na zmartwychwstanie.
OdpowiedzUsuńOdpowiedz
~ić
30 Sierpień 2012 o 16:26
i taki zmartwychwstanie chory i cierpiący czy wybierze sobie wiek?A ci konający w wypadkach z flakami na szosie też tacy wstaną z marwych
Odpowiedz
~vanilka
30 Sierpień 2012 o 07:00
wiesz, znam ten bol, moj Tato zmarl niecaly rok temu i nie bylo mi dane byc przy nim… chorowal na raka, wiem ze sie poddal, i wiem tez ze gdybym byla przy nim nie pozwolilabym mu odejsc… nie przysnil mi sie, a moze, jednak nawet jesli to nie pamietam tego snu… wiem za to, ze jest przy mnie, ze czuwa i nie pozwoli, zeby cos nam sie stalo… na pogrzebie myslalam, ze robi mi glupi zart, ze zaraz sie obudzi, mialam wrazenie, ze sie za sekunde obudzi i mnie przytuli, nakrzyczy, ze czego placze itd. kiedy wyprowadzilam sie od matki, niecaly miesiac po Jego smierci, wiem ze przyszedl zobaczyc jak sie mamy, bo ktos zapukal w okno dokladnie tak, jak on to robil a nikogo nie bylo wiem, ze jest przy mnie i moich urwisach, tylko nie moge sobie darowac tego, ze nie moglam byc przy nim, moze wtedy jeszcze by walczyl…
Odpowiedz
~B.
30 Sierpień 2012 o 07:09
Znam to z własnego życia. Też nie zdążyłem się pożegnać z ojcem.
Odpowiedz
~Ania
30 Sierpień 2012 o 07:14
Moi rodzice nie chcieli odejść w szpitalu, dotrzymałam słowa i po diagnozie lekarskiej „już nic nie da się zrobić” opiekowałam się nimi do końca w domu, mój Boże jaka to trudna decyzja widzieć najbliższych w agonii, lekarz mówi to koniec, ale człowiek walczy z wątpliwościami, że gdyby byli w szpitalu to może stałby się cud. Wiem, że kiedyś to będą przeżycia mojego dziecka, nowotwory w mojej rodzinie są złośliwe, bezlitosne…wie, że wybrałam hospicjum, mam nadzieję, że to odległa przyszłość, ale niech to wie.Gdy umierał tato miałam 27 lat, mama 36 lat. Za każdym razem traciłam część siebie, postarzałam się o wiele lat, ale to prawda, że nie wyobrażam sobie ich samotności w takiej chwili, taki brak pożegnania może też dręczyć.Trzeba umieć przeżyć chorobę i śmierć najbliższych, być dla nich oparciem i miłością, może to czyni nas prawdziwymi ludźmi… Bo co jest prawdziwe? Ten sztuczny świat młodości, urody, kariery, świat w którym nie ma miejsca na starość i śmierć?
OdpowiedzUsuńOdpowiedz
~huihiu
30 Sierpień 2012 o 08:11
mi też brakuje mojego taty. umarl 8 lat temu a ja codziednnie o nim mysle. i ciagle mam zal-ale juz nie taki obezwladniajacy jak zaraz po jego smierci-ze nie ma go teraz w moim zyciu w zyciu naszej rodziny. zal sama nie wiem do kogo…
Odpowiedz
~Adi
30 Sierpień 2012 o 10:37
Ale buty kupił sobie…wiedział
Odpowiedz
~smutna
30 Sierpień 2012 o 07:50
Mój ojciec nie chciał się ze mną pożegnać.Rodzice byli po rozwodzie,ojciec z uwagi, że był alkoholikiem rzadko ze mną utrzymywał kontakty.Jednak gdy trafił do szpitala i wiadomo było, że jest źle babcia go zapytała czy ma do mnie zadzwonić żebym przyszła. Nie chciał….
Odpowiedz
~kiwi
10 Październik 2012 o 22:40
A Ty nie chciałaś..tak po prostu, bez czekania na prośbę z Jego strony? I jeszcze jedno (nie chcę dowalać), ale…dobrze Ci z tym?
Odpowiedz
~jkhjkhjkh
30 Sierpień 2012 o 08:07
mam podobne wspomnienia. tylko ze to moj ojciec chyba przeczuwal, ze umrze bo jak bylam u niego w szpitalu (na 2 dni przed smiercia) to na pozegnanie podal mi reke-czego nigdy wczesniej nie robil. pozniej jak bylysmy z mama na parkingu i odwrocvilam sie jakos odruchowo w strone okna szpitalnego, moj tata w tym oknie stal i pomachal mi.
Odpowiedz
~ania
30 Sierpień 2012 o 08:09
Ja juz mam oczy pełne łlez….
Odpowiedz
~EP
30 Sierpień 2012 o 08:12
Bylam przy moim tacie , trzymalam go za reke, masowalam ,nucilam , opowiadalam….Nie byl sam.
Odpowiedz
~ania
30 Sierpień 2012 o 11:01
mylisz sie, człowiek zawsze umiera sam
Odpowiedz
~Ania
30 Sierpień 2012 o 08:13
Moi rodzice i teściowa odeszli nagle. dziwnym zbiegiem okoliczności, a podobno nie ma czegoś takiego, w przeddzień śmirci Ojca, Mamy, Teściowej, i mąż i ja i dzieci, byliśmy obecni. Niespodziewajac się tak szybkiej śmierci, żadnego z Nich, zdażyliśmy jeszcze do nich pojechać, zajrzeć, porozmawiać. Rodzice mieszkali daleko od nas i nic nie zapowiadało odejścia. Teść ostatnie dni swojego życia spędził u nas, zatrudniliśmy opiekunkę, na czas naszej nieobecności- wszyscy pracujemy. Umierał na rękach syna, a młody lekarz- wspaniały człowiek z Pogotowia, powiedził o Nim: Wasz Tatuś umarł, mózg nie żyje, jeszcze oddycha, ale to chwile. Mozna zapalić gromnicę i pomodlić się. Po czym ukląkł. Moi Rodzice i Teściowie zjawiają się w snach zawsze uśmiechnięci i przyjaźni, młodzi i kolorowi, na tle pięknych widoków. Wiem, że jest im dobrze, więc nie myślę o śmierci w otoczce strachu i ostatecznego krańca. To daje optymizm i ogranicza obawę przed tym, co będzie po…
Odpowiedz
~luba
30 Sierpień 2012 o 08:21
…ale nie zostawili- wierzę w to
Odpowiedz
~babcia
30 Sierpień 2012 o 08:25
Minęło już 10 lat….a ja wciąż tak strasznie żałuję że nie zdążyłam Go pozegnać i powiedzieć jak bardzo go KOCHAM!Do dziś i pewnie już do końca będzie mnie to dręczyło……
Odpowiedz
~abc
30 Sierpień 2012 o 08:28
A ja nie zdązyłam mężowi powiedziec róznych miłych rzeczy.Rano odwiózł mnie do pracy i tylko tyle go widziałam.Dzieci zadzwoniły do pracy.Miał wypadek budowlany,nieprzytomny cały czas,umarł po paru dniach.Odwiedzałam go w szpitalu z rodziną i przyjaciółmi ale juz nigdy nie usłyszałam jego głosu,nie zobaczyłam oczu…Wszystko potem jak w transie.Bedzie teraz rocznica śmierci ,pierwsza..Codzienny brak w zyciu miłej,kochanej osoby jest straszny.Brak go w zwykłych codziennych sprawach.ot kran cieknie.Kobieta raczej nie umie poradzić sobie z takimi rzeczami.Wszystko urasta do rangi problemu.Samotne wieczory, noce, puste łóżko.I chodzi tylko by czuc obecność kochanej osoby a tak…A do emerytury kilkanascie lat miał,nie był stary by można powiedziec dość sie nażył.Łąpię sie na tym że czekam,na co? Nie wiem ,na jakąś zmianę może…A może myslę że to sen,zły sen..?
Odpowiedz
~ala
30 Sierpień 2012 o 08:38
Współczuję i rozumiem .Byłam w takiej samej sytuacji 4 lata temu.Mąż miał 53 lata.Nadal przeżywam to samo co ty,jedyne urozmaicenie to wnuki.
Odpowiedz
~Astra
OdpowiedzUsuń30 Sierpień 2012 o 08:56
Mój mąż zginął w wypadku samochodowym dwa i pól roku temu i do dzisiaj nie mogę wybaczyć sobie czegoś na co tak na prawdę nie miałam wpływu, to znaczy tego, że nie pożegnałam się z nim. To irracjonalne, ale tak czuję. Był dla mnie najukochańszym człowiekiem na Świecie, mężem, przyjacielem… Zginął bo ktoś jechał nieostrożnie, wymusił pierwszeństwo, zginął nie ze swojej winy. Wiem, że żył jeszcze po wypadku, był przytomny, i nie mogę sobie i innym darować że nikt mnie nie powiadomił. Nawet gdybym nie zdążyła, miałabym to przeświadczenie, że próbowałam… Nie musiałam mu już nic mówić, bo przez 15 lat codziennie mówiliśmy sobie wszystko i nie zostało nic do dodania, ale jeżeli los tak chciał i musiał „odejść” to chciałam się z Nim tylko pożegnać. Z cieknącym kranem, spaloną żarówką sobie poradzę, „wyprówam” sobie żyły żeby przetrwać, ale to nic w kontekście tej codziennie wszechogarniającej pustki. Czy kiedyś to minie…
Odpowiedz
~kobieta 40+
30 Sierpień 2012 o 08:29
co to znaczy, że w szpitalu ‘nie wpuszczą’? mamy prawo żądać zobaczyć się z naszymi bliskimi, tym bardziej w ciężkim stanie, w nagłych wypadkach… nawet jeśli są nieprzytomni lub śpią.. – jak można nie dać możliwości bliskim pożegnania się..współczuję bardzo…
Odpowiedz
OdpowiedzUsuń~pestka
30 Sierpień 2012 o 12:53
Kobieto, nawet nie zdajesz sobie sprawy jaka w szpitalach panuje bezduszność, tajemnica, każdy zwala odpowiedzialność na drugiego, drugi ucieka, unika kontaktu z tobą. Niczego konkretnego nie mogłam się dowiedzieć o stanie mojej Mamy. Pielęgniarka nie miała uprawnień, lekarz dyżurny unikał spotkania ze mną. Rano przyszłam – ręce związane, mama leżała pod tlenem. Mama chciała umierać w domu, ja bałam się, jak przeżyję śmierć w domu, bo mieszkałyśmy obie pod jednym dachem. Z nikim nie mogłam porozmawiać na temat czy lepej zostawić w szpitalu czy z nefrostomiami może jechać do domu. 09.września minie 2 lata a mnie cały czas stoi przed oczami jak Mama patrzy na mnie i prosi, zeby zabrać ją do domu. Gromnicy też nie dałam, bo nie wiedziałam, że w szpitalu mają i dają na prośbę odwiedzających. Na szczęście odmówiłam przy niej koronkę do Bożego Milosierzia. Jak kończyłam słyszałam, ż jej oddech stawał się coraz słabszy. Odeszła po 15.
Odpowiedz
~meg
30 Sierpień 2012 o 13:15
nie wszędzie tak jest, mój tato akurat umierał w szpitalu w Niemczech i lekarz widząc że zostało mu tylko kilka dni życia pozwolił mamie spać w jego pokoju nawet łóżko jej wnieśli aby nie martwił się że ma spać na krześle….pożegnałam się z nim chociaż cały czas wierzyłam że wyzdrowieje, był taki młody…minęło już kilka lat i jak o tym myślę łzy same płyną z oczu…♥
Odpowiedz
~Córka
30 Sierpień 2012 o 08:31
Doskonale Cię rozumiem. Mój Tato zmarł pierwszego czerwca po 12 dniach choroby. I mimo, że zdążyłam się z Nim pożegnać (umierał w domu przy mnie, mamie i bracie), to nie mogę się pogodzić z myślą, że już Go nie ma.
Odpowiedz
~obserwatorka
30 Sierpień 2012 o 08:39
Tak pięknie i z taką miłością piszecie o swoich ojcach. Mnie nie było dane pokochać Go – taka była wola taty. Będąc dojrzałą kobietą w ostatniej chwili dowiedziałam się o Jego pogrzebie. Miałam dwie godziny na to, żeby przygotować się i pojechać na pogrzeb. Pożegnałam się z tatą – przez dotknięcie trumny – poczułam ulgę.Szczególny dzień jest jutro- po tygoniowej chorobie – do Domu Pana odeszła moja Najukochańsza Mama – przy Niej byłam do końca. Najpiękniejsze słowa świata którymi mnie pożegnała to ” moje kochane dziecko” – więcej nie przemówiła.
Odpowiedz
~sylwia
30 Sierpień 2012 o 08:41
Jak ciężko czyta się Twój wpis… Ciężko, bo 2 miesiące temu umarła moja Mamusia ;( Chorowała na glejaka wielopostaciowego. Byłam z Nią do końca, trzymałam za rękę, ale w momencie, gdy odchodziła usiadłam obok, nie dałam rady- Tata poprowadził Ją na drugą stronę ;( Strasznie to ciężkie, strasznie trudne. . Nie mogę się z tym pogodzić…
Odpowiedz
~Anna
OdpowiedzUsuń30 Sierpień 2012 o 09:36
Każdy z nas jest tylko człowiekiem. Ja ze swoim tata byłam do końca, opiekowałam się nim w chorobie. To było rok temu, teraz sama siebie podziwiam skąd było u mnie tyle siły i wiary. Dopiero na godzinę przed jego śmiercią uświadomiłam sobie, że to już koniec, byłam pełna optymizmu, że On wyzdrowieje chociaż z góry było wiadomo, że to nieprawda. I Tato też w to wierzył.
Odpowiedz
~mijamy
30 Sierpień 2012 o 08:50
Witaj. Z wielu wpisów pod tym tekstem bije… straszny egoizm. „nie poczekał/nie poczekała na mnie!”Za kogo się uważacie, żeby przedłużać cierpienie kochanego rodzica ?Człowiek cierpi, traci przytomność, jedyne, o czym marzy, to zasnąć i zapomnieć o tym, co czuje. Zasnąć na zawsze i wreszcie odpocząć. Pracuję z osobami odchodzącymi, czuwałam przy wielu do końca. Będąc z nimi dzień w dzień inaczej patrzę na to, co na Was pod sam koniec zrobiło tak drastyczne wrażenie. Nie raz w ostatnich halucynacjach ktoś mówił do mnie „córeczko”, za to każdy w chwilach resztek przytomności mówił, że bardzo chce już umrzeć. Gdzieś tu padło: „nie pozwoliłabym mu!”Niech autorka tego wpisu wybaczy, ale to szczytowy egoizm i kompletny brak świadomości, że człowiek umęczony chorobą nie chce żyć dalej i nie zrobi tego dla nikogo. Dojrzeć trzeba wreszcie. Śmierć jest naturalną częścią życia. Dla odchodzących jest w 99% ulgą, końcem cierpienia i niczym więcej.Może nam być żal, możemy tęsknić, ale na litość boską, żeby w imię swojego egoistycznego widzimisię chcieć zatrzymać osobę odchodzącą?Zastanówcie się trochę.
Odpowiedz
~Marta
30 Sierpień 2012 o 11:01
Masz rację, to żyjący mają czuwać na chorym a nie odwrotnie. A pożegnanie i tak jest trudne i nikt nigdy się do niego nie przygotuje.
Odpowiedz
~sniezka
30 Sierpień 2012 o 12:24
JA tu czytam tylko „nie zdążyłam/nie zdązyłem i jest mi z tego powodu cięzko na sercu.NIe widzialam tekstu „nie poczekal”. Bo to jednak roznica.
Odpowiedz
~HArnas
30 Sierpień 2012 o 15:00
Taak bo to smierc miala poczekac tak? Smierc nigdy na nic nie czeka idzie przez swiat i zabira pomimo lez, blagania i placzu. Troche pokory i dostosowania sie do tej prawdy bo tato nie powie sobie ze umre z agodzinke za dwie bo jeszcze corcia biega po galerii, pije kawe ze znajomymi wiec niech smierc laskawie poczeka..pozegnam sie z synem i wtedy moge umrzec..o to ci chodzi? Ci co tu pisza wiedza co przezyli i nie pisza glupot!!
OdpowiedzUsuńOdpowiedz
~Ula
30 Sierpień 2012 o 13:00
Przyznam Tobie racje. Moj ojciec byl chory na raka, ze szpitala zostal w stanie beznadziejnym wypisany do domu. W tamtym czasie ja i moje dwie siostry bylysmy za granica, dwie na stale do dzisiaj a jedny tylko czasowo. Od razu ustalilysmy kolejnosc jazdy na jakis czas do polski, zeby mamie przy nim pomoc. Zmarl dwa dni po przyjezdzie pierwszej z nas, kiedy mu powiedziala, ze nie musi na nas czekac. Jak chce odejsc, to my na pewno nie bedziemy jakiegos zalu howac. i do tej pory nigdy nie zalowalam, ze nie zdazylam sie z nim pozegnac. Dla mnie wazniejsze bylo, ze nie musial dalej cierpiec. Teraz tez mam ciezka sytuacje, mama jest chora na Alzheimera, lezy praktycznie bez zycia w osrodku, bo niestety nie mamy mozliwosci zapewnic jej calodobowej opieki, tez nie moge pojechac, choc wiem, ze lada chwila moze umrzec. Praktycznie czekamy na wiadomosc o smierci z mysla, ze wreszcie skonczy sie jej cierpienie. A tymczasem dostalam wiadomosc, ze moj 44 letni kuzyn zmarl nagle na zawal. Wlasnie dzisiaj jest pogrzeb. Ciezko jest sie trzymac w takiej sytuacji. Nie powinno tak byc, ze jedni ludzie cierpia i nie moga umrzec, a mlodzi ludzie majacy jeszcze male dzieci odchodza. Ale niestety my na to wplywu nie mamy, i trzeba sie z tym jakos pogodzic. Chociaz wydaje sie to prawie niemozliwe.
Odpowiedz
~lyros
30 Sierpień 2012 o 08:50
Osobista ochrona – MEDYCYNA informacyjna XXI w . Szukaj w necie o aktywatorze wody Atara Golden . Ludzie modlą sie i umieraj jak ich dziadowie bo NIC nie czytają . Kto pyta nie błądzi ! Mądry Polak ……bo net czyta !.
Odpowiedz
~J
30 Sierpień 2012 o 08:59
Mocne.Dobiegam 40-stki ale juz mi się nie spieszy…Jako nastolatek wiele czasu spędzałem z moją babcią i jej rówieśnikami. Były choroby, było upodlenie, była smierć i poczucie godności… niestety najmniej było najbliższych w najtrudniejszych momentach…Mam nadzieję, że zanim będę umierać dokona się w tej swerze cywilizacyjny skok. Nie chodzi o infrastrukturę, ekonomię zy inne pierdoły. chodzi o pojęcie godnego umierania i zrozumienia, że śmierć jest tak samo ważnym elemntem zycia jak narodziny. I nie chodzi mi o to żeby moje dzieci filmowały kamerą móje zejście jak często mamiejsce dzisiaj przy narodzinach, ale żeby ze mną byli w tech chwili, żebym umierał w swoim łóżku, w moim domu albo przynajmniej w jakimś przytulnym miejscu. Dzisiejsza praktyka szęsto graniczy z barbarzyństwem… Moja znajoma, pożegnała ojca na łóżku w szpitalu, i zostawiała bo nie mogła na to patrzeć… jej ojcec zmarł w nocy sam na sali w szpitalu, przykryty prześcieradłem ręce skrępowane, oddzielony parawanem od pozostałych…
Odpowiedz
~emili
30 Sierpień 2012 o 10:55
do~J: jestem takiego samego zdania; wszyscy się tłumaczą, że nie dali rady, nie zdążyli itp… każdy myśli o sobie zamiast o drugim człowieku, czysty egoizm!
Odpowiedz
OdpowiedzUsuń~DD
30 Sierpień 2012 o 22:23
I to mnie boli! Boli mnie to,ze nie pojechałam wieczorem do tego szpitala,ze nie waliłam w drzwi,żeby mnie wpuścili, że nie było mnie przy nim, że nie pocałowałam go na pożegnanie,ze nie powiedziałam mu dziękuję ci Tato za wszystko,co dla mnie zrobiłeś, za cudne dzieciństwo , że nie powiedziałam mu jak bardzo go kocham, że ….
Odpowiedz
~Fiona
30 Sierpień 2012 o 09:00
Moja Mama miala zoladkowa wirusowke i z odwodnienia trafila do szpitala,rodzenstwo bylo u Niej pare razy dziennie,byla w kontakcie…ja bylam prawie 1000km od Niej,rozmawiajac przez telefon powiedzialysmy sobie jak bardzo sie kochamy…to byly ostatnie slowa mojej mamy, w nocy poszedl zator i byla nieprzytomna , jechalismy z mezem jak wariaci, po 12 godzinych dotarlismy do szpitala….Ona czekala na mnie ,otworzyla jszcze oczy i umarla na moich rekach,to jest szok,siedzialam przy Niej jeszcze 2 godziny,widzialam jak Jej cialo staje zimne ,ale wszystko musialam Jej opowiedziec…sni mi sie czesto,sen o Jej odejsciu tez powraca…tak mi Jej brak…do tej pory nie moge sie z tym pogodzic…minely 3 lata…lekarz mi powiedzial ,ze czekala aby sie ze mna pozegnac…
OdpowiedzUsuńOdpowiedz
~olo
30 Sierpień 2012 o 09:01
za duzo myslisz i roztrzasasz…zycie to zycie raz sie cos udaje a raz nie..nie jestesmy Bogami…a jaka roznica gdybys zdazyla? nie umarlby? miala lzej/ ty czy on? pamietaj go i tyle..idz od czasu do czasu na cmetarz zapal znicz..i zyj…to twoje zycie..jedno..nie grzeb sie w starociach bo nie warto..zyjesz sama? tak myslalem
Odpowiedz
~DD
30 Sierpień 2012 o 22:26
olo!Nie, mam rodzinę! A nasi bliscy tak długo żyją, jak długo żyje pamięć o nich. Jeśli się kogoś kocha, to nie chce się zapomnieć! tak już jest!
Odpowiedz
~ewa
30 Sierpień 2012 o 09:01
Od kwietnia moje życie jest pełne obaw o mojego tatę.Jest po udarze i nic nie idzie ku lepszemu.Codziennie mam złe myśli ale jak zadzwoni ze szpitala to już inaczej mi jest na sercu.Pięknie to napisałaś….
Odpowiedz
~bubbe
30 Sierpień 2012 o 13:28
ewo mam 8 rok mamę po bardzo rozległym udarze.żaden lekarz nie wierzy że tak długo żyje.chcesz mu pomóc wez sie za niego!rehabilitacja,odpowiednie leki/acard,memotropil na pamięć,enarenal,effox long,.moja mama nie jest samodzielna-mówi beblajac ,siedzi na wózku-przejdzie 10 kroków przy pomocy laski i mojej.ZARAZ jego życiem.kiedy zauwazy ze komus na nim zależy-będzie walczył.dziś moja mama życzy sobie -spacerków/na początku się krępowała/wczasów rehabilitacyjnych ,odpowiedniego żywienia….jest histeryczna..ale zyje!sama juz jestem stara/60/kręgosłup styrany ale mam swiadomość że mam udział w jej starośći i chorobie.ps.nigdy nie była dobra matką!!!!
Odpowiedz
OdpowiedzUsuń~Izunia....
30 Sierpień 2012 o 09:13
Ja też nie zdążyłam pożegnać się z tatą…7godzin przed jego niespodziewaną śmiercią powiedziałam mu jak co dzień „no cześć , do jutra…”( bo miał przyjśc do mnie rano jak zawsze pilnować swojego ukochanego wnuczka podczas gdy ja jestem w pracy ) .W nocy obudził nas ten straszy telefon , godzinna reanimacja i nic ….Najgorsze jest to ,że zostało tyle niewyjaśnionych między nami spraw. Nie powiedziałam mu Kocham Cię…nie zdążyłam …Bardzo chciałabym ,żeby przyśnił mi się i pożegnał się chociaż ze mną chociaż we śnie….KOCHAM CIĘ TATO…..
Odpowiedz
~Aida
30 Sierpień 2012 o 10:08
Sytuacja prawie identyczna jak u mnie… tylko że ja straciłam mamę, która zmarła będąc sama w domu i to my Ją znaleźliśmy. Po 15 latach nie ma już traumy ale wraca uporczywa myśl, że nikogo przy Niej nie było no i ta ciągła tęsknota… Już nic nie jest takie samo.
Odpowiedz
~ANDY
30 Sierpień 2012 o 09:15
Ja też nie pożegnałem się ze swoim Tatą! Ale nie przez swoją opieszałość czy niechęć, tylko przez portiera-służbistę. To był rok 1987, inne czasy, odwiedziny w szpitalu były możliwe tylko w wyznaczonych godzinach. Ja nie mogłem być wcześniej, pracowałem w odległej miejscowości. Kiedy dotarłem do szpitala ok. 21.20 ów portier, pomimo próśb i nalegań i prób złagodzenia jego oporu za nic w świecie nie zgodził się mnie wpuścić. Rozmawiałem z Ojcem przez telefon i powiedział, że czuje się dobrze (był po zawale), wszystko wskazywało, że wraca do zdrowia,( nawet zażartował: „Ziemia wyciągnie ze mnie wszystkie bóle”) więc w końcu ustąpiłem i odszedłem… Następnego dnia rano, gdy przyszedłem, nie zastałem go w sali…Rozmowa z lekarzem…leżał obok, w jakimś małym pomieszczeniu, przykryty prześcieradłem,był jeszcze ciepły.. Nie był zmieniony na twarzy, nie miał grymasu bólu, odszedł nagle (zator tętnicy płucnej) .Do dużego palca u nogi miał przyczepioną kartkę z nazwiskiem….
Odpowiedz
OdpowiedzUsuń~Roy
30 Sierpień 2012 o 09:16
Samo zycie… Bylem przy umierajacym Ojcu caly czas.. Nagle w sobote musialem wyjechac.. w srode wrocic. Ojciec umarl we wtorek.Strasznie mnie to boli , ze nie bylem przy nim w takiej chwili,.Odszedl kochany czlowiek..
Odpowiedz
~ania
30 Sierpień 2012 o 09:16
ja też nie zdążyłąm pożegnać się z moim tatusiem….umarł tuż przed moim przyjściem do szpitala…ale wiem że on przyszedł do mnie przed śmiercią do domu…obudziłam się i mój mąż w tym samym czasie…lezeliśmy obok i zastanawialiśmy się co się stało bo nagle zrobiło się tak dziwnie…..nieważne.Też mi się śnił zaraz po śmierci…podobno czas goi rany-wcale nie prawda-nie goi-one się nigdy nie zagoją…
Odpowiedz
~edytor
30 Sierpień 2012 o 09:18
OK, już możesz zacząć pisać opowiadania fantasy i horrory. Ta short story jest niezła, tylko przesadnie ckliwa, jak wenezuelska telenowela. Za to polszczyznę masz poprawną, to dobrze rokuje. Pisz – może w końcu ktoś zdecyduje się wydać.
Odpowiedz
~DD
30 Sierpień 2012 o 22:27
edytor!Dziękuję za uznanie! Pomyślę o tym.
Odpowiedz
OdpowiedzUsuń~zagubiona
30 Sierpień 2012 o 09:18
Ktoś kto w domu nie miał chorego i starego człowieka nie rozumie co to starość. Przykro mi nieraz słysząc szydzenie, wyśmiewanie ze starszej osoby która w danej chwili nie może sobie z czymś dać rady. A zdarza się to często. Przecież każdy będzie stary. Też miałam dziadka wczoraj minęła druga rocznica jego śmierci.Jak człowiekowi jest przykro kiedy nie może pomóc, kiedy nic nie dociera, a serce się kraje jak nie poznaje. Leżał w szpitalu to krzyczał że Niemcy do niego przychodzą. Przywiązali Go, okratowali, wsadzili w pampersa i leż człowieku. Mój dziadek umierał w domu. Miał alzhajmera i w naszym odczuciu nie rozumiał już nic jednak dwa dni przed śmiercią kiedy Go karmiłam i pytał po raz kolejny czy mnie słyszy a On tempo patrzy w inną stronę i w pewnym momencie spojrzał na mnie a z oczy zaczęły lecieć Mu łzy. Nie wytrzymałam musiałam wyjść….
Odpowiedz
~Maja
30 Sierpień 2012 o 09:45
Mam w domu 80-letnią Mamę chorą na Alzheimera i 84-letniego Tatę po by-pasach z cukrzycą i po 2-ch lekkich udarach.Wiem co to znaczy opieka nad starszymi chorymi osobami,kilku-krotne wstawanie w nocy do jednego czy drugiego,zaprowadzenie do łazienki itp.,i ranne wstawanie o 5 po zaledwie kilku godzinach snu aby zdążyć przygotować wszystko co niezbędne dla Nich i ,,wyszykowanie”się do pracy.Mam jeszcze dwoje rodzeństwa ale oni mają,,swoje”życie.Czasami jestem,,pijana”z niewyspania ale muszę jakoś funkcjonować.Tata na jeszcze jako-takim chodzie więc w dzień zanim przyjdzie opiekunka na 3 godziny i za nim ja wrócę z pracy On opiekuje się Mamą.Nie jest lekko.Kocham Ich nad życie ale moje życie zeszło na plan dalszy na,,później”.Jeśli będzie to,,później”.Modlitwa trzyma mnie na siłach i przy życiu.Nie mam wyjścia i żadnych widoków na poprawę,Musimy oddać Rodzicom całe dobro,które Oni włożyli w nasze wychowanie i w nasze serca.Tak musi być do samego końca i trzeba być przy Nich w tej WAŻNEJ CHWILI aby pomóc Im przejść na TAMTĄ STRONĘ.Może kiedyś pomoże też ktoś dla mnie.
OdpowiedzUsuńOdpowiedz
~Edyta
30 Sierpień 2012 o 11:57
Pani psycholog, która zajmuje się otępieniami mówiła, że do takiej osoby z Alzheimerem potrzeba pięciu opiekunów, żeby samemu nie zwariować. Może da się jeszcze gdzieś poprosić o pomoc, w jakimś ośrodku pomocy społecznej, albo fundacji, centrum wolontariatu z okolicy…Moja mama też ma taką diagnozę. Bardzo się boję.
Odpowiedz
~elcia
30 Sierpień 2012 o 09:26
nie miałam sznsy pożegnać tatę..kilka dni wcześniej widzialam go w doskonałej kondycji, nic nie zapowiadalo tragedii…rano mama zadzwoniła, że tata odszedł….szok…wstrząs kardiogenny….z tego właściwie sie nie wychodzi…lekarz wcześniej stwierdził, że to kręgosłup boli, ale to „szedł” zawał…pełny życia, planów….nie mogę się z tym pogodzić do dzisiaj…
Odpowiedz
~Asia
30 Sierpień 2012 o 09:28
Mój Boże, ja też nie zdążyłam do Babci. Leżała w łóżku, w domu, a ja miałam tego dnia jechać do szpitala z powodu zagrożonej ciąży – nie wiedziałam, czy jeszcze dzidziuś żyje. Babcia patrzyła błędnym wzrokiem, a ja zaśpiewałam jej „Kiedy ranne wstają zorze „, powiedziałam – poczekaj na mnie Babciu bo muszę jechać do szpitala – niedługo wrócę, kocham Cię i dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłaś, za miłość…i pojechałam. Babcia żyła jeszcze 4 godziny. Nie mogę sobie darować do dziś, że nie zmówiłam przy niej Koronki do Miłosiernego Chrystusa, aby wyszedł po Nią, gdy znajdzie się po drugiej stronie.:(. Wierzę jednak, że swoim niełatwym, pracowitym życiem i miłością i pobożnością zasłużyła na mieszkanie w Niebe.
OdpowiedzUsuńOdpowiedz
~Basia
30 Sierpień 2012 o 09:29
Dobrze Cię rozumiem. Niedługo minie dwa lata, jak Mój ojciec zmarł w szpitalu-nagle, nic nie wskazywało na to, że będzie umierał, nie było nas przy Nim.Co ciekawe mnie też Tata przyśnił mi się później jako młody mężczyzna, mówił, że jest tam szczęśliwy.A teraz, i to było już kompletne zaskoczenie – ponad 2 miesiące temu zmarła moja mama (bardzo tęskniła za moim tatą) – też nagle i też bez najbliższych w tym momencie odchodzenia.Na pocieszenie, powiem Ci, że zdarzyło mi się być w krytycznej sytuacji zdrowotnej, umierałam (bez przenośni), było to w szpitalu po urodzeniu mojego dziecka, i wtedy przyszła moja siostra, a ja nie chciałam aby na to patrzyła, potrzebowałam być wtedy sama z sobą. Tak chyba jest w tym momencie. Ja na szczęście jestem jeszcze tutaj.
Odpowiedz
~Gabi
30 Sierpień 2012 o 09:30
Mój tato zmarł 2miesiące temu. Pożegnałam się i prosiłam, aby mi wybaczył jeśli kiedykolwiek Go uraziłam.Dziękuję Bogu, że mogłam mieć tatę. Trudno pogodzić się, że już Go nie ma. Moje rodzeństwo, ich dzieci i mama nie pożegnały się! Tak bardzo się męczył, bo czekał na nich. Siostra nawet nie stanęła przy trumnie, ba, nawet wnuczki nie stały. Dziś wiem, że to siostra do tego przekonała . Myślę, że po prostu nie potrafią kochać, skoro dla nich liczy się tylko KASA.
Odpowiedz
~Monia
30 Sierpień 2012 o 09:30
Ludzie, ktorzy pracuja w spitalach, gdzie duzo osob umiera, mowia, ze osoby, ktore sttrasznie kochaja swoje dzieci odchodza, gdy tych dzieci nie ma przy nich. Spiesza sie, bo wiedza, ze nie mieliby sily odejsc przy swoich najukochanszych. Oboje rodzice mojego meza „uwineli sie”, gdy on tez mial przyjc. Ociagal sie, bo spodziewal sie dlugich godzin czuwania. To byla kwestia dojechania do domu, wziecia prysznica i zjedzenia i powrotu do szpitala. W obu przypadkach bylo juz „po sprawie”, a moj maz zostal z wyrzutami sumienia. Po kilku latach pozostala jednak ciepla swiadomosc, ze oni gdzis tam sa: razem i szczesliwi” – to sie czuje
Odpowiedz
OdpowiedzUsuńDD
30 Sierpień 2012 o 14:39
I pewnie tak zrobił mój tato!
Odpowiedz
~JS
30 Sierpień 2012 o 09:37
Takze nie zdazylam sie pozegnac z moim ojcem. Smierc byla nagla i rowniez przyszedl do mnie w snie, aby sie pozegnac natomiast jego dlon byla ciepla, duza i silna taka jaka zawsze mial i nigdy tego nie zapomne. Pozdrawiam Cie serdecznie.
Odpowiedz
~kasia
30 Sierpień 2012 o 09:42
Mój tata zmarł na raka..Do dziś nie moge sobie darować tego że spóźniłam się dokładnie 5 min do szpitala.. byłabym wtedy przy nim..:(
Odpowiedz
~Danka
30 Sierpień 2012 o 11:41
Kasiu nie wiń się..widocznie taka była wola Boska..może zaoszczędził ci los gorszych przeżyć ? tego nie wiemy, ale każdy ma inna ścieżkę życia. Twój tata patrzy na ciebie z góry i nie chce abyś się zadręczał bo źle mu z tym. Pomódl sie za niego pogadaj z nim przy grobie,,,wyżal się. Daj za jego duszę na mszę św. będzie ci lżej.. Pozdrawiam
Odpowiedz
~bozka
30 Sierpień 2012 o 09:46
To dziwne że oni śnią nam się młodsi, mój ojciec też i taki spokojny albo stoi na podwórku albo wchodzi albo wychodzi gdzieś idzie i milczy, zawsze świeci słońce a on jak by miał ten święty spokój i ubrany czysto jak nigdy jak by miał z 30- 40 lat a umarł dużo starszy szok o co tu chodzi i dlaczego tak we snach jest i widzę że u innych też…
Odpowiedz
~anta11
30 Sierpień 2012 o 09:47
smierc przygotowuje nas do swego przyjscia ,wpierw zabiera dalszych znajomych,krewnych zanim przyjdzie po naszych bliskich .Czesto tez w tym samym czasie pojawia sie nowy członek rodziny ,pojawai sie malzonek ,rodza sie dzieci w najblizszym otoczeniu .Trzeba sie nastawic na to ,ze kiedys umrze babcia, wujek ..mama,tata ,wtedy latwiej zniesc to wszystko ,a i naszym bliskim bedzie lzej .Nie czekajcie az ktos umrze..juz dzis powiedz kocham,przepros …nie pisz pozniej ,ze nie zdazylam…spieszmy sie kochac ludzi ,tak szybko odchodza.Zawsze po smierci bliskich mozna z nimi porozmawiac ,zawsze wysluchaja ,a Ty sie usmiechniesz ,bo wtedy wiesz ,ze TAM jest im lepiej .I tylko wtedy ,kiedy o nich pamietasz Oni beda zyc…za rok ,za 10 lat ludzie zapominaja …Moje dzieci (6 i 7 lat)urodzily sie zaraz po smierci dziadka ,kochaja go tak jakby wciaz nimi byl ,jakby go od zawsze znaly ..ogladaja zdjecia,filmy ,znaja z opowiesci .Czesto sami mowia ,tato chodzmy do dziadka pogadac
OdpowiedzUsuńOdpowiedz
~córka
30 Sierpień 2012 o 09:51
I ja mam wspomnienie o OJCU, o człowieku dla ktorego byłam ukochaną córeczką… Jedyny kochający mnie bezwarunkowo i zawsze…Byłam z nim gdy odchodził … zdążyłam
Odpowiedz
~DD
30 Sierpień 2012 o 22:29
To przynajmniej masz poczucie spełnionego obowiązku. Ja nie zasłużyłam.
Odpowiedz
~oleńka
30 Sierpień 2012 o 09:58
http://www.ksiegozbiory.cba.pl/ksiegi.htmlSerdecznie polecam trzy książki M.Newtona1. Wędrówka dusz2. Przeznaczenie dusz tom I3. Przeznaczenie dusz tom IINawet jak nie do końca wierzycie , przeczytajcie, bo warto….mnie one pocieszają bardzo.
Odpowiedz
~olenka
30 Sierpień 2012 o 09:59
http://www.ksiegozbiory.cba.pl/ksiegi.htmlSerdecznie polecam trzy książki M.Newtona1. Wędrówka dusz2. Przeznaczenie dusz tom I3. Przeznaczenie dusz tom IINawet jak nie do końca wierzycie , przeczytajcie, bo warto….mnie one pocieszają bardzo.
Odpowiedz
~nara
30 Sierpień 2012 o 10:02
Leżałam w szpitalu w Lwówku Śląskim, obok w sali umierała kobietapół nocy wołała po imieniu swoje dzieci.Żadna osoba z obsługi nie reagowała, a mogła zrobić ten telefon do rodziny/ piszę z obsługi bo to nie są pielęgnarki, aż z taką znieczulica/Zamknęły drzwi od sali, kobieta nad ranem odeszła SAMA-nara
Odpowiedz
~kabaka
30 Sierpień 2012 o 10:07
Straszne…
Odpowiedz
~Sylwia
30 Sierpień 2012 o 10:11
współczuje, moja mama umarła 5 miesięcy temu w śpiące po operacji, nic nie świadoma myślała że to zwykły zabieg, też się nie pożegnałam, choć w ostatnich minutach życia byliśmy przy łóżku ja, siostra, tata. Gdy odchodzi bliska osoba zostaje ogromna pustka, ciężko na duszy ale trzeba iść do przodu i pamiętać piękne chwile spędzone wspólnie.Pozdrawiam
Odpowiedz
~t.g.f.soon
30 Sierpień 2012 o 10:13
Jestem stary i mam nadzieje ze nikogo a zwlaszcza mojej jedynej Corki nie bede widzial w ostatnie chwili mojego zycia.Ne warto poswiecac swojego zdrowia i zycia dla wygody Rodziny.Zostaje rozczarowanie i ogromny bol.
Odpowiedz
~Beti
30 Sierpień 2012 o 10:15
Ja też wiem co czujesz. Mój tato zmarł 19 lat temu a mnie dalej go brakuje. Zmarł w szpitalu i nie zdążyłam się pożegnać, strasznie za nim tęsknię.
Odpowiedz
~anka
30 Sierpień 2012 o 10:18
ja tez nie zdazylam dojechac do swojej babci.ale widzialam sie z nia 2 tygodnie wczesniej. moj ojciec tak samo kiedys postawny mezczyzna dzisiaj marniutki czlowiek schorowany. tylko ze moje stostunki z ojcem super nie byly ale to zawsze ojciec.
Odpowiedz
~yasmin11
30 Sierpień 2012 o 10:26
mój ojciec zginął śmiercią tragiczną. Mama odeszła po długiej chorobie parę miesięcy temu. Przy mnie. Walcząc o każdy oddech. I czuję,ze cały czas jest przy mnie.
Ani planowany przez Tatę milion do wygrania w totolotka, ani 1000 $ do zarobienia miesięcznie z jednego z komentarzy (przykre, że niektórym ludziom aż tak brakuje wyczucia...) nie byłyby warte tyle, co łączące Cię z Tatą więzi, prawda, Dorotko? Jest to bogactwo na całe życie, nie do zastąpienia niczym.
OdpowiedzUsuńLiczba i treść komentarzy pokazuje, że wielu Twoim czytelnikom post w jakimś stopniu pomógł wyrzucić z siebie trudne emocje. Na pewno nie pisało Ci się go łatwo, lecz to, że ważny okazał się także dla innych, nadaje mu dodatkowej wartości.
Jeszcze raz dziękuję za link. Całuję Cię serdecznie.