Lato, piękna pogoda, toteż imprez, imprezek, spotkań bez liku.
Byliśmy z Mężowskim na takim właśnie spotkaniu towarzyskim lekko zakrapianym. Było bardzo miło. Rozmawialiśmy prawie o wszystkim. Wydawałoby się, że wyłącznie polityka jest tematem zapalnym. Otóż, temat "dom" potrafi również nieźle namieszać.
- U mnie już kolejny rok mija, jak nie ma kto remontu w kuchni zrobić - żaliła się publicznie jedna z dam.
- A u mnie.... - natychmiast dodała inna. I ruszył temat niczym lawina. Panowie purpurowi, bo od żon swoich uznania oczekiwali, a tutaj takie publiczne łajanie. Długo nie trzeba było czekać, aby ruszyła ofensywa .
- Ty, kochanie, też nie gotujesz obiadów, ani nie szykujesz mi posiłków do pracy - rozpoczął jeden.
- Ja przecież pracuję! - oburzyła się. I zaczęło się na dobre. Okazało się,że żadna z będących w towarzystwie pań nie gotuje obiadów, no może raz na jakiś czas, nie .... i tutaj można wymieniać.... Powstało zamieszanie. A żaden z siedzących w towarzystwie panów nie kwapi się do.... i tutaj też można wymieniać.
Oboje z Mężowskim milczeliśmy. Ja czekałam, aż mnie publicznie pochwali ( bo ja gotuję, przygowuję przetwory na zimę,itp...), on wolał jednak oliwy do ognia nie dolewać, więc milczał. Milczeliśmy oboje, kiedy towarzystwo dostrzegło to nasze milczenie, uwagę skierowało na nas.
- A ty, DD, dlaczego nic nie mówisz? Gotujesz codziennie?
- Ano, gotuję.
- Codziennie? - krzyknęli wszyscy z niedowierzaniem.
- Codziennie - powtórzyłam.
- Ale ostatnio moja żona tylko jedno danie serwuje na obiad.- chciał jakoś moje dokonania umniejszyć kochający małżonek.
- To gotowała dwa dania? - z niedowierzaniem zapytał jeden z panów.
- Ćwieć wieku gotuję, więc mam prawo być zmęczona. Dwa dania są na weekend - dorzuciłam.
- Kiedy ty masz na to czas? - zapytała jedna z pań.
- Przecież pracujesz zawodowo - dodała druga.
Oczywiście gotuję, bo tak zostałam wychowana. Chcę,aby moja rodzina odżywiała się zdrowo. Poza tym, jak ugotuję sama, to wiem, co jem.
A czas ? - wszystko zależy od właściwej oragnizacji i tyle - ale tego nie powiedziałam. Sprytnie zmieniłam temat.
Po powrocie do domu:
- Widzisz teraz, mój mężu, że masz żonę idealną! Powinieneś to docenić.
- Doceniam - pocałował mnie w policzek - moja prawie idealna żono.
Hola, hola.... co znaczy prawie idealna????? Chciałam zawołać, ale już go nie było. Poszedł z psem na spacer.
Z tego, co piszesz, wynika, że jesteś w 100 procentach idealną żoną! I matką też!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ha! bardzo bym chciała. Ale prawie jestem, hi, hi, hi....
UsuńWymigał się od pochwał. Jak nic! :)))
OdpowiedzUsuńPracowałam , gotowałam i nie wyłysiałam. To tak a propos "włosa z głowy nie spadającego".
Wielu dzisiejszym paniom się nie chce.
Pozdrawiam:)
Wolą ten czas poświęcić dla siebie. Doskonale to rozumiem. czasami też tak chcę i wtedy głośno się buntuję. A Mężowski łyka i.... natychmiast do restauracji zaprasza. Przynajmiej tyle z tego mam.
Usuń"Prawie" robi roznice. Na Twoim miejscu wzielabym meza na spytki i w zaleznosci od odpowiedzi, moze przestalabym mu gotowac. ;)))
OdpowiedzUsuńChyba wolę to prawie niż spytki. Jeszcze bym się dowiedziała tego, owego, jeszcze by swoje na odwet dorzuciła. Kłotna byłaby murowana. A tak.... hi, hi, hi... jestem prawie idealna. Wszak ideałów nie ma.
UsuńJa tez jestem z tych gotujacych, co prawda poprzestaję na jednym daniu, ale staram się. Jednak czy jestem idealną żoną? Czasami tak, a czasami nie... Jednak raczej nie ubolewam nad takim stanem rzeczy... cóż... życie... Serdeczności przesyłam
OdpowiedzUsuńIdeałów nie ma. A jeśli się taki zadrzy bez względu na płeć - to jakież życie z nim byłoby nudne. Serdecznosci.
Usuńto mówisz, aby się w towarzystwie go gotowania nie przyznawać;) coś w tym jest.
OdpowiedzUsuńAle znam parę osób z pokolenia 25+ które gotują chętnie, kierując się właśnie tym, o czym piszesz - chcą wiedzieć, co jedzą.
Niestety, ja takie osoby na palcach mogę policzyć.
OdpowiedzUsuńJa gotuję jedno danie, bo mi taniej wychodzi :-)))
OdpowiedzUsuńJak nie zrobię obiadu wszyscy głodni
i jedzą i jedzą coś innego i końca nie ma otwierania lodówki :-)))
Podobnie u mnie.
Usuńoooo, moja droga DD, nie powinnaś tak łatwo odpuszczać... niech powie dlaczego to "prawie" mu się tam pałęta.... :)
OdpowiedzUsuńpodziwiam Cię, bo w końcu naprawdę masz kupę zajęć związanych ze szkołą, ale masz rację, grunt to dobra organizacja i chęci...
miłego wieczoru ...
Odpuściłam. Nie muszę być tym ideałem, hi, hi, hi...
UsuńMiłego wieczoru. Przestało prażyć.
Jak mawiał mój leciwy Sąsiad w Polsce: Dobra żona głowy mężowej korona! Szczęściarz z Pana Mężowskiego :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że tak włąsnie myśli, hi, hi, hi....
UsuńNie chcę mieć, DD, idealnej żony, jeszcze gotowa zamknąć mi mój świat na zatrzaski lub agrafki! Wystarczy mi ot, taka normalna, Sam, bez szemrania gotuję w domu, bo robię to dobrze i chyba to lubię!
OdpowiedzUsuńbuzineczki
Ponoć męczyźni są najlepszymi kucharzami... Mój małzonek robi najlepszą w świecie jajecznicę na boczku.
UsuńIdealny mąż, idealna żona - nudy Wszstko idealnie poukładane, wszystko przewidyalne, cukierkowe... Nie. Wolę być tą prawie idealną, hi, hi, hi....
"Prawie" czyni pewną róznicę, a "niemal" już zapowiada problem!
UsuńTakie życie. Czy ktoś przeżył je bez problemów?
Usuń...i ja gotuję już ćwierć wieku :) (ale ten czas leci) tylko żoną nie jestem :)
OdpowiedzUsuńSerdeczności :)
Leci, leci... Buziaki!
UsuńSama błąkam się po lodówce jak obiadu nie zrobię, a co dopiero reszta bandy. Choć przyznaję, że i mnie się zdarza nie chcieć ;)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą na takich towarzyskich spotkaniach to czasem małżonkowie o przedziwne rzeczy potrafią się spiąć :D
To prawda. Byłam na spotkaniu, na którym małzonkowie pokłócili się o to , kto częsciej psa wyprowadza.
UsuńTo dopiero wrzawa:)))a ja podobnie jak ty mam wpojone że obiad gotować trzeba:)Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńWięc gotujemy!
UsuńJakoś sobie nie wyobrażam żony i matki, która nie gotuje codziennie obiadów. To co oni jedzą? Kanapki? Masz rację, że najważniejsza jest organizacja i wtedy naprawdę nie trzeba stać przy garach godzinami. Można coś tam przygotować na dwa dni, coś zamrozić. Jak się planuje z głową, to obiad robi się sam, prawda? A tak swoją drogą zastanawiam się co Twój Mąż miał na myśli mówiąc, że jesteś PRAWIE idealną żoną. Może ma żal, że go do kuchni nie wpuszczasz, nie dajesz się popisać? ;) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńBo ja jestem zołza, co zawsze na swoim postawi, hi, hi, hi.... A czy zołzy mogą być idealnymi żonami, hi, hi, hi....
UsuńNie wiem, jak można nie gotować obiadów, jeśli ma się rodzinę. Co ci ludzie jedzą? Te wszystkie kupne gotowe syfy?
OdpowiedzUsuńPewnie tak, ale to ich sprawa!
UsuńDD, wiesz, ze nie ma idealnych Kobiet /smiech/!!!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judyta
Mężczyzn też - na szczęście.
UsuńTo "prawie" było na drugie danie...;o)
OdpowiedzUsuńA kto go tam wie! Niechaj tozostanie w sferze domysłów.
Usuńja tez gotuje codziennie ,kiedys dwa dania teraz nie chca dwóch wiec jedno ,zima obfituje w dwa bo córcia lubi zupki ale gotuje choć teraz tez i córcia coś upichci wiec mam czasem obiad podany ;)
OdpowiedzUsuńTaka córcia, to skarb prawdziwy.
UsuńA mąż mi kiedyś powiedział - _ "myślisz, że ludzie dzisiaj jedzą obiady, że jest tak jak u nas?!"
OdpowiedzUsuńZ niedowierzaniem odpowiedziałam mu - co ty też opowiadasz...
A jednak okazuje się to prawdą :)
Co prawda to i mi się teraz nie chce gotować obiadów z dwóch dań, ale obiad zawsze musi być. Kiedyś, jak pracowałam to gotowałam nawet dwa dania, bo wtedy miałam jakoś więcej czasu niż teraz... :)
Cieplutko pozdrawiam.
W dni wolne to nawet may wspólne śniadania i kolacje. Wspólne zasiadanie do stołu łaczy rodzinę. Tak mnie uczono. Diznozaur jestem i tyle.
UsuńOd pierwszych dni naszego małżeństwa zawsze gotowałam obiady, ale też przeważnie jednodaniowe. W sezonie, gdy jest dużo świeżych warzyw, gotuję też zupy, ale raz na kilka dni, bo ja za zupami nie przepadam, a mąż sam by nie zdołał zjeść.
OdpowiedzUsuńRozumiem, że raz na jakiś czas można gdzieś wyjść na obiad, ale codziennie, to już przesada. Wszystko zależy od dobrej organizacji kobiety.
Serdeczności.
To prawda.
UsuńSzkoda, bo ten świat chyba nieodwracalnie odchodzi do przeszłości. W firmie przegłosowano 2 godzinną przerwę obiadową, a że katering jest tani i niezły, więc jemy w firmie (można też pograć w tenisa, zaliczyć siłownię, itd., wszystko ku uciesze chińsko-irlandzkiego szefostwa). Żona ma natomiast 30 minutową przerwę, ale też z kateringiem. Tak żyjemy od kilkunastu lat, i dopiero teraz, gdy udało mi się zamienić umowę na "pracę na telefon", zaczynam ponownie kucharzyć. Ponownie, bo głównym kucharzem byłem ja. :)
OdpowiedzUsuńZauważyłem też, że w luksusowych apartamentowcach nie ma kuchni, a kawo/herbatę można zaparzyć tylko w bedroom'ie (czyli w ... sypialni).
Na to też zwróciłam uwagę. Hm.... projektanci zakładają,że jeśli kogoś stać na takie mieszkanie, to stać go również na jedzenie w restauracjach. Czasami mam wrażenie,że jestem reliktem tamtych czasów.
Usuńznaczy projektanci otumanieli... albo otumaniała ich klientela - kuchnia to prócz garów, także wspaniałe miejsce na eksperymenty, fizyczne, chemiczne, fizykochemiczne, biologiczne (czasem niezamierzone).
UsuńMyślę, że to jest tak jak z tymi butami w których chodzi się po mieszkaniu cały dzień. Ale z tego co zauważyłem to ci ludzie po prostu nie mają czasu na pichcenie potraw, czy "wskoczenie w domowe kapcie". Bo trudno, żeby ktoś udzielał porad, czy konsultacji w domowych kapciach i wśród zapachu gotującej się kapusty ... :) :-D
UsuńAle porad w telewizji , w prasie udzielają. Znawcy od wszystkiego.
UsuńU nas głównie kuchnia "harcerska" - jedno danie - konserwa, sos, makaron albo ryż żeby się nie znudziło - czasem zrobię pizze. Większą ilość dań niż jedno ostatnio jedliśmy na wigilii ;-)
OdpowiedzUsuńAle za to z remontami nie ma u mnie problemu.
Ha, ha :) "Prawie" się nie liczy.
OdpowiedzUsuńNieprawdaż? "Prawie" jakby nie było
UsuńNie wyobrażam sobie nie gotować! Jeśli wychodzę na 14 tą do pracy, a mąż dopiero dwie godziny później wróci, zostawiam mu obiad w "mikrofali", czytaj pod kołdrą i kocem ;) Ale znam ludzi, którzy jadają w restauracjach, bo Pani nie będzie gotowała ;)
OdpowiedzUsuńCóż... mamy nowoczesne czasy.
UsuńAleż ty nie jesteś Dorotko idealna, tylko NORMALNA! Znasz swoją wartość i nie musisz nic nikomu udowadniać. Robisz to co jest dla ciebie ważne i nie musisz nikogo o tym przekonywać. Niestety ja miałam ostatnio sporo do czynienia z osobami przekonanymi o swojej PRZEdoskonałości i chyba wolę takich kontaktów unikać. No bo nawet niech sobie będą takie osoby doskonale, ale nie muszą przecież mnie o tym non stop przekonywać ;) Pozdrawiam upalnie! ps. Też jestem z tych co gotują - bo lubię nakarmić rodzinę, przyjaciół i nieskromnie lubię usłyszeć: kurcze jak ty dobrze gotujesz ;)
OdpowiedzUsuńHa! Też lubię, jak smakuje i znika z talerzy.
UsuńHahahha uciekł od odpowiedzialności ;)
OdpowiedzUsuńUciekł jak nic!
UsuńNo tak, najlepiej z psem na spacer, zamiast żonie wynagrodzić- gdzie Ci męzczyźni DD :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
Hi, hi, hi ... na spacerach z pasmi.
Usuń