źródło |
Lubię ptaki. Ba, uwielbiam. Jedną z ogromnych zalet mieszkania poza miastem jest możliwość posiadania ogrodu, a z nim wiążą się przemiłe obserwacje przyrodnicze. W moim ogrodzie znajdują miejsce na swoje siedliska przeróżne zwierzęta, a najczęściej ptaki.
Do tej pory zakładały swoje gniazda w tujach i to było fajne.
W tym roku moją posesję upatrzyły sobie kosy.
Najpierw wylądowały całą chmarą w ogrodzie i skakały po trawie. Potem słychać było przepiękne trele i serenady, a teraz....
Pierwsze gniazdo odkryłam pod dachem od strony południowej. Ulokowały je na fasadzie tuż pod okapem dachu. Osrane wszystko, co pod gniazdem, cały chodnik. Mężowski chciał wyrzucić śpiewaków, ale wtedy ja stanęłam w obronie: że pod ścisłą ochroną,że też gdzieś żyć muszą,że pięknie śpiewają,że odchody można przecież posprzątać. Mężowski skapitulował, a ja odetchnęłam z ulgą.
Niestety moja tolerancja natychmiast się skończyła, kiedy trzy inne kosie pary postanowiły również do nas się wprowadzić i ulokować na fasadzie dachu tuż nad balkonem, gdzie wywieszam pranie.
- Nie! Nie pozwalam. Wszędzie możecie, tylko nie tutaj. To moje terytorium! - krzyknęłam. Kos odpowiedział "tiu, tiu, tiu ", co w tłumaczeniu na nasze brzmi - "Mam cię w serdecznym poważaniu" - i sru bombą ptasią o dużej sile rażenia.
Problem nakreśliłam Mężowskiemu, a ten śmiejąc się wtrąćił.
- Przecież pranie możesz folią przykrywać.
- A zatem wyłącznie twoje ubrania będę wywieszać na balkon - złośliwie odcięłam i Mężowski uznał,że faktycznie problem należy rozwiązać póki jeszcze tych gniazd nie zbudowały.
Przyczepił odstraszacz na krety. Wyjec wył całą noc dziwnymi dźwiękami. Może krety to odstrasza. Ptaki naśladować dźwięk zaczęły i nic sobie z wyjca nie zrobiły. Na balkon mi gałęzi naznosiły, psiej sierści, jakiegoś błota.
- Litości jęknęłam!
Co robić? Może ktoś zna radę, jak pozbyć się niechcianych ( żeby to jedna, ale to trzy pary ) lokatorów?
Najpierw wylądowały całą chmarą w ogrodzie i skakały po trawie. Potem słychać było przepiękne trele i serenady, a teraz....
Pierwsze gniazdo odkryłam pod dachem od strony południowej. Ulokowały je na fasadzie tuż pod okapem dachu. Osrane wszystko, co pod gniazdem, cały chodnik. Mężowski chciał wyrzucić śpiewaków, ale wtedy ja stanęłam w obronie: że pod ścisłą ochroną,że też gdzieś żyć muszą,że pięknie śpiewają,że odchody można przecież posprzątać. Mężowski skapitulował, a ja odetchnęłam z ulgą.
Niestety moja tolerancja natychmiast się skończyła, kiedy trzy inne kosie pary postanowiły również do nas się wprowadzić i ulokować na fasadzie dachu tuż nad balkonem, gdzie wywieszam pranie.
- Nie! Nie pozwalam. Wszędzie możecie, tylko nie tutaj. To moje terytorium! - krzyknęłam. Kos odpowiedział "tiu, tiu, tiu ", co w tłumaczeniu na nasze brzmi - "Mam cię w serdecznym poważaniu" - i sru bombą ptasią o dużej sile rażenia.
Problem nakreśliłam Mężowskiemu, a ten śmiejąc się wtrąćił.
- Przecież pranie możesz folią przykrywać.
- A zatem wyłącznie twoje ubrania będę wywieszać na balkon - złośliwie odcięłam i Mężowski uznał,że faktycznie problem należy rozwiązać póki jeszcze tych gniazd nie zbudowały.
Przyczepił odstraszacz na krety. Wyjec wył całą noc dziwnymi dźwiękami. Może krety to odstrasza. Ptaki naśladować dźwięk zaczęły i nic sobie z wyjca nie zrobiły. Na balkon mi gałęzi naznosiły, psiej sierści, jakiegoś błota.
- Litości jęknęłam!
Co robić? Może ktoś zna radę, jak pozbyć się niechcianych ( żeby to jedna, ale to trzy pary ) lokatorów?
kot by załatwił sprawę radykalnie
OdpowiedzUsuńNa dachu też?
Usuńboją się zakładać gniazd na kocim terytorium
UsuńGdybym miał do wyboru zakładać gniazdo w tujach, albo pod dachem, to bym wybrał to drugie ... ;)
OdpowiedzUsuńI tak też zrobiły, tylko mnie się to nie podoba. Weszły na moje terytorium.
Usuń...kosów u mnie nie ma...ale4 za to wróbli i gołębi full...z tymi ostatnimi jest problem...wieszanie prania na balkonie nie polecam :)
OdpowiedzUsuńSerdeczności :)
Hm... Kto by pomyślał,ze problem z nadmiarem ptaków i to w dodatku śpiewających , mieć będę.
Usuń...u mnie mazurki śpiewają, a jest ich całe "mrowie", Bogu dzięki, problemów jw. przez Ciebie opisanych nie stwarzają :)
UsuńMiłego weekendu!
Ps...jakbyś miała chęć zajrzyj na mój blog na blogspocie, link w profilu :)
Serdeczności :)
Niestety nie mogę Ci nic poradzić, bo nie miałam nigdy tego problemu, ale może znajdzie się ktoś, kto coś podpowie.
OdpowiedzUsuńLiczę na to!
UsuńZapolować i na rosołek :D
OdpowiedzUsuńKos wędrowny - gatunek pod ścisłą ochroną. Rosołek byłby marny, bo to ptaszyna nie większa niż piąstka.
UsuńKlarka ma rację.......na pewno wyniosły by się na bezpieczniejsze terytorium :-)) Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńKota nie mam. Mam psa, który przyjaźń ze skrzydlatymi dozgonną zawarł. Nawet pić ze swojej miski im pozwala.
Usuńmoże wiatraczki je odstraszą? a może dzwoneczki np. bambusowe? nie wiem, nie mam pomysłu... w sumie mili sąsiedzi, ale zbyt bliscy... :)
OdpowiedzUsuńGłośni i niesamowiete brudasy. Przy tym inteligentne ptaszki, bardzo ciekawskie.
Usuńno i w tym problem :) ale brudasy to z kosów faktycznie są, zatem nie dziwię się Tobie ani trochę...
Usuńhmm, chyba bez brutalnej interwencji w postaci usunięcia gniazda się nie obejdzie ... ptaki są fajne, ale jak nie są uciążliwe...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ...
Bardzo uciążliwe i wiele szkód potrafią wyrządzić.
Usuńale super opisujesz to zajscie, dawno sie tak szczerze nie smialam!!! oczywiscie- wiem, ze Wam nie do smiechu...♥♥♥ a.
OdpowiedzUsuńCaluśka noc oka nie zmrużyłam. Do pracy pojechałam wściekła jak osa.
UsuńWierze...♥
UsuńTez tak mialam, ale mnie kosy moscily sie na balkonie. Jedyne wyjscie to konsekwentne wyrzucanie zaczetych budowli gniazdowych, bo kiedy juz zbuduja i, co gorsze, jaja zniosa - wtedy jest za pozno i musisz przeprowadzic sie z suszeniem prania gdzies indziej na te kilka tygodni. :)))
OdpowiedzUsuńAle to tak wysoko. Pod okapem dachu. Jeszcze gniazda nie zbudowały. Dopiero znoszą materiały.
UsuńNie da sie drabiny podstawic? Albo jakims kijem te gniazda wybierac?
UsuńJa swoje mialam latwo dostepne w skrzynkach na kwiaty, a i tak raz nie dopilnowalam. Musialam na kilka tygodni zrezygnowac z balkonu.
Mężowski próbował. Fiaskiem się skończyło.
UsuńKilka tygodni temu wystawiliśmy na dachu styropianowego kruka kupionego w jakimś Lidlu czy innej sieciówce, wszystko co lata pochowało się po krzakach i musieliśmy go schować, bo nie o to nam chodziło.
OdpowiedzUsuńAle przyznam też, że nie za bardzo przemawiają do mnie takie posty. Ktoś tam nam już zwracał uwagę, że mamy za dużo żywopłotów i pewnie nam wróble "srają". Dziarski argument "yyyy, na wsi mieszkamy?".
"Ale przyznam też, że nie za bardzo przemawiają do mnie takie posty" - nie bardzo wiem o co Ci chodzi?
UsuńJak to zwierzaki przeszkadzają na wsi. To my jesteśmy obcym elementem.
UsuńA aaa.
UsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńNie znam rady dobrej, aby Ci pomóc.
Pozdrawiam za to mile ;)
Jedynie zacisnąć zęby i przeczekać.
UsuńKot by dał radę, ale chyba raczej na dachu nie zamieszka. U nas ptaszki też w tujach mieszkają. Zamontowaliśmy nawet budkę lęgową i sikorki ku naszej uciesze próbowały tam zamieszkać, jednak kotka sąsiadów, łażąca bez trudu po dachach, przegoniła je, bo stała nad budką na dachu i obserwowała, co się dzieje. Ptaszki onieśmieliła. :)
OdpowiedzUsuńU nas też sa w tujach. Gorzej ,że w domu również.. Ręce opadły z bezsilności.
UsuńPozwól im zamieszkać, one piękniej śpiewają niż słowiki. A to, że przyszły do Was, tzn, że uważają Was za dobrych ludzi, a pranie daj w inne miejsce:-))))
OdpowiedzUsuńO kochana, musisz w kota zainwestować, a najlepiej w dwa:)
OdpowiedzUsuńU mnie kosy atakują koty
OdpowiedzUsuń