W pracy wre! Tyle pierdół do zrobienia, a wszystkie pochłaniają czas. Najgorsze,że nie jestem przekonana, co do ich niezbędności. Do tego rada, bal karnawałowy....
Tak, dzisiaj. Najgorszy punkt programu.
Przeżyć ten bal. Po prostu przeżyć.
Gromada rozbieganych, rozwrzeszczanych dzieciaków z szablami i innymi ostrymi rekwizytami stroju karnawałowego biegająca po sali. Po bokach siedzące mamuśki, które pytlują, obserwują, porównują i oceniają. Głośna muzyka mierne ( w niektórych przypadkach) próby zachęcenia dzieciarni do zabawy tanecznej.
Neeeeeeeeeeeeee! KOOOOOOszszszszszszszmaaaaaaaaarRRRRRRRRRRRRRRRRR!
Przeżyć i odhaczyć
Przebierz sie zatem razem z dziecmi, szable w dlon i rzuc sie w wir zabawy, szybciej czas Ci uplynie, zapomnisz o zmartwieniach, potancujesz i zaraz spojrzysz na zagadnienie z innej, lepszej strony :)))
OdpowiedzUsuńOj, wir zabawy to jest, ale dla dzieci. Moim zadaniem jest zadbać o to, aby się świetnie bawiły, a przy tym,aby były bezpieczne. Sala jest duża i dzieci cały ogrom około 312. Zapewnić bezpieczeństwo takiej gromadzie to naprawdę nie lada wyzwanie i potworny stres dla nauczyciela, który musi mieć oczy dookoła głowy. Chwila NIEUWAGI I ZAPOMNIENIA - MOŻE BYĆ TRAGICZNA W SKUTKACH
UsuńŁomatko, współczuję, jak przeżyjesz to daj znać...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że przeżyję! hi, hi, hi...
UsuńAle Dzieciaki kochają zabawę i to ich święte prawo!
OdpowiedzUsuńA ostre rekwizyty zabrać i dać mamom:-) do schowania!
Tak też robimy. Rekwizyty zabieramy dzieciom i oddajemy mamom, by po krótkim czasie znowu je odebrać tym samym dzieciom! Zabawy karnawałowe organizujemy co roku. Co roku przeżywam ten sam koszmar, ten sam stres.Taka praca, Basiu! Cóż!
UsuńDasz radę:)
OdpowiedzUsuńzagubiona
Dam, jak co roku.
UsuńNie wątpię, że Ty dasz radę :) Ja bym nie dała;)
OdpowiedzUsuńGeneralnie ze zgrozą wspominam bywanie na takich imprezach w klasach 1-3 ;)
współczuję, bardzo współczuję :) trzymaj się :)
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze jak co roku:)))Pozdrawiam i powodzenia życzę:))
OdpowiedzUsuńjejuśku.... też bym myślała tylko o tym, jak przetrwać taki koszmar....
OdpowiedzUsuńDaj znać, jak kondycja po balu :D
OdpowiedzUsuńPrzeżyłam! Tylko w głowie huczy od hałasu.
OdpowiedzUsuńJa znam jeszcze gorszy koszmar. Wycieczka szkolna do filharmonii, albo opery.
OdpowiedzUsuńO, nie! Nie w moim przypadku! Chodzę z dziećmi do filharmonii na koncerty. Moje dzieciaki lubią takie wyjścia i potrafią się zachować wzorowo. Dla mnie taki koncert, to odlot duchowy. Zatem tego typu imprezy lubię i to nawet bardzo!
Usuńmiędzy innymi dlatego nie poszłam w ślady mamusi i nie jestem nauczycielką :)
OdpowiedzUsuńWszystko jest do przeżycia. Zastosowałabym przedwojenny zwyczaj. Panowie szable zostawiali w szatni!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)