Niedawno przeczytałam bardzo ciekawy post, aby wyrzucić wszystko, co nie pracuje dla mnie, co zabiera moją przestrzeń i zakazem ogranicza możliwości.
Hm...
Zaginął mój tajemny notes. Przewaliłam niemal cały dom. Zwróciłam się nawet o pomoc do św. Antoniego. A ten dowcipny święty zamiast notesu sam się odnalazł w postaci małej ołowianej figurki. Notes się nie odnalazł, ale za to kąt po kącie został przeze mnie uporządkowany. Ileż ja zgromadziłam rzeczy? Niestety - wielu nie potrafię się pozbyć. Trzymają mnie z nimi jakieś związki emocjonalne i "przyda się", więc odłożyłam na półkę, jeno z kurzu wytarłam.
A trzeba wyrzucić, oddać- bo "walizkowy związek" na pewno mi nie służy. Nie mam siły tego dźwigać.
Szkoda mi resztki starych kosmetyków, starej kosmetyczki, starej suszarki... Obrosłam, zarzuciłam siebie, gdzieś się pogubiłam. A te rzeczy i moje stare nawyki - nie pracują dla mnie. Są blokerami do moich drzwi, które
widzę, do których trudno podejść.
Nadszedł czas, aby swoje wątpliwości, strach przed chorobami, przed nowym, przed niespodziankami, zapakować i wysłać do miejsca, skąd do mnie przybyły . One nie pracują dla mnie. Mówię im żegnajcie.
Spakowałam walizki. Po powrocie jeszcze raz spojrzę na.... I zacznę wyrzucać bez skrupułów. Zrobię przestrzeń, zacznę oddychać.
Też tak robiłam porządki, bo się przyda, tego lata postanowiłam ,że wyrzucę wszystko, co nie używam, zobaczę czy mi się uda :-)))
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy Tobie się uda :-)