Jednakże coraz częściej zastanawiam się, czy nie powinno się zmienić słów tej przysięgi. Zamiast "że cię nie puszczę aż do śmierci", powinno być "nie opuszczę cię aż do rozwodu"; albo "ślubuje ci wierność, dopóki nie spotkam kogoś atrakcyjniejszego..". itp.
Obserwując to, co się dzieje w dzisiejszych czasach i zestawiając to ze słowami przysięgi, zastanawiam się, po co ,właściwie, cokolwiek, komukolwiek ślubować, skoro zawsze można to zerwać.
A przy tych wszystkich zdradach, oszustwach, wzajemnym obrzucaniu się błotem tych, którzy jeszcze nie tak dawno czule patrzyli sobie w oczy i ślubowali sobie miłość po grób, człowiek zastanawia się, czy oby w ogóle "miłość do śmierci" istnieje, czy warto inwestować w małżeństwo i rodzinę.
Kiedy tak nachodzą mnie wątpliwości, przypominam sobie wówczas pewną historię. Gdyby nie fakt, iż przez wiele lat byłam jej obserwatorem - pewnie pomyślałabym,iż to niemożliwe, a jednak.
Bohaterem tej opowieści będzie mój stryj, starszy brat mojego ojca, nazwę go Aleks.
Aleks był blisko czterdziestki, kiedy poznał Helenę. Była młodsza od niego niemal o 18 lat. Jak mawiał, była to miłość od pierwszego wejrzenia. Kilka miesięcy później stanęli przed ołtarzem ślubując sobie miłość, wierność aż do śmierci.
Helena marną była gospodynią. Kwitła w niej raczej dusza artystki. Tkała piękne tkaniny, dziergała na drutach. Tworzyła piękne koronki. Ludzie drwili czasami z Aleksa, iż żonaty, a w gospodarstwie sam wszystko musi robić. On gwizdał na to ludzkie gadanie. Kochał ją i robił wszystko, aby była szczęśliwa i uśmiechała się.
Urodziła mu czworo dzieci.
Szczęście jednak nie może trwać wiecznie. Kiedy ich najmłodsza latorośl miała zaledwie 6 lat, Helena zachorowała. Chorowała krótko, tylko trzy miesiące, a może aż trzy miesiące. "Raczysko" zżerało ją od środka. Bardzo cierpiała. W tamtych czasach ( jakże nieodległych) nie znano czegoś takiego, jak hospicjum. Beznadziejne przypadki odsyłano do domu.
W ostatnich tygodniach życia mąż nie odstępował jej na krok. Chciał być z nią do końca. Umarła, a razem z nią umarła część jego samego.
Żałobę nosił prawie trzy lata. Siostry i bracia zaczęli go upominać, że tak nie można, że to, że tamto...
Dla świętego spokoju pozdejmował czarne tasiemki z ubrań.
Wszystkim się zdawało,ze Aleks powraca do świat żywych. dzieci ma przecież, gospodarstwo duże do obrobienia, trzeba o tym wszystkim pomyśleć. Ruszyły zatem swaty.
Stryj migał się, wykręcał tak długo, jak mógł.
Był jakiś zjazd rodzinny, może jakaś uroczystość, tego dokładnie nie pamiętam, ale zjechała się cała rodzina około 70 osób do drugiego stryja. Wesoło było, jak zawsze zresztą, na takich przyjęciach. W pewnym momencie Aleks zakomunikował, że chce coś ogłosić. Wszyscy zamilkli. Myśleliśmy,że stryj poznał jaką babkę. Patrzyliśmy na niego z zaciekawieniem.
- Chcę wam powiedzieć, że kiedy umarła moja Helenka, złożyłem śluby czystości i zamierzam ich dotrzymać.
W pokoju zapadła cisza. Przerwał ją mój ojciec.
- Tobie chyba rozum odjęło... - nie dokończył, bo moja mama dała mu kuksańca łokciem w bok.
Taka cisza trwała jeszcze przez chwilę. Przerwała ją ciotka ( siostra ojca ), pytając:
- Komu kawę, komu herbatę?
Stryj ślubów dotrzymał. Wychował i wykształcił dzieci. Pożenił. Doczekał się wnuków. Przy okazji pochował wszystkich ze swojego licznego rodzeństwa.
Rok przed śmiercią odwiedziłam go. Długo rozmawialiśmy. Stryj był świetnym gawędziarzem. Przy tym miał zdolności krasomówcze. Uwielbiałam go słuchać, Kiedy moja wizyta dobiegała końca, stryj wyjął z drewnianej kasetki małą pożółkłą ślubną fotografię. Pogładził ją czule, następnie powiedział ( nie wiem czy do mnie, czy do swojej zmarłej żony)
- Niczego nie żałuję... .
- Wiesz, dziecko, nie boję się śmierci. Miałem piękne i długie życie. Teraz nawet czekam na nią. Bo widzisz - tutaj spojrzał na fotografię ślubną - śmierć mnie z żoną rozłączyła i teraz śmierć nas znowu połączy.
Umarł dwa lata temu wieku 90 lat.
Piękna i wzruszająca historia... Jest dowodem na to, że przysięgi można dotrzymać.
OdpowiedzUsuńKiedys ludzie powaznie traktowali przysiege malzenska. "Do smierci" znaczylo do smierci, doslownie.
OdpowiedzUsuńMoja babcia nie miala z dziadkiem latwego, ani przyjemnego zycia. Kiedys, jako dorosla juz osoba, rozmawialam z nia o dziadku, jego wyskokach, trudnym charakterze. Zapytalam ja, dlaczego wobec tego nie odeszla od niego, tylko tak sie meczyla. Wtedy mi odpowiedziala, ze przysiege malzenska traktowala nie tak, jak robi to dzisiejsze pokolenie: byle pretekst i zaraz rozwod.
Po co strzepic sobie jezory po proznicy? Nie lepiej zyc w konkubinacie, skoro przysiege ma sie za nic?
Ano! Słowo "przysięgam" w dzisiejszych czasach straciło na ważności.
UsuńPiękna historia. Znam dwie podobne, równie wzruszające. Mam nadzieję, że i dziś niektórzy młodzi przeżywają podobną miłość. Myślę, że łatwo dotrzymać przysięgi, kiedy jest miłość, przyjaźń i odpowiedzialność. Kiedy jednak któraś ze stron zawodzi, czy można wynagać od drugiej, żeby trwała w związku mimo wszystko? To problem kobiet bitych, zdradzanych, poniżanych - trwać przy mężu czy odejść? Czy zdrada drugiej strony zwalnia męża/żonę z przysięgi małżeńskiej? Mojej bitej i zdradzanej koleżance ksiądz powiedział, że ma cierpieć w milczeniu, a raz w miesiącu zamawiać mszę w intencji męża. Wybrała rozwód.
OdpowiedzUsuńCierpieć w milczeniu! Też coś! Ale jej powiedział!!! I dobrze zrobiła!
UsuńA co z szacunkiem?
Nie każdemu dana jest taka miłość. Czasem sama chęć nie wystarczy. Ratowałam jak mogłam mój związek. Ale rozwodzę się i nie mam sobie niczego do zarzucenia.
OdpowiedzUsuńPrzysięgę składa się w danym momencie. Czasem dopiero później wychodzą różne sprawy, które są nie do przejścia.
Nie zgodzę się też ze stwierdzeniem powyżej, że lepiej żyć w konkubinacie (okropne słowo, niszczące związek dwóch osób), skoro przysięgę ma się za nic. To tak, jakby w takim związku tylko i wyłącznie ludzie się zdradzali, nie kochali naprawdę i nie mieli prawa do bycia szczęśliwymi. A przecież taki związek nie jest niczym gorszym od małżeństwa, jeśli dwoje ludzi się kocha.
Chciałabym jeszcze kiedyś zaznać miłości. Z motylami i tęsknotą. Z radością i pięknym byciem z kimś. Ale nie zamierzam nikomu więcej niczego przysięgać. Czy to źle?
Pewnie,że nie jest źle!
OdpowiedzUsuńZycie pisze różne scenariusze.
Każdy ma prawo przeżyć je tak, jak chce.
Najcudowniejsze jest to, że jednak są ludzie, którym się udało kochać i być kochanym. Życzę Ci, aby i Tobie było dane tego zaznać.
Wzruszylam sie czytajac ta historie. Twoj stryj musialbyc wspanialym czlowiekiem.
OdpowiedzUsuńpiękna historia, ważne, ze to był Jego wybór, niezależnie od tego, czy obowiązywała Go jeszcze przysięga ...
OdpowiedzUsuńBardzo wzruszające. Taka miłość rzadko się zdarza.
OdpowiedzUsuńWzruszająca historia :-)
OdpowiedzUsuńA z tym co napisałeś na samym początku to w połowie się zgadzam. "Nie opuszczę Cię aż do rozwodu"- wiele jest sytuacji w których najlepszym wyjście jest rozwód. Nie jest to najprostsze wyjście, ale najlepsze. Natomiast to drugie... No właśnie, plaga dzisiejszych czasów. Skoro nie byłeś pewien to po co ślub brałem? A jak byłaś pewna to ten, nowy, atrakcyjny to nie miłość!!! Logiczne przecież a tutaj jakieś durne zdrady i zmiany partnerów :-/
A co zrobić gdy już się te dzieci odchowało, gdy pozostaje już tylko starość przy boku ukochanej osoby, gdy ta druga połówka nagle umiera i nie zabiera partnera ze sobą? Dziadek mojej Przyjaciółki popełnił samobójstwo dwa dni po pochowaniu swojej żony.... Nie potrafił bez niej żyć... Czy dobrze zrobił? Nie wiem, ale rozumiem dlaczego....
Pozdrawiam
Wzruszająca historia Twojego stryja ale... każdy podejmuje własne wybory..Dawno temu przyszło mi na myśl, że przysięga w obecnym kształcie jest po prostu głupia. Nikt nie ma prawa wymagać od młodych ludzi wchodzących w zycie by dali obietnicę aż po grob. Czym innym jest obietnica starania się, podejmowania prób a czym innym "zniewolenie" do grobowej deski.Być może Twój stryj do końca swych dni byłby dobrym i wiernym kochającym mężem. A być może po 30latach coś by w nim pękło..Wszak jesteśmy ludźmi, zmieniamy się i to nie zawsze w tym samym kierunku co partner.
OdpowiedzUsuńMyśl, która przyszła mi do głowy kiedyś aktualna jest i dziś. Nadal uważam,że przysięga w KK nie ma wlaściwej formuły, jest kolejna próbą związania człowieka z kościołem i prcuje na jego wyrzutach sumienia...
Rozmawiamy z Mężem o naszej śmierci-mamy "pozwolenie" od drugiej strony by związać sie z kimś, by żyć pełnią życia a nie śmiercią.
Moja Mama wdowa od 11lat od śmierci Taty miała kilku partnerów-bo nie potrafi i nie chce byc sama , mimo że serce nieraz nadal płacze nad Mężem. Czy to znaczy że zarówno my jak i ona kochamy mniej?
POzdrawiam
Ale KK tego nie zabrania. Do śmierci znaczy do śmierci jednego z małżonków.
OdpowiedzUsuńdo smierci nie zabrania, owszem
OdpowiedzUsuńale potepia rozwody-znaczy sie : męcz sie póki smierc was nie rozłaczy-pije, bije, zdradza ale "co Bog złaczył.."
Męczyć się nie musisz, możesz odejść - ale nie wolno ci się związać z kimś innym.
OdpowiedzUsuńDlatego tak ważny jest odpowiedni dobór partnera. Życie jednak lubi płatać figle i...
Proszę Cię :) Partner , którego poznaje się w wieku 19lat to nie ten sam, z którym się żyje mając lat 50 ;) Nie wiem jak Ty ale ja jestem zupełnie inną osobą niż 20 lat temu ;)
OdpowiedzUsuńA ja wciąż taką samą osobą wewnątrz.. I żyję z facetem, za którego wyszłam za mąż w wieku 20 lat. Mamy za sobą 26.
Usuńhmmm..a to ciekawe i przeczy psychologii człowieka
Usuńno coż, moze jetes wyjatkiem, nie zaryzykuje stwierdzenia ze sie nie rozwijasz(zabrzmiałoby obrazliwie)
Pewnie się nie rozwijam! Zamiast rozglądać sie na boki i podrywać ciacha, tkwię przy jednym facecie i ciągle mozolnie rozbudowujemy nasz związek i dzieci mają nudnie - jeden ojciec i jedna matka!
UsuńKURCZĘ! ZABRZMIAŁO CHOLERNIE OBRAŹLIWIE!
rozwój to rozglądanie sie na boki ?-no nie, koniec swiata!
Usuńalbo udajesz ze nie rozumiesz o co chodzi z rozwojem osobistym i wewnetrzymi zmianami albo nie chcesz zrozumiec.psychologia zna to zjawisko a Ty jako pedagog nie?Nic nie rozumiem..
zabrzmiało wiem-ale nie miało
Mam wrażenie,że to Ty nie rozumiesz, albo nie chcesz zrozumieć o co chodzi.
UsuńJa mam dokładnie to samo wrażenie odnośnie Ciebie. Jakbysmy mówiły innymi językami...albo-może po prostu mamy inne doświadczenia i spojrzenie na tę sprawę ? Może zostańmy przy swoim zdaniu >?
Usuńpoczytałam te ostatnie komentarze...cóż nie jestem członkiem KK...ale dla mnie przysięga małżeńska złozona w USC jest także przysięga przed samym Bogiem...może warto nie szukać partnera małżeńskiego w wieku 19 lat.... mnie to- co się dziś dzieje tez bardzo zatrważa....ludzie składając przysiegę od razu zakładają ,że jakby co ......-brakuje im odpowiedzialności za słowa,wybory,,,i wówczas nie walczą ,nie dbają ...bo nie traktują tego...małżeństwa jak skarbu na całe życie...bardzo wzruszyła mnie historia twego stryja.... Dziekuje za ten post:)))
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod tym komentarzem obiema rękami. Dodając, że stosunek do złożonej przysięgi małżeńskiej jest wyrazem także naszego szacunku dla samych siebie.
UsuńA warunkiem udanego związku jest to, że obie strony dotrzymają przysięgi.
UsuńDD,,,z całym szacunkiem, nie czytałam dawno wieksze bzdury. zawsze myslałam, ze warunkiem udanego zwiazku jest miłosc i przyjazn..ale co ja tam wiem..jak widac po tym wpisie i odpowiedziach-liczy sie dotrzymanie przysiegi...za wszelka cene...
UsuńBzdury? Ha!
UsuńZakładam,że nikt nikogo do ślubu siła nie ciągnie. Ludzie pobierają się , bo się kochają. A miłość trzeba pielęgnować . Miłość to odpowiedzialność, szacunek i wierność. A to wszystko uwzględniają słowa przysięgi małżeńskiej:
ŚLUBUJĘ CI MIŁOŚĆ, WIERNOŚĆ I UCZCIWOŚĆ MAŁŻEŃSKĄ ORAZ ŻĘ CIĘ NIE OPUSZCZĘ AŻ DO ŚMIERCI.
Dalej, przy nakładaniu sobie obrączek - kolejne potwierdzenie tej miłości: żono - mężu przyjmij tę obrączkę na znak moje miłości i wierności.
Wybacz, jeżeli jedna strona łamie przysięgę... przestaje być wierna, przestaje szanować itp....
i wraxamy do punktu wyjscia-dla mnie przysieganie, składanie obietnic jest bezsensu i wbrew człowiekowi.Nikt nie jest w stanie przewidziec co bedzie i jak bedzie za iles tam lat.Mozna PRÓBOWAC I SIE STARAC -wtedy to bedzie uczciwsze
OdpowiedzUsuńchyba nie bedzie zgody co do tej kwesti miedzy nami;)
Samo próbowanie i staranie się nie wystarcza - przynajmniej dla mnie. Mam pytanie - jesteś mężatką?
UsuńJestem, przecież wiesz. I to po raz drugi. Mam też w rodzinie przykłady rozwodów, separacji i owdowienia. I w moim odczuciu NIC NIE JEST PEWNE, zwłaszcza drugi człowiek.
OdpowiedzUsuńCudowna opowieść, aż mi się łza w oku zakręciła...
OdpowiedzUsuńTeż mam takie dylematy- a propos miłości, przysięgi małżeńskiej i tej strasznej łatwości rozwodów i zdrad. To okropne i daj Boże, żeby ludzie się wreszcie opamiętali...
Chyba każdy z nas ten cytat : "bo kto przysięgę naruszy, biada mu, biada, za życia biada i jego złej duszy"...niestety w życiu już nie jest tak jak w wierszu, ludzie mają za nic przysięgę i przestrogi...i chociaż ja nie złamałam przysięgi małżeńskiej, złamał ją "po całości" i w każdym punkcie mój eks, to czuję się jakoś tak...niekomfortowo...?:(
OdpowiedzUsuń