Mój stan psychiczny w skali od 0 do 10 oscyluje w okolicy zera. Czuję się rozbita na milion kawałków. Wiele spraw się nałożyło. Czas przecieka przez palce. Mam problem z poradzeniem sobie z sobą samą. Jestem wiecznie podenerwowana. Byle głupota wyprowadza mnie z równowagi. Za nic sensownego zabrać się nie mogę zarówno w domu, jak i w pracy. Denerwuję się nawet z tego powodu,że ciągle jestem poddenerwowana. Jakiś absurd.
Na dodatek ciągle dochodzą nowe sprawy, żale, problemy innych. Ciągle dochodzą nowe wydarzenia. Mój boże! A ja sama z własnymi problemami i wydarzeniami mam sto światów.
I jeszcze to wpędzanie mnie w poczucie winy.
Cholernie idiotyczny mam charakter, paskudną osobowość, gdyż wiecznie czuję się winna za wszystko i wszystkich. Przecież nie jestem Chrystusem i świata nie zabawię. Nie jestem herosem, wszystkiego nie udźwignę.
W głowie mętlik ostatnie dni dały mi wiele do myślenia, przemyślenia. Ciągle biję się z myślami. Rozważam. Rozważam, rozważam...
Decyzje... trudne decyzje... Trzeba będzie wreszcie je podjąć. Och...
Na dodatek ten remont, bałagan, brak własnego kąta....
Przetrwać. Tyle tylko chcę na dzisiaj.
Nie no nie można dać się opanować takim myślom...Ma być dobrze i już...Trzymaj się zły nastrój tak jak się pojawił tak zniknie bo takie są prawa natury...
OdpowiedzUsuńOby szybko!
UsuńDorotko wyluzuj, odpuść sama świata nie zbawisz,nie daj się złym myślą, jak trzeba będzie będziemy Twoją blogową grupą wsparcia, ja się piszę :)
OdpowiedzUsuńBuziaki :)ślę .
...jeśli czegoś na daną chwilę nie możesz zmienić, nie masz pomysłu itd. pozostaw sprawy Bogu...to działa, szkoda szarpaniny, nic dobrego nie da!
OdpowiedzUsuńSerdeczności:)
Wiem, ale coś mnie uwiera, przeszkadza...
UsuńDepresja remontowa dopadła Cię - trzeba ją mocno wypłakać, przespać i obudzić się w nowym dniu - mnie dawno problemy przerosły i utykam je po kątach, każde na inny dzień...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://kadrowane.bloog.pl/
Myślisz,że to przez ten remont? Oj, na taki stan ducha zbyt wiele się złożyło...
UsuńIdzie jesień i różnego rodzaju chandry i depresyjki szukają sobie miejsca na zimę. Nie daj się i nie pozwól, żeby się u Ciebie zagnieździły. "A kysz!" im powiedz, niech szukają sobie miejsca gdzie indziej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
P.S. Powinnaś mieć mój charakter.
Taaak??? Ty nie rozpamiętujesz? nie masz dylematów? Nie wierzę! Dzięki,że jesteś!
UsuńRozpamiętuję i mam. Ale tylko dla siebie rozpamiętuję. Nie pozwalam niczemu się do mnie przyczepić, zwłaszcza jeśli wiem, że mam rację. Można się zastanawiać nad sposobem , ale nie nad sensem. Jakieś zasady "się ma";)
UsuńPozdrawiam:)
Może to jesień (?) Mam podobne odczucia i uczucia i wieczny stan podenerowowania. Problemy spycham "na jutro" jak Scarlett O'Harra ... może jutro będzie lepszy dzień, czego Ci z serca życzę :)
OdpowiedzUsuńPróbuję, ale one łażą koło mnie i dopraszają rozwiązania. A ja go nie mam!
UsuńAbsurdy zawodu Cię wykańczają...
OdpowiedzUsuńTeż!
UsuńMłodzież mówi" zluzuj beret", a ja mówię- popatrz ile piękna jest na świecie, ciesz się,że żyjesz, że Twoi bliscy są zdrowi. Czego chcesz więcej?
OdpowiedzUsuńNie wiem! I w tym tkwi problem.
UsuńChyba trochę wiem co czujesz ... jak się wiele nałoży na głowę, na kark, na plecy itd to człowiek ma problem z zapamiętaniem własnego nazwiska ... przytulam
OdpowiedzUsuńDzięki. Potrzeba mi takiego przytulenia!
UsuńNo tak, nic dziwnego, że się sama napędzasz. Sama to przeszłam, bo remont tak mi już działał na nerwy, że bym gryzła!
OdpowiedzUsuńSiły życzę, pewnie masz ajkiś swój sposób na wyluzowanie się.
Pozdrawiam :)
Zawodzą wszystkie, a ten, co byłby skuteczny - brak miejsca na wykonanie! Ale dam radę. W końcu nie jestem pod kreską, jeno przy zerze!
UsuńPremier Waldemar Pawlak powiedział kiedyś, że sprawy dzielą się na dwie kategorie: te, które same się załatwią i te, których załatwić się nie da.
OdpowiedzUsuńMoże coś w tym jest?
I moje niechaj się same załatwiają.... To by było najlepsze!
UsuńDorotko, widzę nowa szatę graficzną na Twoim blogu, bardzo ładna:) I w świetle zapisanych tu słów o przejściowym braku własnego kąta taka jakby symboliczna, przytulna. Mam nadzieję, że dokonywanie tu zmian podziałało na Ciebie choć trochę relaksująco. Serdeczności.
OdpowiedzUsuńPodziałało. Podziałało!
UsuńCięzko cos radzić, gdy nie wie się co jest przyczyną i dlaczego tak się męczysz. Ale mysle, ze nie o radzenie tu chodzi, ale o wypłakanie się. O powiedzenie wszem i wobec : jestem jaka jestem i mam do tego prawo! Mam prawo nie dawać rady! Potrzebuję bezludnej wyspy i oderwania od wszystkiego, bo zwariuję!
OdpowiedzUsuńTeż tak często miewam. Nie dalej niż dwie godziny temu...
Trzymaj sie Dorotko, albo rozsyp i poskładaj się na nowo!
Uściski zasyłam!:-))
O nie, nie mogę się całkiem rozsypać. Mam dzieci!
UsuńRemont widzę i bloga objął ;)Podobają mi się zmiany w skórce:)
OdpowiedzUsuńTrzymać będę kciuki za poprawę Twojego samopoczucia. Podobnie jak wielu z komentujących myślę, że remont w znacznej mierze złożył się na jego pogorszenie. Znam to z autopsji. Taki permanentny syndrom napięcia przedmiesiączkowego. Skrajne nastroje. Powiem jedno, jak słusznie zauważyłaś nie jesteś mesjaszem i świata oraz ludzi hurtem nie zbawisz. Nawet jak byś była tego blisko, to okazało by się, ze jest jeden czy drugi malkontent, co ma focha, bo nie tak sobie to uwidział. Jesteś kobietą, nie masz ramion i barek Atlasa, żeby dźwigać, to co nie Twoje, a tym bardziej dawać się wpędzać w poczucie winy, które jest niczym więcej jak dość wredną manipulacja na Twoich własnych uczuciach. Zrób, co uważasz za słuszne i zgodne z własnym sumieniem i nie turbuj, tym bardziej jeśli są to rzeczy na które masz tak naprawdę wpływ znikomy.
Trzymam wciąż kciuki i nie dawaj się :)
To samo pomyślałam. Po prostu nie będę robić nic! Niechaj samo się układa jak chce!
UsuńOj, kochana...
OdpowiedzUsuńWiesz, że jak Cię czasami czytam, to tak jakbyś i o mnie pisała?
Olga bardzo mądrze pisze, że czasami trzeba się oderwać.... Tylko druga sprawa, że życie toczy się dalej, a problemy odsunięte nie wyparują, bo nic w przyrodzie niestety nie ginie...
Dobrze jest właśnie komuś się wypłakać, wygadać.... To oczyszcza i uwalnia nie tylko ciało, ale i umysł...
Nie wiem o co dokładnie chodzi, dlatego nie wiem jak pomóc. Może to naprawdę po prostu jesień, brak słońca.... Akurat na to, dobrze jest zapalić świeczkę i podgryźć czekoladkę!:)
Uściski! :)
I tak tez zrobiłam. Wykonałam telefon do przyjaciela... Czy pomogło? Przespałam noc. A dzisiaj nastał nowy dzień.
UsuńTeż się podpisuję pod poprzedniczkami,trzeba się oderwać:ludzie czasem wykorzystują Twój charakter i przelewają swoje problemy na Ciebie:sami doznają ulgi a Ty się martw:mam nadzieję że wszystko się powoli ułoży i odzyskasz spokój i swój wyremontowany kącik:))))Pozdrawiam serdecznie i dużo siły życzę:))
OdpowiedzUsuńKochana, spójrz na swój nagłówek. Taka piękna myśl!
OdpowiedzUsuńAle przede wszystkim, zrób listę tych wszystkich problemów i selekcja:
to nie moje, to nieważne, to na później, to na teraz, tamtego nie zmienię, więc patrz myśl w nagłówku.
I, niestety, kolejny krok to nauczenie się nowego nawyku: nie branie na swoje barki całego świata. Twój własny jest wystarczający. Z tym, że musisz nauczyć się mówić stop kiedy trzeba. Trudna nauka, ale warto. Powodzenia :***
Zrobiłam! Na dobrą sprawę prawie wszystkie były nie moje i nieważne, a jednak napięcie wewnętrzne nie przeszło. Musi swoje przebrzmieć.
UsuńTo uroki życia. Czasem każdy z nas tak ma.Ja niedawno też tak się czułam i wiem jak to jest beznadziejnie. Pocieszaj się myślą, ę po każdej burzy przychodzi spokój. Trzymam kciuki za Ciebie
OdpowiedzUsuńTego się trzymam. Żeby była tęcza, najpierw musi spaść deszcz.
Usuńżyczę rozwiązania sytuacji i podjęcia mądrych i dobrych dla Ciebie decyzji...
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńNie przejmuj się, ja tak mam odkąd istnieje czas :-(
OdpowiedzUsuńSerdeczności z Krainy Loch Ness
Życzę Ci pstryk palcami i już po problemie ale to ciągle chodzi za Toba weź głęboki oddech i spróbuj się wyluzować ale czy można ,choćby rad było wiele czas zrobi swoje serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziewczyno rozlatujesz się. Przypuszczam, że złożyło się na to wiele problemów. Porozmawiaj ze swoim M
OdpowiedzUsuńMoże On Ci coś poradzi, pomoże. Ten problem musicie rozwiązać i to szybko. Idzie jesień. Szare, deszczowe dni, czas "deprech"
Nie jesteś z tych co idą do fryzjera, kupują ciucha... i problem mija jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Trzymam kciuki.
Serdecznie pozdrawiam:)
A może idź do ginekologa i zrób badanie poziomu hormonów?
OdpowiedzUsuńOd długiego czasu zmagałem się z depresją, zachorowałem w bardzo młodym wieku byłem już w takim stanie że nie dawałem rady nie wiedziałem co robić wszystko mi się waliło wszystko było nie tak jak być powinno miałem dość tego wszytkiego byłem samotny cały czas całe życie żadna dziewczyna nie chciała mnie znać nawet już chciałem popełnić samobójstwo. Będąc na całkowitym dnie zwróciłem się o pomoc do polecanego tu rytualisty ( jego strona http://moc-energii.pl) zamawiając rytuał oczyszczenia aury. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Wróciłem do normalności i w końcu potrafię się cieszyć z małych rzeczy. Nawet kiedy nachodzą mnie negatywne myśli to radzę sobie z nimi. Polecam taki rytuał wszystkim mającym problemy życiowe.
OdpowiedzUsuńCiekawy blog.
OdpowiedzUsuń