źródło - Internet |
Są ludzie, którzy przeżyli śmierć kliniczną. Jest ich wielu na całym świecie, wśród różnych kultur. Większość miała podobne przeżycia i doświadczenia. Mówią o pulsującym tunelu i świetle, do którego zmierzali. Fundacja Nautilus zajmuje się zjawiskami niewyjaśnionymi i od 20 lat gromadzi świadectwa ludzi, którym zdarzyło się balansować na granicy życia i śmierci. Ponoć, niektórzy z nich obdarzeni zostali szczególnym darem, ale o tym będzie innym razem
Teraz czas na opowieść mojej osobistej historii.
Urodziłam się jako niespełna dwukilogramowe niemowlę. Ledwie ujrzałam światło tegoż świata , a już przesłoniła mi je kostucha. Kosą zaczęła świstać koło ucha i ręce zacierać. Na szczęście urodziłam się pod koniec lat sześćdzieciątych i medycyna potrafiła już poradzić sobie z takimi przypadkami. Krew mi przetoczono i do życia powrócono. Mogłam teraz śmierci zagrać na nosie.
Dane mi było żyć.
Kostucha jedna uparta była. Powróciła do mnie półtora roku później.
Tak, zachorowałam. Niestety ówczesna medycyna wyczerpała wszystkie znane jej możliwości. Towarzysz lekarz ( w tamtych czasach lekarze więcej empatii i wrażliwości posiadali) nie chcąc uśmiercać mnie za życia słowami: zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, nic już zrobić nie można itp...powiedział:
- Jesteście państwo wierzący? To zwróćcie się o pomoc do Boga. To tylko od niego teraz zależy.
I zwrócili się do Boga. Ponoć przeżyłam śmierć kliniczną. Byłam w bardzo cięzkim stanie, w agonii.
Rodzice skierowali prośbę do Boga. Z opowieści mojego o wielelat starszego brata wiem,że ludzie z całej ulicy zeszli się na odmawianie różańca w intencji mojego powrotu do zdrowia. Przyszło tak wielu ludzi,że nie mieścili się na klatce schodowej. Skoro czytacie tę historię, to wiecie, że po raz drugi wymknęłam się kostusze spod kosy i do życia zostałam przywrócona cudem.
Byłam tak mała,że w zasadzie nic nie powinnam pamiętać. Mózg ludzki jest jednak niezbadanym fenomenem i zarejestrował jeden obraz z tamtych przeżyć, następnie powielał go w różnych momentach mojego życia, na znak, że mam to zapamiętać. Do tej pory, kiedy przymknę oczy widzę ten obraz bardzo dokładnie. Widzę wszystkie szczegóły, pamiętam uczucia , jakie mi towarzyszyły. Czy to był obraz po przeżyciu śmierci klinicznej? Czy może obraz upamiętniający samo umieranie - czyli agonię?
W każdym razie nie był to tunel ze światłem.
Stałam w łóżeczku ubrana szpitalną piżamę, której góra była inna od dołu. Spodenki w brązową drobną kratkę były nieco przyktótkie . Bałam się. Po materacu zaczęły pełzać czarne, duże robale, żmije i inne paskudztwa. Dotykały moich gołych stóp. Było to bardzo nieprzyjemne, obślizgłe, zimne, ruszające się. Pojawiało się ich coraz więcej i więcej.Wypełniły łóżeczko aż po moje kostki Panicznie się bałam. Płakałam. Wyciągałam rączki. Chwyciłam się silnie poręczy łóżeczka. Podniosłam jedną nogę. Wolne miejsce natychmiast zostało wypełnione przez to paskudztwo. Resztkami sił oderwałam drugą nóżkę. Zawisłam.
I tutaj obraz się urywa.
Moje pytanie brzmi, dlaczego mózg tak systematycznie odświeża ten obraz? Dlaczego akurat to miałam pamiętać?
mocne.
OdpowiedzUsuńkiedyś zasłyszałem frazę, że dorosłymi stajemy się dopiero w momencie gdy w sposób całkowicie oczywisty uwiadomimy sobie nieuchronność własnej śmierci.
"Pytasz, co w moim życiu z wszystkich rzeczy główną,
Powiem ci: śmierć i miłość-obydwie zarówno." - Lechoń
Jednako że ja też już byłem po tamtej stronie klinicznej - z podobnym zresztą zaleceniem lekarskim - modlitwa, sprawa robi się ciekawsza. Nie pamiętam tego co było tam - raczej nic strasznego, bo się nie bałem - chciałem tylko rozwiązania - w te albo wewte.
Oczywiście neurobiolodzy mają swoje tezy na ten temat - zapewne nawet naukowo uzasadnione - ale póki co nie znam żadnych konkretnych badań wskazujących co w rzeczywistości zachodzi (powiedzmy że moim zdaniem i jedna i druga strona boi się brać sprawy "na warsztat" aby nie dostarczyć amunicji drugiej) - czy to resztki świadomości duszącego się mózgu, czy może projekcja kulturowego wychowania jakie otrzymaliśmy, czy to sprawa religii, czy wprost odwrotnie czysta biologia?
Myślę, ze ani biologia ani religia. Wszechświat jest wielowymiarowy, kwantowy. Kształtujemy go w większości sami. Paradygmaty, takie jak religia, nauka są po to, aby utrzymać nas w nieświadomości i zniechęcić do poszukiwań poza nimi. Pisałeś w innym komentarzu o kwantowści, zatem słyszałeś zapewne o polu morfogenetycznym. To pole to nic więcej jak przejaw wielowymiarowego wszechświata doświadczającego sam siebie przez wielorakość kreacji, taką jesteśmy miedzy innymi my ludzie. Dlatego mówi się o yin i yang, dobru i złu, czerni i bieli które to w rzeczywistości są jednym i tym samym źródłem kreacji niezbędnym do poznania i doświadczania. bez jednego nie było by drugiego i na odwrót. A to co my widzimy jako przejaw dualności, to nic więcej relatywizm poznawczy nie mający tak naprawdę wiele wspólnego z definicjami religijnymi, moralnością itp, a wiele z intuicją i źródłem duszy.
UsuńAnna Ul
UsuńBył czas, kiedy i ja tak twierdziłam. Pamiętam ożywione dyskusje. Teraz już mam wątpliwości i to znamienne. Może szereg różnych zdarzeń, przy tym przemyśleń....
makroman
UsuńOstatnio gdzieś czytałam,iż neurobiolodzy prowadzili badania na szczurach. I udowodnili, iż w momencie śmierci mózg pracuje jeszcze przez chwilę na maksymalnych obrotach. Tylko mózg szczura, to nie mózg człowieka. Poza tym szczur nie może nam opowiedzieć swoich przeżyć, wizji, odczuć....
Temat dalej otwarty do dyskusji.
Mózg pracuje, bo impulsy elektromagnetyczne i przewodnictwo jeszcze działa. Podobnie u kury, której się łepek odrąbie. Korpus potrafi pobiec dalej. To tylko biologia nie metafizyka ;)
UsuńCo do wizji, to skąd w nich człowiek widział by rzeczy których zobaczy nie może, bo w takiej rzeczywistości jaką znamy, bo one tu nie istnieją, zatem nie mielibyśmy szansy ich zobaczyć, zapamiętać i odtworzyć?
To dlaczego je widzimy? Skoro nie istnieją, a mają istniec, czyli są w projekcie. Czyim projekcie? Ot , pytanie, goni pytanie!
UsuńWidzimy, bo znamy ale nie stąd :) I nie z powodu zachodzących lub nie zachodzących reakcji chemicznych.
UsuńAnno - jestem wierzącym... fizykiem, a nie metafizykiem. Pole morfogenetyczne w sensie hipotezy naukowej jest mi znane, w sensie wiary weń - już raczej nie - choć z drugiej strony bliskie jest pojęciu "ideałów" znanych z filozofii starożytnej.
UsuńObecnie warto by przyjrzeć się ile z "pola morfogenetycznego" zostało po odkryciu i opisaniu epigenetyki.
Wiesz kwanty opisuje się matematyką, a pole morfogenetycznego chyba nie.
"Ostatnio gdzieś czytałam,iż neurobiolodzy prowadzili badania na szczurach. I udowodnili, iż w momencie śmierci mózg pracuje jeszcze przez chwilę na maksymalnych obrotach." - były tez badania na ... ludziach - choć specjalnie się nimi nie chwalą. Moim zdaniem podstawowym błędem neurobiologów z Vetulanim na czele (subskrybuję jego bloga) jest utożsamianie mechanizmu z istotą - skoro w momencie śmierci pojawiają się jakieś impulsy to znaczy że odkryli "tajemnice umierania" tymczasem mózg to tylko tkanka - pytanie z rzędu ontologicznych brzmi - SKĄD się wzięły te impulsy - czy były samoistnie generowane, czy też do mózgu dotarł jakiś przekaz?
Widzę, że zadajemy te same pytania.... Z ciekawością zajęrzę na tegoż bloga. Czy możesz podać adres?
Usuńmakroman - Skoro interesujesz się genetyką pewnie słyszałeś o śmieciowym dna, które wcale śmieciowe nie jest. Generalnie w kwestii dna, dziedziczności oraz hmm biologii kwantowej mówi Bruce Lipton autor "Nowej Biologii. Na tubce jest z nim trochę materiału:)
UsuńDoroto - http://vetulani.wordpress.com/
UsuńAnno - jasne że słyszałem, choć ostatnio już się o nim nie wspomina, traktując to określenie "śmieciowe DNA" jako jeden ze ślepych, błędnych, zaułków nauki.
Nie wyrzucała bym jednak śmieciowego dna na na śmietnik, w myśl często pokutującej zasady, że jak czgoś nie rozumiemy to śmieć ;)
UsuńTo, że 95 procent naszego dna nie jest wykorzystywana do kodowania białek i enzymów nie onzacza, że są to śmieci. Nic w naturze nie dzieje się bez przyczyny i na marne. Istnieje teoria, że nikodowane dna skałdajace się w duzej mierze z powtarzelnych sekwancji i zwane stelitarnym, łaczy się z polem morfogenetyncznym idnywidualnie u każdego z żyjących ludzi. Badano to śmieciowe dna i okazało się, ze zwiera ono informacje o inteligencji, celu i sensie. Co więcej stwierdzono, że język ludzki wydaje się wyłaniać ze struktur gramatycznych i składniowych zawartym w śmieciowym dna, a co z atym idzie wyklucza teorię darwinowską , której pogląd opierał się na liniowości przejscia od prymitwynej komunikacji w świecie zwierząt do ludzkiego języka. Jest tego znacznie więcej.
Materiał, którego autorem jest Brendan Murphy, a który został przez niego zebrany na podstwie wieloletnich badań, miedzy innym Garajewa, Colma Kellehera, Glen areina itd.
Glena Reina *, sorki :)
UsuńJa na temat "śmieciowego" DNA czytałem nieco inne, bardziej biologiczne opracowania, omawiające choćby, jego rolę w epigenetyce.
UsuńZ tego co wiem Darwin nie zajmował się językiem.
makroman
UsuńŻałuję,że tej wystawy nie widziałam. Bardzo podoba mi się podumowanie tekstu
"oswojenie śmierci umożliwia refleksję nad nią, a refleksja nad śmiercią jest równocześnie konieczną refleksją nad życiem i wyborem sposobu na życie."
Dzięki za namiary!
Ja osobiście jednak wolał bym aby ze śmierci nie czyniono komercyjnego widowiska.
UsuńPodsumowanie owszem zgrabnie ujęte, ale czy bardziej mądre, czy bardziej błyskotliwe... tego nie wiem?
Opowiedziana historia zmroziła mnie...bardzo trudny temat podjęłaś...pytasz " A może śmierć jest zwykłym przypadkiem?"... ktoś kiedyś mądrze rzekł, że "Przypadek to drugie imię Pana Boga"...:)
OdpowiedzUsuńSerdeczności:)
"Przypadek to drugie imię Pana Boga" - muszę zapamiętać.
UsuńPolecam Hellera - świetnie rozpracowuje pojęcie Przypadku.
UsuńPoczytałam i moje wewnętrzne ja zgadza się z Hellerem.
Usuńie znamy do końca pracy muzgu jako komputera.... może coś sie zawiesiło ?
OdpowiedzUsuńja czasami też pamietam fakty, które chciałabym wymazać z dzieciecej pamięci, nawet mama mi nie wierzyła jak opowiadałam to co zapamietałam jako roczne niespełna dziecko... fakt były to fragmenty, ale widziała to tylko moja mama i ja...
nie wiem jak to wytłumaczyc.....
ty miałaś jednak duzo szczęścia....
http://leptir-visanna6.blogspot.com/
Bo jestem Dzieckiem Szczęścia, a moje imię - Dorota – "dar od boga" Serdeczności.
UsuńWiem, że styczeń i że dni są krótkie, a przyroda śpi, ale po co drążyć takie dołujące tematy? Pomyś, że już za dwa miesiące wiosna!
OdpowiedzUsuńTemat dołujący?
UsuńProszę podpisuj się nickiem, bo nie wiem z kim rozmawiać.
Pamiętam z dzieciństwa cudny sen. Znalazłam żabkę, która twierdziła, że jest królewiczem. Czy nie bajeczny sen? Tylko ten obrzydliwy pocałunek. Zbliżałam się do "ust" żabola kilka razy i czułam niby słodycz ale i wilgoć i miękkość odpychającą. Zaparłam się, wpiła usta w żabę... i się obudziłam. Nad moją głową stał mój wspaniały braciszek z kawałkiem soczystej, obranej gruszki i nią dotykał moich warg aby mnie o budzić. Znalazłam się na granicy snu i wybudzania, i podświadomość zawiadomiła mnie o gruszce opowiadając znaną bajkę. Od tamtej pory sny tłumaczę w ten prosty sposób :)
OdpowiedzUsuńProszę się podpisywać. Trudno dyskutować z kimś anonimowym.
UsuńO przepraszam. Ten anonimowy to ja, Rzabcia, a ten drugi (wcześniejszy) - nie znam.
UsuńDodam, że podobne odczucia (gruszki) w dorosłym życiu (przy wiekszym doświadczeniu) pewno inaczej by były przekazane ale pewne znajome elementy można by było odczytać. Przypuszczam, że Twoje węże mogły być jakimiś rurkami a zawiśnięcie - wzięcie na ręce, oglądanie, badanie, może ingerencja jakichś przyrządów...
Tego wykluczyć nie mogę. Po prostu nie pamiętam.
Usuńhmmmmm...,siedzę tu i tak myślę napisać co myślę,czy nie....wiesz ja bardzo sobie cenię wierzące osoby:))i nigdy nie chciałabym ,abyś źle odebrała moich słów:))...ale kiedy spotykam się z takim tematem..to bardzo mnie dotyka brak źródeł biblijnych w czyiś przekonaniach.Człowiek został stworzony do życia wiecznego...ale dostał też cudowny dar,jakim jest wolna wola...niestety nasi prarodzice bardzo źle z niego skorzystali...mimo ostrzeżeń ze strony Boga-sięgnęli po to,co im się nie należało...a my odziedziczyliśmy najgorszy spadek-grzech...a co za tym idzie śmierć:((...a wiesz co mnie już na tym etapie naszej historii zastanawia,??to,że to właśnie Bóg powiedział:"..zjecie-umrzecie!!"...a jego i oczywiście nasz największy przeciwnik-ojciec kłamstwa-rzekła zgoła coś innego-"Na pewno nie umrzecie!!!!"...i co??? ludzie nadal wierzą w to kłamstwo:((...że śmierć nie jest końcem tylko przejściem do innego życia.....
OdpowiedzUsuńjeśli po śmierci ludzie mieliby żyć ...to po co Jezus umarł?.po co nam obiecał zmartwychwstanie?...to dlaczego przyrównałby śmierć do snu(bez wizji sennej:)),z którego nas we właściwym czasie obudzi....czyż wiele osób nie powtarza..."wierzę w ciała zmartwychwstanie,żywot wieczny..amen?"...
a śmierć kliniczna...z nazwy jest tylko śmiercią...nasz mózg to wielka zagadka...ale jego twórcą jest Bóg..i kiedyś na pewno nam te ciekawe zjawiska wyjaśni...dziś niestety kto inny chce nas wprowadzić w błąd...ale sie rozpisałam ...przepraszam:))pozdrawiam..
Qra, ja z kolei myślę, ze nasi pradziadowie zrobili dobrze. Zjedli owoc z drzewa poznania, karą za to miał być śmierć i wygnanie z raju. Zrobili to świadomie. Poznaniem w tym wypadku jest życie tu i teraz, doświadczanie nieskończoności poprzez przeżywanie żywota. W raju nie nauczyli by się niczego. A ta mityczna kara? Cóż według mnie śmierć jako taka nie istnieje, obumiera nasze ciało, ot brak reakcji na impulsy elektromagnetyczne, bo ducha zabrakło. Zepsuło, uszkodziło się i tyle. Ale energia trwa - wszystko jest energią, a my jej częścią. Co ciekawe od kołyski, aż po grób starszy się nas tą śmiercią, jak by była wyrokiem kończącym i ostatecznym, a tak nie jest.
UsuńQra Domowa
UsuńMyśle,że człowiek został stworzony na wzór i podobieństwo Boże, bo dostał skarb największy MÓZG i DUSZĘ. Dalej, według wiary dusza ludzka jest nieśmiertelna. Umiera powłoka cielesna. Chrystus umarł, ale zmarwych wstał. Mówił " MOJE KRÓLESTWO JEST NIE Z TEGO ŚWIATA". Zatem wyraźnie sygnalizował istnienie innego wymiaru. Modlitwa do Ojca , której nauczył nas Chrystus też mówi "Ojcze nasz, któryś jest w niebie".
Anna Ul
UsuńMyślę, że grzech piewrorodny pierwszych ludzi był zaplanowany przez Boga. Dziewczyny zwróćcie uwagę na kolejność stworzenia: Najpierw Bóg stworzył Adama. Okazało się,że twór niedoskonały - ot, prototyp. Z jego żebra tworzy Ewę i spradza ją . Wąz mógłby zparogramowanego Adama kusic i kusić .... nic by nie wskórał. A Ewa? Ewa podała mu jabłko, wcale nie musiała kusić - zjadł. Wówczas Bóg się przekonał o potędze postaci, jaka stworzył i uznał,że ... dalej znacie.
Czytałam również ,że nasze człowiecze życie na ziemi to igrzyska między Bogiem a Szatanem....
Tak , czy owak to tajemnica. Osobiście wierzę w istnienie Boga, dane było mi... ,ale o tym może kiedyś napiszę. Teraz serdeczności.
Podoba mi się Twoja wersja :) Ja dodam od siebie, ze taki Adam po prostu nie miał duszy, czyli emocji - w sensie możliwości poznania ich spektrum i wolnej woli, by nie bać się zakazów stwórcy i dopowiadać za swoje czyny. Co do tych ludzi bez duszy, to tak sobie kinie dalej, że oni są wciąż miedzy nami. bez względu na płeć. Boty - jak to stoi w ewangelii "po owocach ich poznacie".
UsuńDorota, a jak to wszystko sie ma do teorii ewolucji Darwina? Teorii wprawdzie nie do konca udowodnionej, ale wiele wskazuje na to, ze prawdziwej. Kreatywizm jest nielogiczny, bo skoro Adam i Ewa mieli dwoch synow, z czego jeden zostal przez drugiego ubity, to skad niby wzieli sie kolejni ludzie?
UsuńPrzepraszam, że się wtrącę. Ja wierząca nie jestem, w teorię Darwina też nie wierzę, bo genetycznie bliżej nam do świni, niż małpy, ale biblia jest całkiem ciekawą lektura gdy się odrzuci religijny sos. Poza tym Ewa nie była jedyną kobietą Adama, przed nią miał Lilith, z którą miał dużo potomstwa :)
Usuń:)) przepraszam,ale ja nie podejmę dyskusji:))...ale nadmienię tylko,ze ja w swojej wypowiedzi nie neguję istnienia Nieba:)))))nawet przez moment tego nie zasugerowałam:)))Przecież Jezus zmartwychwstał do życia w niebie:)))ale przyjrzyj się ponownie Modlitwie Pańskiej....ponieważ w niej Jezus potwierdził ,że przyjdzie czas,kiedy wola Boża-tak jak było do czasu grzechu-ponownie będzie się działa na ziemi!!buziaki:))
UsuńAnna Maria P.
UsuńNie wierzę w teorię Darwina. Gdyby to była prawda, wszystkie małpy człekokształtne były teraz ludźmi. A są ludzie ( różnych ras) i małpy!
To nie tak, ze wszystkie malpy bylyby ludzmi. Ewolucja jest nie tylko procesem dlugotrwalym, ale i nieobliczalnym. Tylko czesc malp, ta o lepszych genach, ewoluowala dalej, inne pozostaly na nizszym stopniu rozwoju. Stad roznice.
UsuńAnna Ul, przeciez to Ewa miala byc pierwsza kobieta, skad wytrzasnelas Lilith? I to jeszcze PRZED Ewa. Jak zwal, kazirodztwo kwitlo, bracia bzykali siostry, zeby jakos te ziemie zaludnic? Wiesz chyba, ze chow wsobny prowadzi do degradacji gatunku.
Nie wytrzasnęłam, ona tam zawsze była. Została stworzona podobnie jak Adam z prochu ziemi, przy czym nie chciała być Adamowi posłuszna, jako istota jemu równa. Opuściła go, po czym stworzona została Ewa żebra męskiego - taki synonim podporządkowania ;) O Lilith pisano w Wulgacie, Talmudzie, Księdze Zohar zwojach z Qumaran i zwojach gnostyckich.
UsuńCo do kazirodztwa, to nie tylko w bibli kwitło;) Wystarczy na dynastie królewskie popatrzeć ;) Habsburgowie na ten przykład przy takim chowie już po Joannie Szalonej mocno posuwali się w degradacji ;)
UsuńAnna Maria P. - nawet niektórzy naukowcy potwierdzają, iz Darwin nie miał racji. Gdzieś o tym czytałam.
UsuńAnna Ul - to mnie zastrzeliłaś. Wiem,że nic nie wiem.... Hi, hi, hi.... Przyznaję, Biblia jest dla mnie zbyt trudną lekturą. Nie przebrnęłam przez Satry Testament. Nowy - łatwiejszym językiem pisany.
A wyczytałaś może jakiej rasy byli: czy czarni, czy biali, czy skośnoocy, a może czerwoni? Bo jeśli byli jednej rasy, to skąd.... NO! Serdeczności o poranku!
Nie przejmuj się, ja też wiem, ze nic nie wiem ;)
UsuńBiblię traktuję jak opis świata, a nie święta księgę. Zainteresowała mnie w kwestii korelacji z mitologią. Gównie sumeryjską, podobnie było zapisami gnostyckimi i Mahabharatą itp :)
Wszystkie w zasadzie opisują to samo, ale innym językiem :)
Co do ras to naukowo przyjęło się, że biała była ostatnia. Zabawnie to brzmi w kontekście nazistowskiej wielkości rasy białej zwaną aryjską, tym bardziej, że Ariom, którzy podobno byli poroplastami ludzkości przypisuje się pochodzenie inod - irańskie wiec biali to oni nie byli ;) W zasadzie pochodzenie Ariów i rozkwit ludzkości jako takiej koreluje nawet z rozkwitem i rozwojem potęgi Mezopotamii.
Dziewczyny!
UsuńNatknęłam się na ciekawy artykuł i książkę. Zamieszczam opis:
"Książka na temat śmierci klinicznej. Jej autor – holenderski kardiolog – udowadnia, że nasza świadomość nie zawsze jest zależna od funkcjonowania mózgu i że można jej doświadczyć poza ciałem.
W 2001 r. kardiolog Pim van Lommel opublikował w renomowanym piśmie „The Lancet” wyniki swoich ośmioletnich badań nad doświadczeniem śmierci klinicznej (DŚK) u 344 pacjentów, którzy przeżyli w szpitalu zatrzymanie akcji serca. Okazało się, że 62 osoby przeżyły doświadczenie śmierci klinicznej. Artykuł stał się sensacją światową.
Nie można odtąd ignorować zjawiska doświadczenia śmierci klinicznej. Występuje ono częściej niż myślano i nie da się sprowadzić do fantazji, psychozy lub objawów niedotlenienia mózgu. Doświadczenie śmierci klinicznej znacząco zmienia dalsze życie ludzi. W książce „Wieczna świadomość” autor próbuje wyjaśnić krok po kroku, jak może dochodzić do tak niezwykłych przeżyć. Przytacza wiele historii i przykładów. Większość pacjentów osobiście opowiada autorowi o tych przeżyciach. Pim van Lommel uważa, że materialistyczny paradygmat nauki powszechnie obowiązujący wśród lekarzy, filozofów i psychologów, a dotyczący związków między świadomością i mózgiem, jest zbyt ograniczony, żeby wytłumaczyć to zjawisko. Istnieją poważne przesłanki, aby przyjąć, że nasza świadomość nie zawsze jest zależna od funkcjonowania mózgu, można jej doświadczyć poza ciałem."
http://www.publio.pl/wieczna-swiadomosc-pim-van-lommel,p86473.html
Zgadzam się całkowicie :)
UsuńHo ho - taki tekst u Holendra (jak wiadomo prym wiodą w eutanazji) - to zasługuje na jeden komentarz : O! Holender!!!
Usuńpowiem tak ja nie przezyłam smierci klinicznej ,ale moja mam tak i wspominałami ze tam jej było bardzo dobrze i cudne kolory ja otaczały , nawet nie chcała wracać...ale wróciła , a co do pamieci małych dzieci to ja pamietam pogrezb mojej babci a miałam wtedy 1,5 roku nikt mi nie opowiadał i mama była bardzo zdziwona ze to pamietam i potwierdza ze tak było jak opowiadałam...
OdpowiedzUsuńcóz niezbadane sa wyroki boskie i co ma byc to bedzie ,śmierc jest nie odłączną kontynuacja zycia...
Bez śmierci życie nie miałoby wartości.
UsuńDD miałam pierwsze doświadczenie podobne do Twojego. Byłam maleńkim dzieckiem w wysokim szpitalnym łóżku z bardzo złymi wskazaniami zdrowotnymi. Pamiętam do dziś biel ścian, lamperie i pręty łóżeczka, siebie leżącą na pleckach i coś wiszącego powyżej an suficie. Nie było to widoczne, czułam to , odbierałam jako zagrożenie. Chociaż nie widziałam. Pamiętam jak strasznie zaczęłam płakać i drapać ze strachu twarz. Do dziś mam blizny. Mam powiedziała mi później , że krzyczałam z głodu.
OdpowiedzUsuńPotem było inne doświadczenie z pogranicza, ale już bez strachu. Stąd wydaje mi się, że te złe doświadczenia mają nas utrzymywać w strachu - strach to pokłady potężnej energii - gdy tymczasem prawda jest inna. Pytanie dlaczego coś lub ktoś chce byśmy tej prawdy nie znali :)
Albo inaczej - chce, abyśmy tej prawdy szukali.
UsuńTak, ale żeby zmusić się do szukania trzeba odrzucić strach :)
UsuńChyba go odrzuciałam, skoro poszukuję.... Serdeczności.
UsuńZagadnieniu smierci klinicznej i zachodzacych przy tej okazji zjawisk, tez poswiecilam jeden z postow http://swiattodzungla.blogspot.de/2013/09/co-po-zyciu.html
OdpowiedzUsuńW dalszym ciagu jednak podchodze do tego niezwykle pragmatycznie, ot ostatnie podrygi niedotlenionego mozgu, nic wiecej. Smierci nie boje sie ani troche, jest nieunikniona dla kazdego i zawsze przypadkowa, nie ma tu mowy o przeznaczeniu, nic takiego nie istnieje.
Ja rowniez mam powracajace sny (http://swiattodzungla.blogspot.de/2013/03/sen-bezsennosc-i-koszmary-nocne.html), ale nie odbieram tego jako dzialania sily wyzszej, ktora zyczy sobie abym cos zapamietala. Sny sa odzwierciedleniem dziennych emocji, resetuja mozg, pomagaja uporac sie z problemami. Nie ma co dopisywac cech metafizycznych otaczajacej nas rzeczywistosci, wszystko da sie wytlumaczyc reakcjami chemicznymi i zjawiskami fizycznymi.
Sciskam :***
Nawet te przepowiadające - czyli prorocze?
UsuńPrzypadek. Jesli duzo mysli sie o pewnych zagadnieniach, sny je odzwierciedlaja. Czlowiek ma tendencje do dopasywania wlasnych pragnien, marzen, chciejstw do snow, horoskopow i wrozb. Troche podkoloryzuje, nieco doda i juz masz gotowy sen proroczy. Co smieszniejsze, tenze czlowiek sam zaczyna w to wierzyc i dalej juz tylko powtarza innym jako pewnik, ze miewa takie sny.
UsuńPOowolisz,że się nie zgodzę?! Oczwiście,że ogólnie sny są odzwierciedleniem naszej świadomości i podświadomości. Mózg potrafi z różnych obrazów niezły sen filmowy zmontować. Ale są też sny inne od wszystkich. Rozumiem,że nigdy nic takiego Ci się nie zdarzyło, dlatego trudno Ci zrozumieć. Mnie przytrafiło się kilka razy. Przyśniła mi się moja zmarła matka i ostrzegła, albo przepowiedziała coś, bym się przygotowała. Zawsze z kilkudniowym czasem kilkutygodniowym wyprzedzeniem. Nie grała przy tym w symbole. Przekaz był krótki, ale wyrazisty i jednoznaczny. Doświadczyłam, więc wiem. Zapewnia Cię,że tego typu przekazów nie koloryzuję, bo cóż tu koloryzować. Wierzę, bo zawsze, w 100% się sprawdziły. Niestety nie były to przepowiednie typu skreśl określone liczby totolotka - a szkoda. Kiedy słuchałam rad mamay - wszystko dobrze się kończyło. Raz nie posłuchałam - były kłopoty, Co prawda rzadko miewam takie sny, ale miewam i przekazuję jako pewnik komuś, kto nie miał, więc trudno mu uwierzyć. Jedno jest pewna, jeśli zdarzy Ci się mieć takowy - zmienisz zdanie. Jak na razie nie przeszłaś żadnej większej traumy: najbliższi, z którymi jesteś najmocniej związana emocjonalnie - żyją. oby było tak jak najdłużej. Serdeczności.
UsuńHmm , nie znam odpowiedzi na Twoje pytanie, ale wg mnie nic ni dzieje się bez powodu, ot, tak. ..
OdpowiedzUsuńZapewne tak jest.
UsuńPrzedziwna opowieść... Jak piszesz, miałaś zaledwie półtora roczku, hmm, zastanawia fakt występowania takich wizji. Myślę sobie nawet, że takie małe dziecko nie mogło mieć takich koszmarnych doświadczeń, no bo niby skąd? Być może wizja, która nieustannie Ciebie prześladuje pochodzi z wnętrza Twojej psychiki. Czasami tak bywa, że nasze traumatyczne przeżycia, czy lęki budują w nas systematycznie takie wizje. Powiem tak: Raczej nie rozkładaj tego na czynniki pierwsze, bo po co? Zostaw tę ciemną stronę mocy... Żyj tym, co w Twoim życiu najpiękniejsze. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTa wizja mnie nie prześladuje. Po prostu mój mózg ją zapamiętał w najdrobniejszych szczegółach. Uważasz, że psychika małego dziecka może w swoim wnętrzu zawierać takie nieznane obrazy? Serdeczności.
UsuńWitam przeczytalam wszystkie komentarze i odpowiedzi a na postawione pytanie nie umiem dac odpowiedzi.Jestem wierzaca pamietam z dzieciństwa różne rzeczy (kiedy miałam 2 lub 3lata)pamiętam dokładnie tak utkwily mi w pamięci do dziś -mama nie chciala uwierzyc ale powiedziałam to co zapamiętalam,w szpitalnej sali w lóżeczku z metalowymi szczebelkami,było to silniejsze ode mnie ,nie znam sie na ludzkiej psychice ale odgrywa bardzo dużą role w zyciu czlowieka modlitwa szczera pomaga a jak jest duże zaangazowanie i mocno sie wierzy to Bóg wysluchuje.Musze dodać mialam wnuczke(w wieku 2lat zachorowala na raka)tak mocno sie modlilam ale nie zostalam wysłuchana zmarla kiedy miała sześć i poł roku ale jedno wiem na pewno opatrzność boska istnieje(bol postracie wnusi byl nie do opisania) nie wiem jaka bedzie odpowiedz ale jest szczera serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMnie Bóg wysłuchał i uzdrowił moją córeczkę, przwrócił do życia, a ponoć mózg już nie żył, jeno serduszko biło. Mieliśmy podjąć decyzję o odłączeniu od aparatury podtrzymującej życie. Dlatego znam potęgę modlitwy. Nic nie dzieje się bez sensu. Śmierć Twojej wnusi, chociaż nie jest zrozumiała dla zwykłego człowieka ma znaczenie. Bóg ma swoje plany, często niezrozumiałe dla śmiertelnika, wydające się być krzwdzące, niesprawiedliwe itp... Ale trzeba ufać. Serdczności.
UsuńBardzo boję się śmierci, chociaż wiem, że ona nadejdzie...aż boję się o tym myśleć.
OdpowiedzUsuńzagubiona
Musisz ją oswoić. Wtedy przestaje być starszna!
UsuńŻeby to było takie proste...
OdpowiedzUsuńzagubiona
Sęk w tym,że nie może być proste.
UsuńWitam, zawitałam tu przypadkiem, ale zaglądać będę częściej. Mając sześć lat miałam podobne przeżycie, przeżyłam śmierć kliniczną. Widziałam i słyszałam wszystko dookoła, konfrontowałam to zresztą po fakcie z rodzicami, nie umieli pojąć w jaki sposób, skąd ja to wszystko wiem.
OdpowiedzUsuńI tak jak ty pamiętam wszystko ze szczegółami do dziś, mimo iż minęło ponad trzydzieści lat. pozdrawiam cieplutko, pisz o tym wszystkim dalej, ludzie nie mają odwagi przyznawać, że doświadczyli podobnego.
ale mnie też bardzo ciekawi, co się z nami dzieje jak umieramy. Odpowiedź znalazłam w książce E. Alexandra Mapa nieba. Jestem pod jej wielkim wrażeniem.
OdpowiedzUsuń