Zapuściłam bloga niemiłosiernie. Już grudzień, a w listopadzie nic nie napisałam. Bo ten październik i listopad jakoś tak szybko minął. A może nie było?
Trudno pogodzić mi obowiązki rodzinne, zawodowe i towarzyskie. Wszystko tak szybko się dzieje, że nie zdążę się nacieszyć, przemyśleć.
Tak w skrócie.
Zawodowo - dwie europejskie nagrody wpłynęły na moje konto i jedna krajowa.
Zaliczyłam swój debiut w mediach. Prowadziłam webinarium na żywo. Stres ogromny. Odkryłam, że brakuje mi bezpośredniego słuchacza. Już dwa tygodnie przed nie było miejsc. Cała stówa zarezerwowana. Ups, sami organizatorzy byli zaskoczeni, a ja dostałam jeszcze większej tremy. Mam za sobą kolejne niesamowite doświadczenie.
Od lat nie byłam na balu andrzejkowym. A w tym roku w klasie nie robiłam, ale sama się bawiłam do rana. Odkryłam kolejną" nowość" - po zarwanej nocy odchorowuję już nie jeden, ale dwa dni. Ale warto było.
Teraz jestem pociągająca i kaszląca. Mimo tego, jak na matkę Polkę przystało, okna już prawie wszystkie pomyłam i szafę zpomnienia wysprzątałam.
W październiku biegałam po lekarzach, bo ZUS zażądał sprawdzenia, czy moja Kasia jest nadal niepełnosprawna i niezdolna do samodzielnej egzystencji. Kiedy doktor zaproponował psychologa i kolejną serię badań na wszelki wypadek - powiedziałam NIE. Gotowa byłam na bój ostateczny z ZUSem, ale nie było takiej konieczności. Nawet na komisję nie wzywali. Tyle dobrego. Na razie na dźwięk lekarz, przychodnia, badanie - dostaję dziwnych dreszczy. Zatem leczę się domowym sposobem. A właściwie sposobem męża- gorąca kąpiel i lampka koniaku.
Młodsza zakomunikowała, że telefon padł i jedyny z nią kontakt przez Messenger, jeśli siedzi przed komputerem. Komunikat jasny - Mikołaju, potrzebuję nowy telefon. Biedactwo ma pecha, bo prezent zakupiony. A jej przypadnie mój stary aparat w dobrym stanie. Ot...
Wnusio obrażony na matkę zadzwonił:
- Babciu, kiedy mnie zabierzesz?
Hm... U babci zawsze jest grzeczny, w domu niekoniecznie. Poprosił mamę, aby mu wzór listu do Mikołaja napisała. To napisała prawdę. Niuniuś świetnie czyta, więc... Tekst został porwany i apel do babci wysłany. Ach, życie.
Dorota nagród gratuluję )) zabawy dobrej do rana zazdroszczę, a do lekarza radze sie udać, bo sie skończyć może fatalnie a nawet rozłożysz się na święta...
OdpowiedzUsuńJuż jest lepiej. Katarzysko opanowane i pod kontrolą. Dziękuję.
UsuńFajnie że się odzywasz:))dzieje się u Ciebie!!!gratuluję nagród i fajnej andrzejkowej zabawy:))o lekarzach nie chcę pisać:(((wnuk wie gdzie szukać ratunku:))))))))))Pozdrawiam serdecznie i zdrowia życzę:))
OdpowiedzUsuńLepiej pozytywnie patrzeć przed siebie. To prawda. Pozdrawiam cieplutko.
UsuńGratuluję, fajnie, że doceniają Twoją pracę, zasłużyłaś na to w pełni.
OdpowiedzUsuńBasiu, za granicą doceniają. Za granicą i w Warszawie. Dziękuję za gratulacje.
UsuńNagroda na poziomie europejskim i wpłata na konto no no no:) serdeczne gratulacje
OdpowiedzUsuńNa konto to tylko dyplom, niestety, hi, hi, hi.
UsuńGratuluje nagrod! Brawo Ty!!!
OdpowiedzUsuńJa po calonocnej zabawie (o ile mialabym w ogole sile na calonocne zabawy) potrzebowalabym tygodnia, zeby zmartwychwstac. :D
Czyli jeszcze mogę dygać. Hi, hi, hi...
UsuńGratuluję pięknych nagród wyróżnień, Zasługujesz na to jak mało kto. A życie codzienne, jak to życie ciągle czegoś od Nas chce i domaga się. Wnusio super, wie, że Babcia to wszelkiego rodzaju ostoja dobroci. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńGratulacje!!!
OdpowiedzUsuńBardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń