Polska to bardzo dziwny kraj. Kraj, w którym walczy się o nienarodzone dzieci, a zapomina o tych żyjących i o niepełnosprawnych. Dorośli niepełnosprawni staja się niewidzialni dla społeczeństwa. Bardzo to przykre. Jeździmy trochę po Europie i wiem jak tam traktuje się niepełnosprawnych. U nas w Polsce napotykamy tylko na trudności i upokorzenia.
I o tym dzisiaj będzie.
Wieża Sky Walk była kolejną atrakcja na naszej liście. W ubiegłym roku byliśmy w podobnym przybytku w Słowacji. Byłam zachwycona. Chciałam zobaczyć jak to wygląda w Polsce. Czytałam zachęcające reklamy, typu "Niezwykły spacer w chmurach", wyjątkowa atrakcja, zachwycająca konstrukcja itp...
Pierwsze rozczarowanie już na początku - dojście do tej wieży. Znane nam były dwie drogi: jedna kamienista, druga asfaltowa. Wybraliśmy asfaltową, bowiem towarzyszyła nam nasza niepełnosprawna córka. Droga okazała się ciężka, bardzo stroma. jezdnia wąska bez pobocza. Po drodze co jakiś czas poruszały się samochody dostawcze, kurierskie. Nie było miejsca , gdzie zejść. Tą drogą szły również rodziny z wózkami. Współczułam. Na szczęście Kasia nie potrzebuje wózka. Po drodze nie ma ani jednej ławeczki, ani miejsca, gdzie można byłoby odpocząć. Udało się.
Dotarliśmy na miejsce. A tam ani jednego miejsca na odpoczynek. Jedynym miejscem , na którym można byłoby usiąść były niskie parapety budowli, ale ustawiono tam znaki zakaz siadania i odgrodzono sznurkiem.
Bilety na tę atrakcję bardzo drogie - 49 zł normalny 39 zł ulgowy. Przy kasie ustawiła się kolejka. Miałam możliwość obserwacji. Bilet kupowała rodzina z dorosłym mężczyzną z Zespołem Downa. Nie mieli legitymacji dla tego mężczyzny. Nie ma legitymacji, nie ma zniżki. Nieważne, że kalectwo widoczne na twarzy. Upokorzenie. My Polacy uwielbiamy upokarzać innych. W Słowacji, w Austrii, w Niemczech, we Włoszech i w Chorwacji nikt ode mnie nie żądał dokumentu. Widzieli osobę niepełnosprawną, Kasia otrzymywała zniżki i ja , jako jej opiekunka. W Polsce opiekunowi nie przysługuje zniżka.
Do kasy podeszła kobieta z dorosłym synem. Kobieta poruszała się o kulach. Wyjęła dokument potwierdzający jej niepełnosprawność. Ups... Nie otrzymała zniżki. Za małe kalectwo.
Kasia miała stosowną legitymację, więc nabyliśmy da niej bilet za 39 zł - huraaa ... Brakuje mi słów.
Gdybym wcześniej nie była w podobnym przybytku w Słowacji, pewnie zachwycałabym się konstrukcją polską. Ale , niestety, byłam i zachwytu brak. W Słowacji można dojechać gondolą, dookoła jest zaplecze, nowoczesne toalety, kawiarnia i restauracja. Jest też ścieżka edukacyjna.
U nas?
Nic z tych rzeczy. Toy toy i drewniana buda z dwiema ławami. Jedyna atrakcja to wejść do góry popatrzeć i zejść. No, dla odważnych - można zjechać rurą. Brakuje wykończenia. Jakie to polskie. Wszystko na pół gwizdka, byle jakoś było...
Cholernie przykre.
Mam tylko jedno zdanie na usprawiedliwienie - świeża sprawa. Chociaż nasuwa się kolejne odmienne zdanie. Chęć szybkiego zarobku. Postawili monstrum bez całego zaplecza aby tylko zbierać haracz. A z tymi ulgami dla niepełnosprawnych coś wiem, bo mam siostrzeńca niepełnosprawnego i gdziekolwiek szłam z Nim to pierwsze było - pamiętanie o legitymacji, masakra. Nie mówiąc, że wysokość zniżki to też kpina. Trzymaj się ciepło.
OdpowiedzUsuńDla Słowaków to też świeża sprawa
UsuńI jakoś mogli. A my... Nie będę się nakręcać, bo niecenzuralne słowa cisną się na usta.