Po wigilijnej kolacji dziadek woła do najmłodszych wnuków:
- Czas wyjrzeć przez okno. Może Mikołaj już jedzie?
Dwaj chłopcy: ośmiolatek i czterolatek zerwali się od stołu. Ośmiolatka zaś nawet nie drgnęła. Wzruszyła ramionami i najpoważniej w świecie rzekła:
- Pfi... Mikołaj już nie przyjedzie. Nie ma po co patrzeć.
- Jak to???? - wszyscy przy stole byliśmy tak zaskoczeni,że...
- Umarł. Nie żyje. Tak nam pani w szkole powiedziała. - Ośmiolatka mówiła to z żalem, smutkiem i oczami pełnymi łez.
- Jak to umarł? Święty Mikołaj umarł????? - dopytywałam z niedowierzaniem.
- Kiedy mówiła, że umarł Mikołaj, to może myślała o Mikołaju Koperniku? - dodał szwagier.
- Albo o Mikołaju Reju! - ktoś tam jeszcze dorzucił.
Ale ośmiolatka smutno kręciła głową. Wówczas do akcji wkroczył ośmiolatek.
- Wasza pani się nie zna , jest tylko na zastępstwie. Nasza kazała nam listy do Mikołaja pisać. Do umarłego kazałaby pisać? Zastanów się tylko. Lepiej chodź, bo przegapimy!
Czterolatek:
- No właśnie! A nasza też mówiła,że jest i przyniesie prezenty....
Ośmiolatki to nie przekonało.
- Przez okno zawsze wyjrzeć można, nieprawdaż? - swoje pięć groszy dorzuciłam. Wstała i pobiegła za chłopcami do drugiego pokoju.
***
Mama ośmiolatki zdała nam relację sprzed kilku dni. Pewnego dnia jej córeczka zapłakana wróciła ze szkoły. Dowiedziała się bowiem , że Święty Mikołaj właśnie umarł i prezentów w tym roku nie będzie. (Pani zapewne inaczej to przedstawiła, ale najwyraźniej zapomniała, iż w tym wieku myślenie dzieci jest inne). Podobnie zareagowały inne dzieci z tej klasy.
***
Hm....
Za kilka lat ( rok, może dwa) dzieci same odkryłyby historię Mikołaja. A zatem, czy jest sens przedwcześnie wyrywać je ze świata fikcji i fantastyki, z baśniowej krainy, w której wszystko zdarzyć się może?
Nie rozumiem tej nauczycielki. Aż mam ochotę powiedzieć jej co nieco!
Blog kobiecy o życiu, podróżach, pracy, rodzinie. "JEŚLI COŚ CI SIĘ NIE PODOBA, ZMIEŃ TO; A JEŚLI NIE MOŻESZ TEGO ZMIENIĆ, ZMIEŃ SPOSÓB MYŚLENIA O TYM." M. Engelbreit
Jeśli wierzysz, że Ci się uda, że potrafisz, w większości wypadków rzeczywiście Ci się uda, to władza umysłu nad ciałem.
- Vernon Wolfe
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A to "przyjemna" pani! Tak walić dzieciom prawdę prosto z mostu? Chyba w ogóle nie powinna być w takim razie nauczycielką, bo tyle w niej delikatności i zrozumienia dla potrzeb dzieci co w pustym słoju! I myślę, ze ta nieszczęsna pani takze przy innych okazjach zachowuje się co najmniej nieodpowiednio. Trzeba by ją zaobserwować i wypytac dzieci, bo to może byc osoba zimna i po prostu okrutna.
OdpowiedzUsuńJa pamiętam jeszcze czasy, gdy tego typu panie dawały mocno linijką po łapkach. Dzisiaj już chyba nie wolno im tego robic. Wyżywają się więc, plotąc z rodzajem mściwej satysfakcji o rzekomej smierci Mikołaja...
Jestem nauczycielką i pracuję z dziećmi w młodszym wieku szkolnym. Dlatego zaskakujące jest dla mnie postępowanie tej nauczycielki. Możliwe, że przyszła na zastępstwo, a pracuje z dziećmi w starszym wieku. Możliwe,że własnych dzieci nigdy nie miała, możliwe,że jest innego wyznania... Wszystko możliwe, tylko, że nikt nie upoważnił jej do tego, czy owego!
OdpowiedzUsuńGDYBY GŁUPOTA MIAŁA SKRZYDŁA, TO FRUWAŁABY Z NIEKTÓRYMI NICZYM GOŁĘBICA.....
A moim zdaniem, szkoła to takie miejsce na rzetelne wiadomości i na nazywanie rzeczy po imieniu. Jeśli rodzice chcą okłamywać swoje dzieci, to niech robią to na własną odpowiedzialność w domu.
OdpowiedzUsuńŹle się stało, że religia zdominowała szkolnictwo, ze szkodą dla niej samej i dla nauki.
Ośmiolatki czytając bajki, wiedzą, że to sa bajki i wcale nie obdziera ich to z magii tego co w nich napisane. A Mikołajem powinno być podobnie. Niech sobie będzie, ale niech dzieci mają świadomość tego, że to świat bajek.
Mylisz się.
UsuńOśmiolatki czytają bajki i wierzą,że może im się też coś niesamowitego zdarzyć. U dzieci w młodszym wieku istnieje naturalna potrzeba psychofizyczna fikcji i fantastyki. Jest to taka sama potrzeba, jak potrzeba akceptacji, sukcesu, zabawy, bycia w grupie rówieśniczej....
A religia nie ma tu nic do rzeczy. Co w takim razie powiesz o Zębowej Wróżce?
Mogą wierzyć, że coś magicznego im się zdarzy, ja wierzę w to do dziś :))) Ale wiem, że to nazywa się bajka i wiem, co się za tym słowem kryje.:)
UsuńNazywanie przebranego taty Mikołajem, jest już daleko posuniętym oszustwem. A do tego szantażem.., jak nie będziesz grzeczny, to Mikołaj do Ciebie nie przyjdzie ...zasługiwanie i różne takie.
A o Zębowej Wróżce, pierwszy raz słyszę :))
UsuńReligia ma tu tyle do rzeczy, że Święty Mikołaj, to bajka religijna.
Już nie! Renifery, domek w Finlandii, elfy, fabryka zabawek, żona Mikołaja .... gdzie tutaj religia?
UsuńZ religii mamy tylko dobro, bezinteresowne obdarowywanie kogoś i sama nazwa "święty".
Reszta to dziecięcy baśniowy świat. Jakże piękny....
Niestety, dzieciństwo bardzo krótko trwa, a niektórzy dorośli swoimi czynami ( rozpad rodziny, przemoc itp) sprawiają,że trwa jeszcze krócej.
***
Dalej, co jest w tym złego,ze nagrodę powinno się dostawać za coś dobrego? Zachowuj się, a prezent dostaniesz, np od Mikołaja. Jest motywacja do pracy dziecka nad sobą. Nie widzę w tym nic złego. Zło widzę natomiast w braku konsekwencji postępowania niektórych rodziców na co dzień!Ale to już inna bajka!
Z religii jest postać świętego Mikołaja, który obrósł reniferami, saniami i całą resztą.
UsuńTo "dobro" nie jest bezinteresowne, skoro trzeba zasłużyć sobie dobrym zachowaniem.
Czym innym jest opowiadanie bajek i wczuwanie się w ich magię, a czym innym jest wciskanie dzieciom, legendy jako coś prawdziwego, co funkcjonuje do dziś.
Problem nie rodzi się z tego, że ktoś to "brutalnie" wyprostował, czyli powiedział prawdę, tylko z tego, że ktoś, kogo dziecko darzyło zaufaniem go wcześniej zupełnie niepotrzebnie oszukał.
W obecnych czasach, takim "brutalem" może być każdy, nawet kolega z ławki i na to samo wyjdzie, to dziecko i tak ucierpi na tym, że zostało okłamane. Są dzieci, które nic sobie z tego wszystkiego nie robią, a są takie, które nigdy o tym oszustwie nie zapomną.
I tu musze sie z Mag...Ja zgodzic. Wprowadzanie bajek do szkol jako prawdy objawionej, uwazam za niewlasciwe. Religia to takze rodzaj bajki, nie popartej nauka i, jako taka, nie powinna znajdowac miejsca w szkolach, bo szkoly sa od tego, zeby dzieci uczyc racjonalnych i popartych nauka rzeczy, a od opowiadania bajek sa babcie i ksieza.
OdpowiedzUsuńNie wiadomo, co nauczycielka dzieciom o Mikolaju naopowiadala, moze wlasnie prawde, ze byl taki biskup dawno, dawno temu, ale juz nie zyje. O co wiec pretensje do pedagoga?
A reakcje dzieci? Dla mnie to jest fakt. Bez względu co naopowiadała nauczycielka - efekt był opłakany.
UsuńA święty Mikołaj teraz jest bardziej świecką postacią niż świętą i religijną. Ale to już inna para kaloszy.
Pantera, a do Twoich córek przychodziła Zębowa Wróżka podkładając pieniądz za mleczny ząbek????? Co im wtedy mówiłaś?
DD, nie mulilam dzieciom glowek zebowymi wrozkami, ani Mikolajami. Nigdy nie wynajmowalam umyslnego, zeby sie przebieral i wreczal dzieciom prezenty, one dobrze wiedzialy, ze te upominki sa od nas. Ja tez nie moge sobie przypomniec, zebym kiedykolwiek wierzyla jako dziecko w swietego Mikolaja.
UsuńNatomiast bajki i basnie czytalam im regularnie, ale od poczatku wiedzialy, ze to fantazja. Jakos wyrosly na wartosciowych ludzi bez wciskania im ciemnoty o wrozkach i innych takich.
Druga sprawa, to rola rodziny i rola szkoly. Powinny byc rozgraniczone, a szkola ma miec za zadanie uczyc, a nie bajki opowiadac. Rodzice niech robia, co uznaja za stosowne.
Pantera! To nie wiesz, co straciłaś. Dlatego zapewne nie zrozumiesz tych, którzy tę magię przeżyli w dzieciństwie. Oni chcą, aby ich dzieci też doświadczyły tej bajkowości...
UsuńCzytanie bajek, a przeżywanie jej poprzez zabawę ( tak należy traktować Świętego Mikołaja , czy Zębową Wróżkę)- to dwie różne sfery.
Byc moze stracilam, byc moze stracily moje dzieci. A moze jednak nie? Nasze bajki rowniez przezywalysmy przez zabawe, odgrywalysmy role postaci z bajek, przebieralysmy sie za rozne krolewny. Czy wszyscy musza wychowywac swoje dzieci jednakowo?
UsuńJa sama jako dziecko nie wierzylam w swietego Mikolaja, a rodzice nie placili mi za stracone zeby mleczne. Podobnie wychowalam swoje dzieci. Czy gorzej niz inne matki?
Napisałaś:
Usuń"Nasze bajki również przeżywałysmy przez zabawe, odgrywałyśmy role postaci z bajek, przebieralysmy sie za rozne krolewny." - Ale to nie jest to samo!
Widzisz, na tym polega tolerancja,że nie wszyscy muszą tak samo. Mamy rozmaite poglądy na świat, na życie - MY DOROŚLI. Spojrzenia dzieci są podobne, dopóki dorośli nie zaczną ich prostować na własną modłę.
I nie chciałabym rozpatrywać danego modelu wychowania w aspekcie "dobry" lub "gorszy". Bo to nie o to chodzi. Zresztą sama doskonale zauważyłaś:
"Ja sama jako dziecko nie wierzylam w swietego Mikolaja, a rodzice nie placili mi za stracone zeby mleczne. Podobnie wychowalam swoje dzieci." - powieliłaś określony model wychowania.
Inni rodzice powielają swój model wychowania uczestnicząc z dziećmi w zabawie na pograniczu dwóch światów: fikcji i fantastyki. Dlatego są oburzeni,że ktoś w brutalny sposób burzy to, co wkrótce samoistnie by się rozpadło w odpowiednim czasie. Są oburzeni, bo ich dziecko- dzieci obdarte se swoich dziecięcych baśniowych wierzeń - cierpiało/y. A magiczny czas, na który czekało przez cały rok stał się zwyczajną, szarą rzeczywistością. Rodzice okazali się kłamczuchami i wszystko, wszystko stało się bez sensu.
Nie włażę z buciorami w cudze życie, ale nie życzę sobie, aby ktoś właził w moje. Dlatego jako nauczyciel tylko wspomagam rodziców w wychowaniu dzieci. I tego samego oczekuję od nauczycieli moich dzieci.
Pozdrawiam serdecznie.
Dzieci powinny mieć swój świat fantazji, ale też nie powinny bezgranicznie wierzyć w Mikołaja. Tak jak nie wierzą w Babę Jagę czy gadające zwierzęta. Ośmiolatki już chyba powinny odróżniać świat fikcji od świata realnego, bo zbytnia wiara w baśniowy świat może prowadzic do nieszczęść (jakiś małoletni naśladowca Batmana zabił się, bo go peleryna nie zatrzymała tuz nad ziemią). Jednak nauczycielka pojechała po bandzie, bo śmierć dla ośmiolatka nie jest łatwym tematem. Jak juz chciała urealnić kwestię gwiazdkowych prezentów, to mogła objawić dzieciakom, że Mikołaj ma swoich pomocników i czasami bywają nimi rodzice, dziadkowie, ciocie. Ale widać pani się nie przykładała do zajęć z psychologii rozwojowej.
OdpowiedzUsuńAno! Nie przykładała się i efekt jej działań bardzo mizerny.
Usuńco za "przemiła" pani nauczycielka... a tak ogólnie, to kto ją upoważnia do takich rozmów z dziećmi? nikt nie każe jej opowiadać, że Mikołaj istnieje, niech wcale nic nie mówi i zajmie się nauczaniem swojego przedmiotu... dzieci same przekonują się jak jest i, większości, jest to bezbolesne... i niech tak zostanie, ściskam poświątecznie :))))
OdpowiedzUsuńDokładnie tak samo myślę.
UsuńNiechaj kwestię Mikołaja wyjaśniają rodzice. W końcu to ich dzieci.
...moja córka, gdy miała lat 7, może 8, przyszła ze szkoły zapłakana...siostra na lekcji religii powiedziała, że Mikołaja nie ma!, że prezenty kupują rodzice! Pytała mnie czy to prawda, oczywiście powiedziałam, że tak...siostra, nadgorliwa jak widać, ubiegła mnie, zabrała mojej córce wiarę w Mikołaja...nie miała do tego prawa...do dziś czuję do niej żal, a moja córka wspomina siostrę katechetkę, delikatnie pisząc, źle...
OdpowiedzUsuńSerdeczności ślę!
I na co to i po co to? Realne życie bywa niekiedy i dla niektórych szare. Po co pozbawiać je tej odrobinki magiczności, bajki i fantazji. Gdyby dorośli zachowali w sobie coś z dzieci i ich fantazji - świat stałby się barwniejszy, może lepszy...
UsuńAle dorośli kochają się w liczbach, jak mawiał Mały Książę.
...bo siostrzyczka zakonna bardzo poprawna religijnie była i wyprowadziła dzieci z błędu...robiąc im szkodę!
UsuńA ja pamiętam siostrę Krzysztofę ( uczyła mnie religii) - ona nawet zamawiała Mikołaja na katechezę i było baaardzo fajnie.
Usuń...mnie siostra zakonna nie uczyła, od pierwszej klasy podstawówki ksiądz, ale nie on wyprowadzał mnie ze świata baśni, a rodzice...ksiądz urządzał zaś tzw. przyjęcie choinkowe, z paczkami, które przygotowywały dzieci - dzieciom ( losowanie było kto-komu) i zapraszał na nie Mikołaja i też było fajnie :) Była super zabawa...:)
UsuńNiestety ale wielu nauczycieli nigdy nie powinno nimi zostac.
OdpowiedzUsuńNiestety, też tak uważam. Al cóż. człowiek jest tylko człowiekiem.
UsuńBędąc dziećmi wierzyliśmy we wróżki, czarodziejów, Mikołaja z jego reniferami. Póżniej dorośliśmy i naszą wiarę w cuda zweryfikowało samo życie. Ale świat fantazji, bajek, magii to świat w którym dzieci poruszają sie swobodnie, czują się w nim dobrze i lubią go, oraz puszczając wodze fantazji rozwijają się mimochodem również. Nie potrzeba nauczycielek, które pozbawią dzieci tej nieszkodliwej wiary!
OdpowiedzUsuńNie wspominając o tym, że dzieci mogę taką prawdę bardzo przeżywać, a przecież i tak dorosną do wieku w którym przestaną wierzyć nie tylko w Mikołaja. Przynajmniej ja tak uważam.
Dokładnie tak samo myślę. Dodam jeszcze,że dzieciństwo bardzo krótko trwa, a niekiedy i ten krótki okres jest zniszczony przez problemy dorosłych.
UsuńCoś na zasadzie sama nie mam radości to popsuję jeszcze innym? Co za baba.
OdpowiedzUsuńKurcze, przecież lepiej jak dzieciaki same dojdą prawdy...
Według mnie, lepiej jak same to odkrywają. Z odkrywanie też maja radochę. Dzieciństwo tak krótko trwa.
UsuńW nadchodzącym roku 2013 życzę oby był dla Was jednym nieprzerwanym pasmem radości i zadowolenia, oby los raczył stale zachowywać przy zdrowiu jak najlepszym, chronił od złego i otworzył skarbnicę wszelkiego szczęścia
OdpowiedzUsuńNam nigdy nic nie mówił czy Mikołaj i inni istnieją czy nie. Wiara była naszym wyborem a poznanie prawdy przyszło drogą naturalną i nawet nie potrafię wskazać dnia "oświecenia".
OdpowiedzUsuńObdzieranie dzieci z wiary jest szczytem niedelikatności... No bo jak to inaczej określić!?!
Pozdrawiam serdecznie
Dla mnie to snobizm dorosłych i tyle! Świat dziecka rządzi się innymi prawami. Jest prosty i jednocześnie magiczny. Niestety bardzo krótko trwa.
UsuńWidze, ze opinie sa podzielone. Moja jest zbiezna z Twoja, DD. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWszystkim zainteresowanym podrzucam link: http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53666,10855830,Swieta_i_jeszcze_cos.html Warto przeczytac, nawet jesli - jak ja - nie czytacie GW.
Świetny tekst... Dzięki z namiary!
UsuńDzieci powinny wierzyć w bajki, ile to możliwe. Świat realny jest wystarczająco brzydki, jeszcze zdążą tej brzydoty doświadczyć. Więc póki co - niech im będzie pięknie, z wróżkami, mikołajami, elfami, gwiazdkami, itp. Nie trzeba im tego zabierać zbyt wcześnie. Jak podrosną, same się zorientują, że coś tu nie gra z tym Mikołajem ;)
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam. Czasami znowu chciałabym być dzieckiem... Ach!
UsuńMyślę jednak, że nauczycielce chodziło o świętego Mikołaja biskupa, który zmarł w wieku podeszłym i o ktorym pewnie przy okazji 6 grudnia mówiła. A dziewczynka może nie wszystko usłysząła, może sobie dopowiedziała...
OdpowiedzUsuńJakoś nie chce mi się wierzyć, żeby nauczyciel powiedział dzieciom, że wyimaginowany Mikołaj z bajki umarł. Chociażby datego, że to nielogiczne by było :)
Tak zapewne było. Jednakże nauczyciel pracujący młodszymi dziećmi powinien mieć to na uwadze, a zatem wyrażać się baaardzo precyzyjnie.
Usuńnie należy niszczyć bajkowego świata dzieci - nie należy
OdpowiedzUsuńW całej tej dyskusji chyba tylko 1 raz pojawiło się przypuszczenie, że może dziecko coś po swojemu zrozumiało, nie zrozumiało bądź przekręciło /nie złośliwie przecież, ale przez być może roztargnienie, chwilę nieuwagi.../. Brawo. A gdyby tak - pozwólmy sobie na chwilę gdybania - nauczycielka powiedziała, że był taki święty, jak najbardziej prawdziwy, który żył dawno temu, umarł i poszedł do nieba i stamtąd przynosi nam wymarzone prezenty? Ale - wyobraźmy sobie dalej - dziecko usłyszało/zrozumiało tylko pierwszą część tej wypowiedzi a i to niewyraźnie, bo później coś niezmiernie ciekawego miała mu do powiedzenia "na ucho" koleżanka z ławki? I potem przypomina sobie oderwane fragmenty, przetwarza na swój dziecinny sposób i płacze... A mama i wszyscy prawie tu komentujący macie temat pt. "ta wredna nauczycielka..."
OdpowiedzUsuńPiszę to dziś akurat z kropelką goryczy, bo właśnie niedawno się dowiedziałam jak można słowem zniszczyć człowieka, zwłaszcza nauczyciela...kiedy słowo dziecka jest święte, a słowo pani nie znaczy nic, bo przecież "moje dziecko nigdy nie kłamie!" Może i w tym wypadku nie kłamie, ale czy na pewno wiernie powtórzyło to co usłyszało?
Nie mówię, że nie macie racji pisząc o potrzebie rozumienia dziecka, jego fantazji, wrażliwości i emocji. Nie wiem - tak samo jak każda z Was - co tak naprawdę i w jakim kontekście powiedziała pani w szkole. Sama niejednokrotnie miałam i jako uczeń i mama uczniów różne "ścięcia" z nauczycielami. Nie wcinam się nikomu w model wychowania - każdy rodzic decyduje czy np. powie dzieciom o Mikołaju i kiedy to zrobi. Chciałam tylko zachęcić do spojrzenia na problem z innej strony. Brunetka.
Brunetka! Bez przesady, co do wredności nauczycielki. I nie tego dotyczy dyskusja. Dziecko usłyszało, co usłyszało, zrozumiało, co zrozumiało i na swoje nieszczęście ze szkodą dla siebie. Problem dotyczy myślenia dziecięcego i precyzyjnej komunikacji dorosły - dziecko.
Usuń