Żeby leczenie ciała było skuteczne, równolegle musi odbywać się również leczenie duszy. O tym, jak ważne jest nastawienie psychiczne pacjenta, wiemy od dawien dawna.
Czy zatem może mi ktoś wytłumaczyć, dlaczego wielu naszych polskich lekarzy zdaje się o tym nie wiedzieć, albo tegoż czynnika nie brać w ogóle pod uwagę. Gorzej, w tak delikatnej kwestii zachowują się niczym słonie w składzie porcelany, a potem się dziwują: zrobiłem wszystko, tylko pacjent umarł.
Wczoraj byłam w hospicjum u koleżanki z dawnych lat. Dzięki kilku lekarzom jest w stanie całkowitej rozsypki. Musiał wkroczyć psychiatra z silnymi lekami.
Jej opowieść o bezdusznym zachowaniu lekarzy, wobec chorych na raka wywołała u mnie emocje złości i sprzeciwu.
Przypomniałam sobie sytuację sprzed lat. Podobnie potraktowano moją mamę. Pamiętam rozmowę z ową lekarką. Najpierw wbiła mnie w ziemię, potem chciała przydeptać. Na szczęście obudził się we mnie generał. Ta pani już nie leczyła mojej mamy. Żałuję tylko,że wtedy nic nie zrobiłam w tej sprawie. Nie nagłośniłam, nie napisałam skargi... Interesowała mnie wyłącznie walka o życie mojej mamy.
Popatrz- jak to wszystko wraca. Zatacza krąg i wraca. Ilu ciężko chorym ludziom skróciła życie?
hm....
Janeczka zdobyła się na siłę i zmieniła lekarza. Niestety spustoszenia w psychice są przeogromne. Przeogromne. A ona jest dopiero czterdziestoparoletnią kobietą, .....
Prawdziwa moc uzdrawiająca tkwi w naszej psychice. Wiara w wyzdrowienie czyni cuda. O tym powinien pamiętać każdy lekarz, a szczególnie onkolog.
Też Dorotko jestem zdania że wiara czyni cuda i to co w naszej głowie siedzi wiele może zdziałać.
OdpowiedzUsuńMiłego wtorku życzę :)
Szkoda,iż wielu medyków o tym nie pamięta lub nie wie!
UsuńBezduszność wielu lekarzy mnie przeraża!
OdpowiedzUsuńPewna p. doktor zakomunikowała mi( na stojąco), że mama ma raka, apotem dała do zrozumienia, że mam wyjść, bo ona ma mnóstwo papierowych spraw do zrobienia. Na szczęście, znawczyni się pomyliła w diagnozie i mama żyje. Takich przykładów mam wiele, ale jak wszędzie, znam też wspaniałych lekarzy dla których człowiek to zarówno ciało jak i dusza...
Mnie już nie przeraża,a le szokuje i złości. Głośno krzyczę STOP! NIE ZGADZAM SIĘ! nie pozwalam!
UsuńMój mąż zmarł po przewiezieniu do szpitala. Wcześniej nawet się nie leczył. Miał 48 lat. Byłam prawie nieprzytomna. Wszystko docierało do mojej świadomości z opóźnieniem. Spytałam lekarza co się stało? W odpowiedzi usłyszałam dowcip o góralu i ceprze. Nawet nie umiałam zareagować.
OdpowiedzUsuńŻyczę zdrowia
K
To nieprawdopodobne jak można być tak bezdusznym! :(
UsuńMam nadzieję,że oliwa nie rychliwa, ale sprawiedliwa,że ów lekarzyna sam doświadczy czegoś podobnego.
UsuńMasz absolutną rację, lekarze nie traktują zazwyczaj człowieka jako całości, tylko lecząc np oczy szkodzą na coś innego. Współczuję koleżance..
OdpowiedzUsuńChcę ją zmotywować do walki z chorobą. Ale jest w takim stanie psychicznym,ze trudno będzie!
UsuńA wiesz, jak tłumaczą swoja bezduszność i brak empatii? Nie mieli takich przedmiotów na studiach, albo złością na NFZ i Ministerstwo.
OdpowiedzUsuńKażde tłumaczenie jest dobre. Winny zwykle się szuka wokół, a nie w sobie!
Usuńbardzo mądre spostrzeżenia... szkoda tylko, że niektórzy lekarze nie zdają sobie z tego sprawy i później człowiek jest w takim stanie...
OdpowiedzUsuńa juz tłumaczenie swego zachowania tym, że nie było takich przedmiotów na studiach to jest gorzej niż żenujące!...
Mój boże! Bardziej niż żenujące!
UsuńLekarze doskonale zdaja sobie sprawe z tego, jak wazny jest optymizm i dobre nastawienie u pacjenta, ale im sie NIE CHCE, bo nikt im za takie starania nie placi. Przede wszystkim powinna zostac zlikwidowana onkologia jako taka, a pacjenci powinni trafiac na odpowiednie do miejsca raka oddzialy. Tak jest w Niemczech i ciezko lub smiertelnie chorzy pacjenci lecza sie w otoczeniu mniej chorych, wiec nie ma czynnika dolujacego, kiedy jeden po drugim umiera. Jakze inne nastawienie jest w niemieckich szpitalach lub domach opieki. Empatii nie trzeba sie uczyc w szkole czy na studiach, to sie ma, trzeba tylko uzywac.
OdpowiedzUsuńCóż, to może powinni się zwać konowałami a nie lekarzami. Nie, no nie! Do czego to doszło,żeby BYCIE CZŁOWIEKIEM zależało od tego czy się komuś płaci, czy też nie!
UsuńTo prawda Dorotko, żeby ciało zdrowiało dusza pierwsza musi być silna i zdrowa.
OdpowiedzUsuńMnie do szewskiej pasji doprowadzają lekarze prognostycy. "Dzień dobry, ma pan raka i trzy miesiące życia. " No kuźwa jasnowidze normalnie. Tyle tylko, że często to działa jak sygnał podprogowy dla pacjenta i łamie psychikę. Znam jednego pana, który na takie dictum oznajmił lekarzowi, " chyba pan " i trzasnął drzwiami i żyje już lat dziesięć najwyraźniej lekarzowi na złość ;) bo ten nijak pojąc nie mógł że prognoza do bani była.
Niestety takich prognostyków ostatnio wielu. Aż mną trzęsie ze złości!
UsuńBardzo podoba mi się postawa tego pana :)
UsuńMnie też! I oby żył jak najdłużej!
UsuńDD, moja przyjaciółka , kobieta bardzo postawiona w medycznym zarządzaniu na caluchny kraj , kiedyś mnie opieprzyła , że zamiast biadolić trzeba automatycznie iśc na skargę do dyrektora placówki .Od tamtego opierniczenia zawsze tak robię .dyrektor często nie ma pojęcia o wielu sytuacjach .I nie pisanie skargi ,ale osobista skarga
OdpowiedzUsuńmacham letnio w jesienny dzień - Gryzmolinda vel Dośka
Będę o tym pamiętać. Dzięki.
OdpowiedzUsuńDorotko najważniejsze jest zaufanie do lekarza i wiara we własne siły, bez niej trudno ruszyć z własnym organizmem,pewnie dobrze się stało, że został zmieniony lekarz...
OdpowiedzUsuńWierzę, że będzie dobrze ... inaczej być nie może
Pozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://wieczkodagmara.blog.pl/
Właśnie! ZAUFANIE DO LEKARZA! Co zrobić, jeśli tego zaufania brak? Koszmar.
UsuńMojemu dziecku do tej pory nie wystawiono jednoznacznej diagnozy. NASI LEKARZE NIE BYLI W STANIE. jedna diagnoza wykluczała drugą. Jak tutaj mieć zaufanie?Jak powierzyć swoje życie? Jestem przerażona tym faktem i w myśl własnej (głupiej, jak mawia moja przyjaciółka- lekarka) filozofii - od lekarzy trza trzymać się jak najdalej! Serdeczności.
Miałam bardzo trudną ciążę - uziemnili mnie w szpitalu, a krwotoki nie mijały. Rodzina znalazła numer telefonu do ordynator z Poznania, nigdy nie zapomnę lekarzy, którzy poniżyli mnie na sam koniec dyskusjami i obowiązkowym badaniem, na który ja głupia nie powinnam się w życiu zgodzić - W Poznaniu dopiero dowiedziałam się że miałam żadką krew, a lek który podawał mi Konin powodował Krwotok - uratowali mi dziecko!!!
UsuńBratanek urodził się w paskudnym stanie, forum internetowe, pozowliło bratowej znaleźć specjalistów...Trzeba szukać innej drogi, trzyma kciuki, z pewnością znajdziecie ją obie
Pozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://wieczkodagmara.blog.pl/
Och i ja mogłabym pisać i pisać... zarówno dobrze, jak i źle. To takie przykre.
UsuńNiestety twoja opowieść jedynie potwierdza moją opinię o lekarzach.
OdpowiedzUsuńI to nie jest pocieszające.
Usuńnie cackają się, bo nikt im za to nie płaci, więc po co się wysilać.... straszne, ale prawdziwe!
OdpowiedzUsuńCzyli nasze człowieczeństwo zależy od tego czy nam za nie zapłacą, czy nie? Oj, chyba dotykamy juz dna, czyli koniec cywilizacji się zbliża.
UsuńWiększość lekarzy nie widzi w nas człowieka, traktuje nas zupełnie instrumentalnie
OdpowiedzUsuńTo jest przykre i dla mnie niezrozumiałe.
UsuńWszystko, absolutnie wszystko siedzi w psychice!
OdpowiedzUsuńI jeśli psychikę się roztrzaska - nic tylko umierać.
UsuńI to SAMO się umrze...
UsuńA jak!!!! Przecież zrobili wszystko, co w ich mocy!
UsuńWiele razy spotykałam lekarzy gburów:ja jednak znam również lekarzy z prawdziwego zdarzenia:moja mama ciężko chorowała przez 9 lat,co rusz była nowa choroba.Przez cały ten czas oprócz różnych specjalistów,opiekowała się nami lekarka rodzinna,która naprawdę robiła wszystko aby ulżyć w cierpieniach fizycznych i psychicznych mojej mamy:za co jestem jej bardzo wdzięczna.Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńOczywiście generalizować nie można. Znam również wspaniałych Lekarzy fachowców i ludzi z sercem na dłoni. I należy dziękować Bogu,ze jeszcze są i nie wyginęli. Jednakże coraz więcej jest lekarzy, dla których ten zawód jest tylko formą zarabiania pieniędzy. To jest przykre, bowiem zaraza ta rozszerza się na coraz większe kręgi. Jeszcze trochę, a nabierze rozmiaru epidemii. Dlatego już należy krzyczeć, ostrzegać, przeciwdziałać!
UsuńSerdeczności.
Krzyczymy od dawna i co z tego? Najlepsi i najzdolniejsi pensje biorą w funtach lub markach. Nam zostali .... Są też i wyjątki. Jednak pozostałe miernoty, niszczą resztki pozostałej elity umysłowej w tej dziedzinie.
UsuńPozdrawiam:)
Ja się na to nie godzę. Coś się we mnie wewnątrz buntuje! Nie, nie i nie! Musi być przecież jakiś sposób!
UsuńWydusić ukradkiem?
UsuńChorując od lat, spotkałam na swojej drodze dużo lekarzy w Polsce. Byli wśród nich wspaniali, byli też tacy, których do dziś wspominam z odrazą. Podczas pierwszej hospitalizacji, w okresie testów ukierunkowanych na rozpoznanie mojej choroby, która dosłownie zwaliła mnie z nóg i przyprawiała o okropny ból, lekarka zdenerwowana moją prośbą o odczekanie z jednym z bolesnych badań, które nie było konieczne natychmiast, powiedziała ni mniej, ni więcej, tylko że w innym szpitalu to by się ze mną nikt nie cackał, tylko za fraki zaciągnął (wstawił się za mną równie młodziutki jak ja wówczas lekarz). W innym szpitalu, w przeddzień operacji pewien chirurg przyszedł sprawdzić ranę na ciele powstałą wskutek stanu zapalnego wnętrzności i bez jakiegokolwiek znieczulenia wsadził mi w nią coś jakby olbrzymią pęsetę (zszokowane jak ja pielęgniarki bardzo mnie potem przepraszały, mówiąc, że nie spodziewały się takiej rzeźni i nawet nie zdążyły zareagować). - Chciałabym być wtedy takim "generałem", jaki obudził się w Tobie, Dorotko. Ale nie byłam. Człowiek złożony bólem i ciągnącym się od miesięcy złym samopoczuciem skazującym na zależność od innych chyba rzadko jest w stanie zareagować z mocą adekwatną do okoliczności. Szczęśliwi ci, którzy w takich chwilach mogą liczyć na wsparcie bliskich jak Twoja Mama na Twoje. Buziaki.
OdpowiedzUsuńMój Boże! Jestem zszokowana. Jestem zszokowana! Miałam różne przeboje, ale czegoś takiego jak Ty .... nie przeżyłam i nikomu nie życzę! Szok! Nie wiem, czy pozwoliłabym sobie na coś takiego. Pewnie wpadłabym w histerię.... Boże!!!!! Szok!
UsuńDużo zależy od podejścia lekarza do pacjenta i powinien wyczuć sytuację jak może pacjent zareagować ,podłoże psychologoiczne ma moc uzdrawiająca (ma leczyć ciało i duszę)i dokładać swoje serce skladal przysięgę Hipokratesa?są dobrzy lekarze z poświęcenia i niestety ci trochę inni też serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNiektórzy lekarze w ogóle o tym nie myślą. Przysięga? Jaka tam przysięga? Dawno przestała mieć znaczenie. Pieniądz przesłania wszystko.
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńTo fakt, że choruje nie tylko ciało, ale i dusza. Leczyć powinno się sumiennie, ale niektórzy lekarze raczą o tym zapominać.
Pozdrawiam
Nie, myślę,ze dlka nich to nie ma znaczenia. Wszak liczą się tylko namacalne medykamenty.
Usuń...potęga podświadomości gra w orkiestrze razem z wiara i nadzieją...a może ta wiara i nadzieja to właśnie potęga podświadomości? Jedno jest pewne; autosugestia ma wielką moc.
OdpowiedzUsuńSerdeczności:)
Tak. Wiara to potęga podświadomości. To pozytywne myśli, które się materializują, to spokój, to harmonia. Wiara może góry przenosić.
UsuńCoś wiem na ten temat. Może odwrotnie - choruje dusza- choruje i ciało, potem wchodzi to w sprzężenie zwrotne.
OdpowiedzUsuńkoleżance współczuję.
UsuńJa tez współczuję koleżance, bo wiem, jak ważna jest wiara i nadzieja i dobre słowo... Pozdrawiam serdecznie:) Ella
OdpowiedzUsuńCzasami trzeba generała obok aby komuś pokazać jak trzeba:)
OdpowiedzUsuń