Aż dziwne.
Postanowiłam obudzić się z letargu i wówczas ożyły wspomnienia. z dzieciństwa.
Kiedy byłam mała czasami święta wielkanocne spędzaliśmy na jednej z kaszubskich wsi u brata mojego ojca. Uwielbiałam tam jeździć. Tam było zawsze wesoło. Stryj miał sześcioro dzieci i ja.... To już niezła gromadka. Do nas zwykle dochodziła jeszcze o rok młodsza ode mnie kuzynka, którą dowoził drugi brat ojca.
W Wielką Sobotę dorośli kończyli przygotowania do świąt, a dzieciarnia,żeby nie przeszkadzała musiała dostać jakieś zajęcie.
Ciotka zwołała nas do sieni. Przyniosła najróżniejsze materiały papiernicze, słomę, jakieś sianko w woreczku.
![]() |
foto z internetu |
Ha! I zaczynało się wielkie twórcze szykowanie, plecenie, wycinanie klejenie. Każde dziecko miało zrobić własne gniazdko. Do najpiękniejszego wielkanocny zajączek najwięcej jajeczek miał włożyć. A to była najlepsza motywacja dla dzieci.
Taka praca trwała kilka godzin. Kiedy skończyliśmy, najstarsza z nas powiedziała:
- Teraz ustawimy gniazdka na stole od najstarszego twórcy do najmłodszego. Tak będzie sprawiedliwie.
Wszyscy się zgodziliśmy oprócz M, najmłodszej z nas. Ona poczuła się urażona,że jej gniazdko ostatnie będzie. Pewnie myślała,że najmniej cukierków- jajeczek dostanie. Chwyciła swoje gniazdko i pobiegła gdzieś do stodoły wykrzykując:
- Zajączek moje gniazdko znajdzie i do was już nie dotrze!
Przyznam ,że nie zrobiło to na nas żadnego wrażenia, bowiem wszyscy wiedzieliśmy,że tym Zajączkiem są nasi rodzice. Ona najwyraźniej w owego Zajączka wierzyła.
Nadszedł czas zajęczych prezentów. Pobiegliśmy do sieni. A tam w każdym gniazdku kolorowe jajeczka. Nawet ów Zajączek jedno gniazdko nieustrojone dostawił i jajeczka do niego włożył. Dobiegliśmy każdy do swojego gniazdka, aby słodkości policzyć ( to, ile jajeczek było w gnieździe miało ogromne znaczenie - zwykle było po tyle samo). M pobiegła do stodoły. Wróciła ze swoim pustym gniazdkiem zapłakana. Nie pomogły tłumaczenia,że Zajączek nie miał czasu, że dla niej w sieni w owej nieustrojonej miseczce jajeczka zostawił.
Nie wiem dlaczego, ale to wspomnienie właśnie ożyło. Dziwne, bo w moim domu we współczesnych czasach już nie robi się gniazda dla Zajączka, ba, moje dzieci tego zwyczaju nie znają.
Bo i sieni nie mieliśmy, bo i.....
I tak mi się trochę smutno zrobiło...
No cóż....
Ale w przyszłości kiedyś moim wnukom ....
Dzień dobry! u mnie jest odwrotnie- nie robiłam z siostrami gniazdek, za to naszym dzieciom chowamy prezenty(głownie słodycze) po całym ogrodzie dziadków. Ile kto nazbiera to jego :)Dzieci jest piątka, ogród niewielki, zabawa super. Często jeśli jedno z dzieci nazbiera więcej dzieli się "nadwyżką" z resztą. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietna zabawa. W mieście nie mieliśmy takich możliwości. Jeno w mieszkaniu, a ono kliteczką było. Pozdrawiam!
UsuńW Niemczech to obowiazek chowac dzieciom slodkosci w ogrodzie, ze niby od zajaczka. Laza sobie po swiezym powietrzu, szukaja, znajduja, ciesza sie i potem maja wyzerke.
OdpowiedzUsuńMy nie mielismy ogrodu, wiec kiedy dzieci byly male, chowalam po calym mieszkaniu i tez sie cieszyly.
Hm... to świetna zabawa! Ja dawałam do ręki, jako z niespodzianka, czekoladę, albo czekoladowego zająca. Teraz trochę żałuję. Mogłam pochować w różnych miejscach. No cóż...
UsuńNic straconego, bedziesz chowac jajeczka wnukom.
Usuńnie ma jak zajączek zawsze pocieszne coś.
OdpowiedzUsuńWesołego królika,
co po stole bryka
spokoju świętego
i czasu wolnego.
Życia zabawnego,
w jajka bogatego,
i w ogóle kurde wszystkiego najlepszego.
Ślicznie dziękuję z życzenia i wzajemnie składam WESOŁYCH ŚWIĄT
UsuńPiekna ta historyjka, przeniosla mnie w bajkowy swiat dziecinstwa; w ogole pieknie wspominasz, kiedys przypominam sobie taki wzruszajacy post o twoim tacie, wspomnienie z dziecinstwa - jesli bylo dobre - to wielki skarb na cale zycie! pozdrawiam cieplo i zycze zdrowych, pogodnych swiat, ja wyruszam dzis po pracy :)
OdpowiedzUsuńA ja mam wolne od zawodowej. za to ogrom pracy w domu. Już bigos wstawiłam!
UsuńU nas też nie robiono gniazdka, co dom to inne obyczaje :-)
OdpowiedzUsuńAno... Ale ten zwyczaj mi się podoba. Pamiętam, ile mi sprawił radości.
UsuńWspaniałe wspomnienia,u nas nie było takiego zwyczaju...Wesołych ŚWIĄT!!!!
OdpowiedzUsuńTak... wspomnienia... Szkoda,że nie kultywowałam tego zwyczaju, kiedy moje dzieci były małe...
UsuńŚliczny prezent - dziękuję! Już zdobi mój pulpit.
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt Wielkanocnych.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńMiasto zmienia, najbardziej stare obyczaje. Na całym Świecie dzieje się tak samo, a szkoda.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Bardzo szkoda! Serdeczności.
UsuńNasze gniazda obowiązkowo musiały być w oborach, stajniach - zając nie wchodził do domów :) Przecież dziki był :D
OdpowiedzUsuńA widzisz. Na Kaszubach było w sieni, a w mieście - nigdzie!
UsuńW moim domu nie było takich zwyczajów. Poza tym gdy byłam dzieckiem, nie było jeszcze czekoladowych jajeczek.
OdpowiedzUsuńWesołych świąt.
Jajeczka z mojego dzieciństwa nie były czekoladowe. Były z jakiejś takiej masy. Twarde i bardzo słodkie. Jednakże bardzo pożądane przez dzieciarnię.
UsuńPrawdę mówiąc, pierwszy raz słyszę o takim zwyczaju, który jednakowoż uznałem za bardzo sympatyczny :-) Kto wie, czy w krainie Loch Ness nie wprowadzimy takiej tradycji?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Wielkanocnie Autorkę i Czytelników :-)
Jest sympatyczny. Nawet teraz uśmiecham się do wspomnień.
UsuńCo dom to obyczaj, więc się nie smuć;) To, że gniazdka nie było, nie znaczy, że nie było innych fajnych tradycji :)
OdpowiedzUsuńA były, były...
UsuńMiłości, która jest ważniejsza od wszelkich dóbr, zdrowia, które pozwala przetrwać najgorsze. Pracy, która pomaga żyć. Uśmiechów bliskich i nieznajomych, które pozwalają lżej oddychać i szczęścia, które niejednokrotnie ocala nam życie.
OdpowiedzUsuńZatem, staropolskim obyczajem: dużo szynki życzę z jajem, niech zające i barany po spełniają Twoje plany. Święta to jest czas wyżerki, a więc porzuć swe rozterki. Niech to będzie czas uroczy, życzę Tobie i Twoim Bliskim Radosnych Świąt
Dziękuję Alinko. Dziękuję serdecznie za tak piękne życzenia. I Tobie życzę wszystkiego co najlepsze i najpiękniejsze.
UsuńMówiąc szczerze, o takim zwyczaju słyszę po raz pierwszy w życiu.
OdpowiedzUsuńO gniazdku w sieni, czy zajączku? To kaszubski zwyczaj - przyszedł z Niemiec.
UsuńAni o gniazdku, ani o zajączku.
UsuńZdrowych, radosnych i spokojnych świąt Wielkiejnocy.
OdpowiedzUsuńWesołego Alleluja.
Ślicznie dziękuję i składam życzenia wzajemnie.
UsuńKiedyś na moim blogu pisałam, jaka szkoda, że tradycje i zwyczaje odchodzą w niepamięć... Pogodnych, zdrowych i ciepłych świąt życzy Ella
OdpowiedzUsuńAno szkoda!
UsuńFajna tradycja!
OdpowiedzUsuńU nas żadne zające nie przychodziły i nie było problemu ;) Teraz będę musiała w domu pochować słodycze bo Kappa zna z przedszkola szukanie zajęczych słodkości :)
Pozdrawiam
Dla dzieciaków to frajda!
Usuńpodoba mi sie ten pomysł :)) jeśli bede miała wnuki, to go powielę :))
OdpowiedzUsuńTeż wychowywałam się na wsi, ale u nas nie było tradycji obdarowywania dzieci słodyczami na Wielkanoc. W naszej świadomości nie było żadnego zajączka-prezentowca;) Wielkanoc była wielkim przeżyciem religijnym i największą frajdą było chodzenie ze święconką do kościoła.
OdpowiedzUsuńWesołych świąt:)))
Co region, to obyczaj!
UsuńDzień dobry, Dorotko. Już po Świętach, myślałam o Tobie, wiesz? :) Może napiszesz nam, jak ostatecznie wyklarował się Twój nastrój, może nie - na tę chwilę przypuszczam, że z uwagi na spóźniające się oznaki wiosny, doświadczyłaś nastroju typowego dla przedwiośnia. Słońca w duszy, DD :*
OdpowiedzUsuńPS: Podoba mi się wiosenna odsłona Twojego bloga i ten blask oczu bijący na jakże eleganckiej fotografii :)
Z nastrojami to ja nauczyłam się radzić. Humorki - horrorki pojawiają sie i znikają, jeśli nie ma prawdziwych problemów. Teraz odliczamy dni do wesela mojej córki. Cała jestem podminowana... Taki czas... taki okres... Ach, chciałabym,aby było już po wszystkim.
OdpowiedzUsuńŚlicznie dziękuję,że pomyślałaś o mnie.
Serdeczności