Dawno tak urobiona nie byłam. Koniec roku się zbliża, zawsze dużo pracy, ale teraz skumulowało się tak wiele "roboty" nadto, że .... że czuję wstręt do komputera.
Tak w skrócie:
Siedzę i klikam proponowane "kropki z opisami " ( nie proście o szczegóły, bo ....)- trzeba - mus. Jednocześnie redaguję wstępnie opisówki. 26 uczniów - opisać ogólnikami ( bo na świadectwie mało miejsca), które mają dać jakiś obraz umiejętności dzieci - wielka sztuka. Wierzcie mi!
Kończę pisanie programu z elemenatmi innowacji pedagogicznej. Nie chciałam, ale szefowa mnie przekonała. W zasadzie ma rację. Przejrzałam strony innych szkół. My tak wiele robimy z myślą o dzieciach. Na papierach nam nigdy nie zależało. W innych szkołach na każdą pierdołę dokument mają i się szczycą. Takie czasy. Każda placówka musi zabiegać o uczniów. Są nawet jakieś rankingi szkół. Dla mnie to śmieszne, ale cóż!
W szkole szykujemy się do jubileuszu. Wszystko stoi na głowie. W zasadzie nie ja odpowiadam za tę uroczystość, jestem gdzieś na końcu w szarych szeregach. Nie znaczy,że nie mam zadań do wykonania. Na szczęście odhaczyłam. Pozostaje mi trzymać kciuki za koleżankę, która przygotowuje widowisko. Na pewno będzie wspaniale, ale nerwy są. Doskonale ją rozumiem.
Szykuję spektakl na zakończenie roku szkolnego. Ups... idzie mi jak krew z nosa. Wiem,że dzieciaki się zepną i wyjdzie fantastycznie, ale ....
Jeszcze rok szkolny się nie zakończył, a już muszę rozpoczynać pracę nad inauguracją nowego roku. U nas ma być miejska inauguracja, czyli znowu wielka uroczystość. Jest reforma. Do szkół idą sześciolatki, to .... Uwaga! Władze sobie obmyśliły, aby na scenie wystąpiły te dzieci, które jeszcze do szkoły nie przyszły. Ha!
Napisałam scenariusz. Wczoraj cięłam materiał filmowy niemal do północy.
Dzisiaj przydzialałam role. Od poniedziałku do pracy!
Wczoraj byłam na radzie pedagogicznej, typu szkoleniowa. Kolejny stracony czas. Dowiedziałam się o tym, jakie są w szkołach problemy wychowawcze( też mi nowina), ale nie dowiedziałam się jak je rozwiązywać. Na moje pytanie, prowadząca odpowiedziała :
- Nie ma recepty.
To w jakim celu była ta rada? Ano, mus. Miała być i już! Była. Odhaczona.
Dzień wcześniej było zebranie z rodzicami klas pierwszych. Od września będę miała klasę sześciolatków. Niesamowicie się denerwowałam przed tym zebraniem. Powód - idiotyczny. Mam świadomość,że jestem coraz starsza, a rodzice moich przyszłych uczniów coraz młodsi. Coś sobie w tej łepetynie uroiłam, niepotrzebnie się nakręciłam, bo....
Tam - dam - NIESPODZIANKA!
Młodzieży, jak na lekarstwo, większość rodziców, to moi równolatkowie. Ot - późne rodzicielstwo. Ludzie najpierw kariery robili, rodzicielstwo na potem odkładali. Od razu kontakt złapałam. Ulżyło. Kolejny punkt odhaczony.
Przygotowujemy z dzieciakami książkę. Każdy opracował swoją stronę z własnym tekstem. Teraz składamy. W poniedziałek zawiozę do oprawy. Ot, taka fajna pamiątka będzie, kiedy po latach zajrzą do tej księgi. Każdy dostanie swoją własną. Już mam takich sześć. Ta będzie siódma.
Jeszcze konkurs czytelniczy mi został - finał. Konkurs trwał cały rok. Dzięki niemu dzieciaki klas trzecich poznały kilka baśni polskich autorów. Zależało mi na tym, bowiem nasze polskie baśnie też są piękne, ale idą w zapomnienie. Muszę opracować nowy scenariusz, bo w tym roku zmieniłam cały układ konkursu. Miałam przygotować baśniowe serce. Praca nad trofeum utknęła w martwym punkcie. Brak czasu. Pewnie zakończę konkurs dyplomami.
Muszę jeszcze przygotować dyplomy dla uczniów z klasy, dla ich rodziców, dla moich aktorów z teatru ( prowadzę koło teatralne). Zawsze to robię własnoręcznie i każdy ma inny wpis. Zawsze tak robiłam. Czuję w tym sens. A w tym roku brakuje czasu. Ale muszę znaleźć, bo dla tej ekipy warto się postarać.
Czeka mnie w poniedziałek kolejne zebranie z rodzicami. Ostatnie w tej klasie. A zatem poniedziałkowe popołudnie znowu spędzę w szkole.
Kolejne punkty - to wycieczki. Już wkrótce jedziemy na jedną, potem kilka wyjść. Stos dokumentacji z tym związanej! Obiecałam dzieciom, że w czerwcu pójdziemy do eleganckiej restauracji na obiad, jeśli....
Dzieci się postarały. Słowa muszę dotrzymać. Brak pomysłów - dokąd?
Co jeszcze? Po drodze jest jeszcze wiele drobiazgów, które razem wzięte stanowią niezły balast. Ale co tam!? Przynajmniej wiem, że żyję.
Wczoraj rozmawiałam z moim Niuniusiem przez telefon. Zaraz skończy siedem tygodni. Rośnie, jak na drożdżach. Rozmowny jaki!
- Niuniuś, tu babcia mówi!
- A guuuuu, a guuuu...
Boże! Jak ja chciałam go w tamtej chwili wycałować.
Tęsknię!
Dzisiaj się relaksuję. Posprzątałam domek. Nie tykam nic szkolnego, bo chyba zwymiotowałabym. Jutro też się relaksuję. Idziemy z Mężowskim na imprezę i nie mam zamiaru myśleć o szkole. W niedzielę.... pewnie wieczorem znowu zasiądę do roboty, bo w poniedziałek mam znowu sporo pracy. Na szczęście jestem w wyżu intelektualnym i jakoś wszystko mi się klei!
Wieczorami zaczynam myśleć o Czarnogórze i Chorwacji, o ciepłym morzu i słońcu, o pełnym relaksie o wakacjach. Już wkrótce!
...roboty masz, oj masz!
OdpowiedzUsuńAle ...rzeczywiście już wkrótce "weźmiesz plecak swój i gitarę" :)
Serdeczności :)
Wezmę! Oj, wezmę!
UsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńEch, ta praca. Ja wyłączam się tylko podczas długiego urlopu, ale codziennie mi towarzyszą mniejsze lub większe rozterki z pracą niestety powiązane.
Jutro kolejny pracowity dzień.
Pozdrawiam :)
Życzę Ci tej Chorwacji i Czarnogóry z całego serca. Zasłużyłaś na nie , jak nikt!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że zakończenie roku się uda, wszystko się uda, bo jakżeby nie? TOBIE musi!
Pozdrawiam:)
Też tak myślę. Bo jekże mogłoby być inaczej! Tego się trzymajmy.
UsuńCzytam, czytam i wyczytałam że nieźle sobie radzisz mimo tylu obowiązków:)))ale pomyśl jak cudownie będzie wypoczywać po takim wysiłku:)))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńO tym myśę. Z tego myślenia czerpię siłę.
UsuńCzasami myślę: Jak to dobrze, że już nie jestem czynnym pedagogiem. Ale zaraz potem żałuję, że nie mam kontaktu z dzieciakami. Wprawdzie pozostał jeszcze jakiś pośredni nadzór nad "ciałem pedagogicznym", ale w dzisiejszych upolitycznionych czasach to jest już tylko marna parodia. A więc "módl się, i pracuj, a garb Ci sam wyrośnie" ;)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
JUż czuję, ak rośnie i na dodatek boli. Hi, hi, hi...
UsuńO matko :-)))
OdpowiedzUsuńZmęczylam się czytając , pracowicie u Ciebie, pracowicie :-)
Pracowicie.
UsuńDo końca roku niedaleko, zleci szybciutko i będziesz mogła odpocząć. Udanej imprezy!
OdpowiedzUsuńZleci szybciutko, tylko, czy zdążę?
UsuńDorotko pomysł z książką to rewelacja- gratuluję , jesteś niesamowita...
OdpowiedzUsuńOby więcej takich pedagogów
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
Wiem.Mam informacje od moich poprzednich uczniów. Zresztą sama też mam tam swoją stronę ze zdęjeciem. Jak czytam wcześniejsze moje wpisy, to rózne myśli mi biegaja po głowie i wzuszam się.
UsuńCzytam Twoja notkę i jakbym swoja listę zadań do wykonania widziała :) no z małymi wyjątkami.
OdpowiedzUsuńPomysł z książką - rewelacja - chetnie skorzystam w przyszłym roku - tylko podpowiedz, jak chcesz i możesz, jaki tytuł? Obiad w restaruracji - także super - ja we wtorek idę z dziećmi do restauracji na lody z okazji Dnia Dziecka, ale w przyszłym roku obiad - czemu nie?
W pierwszej klasiejedliśmy pizze, w drugiej - byliśmy w stylowej herabciarni - wiele z nich nigdy w takim lokalu nie była, w tym roku obiad. Cieszą się i czekają. Książka nosi tytuł:
Usuń"Księga pamiątkowa". Na swojej stronicy dziecko umieszcza swoje zdjęcie, tekst o sobie i krótkie własne opowiadanie, wierszyk, opis, list (mogą wybrac z prac , które wcześniej pisały i są sprawdziwne przeze mnie lub napisać coś nowego).
Bardzo fajny pomysł - bywało że to ja dostawałam od dzieci album - pamiętnik. Każde dziecko na swojej stronie wpisywało się niczym do pamietnika. Zawsze to jest wspaniała niespodzianka , bo jest to prezent na koniec trzeciej klasy. Ale w przyszłym roku skorzystam z Twojego pomysłu.
UsuńW pierwszej klasie także bylismy w Pizzerii na koniec wycieczki po gliwickiej Starówce http://kolorowaklasa104.blogspot.com/2013_05_01_archive.html
W tym roku będą lody - w przyszłym jak nic trzeba pomyśleć o obiedzie.
Zapraszam na klasowego bloga,może znajdziesz tam coś co Ciebie zainspiruje...
Życzę siły i wytrwałości na te ostatnie, bardzo pracowite i zwariowane dni ( zostało 26, szkolnych 18 + piątek po Bożym Ciele ) a potem ...."wakacje, znów będą wakacje, na pewno mam rację, wakacje będą znów..."
To bradzo mało czasu. Od dzsiaj zabieram się za inaugurację roku szkolnego- tak tak. Zakończenie już prawie przygotowałam.
Usuńo matko tyle pracy...
OdpowiedzUsuńNapiastaka tego, co mnie czeka hi, hi, hi
UsuńCo roku narzekasz, a zawsze jakoś dajesz sobie radę i ze wszystkim zdążysz. W tym roku też zdążysz, a potem zasłużenie wypoczniesz , zaś pod koniec sierpnia znowu zatęsknisz za szkołą;)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, jak będzie Ci się pracowało z sześciolatkami i nowymi elementarzami.
Ja narzekam? Aniu. Ja nie narzekam. Tylko napisałam, dlaczego zaczyna brakowac czasu na blog. Ja nie narzekam, ja się raczej tłumaczę.
UsuńA sześciolatki, nowe książki.... hm... zobaczymy.
O kochana, aż mi się udzieliło to spięcie jak czytam o tym nawale obowiązków. a ja głupia narzekam na nawał swoich... Moje koleżanki pracujące w szkole i kiedyś teściowa tez miały najgoręcej własnie w tym okresie, tez narzekały, ale tak jak ty w sumie kochały swoja robote! I o to chodzi:) a ponarzekać czasami trzeba, od razu lzej :) Buziaki
OdpowiedzUsuńA to tylko wierzchołek góry obowiązków nie tylko zawodiwych!
UsuńAle szaleństwo. Ja to pamiętam od strony ucznia, jako zaliczenia i ostatnie klasówki. Lecz jak widzę od strony nauczyciela to jest jeszcze gorsze
OdpowiedzUsuńMaluchy nie zaliczają, bo nie maja takiej potrzeby. Ale pod koniec roku jakiś demon się w nie wciela i odmienia grzeczne dzieci w czorty wcielone. Ale to już "insza" sprawa.
UsuńPotwierdzam
Usuń:) ooo koleżanka jest nauczycielką, hm to ciężka praca,nima to tamto,ale jak co, to patrz punkt I- nauczyciel ma zawsze rację :))) Pozdrowiona,Ana.
OdpowiedzUsuńTaaaak? A z której strony? Hi, hi, hi....
UsuńZanim na dobre poszedłem w artysty, też przez ponad 20 lat dawałem ciała... pedegogicznego. Toteż z racji wykonywania drugiego zawodu wtryniano mi przygotowywanie akademii, uczestnictwo dzieciaków w konkursach, przeglądach czy festiwalach itp. Mieli darmowego fachowca, a zatem trzeba go było maksymalnie wykorzystać! Sam miód!
OdpowiedzUsuńbuziule
Tak! Mam na stałe wpisne- oprawa urczystości szkolnych. Coś wiem na ten temat.
UsuńZawsze pod koniec roku szkolengo miałam wrażenie, że doba się wydłuża, bo przecież to niemożliwe, żeby ze wszystkim zdążyć na czas. Bywało, że miałam dwa wychowawstwa i do dziś nie wiem, jak mi się udawało uporać ze świadectwami, arkuszami ocen, dyplomami, listami gratulacyjnymi i całym tym cyrkiem. Na dopdatek przez całe lata byłam protokolantką spotkań rady pedagogicznej, a pewnie wiesz, co to oznacza. Wierzę, że Twoja doba teraz też trwa przynajmniej 36 godzin i dzięki temu ze wszystkim sobie poradzisz! Powodzenia!!!
OdpowiedzUsuńJa mam wrażenie,że to nie jest wrażenie! Ona się wydłuża.
UsuńMiło pomyśleć, że w niedzielne wieczory nie tylko ja pracuję...;o)
OdpowiedzUsuńAch ta ludzka życzliwość. Buziaki!
UsuńAle ja naiwna byłam. Wierzyłam, że nauczyciele w wakacje odpoczywać mają. A tu taki zonk. Jeszcze jeden rok się nie skończył, a Ty musisz nad rozpoczęciem kolejnego pracować.
OdpowiedzUsuńTak wyszło. Nie wszyscy nauczyciele mają pełne wakacje, niestety. Jedni już od połowy sierpnia siedzą nad planem, inni nad dokumentami szkolnymi, wszyscy wychowawcy szykuja własne klasopracownie, my co roku się przeprowadzamy... ach... O tym media nie trąbią. Cicho sza!
UsuńOby Twój Wnuczek w swoim czasie miał szczęście trafić pod skrzydła takiego pedagoga, jakim jest Babcia Dorotka.
OdpowiedzUsuńZaintrygowała mnie wzmianka o przygotowywanej książce. Niezwykły pomysł. Czy uczniowie piszą zupełnie swobodnie, czy może wokół podanego tematu?
Jestem po uszy zakochana w Chorwacji- byłam na Istrii i w Środkowej Dalmacji. O Czarnogórze marzę!
OdpowiedzUsuńCo do szkoły to synuś idzie do Słupska od września do pierwszej klasy, ale jako siedmiolatek. Powiem szczerze, że to dla mnie lekki stres:)
Ja z wykształcenia jestem nauczycielką, ale nie pracuję w zawodzie...
taki (za) job
OdpowiedzUsuń