Powoli próbuję prostować swoje życie. Nabieram rozpędu. Obijam się jeszcze o barkierki, ale jadę dalej. Grunt to nabrać dystansu do pewnych spraw! Wyznaczyłam sobie priorytety i rozpoczęłam marsz na azymut.
Mam koleżankę, która w szkole przepracowała -dzieści parę lat. Była to osoba niesamowicie asertywna i cwana. Nigdy nie miała zadań dodatkowych, nigdy nikt jej nie chciał w żadnym zespole zadaniowym. Nigdy nic nikt od niej nie chciał. Przez niemal całą karierę zawodową słyszło się ,
" to nie dla mnie, ja tego nie potrafię, ja się do tego nie nadaję..." I faktycznie wszystkim pokazywała,że to prawda. Ludzie śmiali się po kątach, żartowali i zapieprzali za nią, bo...., ktoś pewne rzeczy musiał zrobić. Tak dobrnęła do emerytury. A tuż przed samym odejściem za długoletnią służbę posypały się nagrody i odznaczenia państwowe.
Cóż....
Tak też można.
Dlatego świat się nie zawali, jeśli ja zacznę nawalać! Swoje zrobiłam z nawiązką!
Ten przeklety system wiekszosci zapalencow podcina skrzydla... Smutne.
OdpowiedzUsuńMoże i tak...
UsuńWszelkie skrajne zachowania budzą niechęć otoczenia.
OdpowiedzUsuńCzy niechęć???? Bo ja wiem.... To zależy jeszcze jakie zachowania.
UsuńSkrajne. Po prostu skrajne zachowania.
UsuńDystans do spraw,które nas spotykają jest bardzo potrzebny
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa!
UsuńTeż to niestety obserwuję - jest to frustrujące :( Czasami człowiek wścieka się na siebie, że pokaże, że coś potrafi, bo jest to nagminnie wykorzystywane...
OdpowiedzUsuńA powinien sam widzieć czubek własnego nosa, wtedy nie miałby problemów i byłby zdrowszy!
UsuńMyślę, że poniżej pewnego poziomu nie zejdziesz - przecież trzeba rano spojrzeć w lustro- ale faktycznie trzeba zachować odpowiednie proporcje.
OdpowiedzUsuńChcę robić swoje z dziećmi i tylko z dziećmi. A reszta???? Nie umiem, nie potrafię.... Serdeczności.
UsuńWłaśnie o to chyba chodzi.....tak, aby nie zwariować...
UsuńZawsze na koniec jakimś orderem rzucą, ot tak dla spokoju sumienia...
OdpowiedzUsuń