Wczoraj zakończył się kolejny etap wizytacji. Wywiad z nauczycielami. Uf... Mamy to już za sobą. Mogę nareszcie zająć się tym, czym powinnam.
Za oknem jesień w pełnej krasie. Buki w moim lasku zaczynają zmieniać kolor. Robi się pięknie, ale... ale smutno. Jesień zawsze nastraja mnie nostalgicznie.
Czasami patrzę na drzewa, z których opadają liście i myślę sobie, jaka przyroda jest mądra. Zrzuca to, co przebrzmiało, oczyszcza się.
A człowiek?
Gdyby tak codzienne emocje, radości, troski, żale, złości itp. przyrównać do liści na drzewach.
Dojrzewają, nabierają intensywnego kolorytu, a potem usychają i strącone wiatrem spadają na ziemię.Tam butwieją i stają się pożywieniem dla następnych emocji.
Człowiek jednak tak nie potrafi. Owszem,jakieś tam zrzuca liście emocji. Jednak te , które zrzucić powinien, aby zbutwiały i poszły w zapomnienie, zrywa zasusza w księdze życia. Potem tworzy z nich bukiety, wreszcie kapelusze, peleryny...
Ma problem z poruszaniem się. Boi się zniszczyć. Suche liście emocji są kruche. A kiedy zdarza się ubytek w liściowym stroju, szybko człowiek ów ubytek łata. Nie przebiera wówczas w liściach. Dziury zatyka powiędłymi, pomarszczonymi, brudnymi...
I nie przeszkadza mu szelest, który często przeszkadza innym. Nie czuje zbutwiałego zapachu roztaczającego się wokół niego. Ma tylko żal do wszystkich, że samotny, że chory, że.....
Gdyby tak człowiek nauczył się zrzucać stare liście... Jakież życie byłoby prostsze.
O ile człowiek byłby zdrowszy?
Czy świat nie byłby wówczas piękniejszy i przyjemniejszy?
Jesień. Ja tak jak buki w moim lesie zrzucam swoje liście emocji. Tego i Wam życzę.
Piękne...I prawdziwe:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie.
Dziękuję.
UsuńBardzo trafne porównanie:)
OdpowiedzUsuńNie warto zatrzymywać starych emocji i zapychać nimi swojego serca.
Trzeba sobie jednak zadać trochę trudu, żeby je skutecznie uwolnić, czy przetransformować. Samo raczej się nie zrobi, a uświadomienie sobie tego, to ważny etap tego oczyszczania. :))
Ważny i pierwszy!
UsuńWiększość zrzucam, zapominam, ale...no wszystkich się nie da..to nie takie proste niestety.
OdpowiedzUsuńHa, gdyby to było takie proste, sami szczęśliwi chadzaliby po tym świecie.
UsuńTo nie jest proste ale wierzcie mi, ze sie da.Tylko lat na to trzeba , zeby sie tego nauczyc.
UsuńGdyby się tak tego od drzew nauczyć... Dobrze by było. U mnie narazie to w swerze marzeń pozostaje :-(
OdpowiedzUsuńDobrze że chociaż Ty tak potrafisz :-)
Pozdrawiam
Nie tyle potrafię,co próbuję! Może kiedyś się uda!
Usuńjesień jest taka.... nostalgiczna. Wiosna napawa optymizmem, wszystko się budzi do życia, a jesień to jakby umieranie... Lubię złotą piękną jesień, ale nad wyraz cenię i uwielbiam jednak wiosnę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńA ja lato! LATO WSZĘDZIE , ZWARIOWAŁO, SZALAŁO MOJE SERCE.... Żegnaj lato na rok!
UsuńZgrabnie ujelas w slowa to, co kazdy z nas czuje, mniej lub bardziej intensywnie. Nie lubie jesieni, co roku umieram razem z nia i budze sie z wiosna. Chcialabym z bocianami uciec od niej i wrocic, kiedy juz bedzie lepiej. Smutnieje wraz z natura, moja dusza przechodzi w status zimowy i przez ten czas bardzo boli.
OdpowiedzUsuńJa moje liscie kolekcjonuje, nie umiem sie z nimi rozstac, a jest ich tyle, ze faktycznie trudno sie poruszac, zwlaszcza do przodu.
To je spal w kominku. Nalej liście na papier, każdy na oddzielną kartkę i spal! Poczujesz ulgę!
UsuńAle ja mam tylko kaloryfer :((
UsuńA papier musimy wrzucac do niebieskiego pojemnika.
I ognisk nam palic nie wolno.
Juz wiem! Uzyje grilla. ;))
Albo dużej popielniczki. Pal pojedynczo i upajaj się ogniem. Pomaga! Wierz mi! Pomaga!
UsuńJa bym chętnie razem z tymi emocjami zrzuciła (zamiast liści) ciuszki i żeby mi na wiosnę nowe wyrosły w szafie :)))
OdpowiedzUsuńHo, hop , ho! Ale marzenia! Figa - toż to byłby raj na ziemi!
UsuńSiedzę tu u Ciebie i czytam, czytam, czytam... Tak pięknie i prosto wszystko opisałaś... Zamyśliłam się...
OdpowiedzUsuńA liczenia nie daruję - marsz do szafy, a potem powrót do mnie na blog ;):)
Której?
OdpowiedzUsuńJa nie mam się w co ubrać!
Zamiast liczenia wolę ćwiczenia. Lecę na aerobik!
Paaaa!
Jaki mądry i piękny wpis:) I ja mam chęć pozrzucać z siebie wszystko co mnie obłapia, przytłacza, co mi ciąży, przytłacza swoją nieprzydatnością...najczęściej są to właśnie emocje, niepotrzebne, zbyt "ostre", zbyt nachalnie się do mnie przylepiające...nie wiem tylko czy chęci wystarczą. Chciałabym być drzewem...
OdpowiedzUsuńKreślę pozdrowienia!
Wyobraź sobie,że jesteś! Wszystko jest w naszej głowie!
UsuńDorota, jaka piękna notka :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
Usuńa więc do zrzucania liści :))
OdpowiedzUsuńDo zrzucania! I żeby nikt nie odważył się grabić. Mają iś w zapomnienie!
UsuńNie "iś", tylko iść
UsuńNiestety, człowiek nie jest drzewem i inaczej odczuwa niż drzewo.
OdpowiedzUsuńUwielbiam jesienne liście buków, bo mają wyjątkowo niespotykany kolor. Ilekroć je widzę, zawsze sobie powtarzam fragment z gry Wojskiego na rogu: "Powtarzały dęby dębom, bukom buki".
Pozdrawiam.
Na pewno tak jest. Ale... No właśnie, gdyby człowiek umiał zrzucać balast, jak drzewa....
UsuńMoże warto się tego nauczyć. Wszystko przecież jest w naszych głowach!!!!!!!!
Dorota dobre pytanie skąd ta wrogość? obie przesadziłyśmy, też przepraszam.
OdpowiedzUsuńProponuję politykę grubej krechy. Było minęło. Pozdrawiam po nocy!
Dzięki!
OdpowiedzUsuńcudowny post:))) bardzo mądre słowa:)) ...i życzę nam abyśmy zawsze tak potrafiły:)))-miłego dzionka zyczę:)))
OdpowiedzUsuńTak! Wówczas byłoby nam łatwiej.
UsuńKiedy patrzę za okno musze przyznać, że jesień tego roku jest wyjątkowo piekna. Nigdy nie lubiłam tej pory roku, choć ostatnio gust mi się zmienia i zaczynam odkrywać w niej pierwiastki piękna. To chyba przychodzi z wiekiem hihihihi... jedyny minus to pojawiające się wirusy.
OdpowiedzUsuńI zapowiedź zimy! To drugi minus!
UsuńPiękna metafora. To, że nie zrzucamy emocji jak liście wcale nie znaczy, że jest to niemożliwe. Odrzucić złe emocje, oczyścić się... tak właśnie zrobię!
OdpowiedzUsuńOd razu lepiej się poczujesz!
Usuń