Nie lubię zebrań z rodzicami.
Nie lubię i już.
Nie lubię uczestniczyć w takich zebraniach jako rodzic i nie lubię organizować takich zebrań jako nauczyciel. Niestety, jest to mój obowiązek zarówno rodzicielski jak i zawodowy.
Dlaczego?
He, he, he...
Zebrania u Starszej w młodszych klasach były dla mnie gehenną. Pani bardzo się starała. Zebrania były przy kawie i słodkościach. Cel -zintegrowanie rodziców. Brrrr... Trwały od 2-3 godzin. Przymusowo ludzie siedzieli, bo nikt nie chciał być tym pierwszym, który wyjdzie. Nie miałam ochoty integrować się z innymi rodzicami. Miałam poczucie straconego czasu. Nienawidziłam tych zebrań. Jak się później okazało, inni też za nimi nie przepadali.
Potem Starsza miała wychowawcę, który nigdy o niczym nie wiedział. Zebrania trwały około 10 - 15 minut góra.Byle na listę się wpisać. Wychodziłam z nich w poczuciu bezsensu w ogóle przychodzenia, bo... żadnej wiedzy, czy informacji zwrotnej nie otrzymywałam. W kążdym razie obecność zaznaczyłam, obowiązek wypełniłam.
Do Młodszej nie cierpię chodzić, bo tam te zebrania trwają i trwają, a jednostkowe mamuśki swoje problemy roztrząsają publicznie i .... O matko kochana! Pani jest bardzo grzeczna, nie ma odwagi przerwać tych trele - morele. a czas ucieka.... A mnie wewnątrz gotuje się wszystko, bo guzik mnie obchodzi , ile uczy się jej dziecko, ile korepetycji bierze itp... U Młodszej są również wiecznie niezadowoleni i pretensje mają do wszystkich.... a czas leci, we mnie się gotuje! NIE! KOSZMAR! O tym,że zaparkować pod szkołą nie ma gdzie, to już inna sprawa.
Sama nie lubię organizować zebrań, bo wiem, jak do nich podchodzą rodzice tacy, jak ja. Dlatego pewnie moje zebrania są krótkie i konkretne. Pewnie dlatego cieszą się wysoką frekwencją i dużym procentem ojców uczestniczących w tychże zebraniach.
Wczoraj właśnie odbyło się ostatnie w tym roku. Ufff...
Na szczęście! Od zebrań wolę kontakty indywidualne z rodzicami.
Co kto lubi :-)
OdpowiedzUsuńWidocznie niektórym paniom takie zebrania są jednak potrzebne do wygadania się :-)))
Ale czy ja tego muszę słuchać? Nieeeeeeeeee
Usuńjednak faceci na tego rodzaju spędach zawsze są rzeczowi i konkretni, kartkę w rękę, to i to , i do brzegu!
OdpowiedzUsuńI ja tak lubię. Krótko i na temat a nie pieprzenie co by było, gdyby....
Usuń...też nie lubiłam zebrań, zaciskałam zęby i jakoś udawało mi się je przetrwać, lubiłam natomiast tzw. dni otwarte, kiedy mogłam osobiście porozmawiać z każdym "przedmiotowcem" o postępach czy trudnościach w nauce mojej Córy...
OdpowiedzUsuńSerdeczności:)
Serdeczności.
UsuńKiedyś i mnie takie zebrania czekają ;) Na razie koniec licencjatu. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNIC PRZYJEMNEGO, ZOBACZYSZ!
UsuńTatusiowie przychodzą by się dowiedzieć coś o swych dzieciach czy dla pięknej Wychowawczyni?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Chyba o dowiedzieć się o dzieciach, bo piękność, to już czas przeszły, hi, hi , hi. - INNE POKOLENIE.
UsuńJa pomyślałem o tym samym.
UsuńA zebranie musi być. Rodzice muszą otrzymać informację o postępach i zagrożeniach na miesiąc przed klasyfikacją.
Pozdrawiam
Oj, Dorotka, jak ja Ciebie dobrze rozumiem! Dla mnie tez byl to dopust i na dodatek gadali po niemiecku. A mnie chcialo sie spac i uciekac jednoczesnie. Mialam to razy trzy, wiec Ty i tak jestes w lepszej sytuacji. Z chwila dojscia dziecka do pelnoletnosci konczyly sie wywiadowki, moglam chodzic, ale nie musialam. I nie chodzilam, bo nie chcialam.
OdpowiedzUsuńJaka ja bylam szczesliwa, kiedy najmlodsza skonczyla 18 lat, a dla mnie oznaczalo to wreszcie uwolnienie od tych przykrych obowiazkow.
Sciskam
O, moja droga, ja też mam trzy córki, jedna już skończyła, a do dwóch na zebrania chadzam i oprócz tego sama takowe organizuję.... A zatem zebrań ci u mnie dostatek!( śmiech)
UsuńNo, patrz, gdzies mi sie jedna z Twoich corek zapodziala! Piszesz "mlodsza" i "starsza", myslalam, ze masz dwie. No to faktycznie maszy tych zebran do us****ania.
UsuńTrzecia, średnia jest niepełnosprawną osobą.
UsuńJa też nie cierpię zebrań z rodzicami i to właśnie dokłądnie z tych wszystkich powodów, które wymieniłaś. Cokolwiek wychowawca nie zrobiłby, zawsze ktoś będzie niezadowolony. Ja takze staram się bardzo konkretnie, nie przeciągam, nie spoufalam się z rodzicami i nie pozwalam na gadki o przysłowiowej dupie marynie. W każdej klasie znajdą się tacy rodzice, którzy przychodza na zebrania, żeby się wygadać dosłownie o niczym i zabierać innym czas
OdpowiedzUsuńTylko trzeba mieć tyle odwagi, aby takie rozmowy ucinać czym prędzej.
UsuńNawet nie ma o czym mówić: NIENAWIDZĘ!
OdpowiedzUsuńI po co to i na co to, nieprawdaż?
UsuńZwłaszcza w dobie elektronicznych dzienników!
UsuńNo nie? W elektronicznym dzienniku jeszcze obecność rodziców musimy zaznaczać. Dale papierkowo również - lista obecności i protokół, a co?!
UsuńA po jaką cholerę sadzać rodziców i pieprzyć na siłę o gównach, których nikt nie chce słuchać - odczytywanie statutu szkoły, programów , sramów, bzdetów i pierdoletów? Jestem chyba najniekulturalniejszym z rodziców pod słońcem, ponieważ programowo olewam wywiadówki, a kiedy Nieletnie mnie już ubłaga, żebym poszła i nie robiła jej obory, to czytam książkę i klnę w duchu.
UsuńNikt tego nie rozumie! "Prikaz" od góry jest - trza wykonać!
UsuńHa! I jeszcze podpisać musisz,że owych statutów, i innych tam tego wysłuchałaś i znasz.
A jakby Ci kiedyś do głowy przyszło zakwestionować to i owo, albo powiedzieć,że nie wiedziałaś to - to wyciągają protokół i listę obecności z Twoim podpisem i.... ugotowana jesteś!
Też mogę zaliczyć się do grupy, która nie przepada za zebraniami:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo już spora grupa się zrobiła. he, he
UsuńRozumiem o czym mówisz. Mnie nie dotyczą zebrania w szkole, ale nie lubiłam nigdy tych w pracy. Denerwuje mnie beblanie bez sensu. Lubię konkrety i już. Beblanie to stracony czas, a zebranie powinno być na temat, a nie miejscem plotek i bezsensownej wylewności.
OdpowiedzUsuńZgadzam się w zupełności.
UsuńZaraz będziesz tu miała niezły tłum popleczników.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
No i dobrze, hi, hi, hi..
UsuńProblem jest o tyle ważny, że funkcjonująca i niezbyt wysoka społeczna ocena systemu oświaty, nie wnikając jak to jest naprawdę, to przede wszystkim uogólnienie indywidualnych doświadczeń rodziców z kontaktów ze szkołami, a zatem obraz wynoszony z zebrań, które - jak słusznie zauważasz - są zwykle dalekie od budowania pozytywnego public relation :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z krainy Loch Ness :-)
Niestety, tak jest.
OdpowiedzUsuńMam córkę nauczycielkę , coś na ten temat wiem.
OdpowiedzUsuńA teraz z innej beczki wygrała Natalia i cieszę się bardzo , choć oni wszyscy świetnie śpiewali, mamy sporo talentów.
Prawda? Mamy fantastycznych młodych ludzi. A na Eurowizji nie ma nas kto reprezentować. Czegoś tutaj nie rozumiem.
Usuńzebrania...brrr ale odkad mamy dziennik elektroniczny przychodza nieliczni, bo wszystko wiedzą z netu...co za ulga!
OdpowiedzUsuńHa... dziennik dziennikiem, a zebranie - zebraniem: musi być!
UsuńA w naszej zerówce przez cały rok nie było zebrania :D Wychowawczyni załatwia to przy okazji świąt babć i dziadków i innych spędów wierszykowych - dwa w jednym. I zawsze można indywidualnie pogadać po lekcjach.
OdpowiedzUsuńU nas jest "prikaz", przez górę wyznaczony dzień i godzina na zebrania. Dalej - obecności rodziców są kontrolowane przez górę. A w gimnazjum, to nawet dyrektor był na hospitacji zebrania z rodzicami.
UsuńW zerówce jest inaczej. Rodzice przyprowadzają dzieci i odbierają. Do szkoły dzieci już mogą przychodzić same i same wracać.
Ja to chyba nienormalna jestem, bo lubiłam spotkania z rodzicami. Rodzice chyba też, bo zwykle przychodzili wszyscy. Bez przymusu;)A na wywiadówki do syna chodziłam z obowiązku i z ciekawości, żeby zobaczyć, jak robią to inni.Teraz i jedne i drugie spotkania od dawna mam za sobą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)