- Może byśmy dzisiaj....
- Ależ tak, tak, bardzo chętnie! I nawet wiem gdzie!
Bardzo mi odpowiada, kiedy nie muszę gotować.
A TA NIEŚMIAŁA ZAPOWIEDŹ, TO.... TO NIC INNEGO, JAK WYJŚCIE NA OBIAD.
Postanowiliśmy ( znaczy, ja postanowiłam),że wybierzemy się do nadmorskiej restauracji, która jakiś czas temu przeszła kuchenne rewolucje M. Gessler, na sławetne gołąbki z dorsza. Zaznaczę,że za rybami nie przepadam ( w odróżnieniu od mojej rodziny), więc taka propozycja spotkała się zarazem z uznaniem, jak i niedowierzaniem, bowiem po emisji programu owa restauracja jest wręcz oblegana przez gości i znaleźć w niej wolny stolik graniczy z cudem, bądź ogromną dozą determinacji i cierpliwości. Nam zawsze tego brakowało i odchodziliśmy z kwitkiem, a degustację owych gołąbków odsuwaliśmy na później.
Teraz właśnie nadeszło to później! Decyzja zapadła. Pojechaliśmy do Ustki, azymut na....
Restauracja obłożona do maksa
- Oj, nie znajdziemy stolika!
- Trzeba będzie długo czkać...
-Jesteśmy głodni....
- CISZA!
Na nic lamenty! Ja byłam gotowa na degustację głąbków i choćbyśmy mieli do wieczora czekać na stolik, to gołąbków spróbujemy!
Ulegli, nie mieli wyjścia! Kiedy mężowski z Młodszą weszli do środka, moje czujne oko wypatrywało wolnego stolika na zewnątrz. I nagle! Jest! Podeszłam zajęłam!
Ach! Trzeba było widzieć te zdziwione oczęta!!!! To uznanie!!!!!
W każdym razie za chwilę miało się wypełnić to, co już od dawna było w zamiarze.
GOŁĄBKI Z DORSZA.
Obsługa w tej restauracji - pierwsza klasa.
A gołąbki?
Miód w gębie! Mimo, iż za rybami nie przepadam, wpisuję te gołąbki na listę moich ulubionych potraw.
Fot. z Internetu |
A jadłaś takie jak na zdjęciu, w pomidorach czy takie jak w przepisie, w bulionie duszone?
OdpowiedzUsuńW pomidorach, jak na zdjęciu! Pychota!
OdpowiedzUsuńsądzę, w prawdzie tylko po opisie i zdjęciu, ale sądzę, że te w pomidorach są bardziej sycące,
UsuńDobrze sądzisz!
UsuńBardzo zadziałał obrazek na moją wyobraźnię;-)))) I jeszcze z kaszą jęczmienną!!!!! Pycha. Tylko, że dla siebie samej to mi się nie chce robić, a T., mąż znaczy nie lubi białej kaszy twierdząc, że nie jest psem.... ehhhh
OdpowiedzUsuńKasza w ogóle nie jest wyczuwalna w tym gołąbku. Przyzna się,że w pierwszej chwili myślałam,że to ryż.Mój małżonek ( podobnie, jak Twój, kaszy nie jada)do tej pory jest święcie przekonany,że to był ryż!
UsuńOooooo! To może oszukaństwo nie zostanie zauważone ;-)))))))
UsuńZante, dla samej siebie Ci się nie chce, a jakbym znalazła Ci kilku chętnych? dwóch na przykład?.....
UsuńNooo, dla trojga jest bardzo git! ;-)))
UsuńNajpierw plaże, piaszczyste, kamieniste, takie, śmakie, teraz jedzonko - przestanę tu zaglądać, bo wywołujesz uczucie głodu - wakacji, urlopu, słońca i jedzenia ;P Masochizm uprawiam czytając ostatnie wpisy.
OdpowiedzUsuńSłońca to dzisiaj nie mamy. Leje od rana. Brrr.... Nie ma zatem czego zazdrościć. To tak na pocieszenie
OdpowiedzUsuńTo przesyłam nieco słoneczka od siebie :) Szwędają się co prawda baranki po niebie, ale jest całkiem przyzwoicie - póki co nie kapie na głowę.
UsuńChwytam, ile sił! Jutro wyjeżdżam słoneczko by się przydało! Dziękuje serdecznie!
OdpowiedzUsuńNo wiesz! W życiu bym nie pomyślała! Ciekawe jak to smakuje:)
OdpowiedzUsuńRewelacyjnie! Niebo w gębie nawet dla kogoś, kto nie przepada za rybami!
UsuńZa rybami przepadam, więc zanim doczytałam do końca, postanowiłam zrobić ;-) Nie ważne, że nie własnymi "ręcami" ;-)
OdpowiedzUsuńHa! A czy można się dowiedzieć czyimi?
UsuńJasne, że można. Cerberę wszak mam jeszcze, niech się wykazuje ;-)
UsuńSzczęściara!Taka cerbera to skarb!
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo apetycznie, a jeśli tak samo smakuje, to pewnie się skuszę i zrobię. Zwłąszcza teraz, kiedy nie ma Juniorki, bo takich potraw nie znosi :)) Adam zresztą kaszy też niekoniecznie, ale może i on nie zauważy :))
OdpowiedzUsuńNo nie DD, muszę koniecznie wypróbować te gołąbki, tym bardziej, że pochodzą z przepisu Magdy G. Już teraz wiem co miałaś na myśli pisząc u mnie, że masz już pomysła na obiad, pod surówką z kapusty :))
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Wierzę Ci na słowo, że gołąbki były pyszne, bo przecież pani Gessler byle czego by nie dawała do menu. Zaraz przeczytam przepis, bo zwykłe gołąbki mięsno- ryżowe robię co najmniej raz w tygodniu, a o dorszowych nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
W której to knajpie podają takie delicje? Gesslerowej nie cierpię, jej audycji takoż, ale ryby uwielbiam i chętnie wpadnę do Ustki po sezonie na dobry obiadek:)
OdpowiedzUsuńWczoraj delektowałam się dorszem z rusztu z parmezanem i suszonymi pomidorami... Piękne wspomnienie;)
...hmm, ciekawa alternatywa dla tradycyjnych gołąbków....tylko gdzie kupić dorsza? Muszę zrobić rundę po sklepach...
OdpowiedzUsuńSerdeczności:)