Każdy z nas pamięta pewne obrazy z życia szkolnego oraz niektóre osoby z nimi związane. Zwykle zapamiętujemy tych ludzi, z którymi łaczyły nas jakieś więzi, i tych, których nie cierpieliśmy z jakiś tam względów. Zapewne w niejednej głowie zapisał się obraz przysłowiowego lizusa, który nie dość,że się podlizywał, to jeszcze donosił na kolegów. Cel - zaszkodzić, albo wynieść swoją osobę na postument. Brrr...
Jeśli takie zachowanie nie zostanie utemperowane w porę, taki dzieciak dorasta i ...
Wystarczy się rozejrzeć dookoła. Mamy ich wszędzie , w każdej firmie, w każdym zawodzie. W celu osiągnięcia własnych korzyści i zaspokojenia własnych ambicji, gówno by zżarli. Prą przed siebie niczym czołgi i niszczą wszystkich i wszystko, co napotkają po drodze.
A potem się dziwują:" Czy to moja wina?.....", " Co ja takiego zrobiłem/am?"
Dzisiaj opowiem historię o M.
Kiedy przyszła do naszej szkoły, przyjęliśmy ją bardzo życzliwie. Sprawiała naprawdę dobre wrażenie. Szybko jednak pokazała, na co ją stać. Najpierw zaczęła codzienne wycieczki do dyrekcji, a potem rozpoczęła swoją inwazję. Zrażała sobie sytsetmatycznie każdego z kim jej przyszło współpracować. Despotyczna i autokratywna wyznawała zasadę: ja , dyrektor i reszta świata.
Nie ukrywam, że niejednokrotnie uśmiechałam się pod nosem z niedowierzaniem, kiedy ludzie powtarzali jej słowa: My z panią dyrektor ......
albo
Pani dyrektor kazała....
Oj, napsuła krwi i wielu koleżankom zaszkodziła.
Podchodziłam do tych opowieści z lekkim dystansem. Mnie osobiście bezpośrednio nie dotyczyły, to też nie oceniałam. Aż...
Pewnego dnia szefowa zapytała mnie, czy nie podjęłabym się pewnego zadania. Z bólem serca musiałam odmówić, bowiem pracowałam nad innym przedsięwzięciem. Wówczas zapytała:
- Jeśli M wyrazi zgodę, czy zechciałaby pani jej pomóc?
- Ależ oczywiśćie, z największą przyjemnoiścią - odpowiedziałam bez zastanowienia.
Dwie godziny później na korytarzu dopadła mnie M. Była podekscytowana.
- Słuchaj DD. Pani dyrektor kazala..... - Zapaliły się wszystkie lampy ostrzegawcze. W końcu i na mnie padło. Mówiła szybko na wydechu. Kiedy nabierała oddech, właczyłam się ja:
- Po pierwsze nie kazała, tylko zapytała mnie wcześniej, czy nie zechciałabym ci pomóc. Po drugie odpowiedziałam,że z największą przyjemnością....
M zatkało na chwilę, po czym wyrażając ogromne zdziwienie powiedziała:
- To pani dyrektor z tobą rozmawiała?
No nie! Spojrzałam na nią jak na prwadziwego przygłupa. Przepraszam, ona miała wyłączność na rozmowę z szefową?
I od tego momentu miałam okazję osobiście, na własnej skórze przekonać się, co do metod działania sławetnej M. Wprawiała mnie w zdumienie tak wielkie, że czasami brakowało mi słów. Stało się , nawet ja nie miałam ochoty mieć z nią nic wspólnego. Wkrótce została sama ze swoimi pomysłami, ambicjami, zgorzknieniem i podłością. Biegała na skargi do dyrekcji, licząc, iż szefowa wezwie nas i nakaże ją polubić, pogrozi palcem albo może jaką inną karę wymyśli ....
Jej gierki przejrzała również szefowa i M zaczęła szukać innej pracy. Na szczeście dla nas - znalazła.
Życie jednak nie lubi luk. Zatem luka po M zapełniona została panią X działającą według dobrze znanego nam schematu, chociaż nieco inaczej:
- Kochana pani dyrektor! Właśnie pierdnęłam. Czy słyszała to pani? Czy było wystarczjąco głośno? Czy zapach jest odpowiedni? Podoba się pani? Mogę powtórzyć?
Oj, życie byłoby nudne bez tak barwnych postaci.
Oj, tak. O czym byśmy wtedy pisały ;))
OdpowiedzUsuńznam, przezylam... u nas w firmie doszlo do takiego absurdu, ze byly donosy do P.Insp.Pracy i innych- az pojawil sie pewin czarodziej hiromanta-wezwany przez prezesa i kazdy MUSIAL poddac sie wywiadowi z nim...bylo to co prawda 13 lat temu, ale nigdy nie zapomne...syf i mobbing
OdpowiedzUsuń♥♥♥
Życie jest wystarczajaco cięzkie, aby sobie je jeszcze utrudniać.Nie rozumiem takich ludzi.
UsuńA jeszcze chwilkę temu było tutaj ogniście. Szablonowo oczywiście:)
OdpowiedzUsuńChyba wszędzie są takie M.
Było, teraz się schładzam. Zima w pełni.
UsuńPrzede wszystkim w przypadku donoszacych uczniow, wspolwinni sa nauczyciele, jesli maja uszy otwarte dla skarzypytow, zamiast poslac ich zaraz do diabla. Tak dziecko sie uczy, ze donosy pozostaja bezkarne, przynosza przychylnosc szefostwa i tak leci w doroslym zyciu. Nie ma sie czemu dziwic, bo taki czlowiek nawet nie zdaje sobie sprawy, ze jest to dzialanie naganne i niewlasciwe. Dopiero wspolpracownicy zaczynaja mu to uswiadamiac, atmosfera w pracy robi sie ciezka i po jakims czasie delikwent szuka nowej.
OdpowiedzUsuńTo prawda. Welu nauczycieli temperuje takie działania, ale są tez inni. Na wszystkich wpływu nie mamy.
UsuńNo to dla "poprawy sytuacji" donoszę, że pracuję w takiej firmie (chińsko-brytyjska korporacja), gdzie za donos otrzymuje się nagrodę w wys. ok. 1/5 pensji. I nie chodzi o donosy z własnej woli. Zasada jest prosta: Jeżeli widzisz coś co dzieje się na szkodę firmy, to MASZ OBOWIĄZEK zawiadomić przełożonych. Aby nikt się, nie tłumaczył, że nie widział, co jakiś czas dokonuje się prowokacji. Kiedyś kolega, prawie przyjaciel, pokazał mi jak sprytnie w pasku wynosi z pracy układy scalone. Zażartowałem, że idę go zakablować, i na tym się skończyło. Potem okazało się, że za pierwszym razem, gdy ktoś "nie widzi" potrącają 30% pensji, za drugim już się jest wolnym za bramą.
OdpowiedzUsuńOkropieństwo! Brrr.... Nie mój świat. Nie potrafiłabym się tam odnaleźć.
UsuńZawsze w każdym środowisku musi być taka osoba. Może dlatego, żeby nie było za bardzo lukrowo i miło i na luzie :))
OdpowiedzUsuńJak widać- myślimy podobnie. Serdecznośći.
UsuńŚmiesznie i żałośnie:)))wszędzie są takie osoby,które psują wszystkim krew,:)))zastanawia mnie jedno czy one nie rozumieją że tak naprawę szkodzą sobie:Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńRozumieją, dlatego działają. Miłego dnia Reniu.
UsuńW każdym środowisku znajdziemy przysłowiową,,zakałę'' co myśli inaczej pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że u mnie z racji nielicznej "załogi" nie ma miejsca na takie M. Obawiam się, że wobec takich M była bym bezradna. Bo jak tu takim dać odpór? Przecież człek nie zniży się do ich poziomu...
OdpowiedzUsuńInna sprawa, że wielu szefów uwielbia takich totumfackich, ot jaki szef taki dwór ;)
Zatem wszystko jeszcze przed Tobą... hi, hi, hi...
UsuńPlotka mówi, że Ted stracil pracę właśnie przez taką M ;/
OdpowiedzUsuńA to jest możliwe. Metody działania takich M, czy X są niezwykle skuteczne!
Usuńojacie.... ci obok pani M. czy pani X. muszą mieć naprawdę cierpliwość anielską :)
OdpowiedzUsuńW końcu tej cierpliwości zaczyna brakować i ludzie się odsuwają.
UsuńTo opowiadanie można zastosować do mojej teściowej tylko ona uważa siebie za szefową wszystkich szefów i to przypadku z M i z X, bo z jednej strony wchodzi w pupke z drugiej ma być tak jak ona chce i koniec.
OdpowiedzUsuńNie życzę nikomu styczności z takimi ludźmi, a niestety takich dużo....
Jak widać, są wszędzie!
Usuń...niestety takie osoby są wszędzie..:(
OdpowiedzUsuńSerdeczności:)
Wszędzie!
UsuńTak. Sławetne " My, z panią dyrektor" Pierwsza osoba, którą poznała i która mawiała o sobie "MY"
OdpowiedzUsuń"Trzeba mieć dużo cierpliwości, by się jej nauczyć":)
OdpowiedzUsuńzagubiona
Czasmi tej cierpliwości zaczyna brakować.
UsuńGenialny post! Czy muszę coś jeszcze dodawać?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)