Wczorajszy zimowy wieczór zapowiadał się relaksacyjnie. Mężowski przygotował garzańca, bo za oknem trzaskający mróz i grypa wkoło szaleje. W kominku trzaskał ogień, a w telewizji właśnie zaczynał się mój ulubiony serial.
Pełny relaks.
A tutaj domofon. Pies ujada niemiłosiernie przed furtką.
- Spodziewasz się kogoś? - pyta mężowski, który już od kilkunastu minut paradował po salonie w szlafroku.
- Tak! Przystojnego faceta, albo nawet dwóch! - odpowiedziałam i łyknęłam koleją porcję grzańca.
Mężowski wyjrzał.
Przed furtka faktycznie stało dwóch mężczyzn.
- Policja! Proszę otworzyć!
Mężowski skoczył jak oparzony.
- Schowaj psa! - Sam pobiegł na górę przebrać się. Nie będzie funkcjonariuszy przyjmował w szlafroku.
Po kilku minutach na nasze salony weszło dwóch policjantów śledczych.
Okazało się,że na plebanię było włamanie. Jacyś bezmózgowcy to byli. Szkód narobili, a do środka nie weszli. Jeno do kościoła, z którego nie było, co kraść.
Kurczę!
Najgorsze jest to,że w podawanym przez policję czasie napadu my byliśmy w domu i nic, a nic nie słyszeliśmy i nie widzieliśmy.
Oglądaliśmy film, sensacyjny - zresztą.
***
W ten oto sposób spokój wieczoru bezpowrotnie został zmącony.
Kryminał wieczorową porą :)dalszy ciąg będzie ?
OdpowiedzUsuńNie mam zielonego pojęcia!
UsuńTo Wy mieszkacie w sasiedztwie plebanii? Tu trzeba ojca Mateusza ;)
OdpowiedzUsuńTeż o tym pomyślałam. Nawet chciałam policjantom podpowiedzieć, ale ugryzłam się w język.
UsuńNO I TAK SIĘ POMIESZAŁY SZYKI NIE DAJA SIĘ ZRELAKSOWAĆ TAK CZASEM BYWA CZEKAM NA JUTRO CO SIĘ WYDARZY SERDECZNIE POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńJutro, dzisiaj.... zawsze się coś dzieje!
UsuńJa też nie lubię kontaktów z mundurowymi. Raz jedyny zdarzyło mi się być przesłuchiwaną na komisariacie (z powodu hospitalizacji w czasie, gdy panowie na miejscu przepytywali wszystkich sąsiadów okradzionego mieszkania n/p mnie) i było to dla mnie tak stresujące, że dosłownie się popłakałam, panowie policjanci ratowali mnie smarkatkami. Was, jak wnioskuję, bardziej rozstroił sam fakt zaistnienia przestępstwa w pobliżu, niemniej chyba potrafię zrozumieć, jak się poczuliście. Niech takie sytuacje więcej się nie zdarzają, serdecznie życzę, aby nic nie zakłócało spokoju Waszego domu.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. I fakt,że my nic nie zauważyliśmy i że w ogóle uważaliśmy tę okolicę za spokojną, i że.... ZŁODZIEJE SĄ WSZĘDZIE!
Usuń:D:D "schowaj psa" - wyobraziłam sobie, że chowacie psa bojac się, że zostanie zamknięty do paki!
OdpowiedzUsuńSchowaj psa - w języku mężowskiego znaczyło - zamknij go w pomieszczeniu, bo nie wpuści policjantów.
UsuńKiedy przeczytałam ten tekst jeszcze raz, to tez się uśmiałam z tegoż zwrotu. Bo jeszcze mogło być,że pies kradziony i trzeba go ukryć przed policją.
Mnie też "schowaj psa" podziałało na wyobraźnie ;DDDD
OdpowiedzUsuńHe, he, ciekawa jestem co wyobraziłaś sobie? Dodam,że mój pies - to wilk.
Usuń;-) Pobudziłaś moją wyobraźnię.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że tym razem mail doszedł?
Zaraz sprawdzę.
UsuńSamo życie>>>>>Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńDobrze, że psu nie nie jest :))))))))
OdpowiedzUsuńPewnie będziecie mieli traumę. To przykre wydarzenie.
No coś ty? To nie do nas się włamali. A psa miałam zamknąć, bo policjanci się go bali. Tylko w moich oczach okolica przestała być bezpieczna.
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńIleż to słyszy się policyjnych akcji, w których nie my, ale inni poszkodowani, a nas straszą.
Dobrze, że to tylko nieszkodliwe włamanie było.
Pozdrawiam najcieplej :)
Ale jednak włamanie w biały dzień i nikt nic nie widział i nie słyszał. Nawet ja.
UsuńSzkoda, że nie mogliście pomóc, bo takim świętokradcom należy się solidna kara.
OdpowiedzUsuńBardzo tego żałujemy. Ale cóż!
UsuńCałe szczęście, że to tylko dwaj policjanci a nie "tuptusie".
OdpowiedzUsuńŻe też kara boska nie przyjdzie na włamywaczy.
To nie ważne czy ze szkodą czy bez...Dla mnie to targnięcie się na DOM BOŻY.
Serdecznie pozdrawiam
Targnięcie się czyjąś własność jest niedopuszczalne. Ale cóż...
OdpowiedzUsuń