Święta
zbliżają się dużymi krokami, a ja ich nie czuję. Pierwszy raz w życiu nie cieszą
mnie, nie czekam na nie. Nagle przestały mieć dla mnie wymiar religijny i
przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Wręcz przeciwnie, drażnią mnie. Drażnią
mnie infantylne, kiczowate ozdóbki typu kurczaczki, zajączki, jajeczka. Ktoś
zapyta, a to dlaczego?
No
właśnie! Sama zastanawia się dlaczego? Wpływ na to mieli zapewne przedstawiciele
duchowieństwa, a ściślej mówiąc dwaj księża. Jeden z nich – proboszcz mojej
parafii już od kilku tygodni wmawia mi (
robi to ogólnie z mównicy), że jestem niby wierząca.
Skąd
to niby? Proszę, już spieszę z wyjaśnieniem. Nie biegam na wszystkie
nabożeństwa. Święcę jako dzień święty głównie niedzielę, a inne święta nakazane
przez kościół nie zawsze ( oprócz Bożego Narodzenia i Wielkanocy,
oczywiście). Nie zawsze poszczę w piątki i nie czekam na dyspensę
szanownego proboszcza. Bo skoro zwykły kapłan może mnie zwolnić z piątkowego
postu , to powiem szczerze mam w nosie takie zakazy. Poszczę w Wielki Piątek i w
Wielką Środę, bo tak czuję.
Nie
wrzucam do każdej puszki kościelnej i wręcz drażnią mnie ciągłe nawoływania DAJ,
MUSISZ DAWAĆ , CO ŁASKA itd. Do tej pory myślałam, że dają ci, co chcą. Ten proboszcz naprostował
moje myślenie. Co miesiąc wysyła do mnie ludzi po datki „co łaska” i
skrupulatnie zapisuje w zeszycie daną kwotę, następnie raz w miesiącu publicznie
rozlicza z mównicy( jeszcze , jakby co ogólnie miejscowościami), kto
ile dał i dlaczego tak mało.
Nie
biegam odrabiać pańszczyzny wokół kościoła. A Pana Boga przycinam sobie do
własnych potrzeb. Zatem w ogóle powinnam sobie dać spokój z modlitwami i nie
zawracać Bogu głowy swoimi sprawami.
Mogłabym
tak wyliczać, wyliczać….
Jestem
na rozdrożu. Idą święta, a ja ich nie czuję. Mało mnie obchodzą…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś posiadaczem konta google+ wybierz "nazwa/adres url" i wpisz swój nick lub imię. Trochę tak głupio rozmawiać z Anonimem.