Tak wiele na mnie spadło, że ... że zapuściłam blog, zaniedałam przyjaciół i....
Nie obiecuję w najbliższym czasie poprawy. Pochłania mnie praca.
W zasadzie w moim życiu, w obecnej chwili, dominuje wyłącznie praca zawodowa, z małymi przerwami na życie rodzinne.
Młodsza, już licealistka, polubiła szkołę. Otworzyła się. Blokada gdzieś zniknęła i Młodsza odkryła, że umie się uczyć. Na dodatek ta nauka wcale opornie do głowy nie wchodzi. Zapytała, dlaczego w gimnazjum nie wchodziło jej do głowy tak szybko to i owo!? Oto pytanie. najważniejsze,że blokada wróciła i wraca, jakby z zaświatów moja dawna córeczka. Dużo opowiada o szkole, o nauczycielach i różnych sytaucjach. Chce opowiadać. Uf... lżej się zrobiło w matczynym sercu. A bałam się ogromnie, gdyż wybrała sobie trudną klasę matematyczną i renomowane, jedno z najlepszych LO w mieście ( znając podejście mojego dziecka do nauki i obowiązków szkolnych z gimnazjum - serdecznie odradzałam jej wybór tegoż liceum - jak widać - z odwrotnym skutkiem.).
- Jak spadać , to z dobrego konia - powiedziało dziecię i tak się postarało, że do tegoż liceum zostało przyjęte.
Mimo szesnastu lat ma naprawdę ciekawe spostrzeżenia, na temat szkoły, nauczycieli i rówieśników.
Moje pierwszaki są w trakcie "ujarzmiania"! Po lekcjach przychodzę wymordowana. Potrzebuję resetu i zwykle zasypiam na piętnaście minut. Muszę nieźle się napocić, muszę nieźle nagimnastykować, aby całą gromadkę czymś zainteresować. Wiele czasu pochania mi przygotowywanie gier edukacyjnych, interaktywnych. Zatem musicie mi wybaczyć tak rzadkie odwiedziny u Was.
Ooo to zapracowana jesteś na maksa...
OdpowiedzUsuńA kiedy nie będziesz :-)))
Umordowana. Szczerze mówiąc trudno to nazwać pracą. Wychowanie dzieci należeć powinno do RODZICÓW!
UsuńA "ujaRZmianie" to nie od jaRZma? ;) Pani nauczycielko! :)))
OdpowiedzUsuńCzujna jak zawsze! Jeszcze trochę a ja zostanę "ujaŻmiona" przez .... głupotę, hi, hi, hi....
UsuńDużo pracy z pierwszakami, nie zazdroszczę, ale w przyszłości na pewno będą efekty.
OdpowiedzUsuńPrzedw wszystkim pracy wychowawczej.Czasami ręce opadają. Zastanawiam się skąd te dzieci przyszły?
UsuńZaskoczyłaś mnie, sadziłam, ze tylko ja jestem zapracowana.
OdpowiedzUsuńPowodzenia dla mamy i córki.
Dzięki
UsuńKibicuję i przesyłam dużo sił!
OdpowiedzUsuńOj, siłzaczyna brakować.
UsuńNie miej wyrzutów sumienia, kochana:) blogowanie ma swoje gorsze i lepsze okresy. Priorytety przede wszystkim, my twoje blogowe koleżanki tak szybko cię nie zapomnimy, nie martw się :)
OdpowiedzUsuńWyrzutów sumienie , to może nie mam, ale mi żal, bo to lubię
UsuńPodziwiam Twoje zaangażowanie w pracy ,trzeba być człowiekiem wielkiego serca -dla Ciebie wszystko jest możliwe i tego Ci życzę bo czerpiesz satysfakcję i siłę do dalszej pracy i to nie łatwej ale pięknej serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCoraz częściej zaczyna zastanawiać się, czy warto!?
UsuńTo chyba nasza, nauczycielska, przypadłość, że widzimy każdą najdrobniejszą zmianę u naszych podopiecznych,doskonale wiemy, kiedy ona nastąpi i wierzymy w nią. Natomiast kiedy chodzi o nasze własne dzieci, to z ttą wiarą różnie bywa. Jakoś więcej jest obaw i niepewności.
OdpowiedzUsuńPierwszaków Ci i zazdroszę i współczuję. Zawsze mnie fascynowało to, co się dzieje w tych małych główkach, ale praca z nimi to ciężki kawałek chleba. Zawsze twierdziłam, że nauczyciele w klasach 0-3 powinni być opłacani podwójnie. Miłego weekendu:)
MNie też niegdyś fascynoiwało. Teraz już mnie nie fascynuje. Te dziueci przyszły doi placówki zupełnie nie przygotowane i niewychowane. Nie reagują na nic. Nic je nie obchodzi. Na dobrą sprawę do szcześcia potrzene im tylko zabawki i ktoś miły do zabawy.
UsuńNiestety, rodzice teraz dzieci nie wychowują, nie uczą manier, cierpliwości. Dziecko robi, co chce, jest roszczeniowe, a rodzina się nim zachwyca. A nauczyciel potem siwieje.Takie czasy...
UsuńNie szalej, to tylko blogi. Do życia dano nam życie, nie zaś internet, więc jak w sentecji :-)
OdpowiedzUsuńBuziaki z Krainy Loch Ness
:-)
Internet zaś wciąga i jest miłym elkementem tego życia.
UsuńOt, "powołanie". Niech szlag trafi.
OdpowiedzUsuńZaczyna ze mnie ulatywać, niczym powietrze.... z ...
UsuńZapuszczony blog powiadasz..... Jeżeli nawet, to jest inny, który bynajmniej zapuszczony nie jest...
OdpowiedzUsuńWczoraj wróciłam z Zielonej Szkoły. Czuję się jak "koń po westernie", ale to był wspaniały czas. Dzieci zdały egzamin na piątkę. Zaskakiwana byłam tylko pozytywnie.....
Ha! Jest, ale i na niego brakuje czasu.
UsuńRację ma Twoja córka, że jak spadać, to z wysokiego konia. Moja też sobie wysoko poprzeczkę postawiła i wybrała jedno z najlepszych liceów, wstaje po 5, żeby dojechać do niego 50 km, ale już jest na finiszu. :) :)
OdpowiedzUsuńMy dopiero zaczynamy!
UsuńZdolne dzieci, to sama radość. Własne i cudze. Te cudze, są też , w pewnym stopniu, i Twoje:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Ono... Tylko, czy ja muszę uczyć je podstawowych zasad?
UsuńDziałaj działaj na NIWIE!!!!!
OdpowiedzUsuńSpróbuję!
UsuńRozumiem
OdpowiedzUsuń