Sklepik wiejski jest prawdziwą skarbnicą wiedzy o najbliższym środowisku. A od czasu, kiedy w dzierżawę wzięła go pani sołtys, stał się punktem spotkań towarzyskich i informacyjnych. Chcesz zostawić wiadomośc - idź do sklepu. Chcesz się czegoś dowiedzieć - idź do sklepu.
Poza tym sklepik jest bardzo dobrze zaopatrzony. Cieszę się,że jest i staram się raz na jakiś czas tam kupować. A mają tam towary, np. ziemniaki ( rewelacja) od miejscowego rolnika, jaja - z hurtowni , ale też od miejscowych gospodyń itp....
Było to dwa dni temu. W wiejskim sklepiku robiłam właśnie zakupy, kiedy przyszli umundurowni funkcjonariusze straży gminnej. Uchachani, rozbawieni...
- A wam, co tak wesoło? - pyta sołtyska.
- Zgłoszenie dostaliśmy - odpowiada jeden, następnie wybuchają gromkim śmiechem.
- ???? - sołtyska.
- Że po okolicy grasuje struś - dodaje drugi, znowu wybuchają śmiechem.
- I co? Znaleźliście go? - sołtyska całkiem poważnie. Domyśliłam się, że wie do kogo ów uciekinier należy.
- Uciekł nam. Przecież za strusiem nie będziemy biegać po polach.
- Z tym strusiem nie mamy żadnych szans.
- To, co zrobicie? - pyta zupełnie poważnie, z lekkim niepokojem sołtyska.
- Namierzymy go i zawiadomimy właściciela.
W tym momencie ja nie wytrzymałam. Moja wyobraźnia została uruchomiona i natychmiast wytworzyła obrazy, które rozśmieszyły mnie. Strażnicy spojrzeli na mnie z uwagą i nawet nieco groźnie - bo to wygladało, jakbym z nich się wyśmiewała. Ale ja w swojej głowie ujrzałam taki oto obraz, a właściwie:
"Strażnicy namierzają strusia uciekiniera spacerującego po polu. Dzwonią do Kowalskiego. Kowalski z prędkością światła przybywa na miejsce i....
I tutaj powstało kilka opcji wydarzeń:
1. Woła do strusia ( nie mam zielonego pojęcia, jak się woła na strusia: ko, ko, taś , taś, cip, cip.... ?) A struś słysząc umiłowany głos właściciela biegnie do niego, co sił w nogach. Ten dosiada go niczym rumaka i zmierzają szczęśliwi do zagrody.
2. Kowalski krzyczy: Hej, uciekinier, marsz do zagrody. Struś zawstyczony, spuszcza głowę i posłusznie zmierza we wskazaną stronę.
3. Kowalski przybywa z obstawą. Naganiacze naganiają strusia w określonym kierunku. Na stanowisku stoi Kowalski i na lasso chwyta zwierzę."
Tak, czy owak każda z tych opcji była dla mnie zabawna. No bo niby, jak taki pospolity Kowalski, ma złapać grasującego po polach strusia uciekiniera?
Groźne spojrzenie strażników, spowodowało, iż pośpiesznie opuściłam sklep. Niestety, nie wiem, jak ta historia się zakończyła. W prasie lokalnej nie napisali, w ogólnopolskiej jeno o Bolku i Kajetanie nadają. O strusiu - sza.
Może kiedyś się odważę i soltyski zapytam?
***
PS.
Właśnie wróciłam ze sklepu. Wiadomości z ostatniej chwili. Struś nadal cieszy się wolnoością i gania po okolicznych polach. Nie ma właściciela, nikt się do niego nie przyznaje.
W naszej okolicy też mamy kilka strusi, ale jak dotąd żaden z zagrody nie zwiał ;)
OdpowiedzUsuńA u nas zwiał. Wiadomości prosto ze sklepu - nie został złapany i nikt się do niego nie prrzyznaje.
UsuńStrusie to pędziwiatry, może z daleka przybiegł :)
UsuńWszystko możliwe.
UsuńWidzisz ja Sherlock znalazłam właścicielkę Strusia: to na bank Miśka, dostała prezent z Australii? dostała:)
OdpowiedzUsuńKurczę! Nie pomyślałam. A ten struś drogę zgubił i błąka się w pasie przygranicznym.
UsuńDziewczyny drogie z Australii to emu, strusie z Afryki... Choć w sumie to drób przerośnięty i to..
UsuńOj, tam, oj tam ... a może to emu... co za różnica.
UsuńA to strusia z Afryki nie mozna najpierw do Australii , a potem do Miśki?
Daleka podróż,więc zgłupialo biedaczysko...
Strus pedziwiatr jednym slowem.
OdpowiedzUsuńA ta straz gminna powinna sie nieco bardziej postarac, a nie tylko radary stawiac i blokady na kola zakladac. Siateczka do lapania i dalej w pole! :)))
To chyba niemieckich strażników o pomoc muszą poprosić, bo nasi kondycji to nie mają. Strusia nie dogonią.
UsuńFenomen wiejskich sklepików! Dzięki wiadomości zostawionej w takim sklepie znalazłam opiekunkę do dziecka :) Niestety, sklepik w zeszłym roku został zamknięty. Życie towarzyskie we wsi jakby trochę zamarło...
OdpowiedzUsuńW naszej się rozwija. Obok sklepiku pwstał ogródek piwny...hi, hi, hi...
UsuńJa bym poczekał aż schowa głowę w piasek. ;) :-D
OdpowiedzUsuńTrudno mu będzie, ziemia zmarznięta.
UsuńNo cóż w Pleśnej największą radochą było jak Józefowa z przychówkiem wieprzki po wsi ganiała...
OdpowiedzUsuńNo to i struś rozrywki dostarczyć może ;-)
Ano, mnie dostarczył. szkoda,że go nie spotkałam.
UsuńHa ha ha też bym się roześmiała ale w mojej wyobrazni widziałabym jak taki struś zbliża sie do mnie! Pewnie tak szybko by mnie nikt nie dogonił ha ha ha ha
OdpowiedzUsuńPobiłabyś rekord! Elatroska, dla dobra polskiego sportu, jak spotkam tego strusia, to go skieruje do Ciebie.
UsuńZe strachu to nawet po drabinie bez drabiny udaje sie wejść:))
UsuńTaaaak?
Usuńciekawe kiedy do nas dobiegnie )))))))))))))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńTy dobrze się rozglądaj, bo właśnie w Twojej okolicy "grasuje". Żebyś się nie zdziwiła, jak do okna zajrzy - hi, hi, hi...
UsuńAle mnie rozbawiłaś tą historią! ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy chciałabym się z nim spotkać oko w oko ;P
Zawsze byłaby to jakaś przygoda.
UsuńTakimi historiami żyjemy na wsi:)))faktycznie zabawna sytuacja:)))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńDobrze ,że się zdarzają, są urozmaiceniem szarego życia. Serdeczności.
Usuń