Trzeci dzień jestem w pracy. Porządkuję i diagnozuję. Oczy otwieram ze zdziwienia i przerażenia zarazem.
Są dzieci, które fantastycznie pracowały podczas zdalnej edukacji. Poczyniły ogromne postępy. Serce się raduje. Niestety, są też dzieci, z którymi muszę zaczynać od początku. Trzy miesiące zmarnowane. Nikt nawet nie zajrzał im do zeszytu. Jest to dla mnie informacja o rodzinie. Te dzieci są tam samotne. Dba się o wikt i opierunek. Nic więcej.
Dzisiejsza rozmowa z matką jednego z takich uczniów.
Ja: Dziecko cofnęło się. Nie zna liter, nie potrafi pisać ani czytać. To, czego nauczyło się przez dwa miesiące stacjonarnej nauki w szkole, zapomniało. W zeszytach luki. Nikt do nich przez trzy miesiące nie zaglądał. To miesiące zmarnowane. Z czołówki klasowej spadło na szary koniec.
M: No, ale dziecko nie chciało, abym zaglądała do jego zeszytów. To nie zaglądałam. Mówiło,że wszystko ma zrobione.
Mowa tutaj o siedmiolatku. - Bez komentarza.
Cóż. Zakasałam rękawy i do roboty. Dzieci mi żal i tyle.
Im młodsi rodzice, tym gorzej! Muszą się zajmować telefonem przez całą dobę!!!
OdpowiedzUsuńJestem przerażona. Matka nie widzi problemu. Dziecko robi, co chce.
UsuńA jak dziecko nie będzie chciało, żeby mu mamusia do pokoju zajrzała, to co? Zareaguje dopiero, jak karaluchy zaczną biegać pod drzwiami?
OdpowiedzUsuńRodzice traktują edukację jak coś, co zrobią inni. Tak jest też w moim przypadku.
Słyszałam podobny dialog:
OdpowiedzUsuń- dlaczego nie przypilnowała pani syna, by odrabiał lekcje?
- no przecież jest już dorosły!
Dziecko miało wtedy 8 lat!
To jest bezstresowe wychowanie....
OdpowiedzUsuńPoszłam pobrać krew, chyba w połowie października. Dobiłam się do pani pobierającej przez kordony sanitarne, a ona mówi: kochanieńka, poczekaj, bo muszę zadzwonić. I dzwoni: jesteś przed komputerem? Zalogowałeś się? Słyszysz panią? I coś tam jeszcze. Druga klasa podstawówki. I ja nie mam do niej pretensji, robi co może. Bardziej mnie martwią odległe skutki zamknięcia dzieci, ich trauma, ich spojrzenie na życie. Bo my im zrobiliśmy auschwitz, a oni za 20 lat zrobią nam, starym już :)Karma wraca.
OdpowiedzUsuńDzieci są teraz rozpuszczone jak dziadowskie bicze, uzależnione od smartfonów , gierek , słodyczy , jak tego nie ma to się strasznie nudzą , wymuszają itd. Do samokształcenia się nie każdy jest stworzony , ale widać też dużo winy rodziców, często odrabiają za nie lekcje , a później jak się sytuacja zmienia to wychodzą głęby.I nic dziwnego że z z wyższego poziomu spadają na niższy , bo to jest im właściwy.
OdpowiedzUsuńWielu obecna sytuacja pokazała jak jest w rodzinie, że dzieci są czesto samotne i niedopilnowane.
OdpowiedzUsuńniestety , ale coraz częściej napotykam pustostany umysłowe. Dziecko biedne , bo zaniedbane . Wiem że znakomicie Dasz sobie radę . no bo kto jak nie TY. serdeczności- Dośka
OdpowiedzUsuńW punkt! Dzieci puszczone "luzem" a potem pretensje i zrzucanie odpowiedzialności na nauczyciela i na całe to zdalne... A można sporo z dzieciakami zrobić w domu, tym trudnym, owszem, ale jednocześnie pełnym możliwości czasie. Mówię to w pełni świadomie, matka 7 i 9 latka. Dzieci można "zmienić", nauczyć, pokierować, z rodzicami niestety już gorzej
OdpowiedzUsuńnie mam dzieci w szkole (i bardzo dobrze), ale tak patrząc z boku, ten rok, pod względem edukacji, uważam za stracony... i absolutnie nie z winy nauczycieli, żeby była jasność...
OdpowiedzUsuńMam czasem wrażenie, że rodzice zapominają, że dzieci wychowuje się od pierwszego dnia życia, ale codziennie.
OdpowiedzUsuń