Dostarcza każdemu z nas wiele emocji, zawirowań.
Stawia na rozstaju dróg i każe podejmować decyzje lepsze i gorsze. Ale to dobrze. Bo gdyby było wszystko idealnie, to byłoby za słodko. A od słodkiego też potrafi porządnie zemdlić.
Ostatnio moje życie wygląda jak jazda na kolejce górskiej. A ile emocji , ile wrażeń. Niektóre wieści zmieniają, jak w kalejdoskopie. A wszystko od chwili decyzji o ślubie Starszej.
Najpierw poszukiwania sali, aby się gdzieś wstrzelić, bo starsza koniecznie chciała ślub w kwietniu ( rzekomo jest to jedyny miesiąc nieobciążony jakimiś rocznicami itp.). Sala została znaleziona, zabukowana.
To trza załatwić sprawy z księdzem, bo Starsza obmyśliła sobie ślub kościelny w naszym małym parafialnym kościele. Ha, ale nastał czas kolęd i ksiądz proboszcz jest trudno dostępny. Telefonów nie odbiera, na e-maile nie odpowiada.
- Mamo - dzwoni Starsza - idź do księdza i zapytaj, o której godzinie możemy do niego zadzwonić.
**
Hm... To przecież możemy zrobić ( ja i mężowski, naturalnie).
Po niedzielnej mszy idziemy do zakrystii porozmawiać z księdzem proboszczem. Przed nami trzy starsze panie. Ksiądz nie w humorze. No, zachowanie mi się nie spodobało, ale to nie była nasza sprawa. Przyszła nasza kolej i.... Aż musiałam mocno powietrza nabrać,żeby nie wypalić czegoś brzydkiego. Ksiądz był bardzo niemiły. Padły słowa tego typu:
- Wy państwo pójdziecie teraz na obiad, a on na kolędę musi jechać itp. Że kontaktować się z nim można dopiero po 25 stycznia.
Ja odwróciłam się na pięcie i skierowałam do wyjścia. Uniosłam się dumą. Niemiła księdzu ofiara, chodź cielę do domu. Z księdzem próbował jeszcze rozmawiać mężowski. Ale mało skutecznie,więc ruszył za mną. A ksiądz chyba zorientował się, jaki nietakt popełnił i poszedł za nami. Przy wyjściu z kościoła próbował zatrzeć niemiłą atmosferę, udzielając informacji ,po którą właściwie przyszliśmy.
- Niech córka próbuje późnym wieczorem, po 22:00, kiedy do domu wrócę.
Możecie sobie wyobrazić mój niesmak. Ale ksiądz jest tylko człowiekiem, może coś się wcześniej wydarzyło, o czym nie wiedzieliśmy. W każdym razie ,poinformowałam starszą, o której ma się z proboszczem kontaktować, przemilczając całą nieprzyjemną rozmowę.
Niestety. Proboszcz nawet późnym wieczorem był nieosiągalny, a na e- maile nie odpowiadał. Starsza zaczęła się denerwować i nawet przebąkiwać o innym kościele. O czym ja nawet słyszeć nie chciałam, bo.... bo w tej swojej łepetynie coś sobie tam poukładałam i... No właśnie.
Wreszcie otrzymuję telefon od Starszej
- Mamo, ksiądz proboszcz napisał do mnie. Wiesz,że w ostatnią sobotę kwietnia jest bierzmowanie w tym kościółku?
I masz babo placek!
Mężowski: To trzeba ślub przełożyć.
Ja:W żadnym wypadku. A co to jeden kościół jest tylko?
Godzinę później dzwoni Starsza.
- Mamo! Zdecydowaliśmy,że weźmiemy ślub w innym kościele. Czy mogłabyś ....
- Nie, nie mogłabym - odpowiedziałam - Sama musisz zadzwonić do kancelarii parafialnej i o wszystko wypytać.
Jeszcze tego samego wieczoru miałam trzy telefony od Starszej. Czuła moje emocje przez telefon, uspakajała. Bo... bo coś zaczynało się plątać, a ja lubię proste rozwiązania. Pikanteria życia i poziom adrenaliny został podniesiony do pułapu krytycznego.
Przespałam się z tematem, przetrawiłam i zdałam na łaskę Mojego Boga. On przecież wie, co będzie najlepsze dla mojego dziecka. A zatem niech się dzieje wola nieba!
Dzisiaj rano dostaję smsa od Starszej
Rozmawiałam z proboszczem tamtej parafii. Termin jest wolny. Chętnie udzieli ślubu, tylko nasz proboszcz musi wyrazić zgodę. A tu koło się zamyka, bo jest niedostępny.
I masz babo placek
Ale Dziecko Szczęścia jestem, patrzę, a tutaj znajomy ksiądz idzie. Postanowiłam wypytać. I jakich ciekawych rzeczy się dowiedziałam!!!!!
Otóż, moja córka już praktycznie nie należy do parafii, do której należymy my, bowiem mieszka i pracuje gdzieś tam. A zatem wystarczy, iż weźmie zaświadczenie z tamtego kościoła. Meldunek nie ma tu nic do rzeczy. Poza tym narzeczony może wziąć zgodę ze swojej parafii. A potrzebna tylko jedna zgoda.
Dzwonię do dziecięcia z dobrymi nowinami. Czuję, jak mi kamień spada z serca. Starszej też ulżyło.
I sprawę uważałabym za zamkniętą, gdyby nie kolejna przyprawa dorzucona do mojego życia.
- Mamo - dzwoni Starsza - A co z księdzem, któremu głowę zawracałam?
Już chciałam powiedzieć przysłowie o cielęciu, ale ugryzłam się w język. Przecież dziecko na kulturalną, wrażliwą i odpowiedzialną osobę wychowałam. Zatem mówię.
- Do naszego proboszcza zadzwonisz po 25.01 i powiesz o wszystkim.
- Ale ja chciałam ślub w naszym kościółku....
- Ja też, ja też, ale siła wyższa nie chce- te słowa cisnęły mi się na język. Powstrzymałam je jednak i rzekłam.
- No cóż, czasami tak bywa.
Uspokojona wróciłam do domu, zważywszy, iż znajomy ksiądz obiecał wszelaką pomoc ze swojej strony.
***
Warunki na drodze stresujące. Śnieżyca, ślisko, widoczność ograniczona.
źródło fotografii |
Ledwie dojechałam, a tutaj telefon od Starszej:
- Mamo! Dodzwoniłam się do naszego proboszcza ............. Powiedział,że na 90% ślub odbędzie się w naszym kościele. A jeśli coś by się poplątało, to sam wszystkim się zajmie.
***
No i proszę! Nie jest jak z jazdą na kolejce górskiej?
Raz w górę, raz w dół..... A jakie przeżycia, jakie emocje!!!!
KOCHAM CIĘ ŻYCIE!
Utwierdzam sie tylko w przekonaniu, zeby od kleru trzymac sie jak najdalej. Nie lubie byc traktowana jak intruz, w dodatku za moje wlasne, niemale pieniadze. To ona powinien chodzic za Wami, a nie odwrotnie, laski zadnej w koncu nie robi.
OdpowiedzUsuńZycze duzo sily w starciach z koscielna bezdusznoscia.
Powinno byc: on, ksiadz powinien za Wami biegac.
UsuńTak źle to nie będzie. I o bezduszności bym tutaj nie mówiła. Po prostu nasz proboszcz jest sam jeden, a ma wiele obowiązków. Podejrzewam,że jest mało zorganizowany, poza tym jest tutaj nowy.
OdpowiedzUsuńTo nie usprawiedliwia nieuprzejmosci, kosztownej dla Was.
UsuńTo prawda. Ale człowiek jest tylko człowiekiem. Sama wiem to po sobie.
Usuń...burzliwy ocean przeżyć :)...a to dopiero początek :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Wiem... i trochę mnie to przeraża.
Usuń...każdy tak mówi, i każdy daje radę, więc i Ty dasz! :)
UsuńWiem! Dzięki Meg za wsparcie!
Usuń...no problem:)
Usuńale za to jakie będą potem wspomnienia :)))
OdpowiedzUsuńwszystko upamiętniaj i "kronikuj" :))
Zamierzam właśnie to robić, dlatego opisuję na blogu.
UsuńCieszę się, że wszystko zaczyna się układać;)
OdpowiedzUsuńMam taką nadzieję.
UsuńJakie poplątane te przygotowania do ślubu i cała organizacja!?!? Było zorganizować w Grecji i greckich świadków wziąć bo tam właśnie tylko świadkowie się wszystkim zajmują a młodzi tylko na gotowe przychodzą i za nic nie płacą!!!!
OdpowiedzUsuńDacie radę z organizacją a ślub i wesele udadzą się jak mało które :) Wierze w Was :)))
Pozdrawiam
Oj,że o tej Grecji dopiero teraz mi piszesz!
Usuń;):))
UsuńChrzciny też tylko chrzestni płaca... ;)
UsuńA ja kilka dni temu zastanawiałam się na dslubem. Przerosła mnie opcja kogo zaprosić na ślub a kogo na przyjęcie po... do sal, kościołów, itd nawet nie doszłam :) dzielna jesteś!
OdpowiedzUsuńLista gości,to przecież najmniejszy problem, jak dla mnie!
UsuńO Matuchno,ale jazda!!!!!!!Ja nie dałabym rady...Powodzenia>>>>Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńDałabyś, gdybyś musiała.
UsuńJa księdza w sumie rozumiem -ksiądz czlowiek ale tez pracę ma-a teraz czas kolędowania, potem przygotowania do świąt. Kieds jak młodzi chcieli wziąć ślub były nauki przedmałżeńskie, nic na szybko byleby tylko wbić sie w termin. Widać teraz jest inaczej. Mam nadzieję, ze wszystko pójdzie po mysli. A Ty sie nie stresuj tak-to ich ślub ;)
OdpowiedzUsuńA kto powiedział że teraz nie ma nauk przedmałżeńskich. Są! Są!A jakże i jeszcze w niektórych parafiach są wizyty w poradniach małżeńskich.
UsuńDziwne to księżowskie zachowanie. W końcu to on powinien biegać za owieczkami, żeby je przyciągnąć do Kościoła, a nie stroić fochy i mnożyć trudności. Zdaje się, że powinien czuć się odpowiedzialny za swoich parafian i SŁUŻYĆ im, a nie opędzać się od nich, bo ma kolędę.
OdpowiedzUsuńŚlub cywilny załatwiliśmy się w 15 minut, pani była bardzo miła, a kosztowało to chyba kilkadziesiąt złotych (już nie pamiętam).
Dziwne mi się wtedy wydawało, że termin był odległy (od kwietnia do końca sierpnia wszystkie weekendowe terminy były zajęte), mimo że ślubów cywilnych udziela się codziennie. Teraz już się domyślam dlaczego. Widać ludzie często wolą kontakt z urzędnikiem, który działa według jasnych przepisów i stawek, niż z księdzem, który ma muchy w nosie. Poza tym sporo ludzi bierze ślub po raz drugi, a komu się chce przechodzić przez gehennę unieważniania ślubu kościelnego?
Mam nadzieję, że skoro Wasz ksiądz poszedł po rozum do głowy (i szczęśliwie wrócił), to już teraz wszystko pójdzie jak z płatka.
Też mam taką nadzieję!
UsuńGdy czytam ten post, gdzieś tam z tyłu głowy dźwięczy mi jedno z niewielu lubianych przeze mnie przysłów japońskich - o tym, że dobre rzeczy muszą drogo kosztować. Ciebie, kochana DD, już cała sprawa kosztuje wiele emocji, jednak z uwagi na wyrozumiałość, która nie zawiodła Cię nawet w opisanej sytuacji, wydaje się oczywiste, że wszystkiemu podołasz. Niemniej, dbaj o siebie, abyś oczekiwanego dnia była w jak najlepszej kondycji ducha, bo przecież to będzie także Twoje święto :)
OdpowiedzUsuńPewnie,że podołam. Przecież to tylko ślub i wesele. Dzięki za miłe słowa!
OdpowiedzUsuńTo życzę mnóstwa cierpliwości oraz sił do przygotowania tego najważniejszego dnia w życiu córki. Oby tylko resztę spraw udało załatwić się spokojniej i łatwiej. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDobrze, ze nie mam dzieci /smiech/
OdpowiedzUsuńZycze cierpliwosci!
Serdecznosci
Judith
Samo życie :)
OdpowiedzUsuńFajnie opisane :)
Dzięki. Miło mi Cię gościć.
UsuńMiejmy nadzieję, ze wszystko pójdzie po Waszej myśli i będziecie zadowoleni.
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję.
UsuńPewnie jeszcze sporo emocji przed Wami, z prostej przyczyny- ślub i wszystko co z nim związane (własny czy też własnego dziecka) dostarcza wiele przeżyć, wszak zainteresowanym bardzo zależy by wszystko było po ich myśli...
OdpowiedzUsuńAle to fajny czas, już go przerabiałam :)
Wiem. Wtedy to Ci nawet trochę zazdrościłam.
UsuńPrzypomniały mi się emocje związane ze ślubem córki , na szczęście wszystko skończyło się dobrze, żyją szczęśliwie, czego i Twoim zycze
OdpowiedzUsuńI to najważniejsze!
Usuńja też nie lubię, jak coś się w życiu plącze ;D no, ale koniec końców wyszło tak, jak miało wyjść, prawda?
OdpowiedzUsuńTo się jeszcze okaże.
UsuńWitam -samo zycie pisze swoją historie (wszystko zależy jak sie patrzy na rózne sprawy )pozdrawiam
OdpowiedzUsuń