Aż trudno uwierzyć, ale zgasła kolejna świeca życia, kolejnej bliskiej mi osoby. Łączę się w bólu z moją szwagierką.
Śmierć matki to ból, którego nie potrafię wyrazić słowami. Nic tegoż bólu ukoić nie może. Jedynie modlitwa pozwala umysłowi na wyciszenie.
Właśnie wróciłam z ceremonii pożegnania. Uczestniczyłam w kremacji.
Dziwne uczucia mną tagrały: ból i łączenie się z Darią w jej żalu i smutku, a jednocześnie jakiś strach i niepokój. Napięcie... Nie potrafię tego wytłumaczyć.
Następnie pojawiła się pustka, ogromna próżnia.
Po pogrzebie bliskiej osoby człowiek odczuwa ulgę i wyciszenie. A tutaj?... Może dlatego,że pogrzeb dopiero jutro?
Wiem jedno, nie chcę być poddana kremacji.
A ja chcę. Przeraża mnie inna perspektywa....
OdpowiedzUsuńWyrazy współczucia, Doroto. To okropnie trudne :(( Nie wyobrażam sobie...
Mnie odwrotnie... Nie chcę i już! Powiedziałam to nawet mojej rodzinie.
Usuńja jestem za kremacja ,
OdpowiedzUsuńwyrazy współczucia
Ja nie! Jeszcze do wczoraj było mi to obojętne. Teraz już nie jest!
UsuńSmutne to...
OdpowiedzUsuńTaka gorycz życia.
Usuń[*]
OdpowiedzUsuńMnie przeraża nie własna śmierć, a najbliższych właśnie. Tłumacze sobie, że to nieuniknione i że z mojej strony to egoizm, ale nie działa. Czasem sobie myślę, ze wolała bym umrzeć za syna lub mamę.
Oj! Nie można żyć za kogoś, ani za kogoś umrzeć - chociaż matka by swoje życie oddała.
UsuńSzczęśliwi, którzy potrafią znaleźć ukojenie dzięki modlitwie i obecności bliskich. Dorotko, jesteś osobą głęboko wierzącą, mam więc nadzieję, że współczucie i własny ból nie przygnębią Cię zbyt mocno.
OdpowiedzUsuńTak, modlitwa , jej powtarzalność, jej siła daje poczucie wyciszenia i ukojenia. Doświadczyłam tego.
UsuńŚmierć bliskich to ogromny ból i smutek:szczerze współczuję Tobie i Twojej szwagierce:Pozdrawiam serdeczni:
OdpowiedzUsuńTak, Ból to potężny, kiedy umiera matka.
UsuńZ racji mojej pracy bywam bardzo często na pogrzebach( mam mnóstwo znajomych). Nasz ksiądz zawsze w modlitwie wiernych modli się za tego z uczestników pogrzebu, komu dane będzie najszybciej przekroczyć bramę innego świata.
OdpowiedzUsuńA wiara czyni cuda...
Hm... nie znamy dnia i godziny.
UsuńWiem, co czujesz. Dwie śmierci w najbliższej rodzinie - jedna miesiąc temu, jedna zaledwie tydzień - rozdarły mnie podwójnie. Jedna spodziewana, druga niespodziana - a zawsze boli jednakowo.
OdpowiedzUsuńU mnie jakoś tak niemal co miesiąc ktoś odchodzi. Jak dla mnie to za dużo!
UsuńZastanawiam się co trudniejsze:
OdpowiedzUsuńżycie czy
odejście
Żyjemy w świadomości drogi , a jednak cierpimy- bardzo cierpimy po pożegnaniu.
Na oswojenie się z pustka potrzeba czasu
Pozdrawiam i trzymaj się
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
Ups.... do takiego etapu przemyśleń jescze nie doszłam.
UsuńNajtrudniej tym, którzy zostają.
OdpowiedzUsuńWspółczuję Dorotko.
Pozdrawiam:)
Pewnie tak jest.
UsuńTrudno pogodzić się z odejściem bliskich, a jednak to czeka wszystkich. Jeśli wierzymy, to nie powinniśmy rozpaczać nad śmiercią, bo ona oznacza dla człowieka przejście do lepszego świata. Płaczemy nad sobą, nad swoim osamotnieniem. Jednak z czasem przyzwyczajamy się do nowej sytuacji, nabieramy dystansu. Przynajmniej ze mną tak zawsze było.
OdpowiedzUsuńKremacja to dla mnie jedyne zakończenie. Tak pochowałam brata i kuzyna i dzięki kremacji było mi łatwiej zaakceptować ich odejście.
Pozdrawiam.
Tak - jeśli wierzymy. A jeśli nie wierzymy, to co? To wtedy mozemy rozpaczać do woli i jesteśmy usprawiedliwieni? Nie ma znaczenia czy wierzymy, czy nie - ból po stracie najbliższych jest bólem.
UsuńPochowałam już rodziców i jedynego brata. To pradwa, z czasem nabieramy dystansu i innego spojrzenia. Przyzwyczajamy się do nowej sytuacji.
Do dnia wczorajszego kremacja była mi obojętna - ot, rodzaj pochówku. Od wczoraj - nie chcę by moje ciało poddane zostało kreamcji. Nie chcę i już! Powiem więcej - od wczoraj nie mogę przestać o tym myśleć, nakręcam się i czuję potworyny opór. Nie potrafię uzasadnić racjonalnie, dlaczego tak się dzieje.
Po smierci bliskich osoba wierząca nie powinna rozpaczać nad ich smiercią, bo to tak, jakby zaprzeczała swojej wierze. Jeśli ktoś nie wierzy w życie pozagrob owe, w to, że śmierć jest przejściem do lepszego świata, to pewnie uważa, że śmierć jest bez sensu. Dla mnie śmierć jest kolejnym etapem życia. Może dlatego, że byłam jej bardzo blisko i wiem, jak to jest?
UsuńCo do kremacji, to rozumiem Twój opór, bo ja podobny czuję na myśl, że moje ciało mogło by być złożone do ziemi. Ogień oczyszcza, ziemia - nie.
Skoro wczorajsze doświadczenie było dla Ciebie aż tak bardzo szokujące, to chyba powinnaś to jakoś odreagować. Pomyśl o Niuniusiu, pójdź na długi spacer plażą, popatrz na swój piękny ogród i pomyśl, ile jeszcze życia przed Tobą. Ile zachwytów, uniesień, zwyczajnych dni, śmiechu i trosk.
W ciągu trzech lat pochowałam rodziców, brata i kuzyna, więc wiem, jak to jest. Ale ja jeszcze żyję i staram się myśleć tylko o tym, na co mogę mieć jakiś wpływ.
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dobrego odpoczynku w weekend:)
Też żyję i zamierzam trochę pożyć. Chyba,że góra zdecyduje inaczej.
UsuńJak to pogrzeb jutro? Świecki? Ponoć ksiądz odmawia mszy nad prochami (znam taki przypadek).
OdpowiedzUsuńU nas nie odmawia. Normalnie pogrzeb religijny.
UsuńCo do kremacji,też mam coraz większe wątpliwości.Przykro patrzeć na urnę i mieć świadomość,że z człowieka pozostało tylko trochę popiołu...Pogrzeb z urną też dziwnie wygląda.....inne odczucia. Wyrazy współczucia.......
OdpowiedzUsuńAno właśnie. Jakoś tam mało nowoczesna jestem. Kremacja do mnie nie przemawia.
UsuńWłasna śmierć tak nie przeraża, jak śmierć kogoś bliskiego. A co do kremacji, to ja jednak jestem za.
OdpowiedzUsuńWyrazy współczucia
Mnie było obojętne do wczoraj. Od wczoraj jestem na NIE.
UsuńWyrazy współczucia.
OdpowiedzUsuńI przepraszam za pytanie, ale dlaczego Twoje zdanie na temat kremacji się zmieniło?
Oczywiście nie musisz odpowiadać na to pytanie, być może nie w tym czasu i nie w tym miejscu, ale jak nie teraz to kiedy je zadać? Nie ma chyba dobrego czasu na takie pytania...
Nie widziałam nigdy na oczy urny z prochami, nie mam zdania na ten temat chyba nawet, może nawet myślę sobie że przecież i tak będzie mi chyba wszystko jedno?
Pewna znajomy kiedyś mówiła, ze ona absolutnie nie wyobraża sobie, żeby mogli jej nie skremować, że wiąże się to ze straszną historią rodzinną (nie będę jej lepiej przytaczać) i że większość rodziny taką właśnie decyzję podjęła.
Co chwilę czyjaś świeca gaśnie...
OdpowiedzUsuń