Od jakiegoś czasu oczy wielu ludzi związanych z edukacją skierowane są na Finlandię i system edukacji tam obowiązujący.
Cóż takiego zrobili Finowie,że ich uczniowie uzyskują najlepsze wyniki na świecie, lubią się uczyć, czytają najwięcej książek ze wszystkich dzieci i młodzieży na świecie, a na naukę w ciągu roku poświęcają najmniej czasu.
Hmm...
Ciekawe, nieprawdaż?
A może wprowadzić coś takiego u nas?
Hmm..
Rozmawiałam z kilkoma polskimi nauczycielkami, które tam były i rozmawiały z finskimi nauczycielami, poczytałam trochę w necie i... mam.
Mam taki ogólny zarys fińskiego sukcesu edukacyjnego. Finowie odkryli iż dzieci to nie numery statystyczne, drzewa, lub inne przedmioty. To, ile zainwestują w ich edukację i wychowanie zwróci się wielokrotnie. Dlatego też:
1. Edukacja jest priorytetowym zadaniem rządu. Wiedza jest u nich towarem eksportowym ( nic innego prócz drzew nie mają)
A zatem, szkoły:
- są dofinansowane i w pełni wyposażone.
- wszystkie są publiczne i nie ma podziałuu na lepsze, gorsze.
- panuje zasada równości przy podziale finansów.
2. Zawód nauczyciel jest zawodem prestiżowym. Trudniej trudniej zostać nauczycielem niż prawnikiem, czy lekarzem. Tylu chętnych na studia. Zatem do zawodu trafiają najlepsi. Istotnym czynnikiem otrzymania tytułu pedagoga są zdolności komunikacyjne, postawa społeczna i empatia.
3. Młody nauczyciel zaraz po studiach otrzymuje ( tutaj będzie w przeliczeniu na złotówki) ok 8 tys. złotych miesięcznie. Nie wiem, ile zarabiają nauczyciele z jakimś tam stażem pracy.
4. Fiński nauczyciel spedza przy tablicy średnio 4 godziny dziennie i dodatkowo 2 godziny dziennie ma przeznaczyć na doskonalenie swoich umiejętności i kompetencji zawodowych. Za wszystkie kursy płaci państwo. On ma się uczyć i wcielać nowości w życie.
A jak wygląda fińska szkoła od środka?
- Dzieci rozpoczynaja naukę w wieku 7 lat. Liczebność klas - ok. 16 uczniów.
- Przez pierwszych 6 lat, czyli nauczanie początkowe, dzieci w ogóle nie mają sprawdzianów, ani testów - nie są oceniane. Głównym zadaniem szkoły jest przygotować dziecko do uczenia się na późniejszym etapie , aby miało możliwość odnalezienia w sobie pasji. Jedynym obowiązkowym egzaminem test ogólny na koniec cyklu nauczania drugiego stopnia.Nikt nikogo nie rozlicza. Od dzieci nie wymaga się wkuwania całego materiału ... liczy się to, czego się nauczyły w czasie całego procesu edukacji. W SZKOLE UCZY SIĘ TEGO, CO MOŻE OKAZAĆ SIĘ PRZYDATNE W ŻYCIU.
- Dzieci prawie nie mają zadawanych prac domowych. Płatne korepetycje są wręcz zakazane. Uczeń w szkole otrzymuje dodatkową pomoc w nauce, jeśli jest taka potrzeba.
- Na poziomie szkoły średniej rozpoczyna się indywidualny tok nauczania. Uczniowie sami mogą wybierać sobie kursy, na które chcą uczęszczać.
- Uczy się ten, kto chce. Nie ma przymusu, jest wolna wola. Nauczyciel zachęca do pogłębiania wiedzy, jeśli uczeń nie wyraża checi, ani woli pracy, to kierowany jest w kierunku zdobycia zawodu.
Hm...
Z tego, co słyszałam, tam wszyscy lubia szkołę: i nauczyciele, i rodzice, i dzieci. Jest na luzie, a wyniki same mówią za siebie.
Bardzo podoba mi się ten system. A może by tak u nas????
mnie się bardzo podoba :) taki sysytem :)
OdpowiedzUsuńMnie też.
UsuńBardzo mądre podejście do nauki.Zastanawiam się czy to jest realne wyprowadzenie chociaż 1/3 takiego systemu???!!!Pozdrawiam serdecznie:-)
OdpowiedzUsuńJa też. Bowiem u nas na studia pedagogiczne w większości idą najsłabsi.
UsuńDorota! W Polsce? Tam najwazniejszym przedmiotem na razie jest religia, bo panstwo nie potrzebuje ludzi myslacych, ale zgraje BMW (bierny, mierny, wierny). Nie bez przyczyny "zreformowano" szkoly. Dzieciaki maja duzy potencjal, chca zdobywac wiedze, a co w Polsce? Testy, klasowki, wypelnianie rubryczek, przeciazenie zadaniami domowymi i klasowek w pyte. Do tego kiepsko oplacani nauczyciele, bez motywacji i nagrod za np. wypuszczanie w swiat olimpijczykow, przeciazeni praca ponad miare.
OdpowiedzUsuńAle pomarzyc mozna, dlaczego nie?
Religia jest przedmiotem nadobowiązkowym, więc można chodzić lub nie. Już spora grupa rodziców wybiera etykę. Z drugiej strony wolałaby, aby religii ucznono w salkach przy kościele, jak dawniej. A realia szkolne - Cóż, jest tak jak napisałaś. Hm... jednakże czas zacząc zmieniać myślenie od dołu. Może to coś da. Chciałabym, aby dzieciaki lubiły szkołę i faktycznie się w niej uczyły.
UsuńSystem jest świetny! Na każdym poziomie, mnie najbardziej podoba się to, ze na wszystkie wyższe uczelnie są (niełatwe) egzaminy... tylko z tymi zarobkami nauczycieli jest, jak wszędzie -nie najlepiej...Przecietne zarobki w tym roku to 14 tys zł, (przy kursie euro 4,20) npkierowca zarabia 2000-3000tys euro.Znajomy informatyk(Polak) w Helsinkach zarabia ok.7 tys euro!a do tego zycie w tychze Helsinkach jest pioruńsko drogie. Finów jest tylko 5 mln...i taki depresjogenny kraj...ciemno, zimno, szaro...nie mamy najgorzej!
OdpowiedzUsuńCóż.... wszystko rozbija się o kasę.
UsuńBardzo dobry system nauczania!
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że opisałaś te wszystkie zalety. Może przeczyta to ktoś decyzyjny.
Pozdrowienia :)
Oni to znają.
UsuńSystem pewnie ma dużo zalet. Co do zarobków. Kwotę musimy porównywać do kosztów życia na danym terenie. Przeliczenie zarobków na złotówki nie jest adekwatne. To tak wygląda, ze pracuje w Finlandii, a wydaje w Polsce. A tak przecież nie jest.
OdpowiedzUsuńOczywiście pieniądze i realia. Dlatego kwestii zarobków poświęciłam niewiele miejsca. Podoba mi się sposób podejścia do szkoły. Ot... i tyle.
UsuńNapisałaś coś bardzo bolesnego...
OdpowiedzUsuńU nas na pedagogikę idą najsłabsi...
To się zrobiły takie studia "rezerwowe"...
Bez przymusu wszystko jest fajniejsze...;o)
Niestety. Takie czasy nastały. Na szczęście są też młodzi ludzie z pasją i powołaniem.
UsuńPiękny system, pozazdrościć tylko...
OdpowiedzUsuńMyślę, że czas zmieniać.
UsuńKto by nie chciał...i smutno, że idziemy w zupełnie innym kierunku. Oświata i zdrowie oraz kultura powinny mieć wystarczające środki, bo te dziedziny są kluczowe dla rozwoju człowieka.
OdpowiedzUsuńOj, smutno. Ale zawsze kierunek można zmienić.
UsuńNie o "środki" idzie ale o mentalność!
UsuńU nas to nie przejdzie. Nasi rządzący nie lubią ludzi myślących, bo nie głosowaliby na nich. Co innego, kiedy głosują barany...
OdpowiedzUsuńW "mojej" szkole najlepsze pensje mają nie ci, którzy się angażują w pracę z dziećmi ale ci, którzy donoszą. Ot, polskoszkolne piekiełko.
Bardzo smutne.
UsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńZ nauczaniem u nas coraz większe porażki. Nie wyszły "10-latki", gimnazja.
Nauki miało ubywać, a jest coraz więcej "wkuwania", które z czasem ulatuje w eter.
Dzieci, młodzież są przemęczone.
Miałam na przykładzie moich 3-ki dzieci.
Pozdrawiam refleksyjnie dziś:)
Przemęczone i niewiele potrafią.
UsuńBo w Polsce ciągle jeszcze rzadzi... Bismarck! Ten model edukaji jaki mamy to jego patent (model ubezpieczeń społecznych notabene takze).
OdpowiedzUsuńDo tego jeszcze zaadoptowany od Francuzów system "dyplomowy" - czyli nadrzędność papierka (dyplomu, świadectwa itp.) nad rzeczywistymi kompetencjami.
Cała reszta patologii edukacyjnych (wszak na uniwerkach i polibudach jest to samo) wynika z tych dwóch pierwszych "grzechów pierworodnych".
W tej chwili mamy albo calkiem źle (gimnazja) albo nieco mniej źle (brak gimnazjów) reszta się niezmienia.
Ps. Stale obrywam od feministek gdy wskazuję ze na początku lat 90 to właśnie kobiety i uczennice najglośniej domagały się wprowadzenia "matur wiedzowych" (taka bardziej rozbudowana klasówka) w miejsce tych wymagajacych samodzielnego myślenia i wyciągania wniosków... Efekty widać jak na dłoni.
Zgadza się typowy model pruski. Tak się zakorzenił,że mimo , iż czasy inne on nadal najważniejszy.
OdpowiedzUsuńI bardzo mi się podoba taka szkoła i wszyscy są zadowoleni.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.