Zdziwienie nr 1
Wybieramy się do teatru ( nie jedzie cała szkoła). Pieniądze zebrane wcześniej. Dzieciaka nie ma w szkole od kilku dni. Brak informacji od rodziców. Dedukuję,że maluch jest chory, zatem w ostatniej chwili wycofuję pieniądze za jego bilet ( nie chcę, aby rodzice byli stratni). Po trzech lekcjach ubieramy się w szatni. Dziadek przyprowadza nieobecnego malucha. Tłumaczę,że wycofałam pieniądze, gdyż dziecko było dzisiaj i wczoraj i.... nieobecne. W danej chwili nie mam biletu dla malucha. Szkoda,że nie miałam żadnej informacji od rodziców, że przyjdzie - dodaję. Oddaję pieniądze.
Kilka godzin później otrzymuję wiadomość od mamusi,że:
- dziecka nie ma w szkole od kilku dni, bo się źle poczuło, ale nie jest chore.
- dzisiaj były konsultacje lekarskie i ( na lekcajach nie mogło być, ale do teatru mogło jechać - tak stwierdzł lekarz)
- jutro tego "zdrowego" dziecka też nie będzie, bo nadal się źle czuje.
- jakim prawem mogłam wynioskować,że dziecko jest chore i wycofać pieniądze za bilet ....skoro matka nic nie napisała, że dziecko nie pojedzie do teatru ( jej na pieniądzach nie zależy - tak dodała), ponadto uzmysłowiła mi ,że przecież są telefony i ja z własnego telefonu ( służbowej komórki nie posiadam, a stacjonarny jest w sekretariacie - żeby zadzwonić, musiałabym zostawić gromadę maluchów bez opieki w klasie) powinnam zadzwonić do niej i zapytać, czy mimo nieobecności w szkole, maluch pojedzie do teatru.
Ups.... rozdziawiłam gębę....... Na drugi raz gwiżdżę na pieniądze rodziców. Wpłacone, bilet kupiony, pieniądze przepadają i tyle! Młodą mamuśkę musiałam ustawić do pionu. Mam temat na kolejne zebranie z rodzicami!
Zdziwienie nr 2
W klasie mam malucha - żywe srebro. Tak żywego dziecka dawno nie widziałam. Wszędzie go pełno i trzeba uważać, żeby nie zrobił sobie krzywdy, a przy okazji nie skrzywdził kogoś innego.
Rozmowa z jego ojcem rozłożyła mnie na łopatki. Musiałam podtrzymywać brodę, żebym nie rozdziawiła gęby za mocno. Rozmowa dotyczyła
spraw wychowawczych. Tata pokiwał głową i wreszcie rzekł:
- Mój syn jest skazany na sukces. Tak ma zapisane w gwiazdach.
Facet mówił poważnie i w to, co mi powiedział święcie wierzy. Jego matka pasjonuje się horoskopami, wróżbami itp.... Stąd wiedzą (cała ich rodzina),że w przyszłości chłopiec będzie kimś wielkim i bogatym.
On jest po prostu skazany na sukces. A dziecku sukcesu można pozwalać na wszystko.
Małemu życzę z całego serca sukcesu, ale najpierw trzeba go wychować i czegoś nauczyć.
Hm... Ten świat stanął już do góry nogami, jak ten dom w Szymbarku.
Taka duza dziweczynka z Ciebie, Dorotko, a jeszcze sie dziwujesz?
OdpowiedzUsuńJak widzisz, wciąż tkwię w poprzednim stuleciu i jego standardach. Hi, hi, hi.... ( jeśli o szkołę chodzi)
UsuńDorota, znasz powiedzenie, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu? Byłaś nadgorliwa i zbierasz żniwo. Rodzice kasę wpłacili, bilet kupiony i kwita. Dziecko nie pójdzie do teatru, kasa przepada i koniec. Mnie często się zdarzało, że dziecko było zbyt chore, żeby być na lekcjach, ale dość zdrowe, żeby iść z klasą do kina czy teatru.
OdpowiedzUsuńMieć dziecko skazane na sukces - to już samo w sobie jest sukcesem. Ja bym jeszcze rodzicom życzyła ich sukcesu. Wychowawczego.
Ano... Czasy cięzkie, każdą złotówkę trzeba oglądać kilka razy ( przynajmniej ja tak robię) ZANIM SIĘ WYDA, zatem.... hi, hi, hi..... Jak widać nie kazdy musi. Chorobę też pojmuje inaczej, hi, hi, hi... Ale nie ze mną te numery. Poinformuję,że jeśli dziecko chore, nawet , jak ma wpłacone na bilet, wycieczkę, po prostu nie wezmę i tyle. Skoro nie może być w szkole na lekcjach, to nie może uczestniczyć w innych zajęciach. Koniec i kropka!
UsuńJa też oglądam każdą złotówkę, ale jak ktoś swojej nie szanuje, to widać nie musi.I ja chorobę pojmuję inaczej. Jak mi przyprowadzali takie "chore" dziecko, żeby poszło do teatru, to nie zabierałam, bo "co ja z nim zrobię, jak się nagle gorzej poczuje?".
UsuńByłam kiedyś w domku do góry nogami w Szymbarku i baaardzo kręciło mi się w nim w głowie :) Podobnie jak po lekturze twoich "zdziwień" :) Ludzie (rodzice) są dziiiwni ;) Na szczęście nie wszyscy :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście! W przeciwnym razie byłby to juz koniec świata!
UsuńObyś cudze dzieci uczył... Problemy z dziećmi to w większości przypadków problemy z rodzicami. W domu wszystko się zaczyna. Wytrwałości życzę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Jak na razie się dziwuję i robię swoje. Hi, hi, hi....
UsuńI tak głupota rodziców osłabia prawdziwych Pedagogów. Miazga!
OdpowiedzUsuńOsłabia nie tylko pedagogów.... ich też osłabia!
UsuńTech dzieci skazanych na sukces jak na mój gust jest stanowczo za wiele....
OdpowiedzUsuńAle chyba ten sukces osiągną raczej w następnym wcieleniu,
bo w tym to będą tylko kłopoty...
I wróżką nie jestem...a widzę :-)))
Współczuję Tobie...
To zależy, co , kto za sukces uważa. Bycie szefem gangu, to dla owego przywódcy sukces. Wszak władza i pieniądze.Szkoda,że dzieci po prostu nie mogą być dzićmi. Muszą być skazane na głupie ambicje rodziców.
UsuńPowinnas spisywac wszystkie szkolne "ciekawostki' ha, ha
OdpowiedzUsuńTak, koniecznie. Może wprowadzisz taki cykl na swoim blogu?
UsuńByłoby tego trochę!
UsuńMoże i skazany, ale chyba na głupich rodziców...
OdpowiedzUsuńTo nie ja powiedziałam!
UsuńPodobne rzeczy działy się zawsze. Raz zdarzyło mi się coś robić w szkolnym sekretariacie z ramienia Komitetu Rodzicielskiego lat temu ok. 20. W sąsiednim pokoju nauczycielskim toczyła się rozmowa wychowawczyni z matką uczennicy klasy pierwszej szkoły podstawowej (drzwi były lekko uchylone). Wychowawczyni próbowała wysondować mamę, czym to się interesuje w domu jej latorośl, ponieważ będąc u koleżanki z klasy wykręciły dziewczęta rachunek telefoniczny na złoty kilkaset dzwoniąc na jakąś linię oferującą uprawianie seksu przez telefon (na odległość - znaczy się). Mamusia wiedziała o zainteresowaniach córeczki, ale stwierdziła, że nie bardzo może w tym kierunku cokolwiek zrobić, bo córeczka mówi jej wtedy, że przestanie ją kochać, a ona nie może do tego dopuścić.
OdpowiedzUsuńAno..... osobiście nie miałam wielu takich przypadków, więc się dziwuję, jeszcze dziwuję , hi, hi, hi......
Usuńmnie już w relacjach dziecko - rodzic - nauczyciel chyba nic nie zdziwi... rodzice sa coraz bardziej walnięci, a dzieciaki wykorzystują pozycję...
OdpowiedzUsuńtrzymaj sie DD i nie daj się ... :)
Trzymam się, trzymam i nawet bawię. Bo co mi innego pozostało????? Hi, hi, hi....
UsuńCześć, Dorotko. Ja też się dziwię, widząc tu tyle styczniowych postów, Blogger mi ich nie pokazywał (aż mnie tchnęło i zajrzałam). Co do przypadków opisanych przez Ciebie, to najbardziej mnie zaskoczyli ci rodzice wierzący w horoskopy i wróżby, a raczej fakt, że się do tego otwarcie przyznają. Mnie by było chyba wstyd. Biedny dzieciak, nie będzie mu łatwo uchronić się od takiego prania mózgu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię niezmiennie serdecznie i poczytam sobie teraz hurtem, co jeszcze wydarzyło się u Ciebie w międzyczasie.
Daczego mają się wstydzić, skoro czołowi politycy się przyznają,że sami zasięgają porad wróżbitów.... Serdeczności N
Usuńto ja też rozdziawiam gębę chociaż........chyba nie aż tak mocno. w dzisiejszym świecie niewiele rzeczy potrafi mnie zaskoczyć ;)
OdpowiedzUsuńtylko jeszcze zbyt często zadaję sobie pytanie o to, gdzie niektórzy rodzice mają rozum i oczy.
Czasami zastanawiam się czy w ogóle mają.
UsuńTen dzieciak to jak by mój Mikołaj - ale jest na farmakologii i chyba przestał sprawiać kłopoty.
OdpowiedzUsuńPieniędzy NIGDY się nie zwraca - to bardzo dyscyplinuje rodziców.
A... widzisz. człowiek cały czas się uczy. Czasy ciężkie, to chciałam ..... Mam nauczkę, hi, hi, hi...
UsuńMartwię się trochę o to dziecko "skazane na sukces". Czy jeśli maluch, gdy dorośnie, nie zaspokoi ambicji rodziców, to oni przestaną go wspierać i kochać? Chora sytuacja.
OdpowiedzUsuńPa:)
Tego nie wiem. Mnie szczęka ze zdziwienia opadła!
UsuńSłowo daję, że nie wiem, jak bym zareagowała w przypadku tego ojca. No bo jak odpowiedzieć na takie krótkie i dosadne zdanie-przekonanie? Co do pierwszej sytuacji - też myślę zwykle, jak zrobi,c żeby innym było dobrze, a w efekcie - często za to obrywam. Ale uważam, że - jeśli dziecka nie ma w szkole - nawet dobre wychowanie wymaga, żeby nauczyciela poinformować.
OdpowiedzUsuńDobre wychowanie......hm.... TO JEST OBOWIĄZKIEM RODZICA.
UsuńRodzice którzy nie odnieśli sukcesu w życiu własnym liczą na sukces dzieci- ale po co on im?
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia, mnie tymczasem cieszy sekunda z moim srebrem które własnie skończyło 15 lat i śmieję się, że to moje święto...
Sądzę, że dobrze jest czasami zdrowo się uśmiać z takich sytuacji i od razu człowiek zdrowszy:)
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
Gdyby chciał wszystko brać na poważnie osiwiałby przed czasem. Serdeczności z okazji ukończenia 15 przez Skarb!
Usuń