Kiedy jestem naładowana różnymi emocjami i nic nie jest w stanie ich rozładować, siadam do pracy twórczej. Zwykle jest to malowanie, lepienie z masy solnej, albo wycinanie. Ale nie tym razem. O, nie! Zainspirowana dziełami blogowych koleżanek, postanowiłam spróbować czegoś innego. Moją inspiracja była Ania i Qrka, i Ola...
***
Patrzę na ich prace i nogami przebieram. Też tak chcę.
***
Postanowiłam zrobić coś nowego, innego. Wszak lubię się uczyć. Zainspirowana przez Anię postanowiłam coś upleść. Kiedy patrzyłam na jej instrukcję, wszystko wydawało mi się take łatwe. Co to dla mnie!
Zaraz po obiedzie zabrałam się do pracy. Mężowski spojrzał, słowa nie powiedział. Zna mnie chłop bardzo dobrze, wie, że muszę wyładować swoje emocje i....
A, że zabieram się za "rękodzieło" - znaczy,że ich wiele się nagromadziło.
Usiadłam zatem do pracy. Rurki gazetowe skręcam i skręcam, i skręcam....
Mężowski:
- Widzę ,że kapustę i mięso na bigos kupiłaś.
- Kupiłam - odpowiadam i nie przerywam pracy. - Wkrótce będę gotować.
- Wkrótce, to znaczy, kiedy?
......
Zamierzałam upleść osłonkę na doniczkę. Ozdobić ją i postawić na stole świątecznym. Niestety, to plecenie wcale nie jest łatwe. Zamiast osłonki zaczął wychodzić mi stożek. Nic, to! "Choinka będzie" - pomyślałam i dalej plotłam. Ale to, co wychodziło, choinki raczej nie przypominało. " Co ma wyjść , to będzie" - pomyślałam i pracy nie przerwałam. Wyszedł Janioł. Trza by było Janioła pomalować. Farba biała się skończyła. Postawiłam Janioła na komodzie i zapytałam mężowskiego:
- Ładny?
- Ładny - odpowiedział, po czym szybko dodał:
- To teraz bigos będziesz gotować? - Ale ten chłop nierozgarnięty! Przecież jeszcze Janioła nie skończyłam. Skulił uszy po sobie i nie odzywa się więcej, a ja stroję Janioła. Bukiet suszonych kwiatów oregano i lawendy mu do plecionych rąk włożyłam, niechaj złe moce odstrasza.
I dalej Janiołowi się przyglądać.
Zeszła Młodsza.
- A, to zrobiłaś. Ten anioł ma nieproporcjonalną głowę. - Mężowski zerwał się z sofy i pobiegł po drwa do kominka. Kiedy wrócił, zapytałam:
- Czy ten mój Janioł ma za dużą głowę?
- Ależ skąd? Jest idealny! Czy już teraz za bigos świąteczny się weźmiesz?
- Hm... Chyba ma faktycznie za dużą głowę. Muszę ją zmniejszyć. - I dalej za nożyczki. Janioła oszpeciłam.
Mężowski wtrącił mimochodem.
- Wolę, jak te anioły malujesz, albo wycinasz.
No i powiedział, co wiedział!
- Ja muszę robić coś nowego. Chcę wyplatać. Nawet sobie stelaż na koszyk przygotowałam.
- To bigosu nie będzie?
- Będzie, przecież wszystko już kupiłam.
- Czy zdążysz go ugotować do świąt?
Janiol jest w porzadku, a nawet bardzo ladny.
OdpowiedzUsuńTo co? Teraz wezmiesz sie w koncu...
Jeszcze nie, bo wycinanki janiołków zostały. Okna udekorować muszę.
Usuńhihihi...ach ci mężczyźni:)))...ja za wyplatanie biorę się już,,,hohoh....a janioł cudny:))))))))))))))
OdpowiedzUsuńDzięki za dobre słowo.
UsuńZa kreatywność ręczną podziwiam, cudny Ci wyszedł!! Teraz Janioł przypilnuje bigosiku ;)
OdpowiedzUsuńI świąt przypilnuje i domu przypilnuje... Mam taką nadzieję.
UsuńDoroto JANIOŁ wyszedł świetny , i z pewnością niepowtarzalny :)
OdpowiedzUsuńFaceci i bigos więcej przy tym roboty niż jedzenia :)
Pozdrawiam Niedzielnie Ilona
Niepowtarzalny na pewno, zwłaszcza,że miał być osłonką na doniczkę, a potem choinką.... cha cha cha...
UsuńA bigos gotuje zwykle [przez tydzień. Mężowski uwielbia podjadać.
Ach ten mąż głodny, nie pozwoli kobiecie jej głodu artystycznego zaspokoic no:) podziwiam zaparcie i inspirację, swietna robota:)
OdpowiedzUsuńDzięki. Wszak nie samym chlebem człowiek żyje.
UsuńMoże i lepiej, że z osłonki na doniczkę nic nie wyszło, bo Janioł jest przecudnej urody (cytując klasyka).
OdpowiedzUsuńMój bigos już od tygodnia zamrożony, więc bezkarnie oddaję się rękodziełu. Robię stroiki i prezenty pod choinkę. Wydałam prywatną wojnę komercji;)
Pozdrawiam:)
Ja też. Dlatego chcę zrobić sama. Nawet ozdoby na choinkę zaczęłam kleić.
Usuń...no, no...zdolna jesteś!
OdpowiedzUsuńSerdeczności!
Nie wiem, czy zdolna, ale spróbowałam...
Usuńanioł ok, a mąż to boi się noży, ognia czy garnków?
OdpowiedzUsuńNie boi się, ale czeka na coś miłego - rytuał gotowania świątecznego bigosu. To chyba jedna z piękniejszych tradycji naszej rodziny.
UsuńHej, Dorotko :)
OdpowiedzUsuńJanioł jest piękny! Uwielbiam takie "handy-mandy", jak mówi dziecko mojej koleżanki.
Co do bigosu...
widzę, że w większości domów podobnie się dzieje - jak się chłop uprze i nakręci na jakieś żarełko, to pałą z głowy nie da mu się wybić. :) Gdy ja nieopatrznie byt wcześnie powiem, co zamierzam w garach "wyrzeźbić", to mój mąż lata jak kot z pęcherzem - zwłaszcza, gdy jest to coś, co bardzo lubi. Kręci się i dopytuje jak dziecko, a gdy już danie gotowe, to choćby miał wylądować w szpitalu z poparzeniem najwyższego stopnia, to nie odpuści - wcina przeszczęśliwy. :)
Życzę ci kochana, cudownych świąt,radości i magii świątecznej, bo tylko w te dni atmosfera jest właśnie TAKA. I jeszcze spełnienia marzeń w nadchodzącym roku - uśmiechu każdego dnia i fantastycznych wpisów na blogu - to ostatnie to to, czego życzę SOBIE w odniesieniu do CIEBIE. :) :) :)
Dziękuję ślicznie.
UsuńAnioł piękny. Dorotko, poznaję Cię od nowa:)Pozdrawiam ciepło-B.
OdpowiedzUsuńHe, he, he....
UsuńJanioł cudny jest, a z Męża się uśmiałam szczerze mówiąc;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Bliższy mu bigos niż sprawy ducha. Ot, facet z krwi i kości!
UsuńAnioł śliczny jest, dobrze, że nie pozostał osłonką na doniczkę :))) Naprawdę, wygląda bardzo profesjonalnie.
OdpowiedzUsuńMąż jak widać typowy facet :)))
Oj, typowy!
UsuńToć to Janiołka jest nie, Janioł - bardzo ładna zresztą!
OdpowiedzUsuń