Niby to takie proste, a jednak w dzisiejszych czasach niekoniecznie możliwe do zrealizowania.
I oto mamy newsy, które niesie życie - ponoć system zdrowia chory - dlatego łatwo krzyżyk nad ciałami dzieciaczków postawić można i poczuć się rozgrzeszonym.
System jest chory nie od wczoraj, nie od dziś.... jakoś społeczeństwo i media zbyt mocno na jego naprawę nie naciskało. Ważniejsze wszak były problemy ( np. związki partnerskie dotyczące mniejszości społeczeństwa - sprawa ważna, ale nie pierwszoligowa, jak dla mnie) , KTÓRE NASZE WŁADZE POCHŁANIAŁY, szerokie dyskusje społeczne wywoływały.
Musiały wydarzyć się tragedie, jedna po drugiej, aby nagle dostrzec prawdziwy problem, który, niestety, ustawowo musi zostać rozwiązany w pierwszej kolejności.
System systemem, ale w tym systemie pracuje przeszkolony, wykształcony, wydawałoby się kompetentny człowiek - mam na myśli lekarza ( lekarzy i innych... )- który z racji swojej wiedzy medycznej , powinien był przewidzieć.... udzielić pomocy.... okazać się człowiekiem....
Naprawa żadnego systemu nie będzie skuteczna, jeśli nie zmieni się system wartości w pojęciu człowieka i jego życia. To człowiecze życie ma być najwyższą wartością, a nie pieniądz i procedury!
Wybaczcie musiałam to wykrzyczeć przy okazji innej sprawy, która dotknęła mnie osobiście.
Miesiąc temu ubezpieczałam samochód. I tak się stało,że postanowiłam zmienić ubezpieczyciela. Wypełniłam, podpisałam dokumenty, między innymi rezygnację z usług dotychczasowej firmy. Uiściłam opłaty i żyłam sobie w błogim spokoju i zadowoleniu z należycie wypełnionego obowiązku. Sprawa zwyczajna... a jednak okazała się niezwyczajna. Wszystko przez kompetencje człowieka.
W piątek otrzymałam informację od firmy ( z której usług zrezygnowałam) ubezpieczeniowej z nakazem uiszczenia opłaty OC na mocy jakiś tam paragrafów... Co u licha? - myślę sobie. Przecież....
Pojechałam do firmy, w której załatwiam od lat sprawy związane z moim samochodem.
A tam.....
Wszyscy oczy otworzyli ze zdumienia!
źródło foto |
- I co w związku z tym? - pytam zdumionych pracowników.
- My nawaliliśmy i my tę sprawę załatwimy - powiedziała przemiła pracownica. - Nawet , jeśli trzeba będzie ponieść koszty finansowe. Jedynie możemy panią bardzo przeprosić.
***
Hm... Przeprosiny przyjęłam. Postawa skruchy urzędniczej mnie urzekła, jednakże zaufanie do kompetencji, obowiązkowości pracowników w różnych instytucjach w jednej chwili prysło niczym bańka mydlana. Z niecierpliwością czekam na finał. Dopiero wówczas odetchnę z ulgą.
Ja się już przyzwyczaiłam ,
OdpowiedzUsuńże trzeba pilnować
i uważać na urzędników wszelkiej maści...
Współczuję nerwów...
Ale ja nie chcę się przyzwyczajać! Chcę, aby było normalnie. Każdy rzetelnie wykonuje swoją pracę.
UsuńDobrze, ze sprawa tak sie skończyła, ze jak na razie nic od Ciebie nie chcą, ja miałam przypadki, ze mimo wszystko dalej to ciągnęli i tak była moja wina i tak i na pewno nie ich. To dopiero paradoks, gdy dana firma ciągnie coś co jest absurdalne!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że wszystko będzie po mojej myśli. Zobaczymy!
Usuńta pani jednak zachowała sie niezwyczajnie.....niestety,wiele firm nie ponosi odpowiedzialnosci za swoich pracowników:(((
OdpowiedzUsuńNiezwyczajnie? To może dlatego jestem dzieckiem szczęścia?...
UsuńWracając z Francji auto zaczęło nam gasnąć i przez całe Niemcy przejechaliśmy tak od jednego zgaśnięcia do drugiego...Tuż przed Zgorzelcem jednak jest długi na 3km tunel do którego za nic w świecie nie chciałam wjechać, bo się po prostu bałam, że auto nam w nim zgaśnie, a TIR olbrzymi staranuje. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy uprzejma Pani z Warty poinformowała nas, że owszem mielibyśmy 500km holowania bezpłatnie (tak właśnie myśleliśmy), gdyby tylko agent, który nas obsługuje dał nam do podpisania stosowny aneks, a tak to mamy tylko 50 km!!!! Ku**a, myślałam, że zabiję dziada!!!! Kajał się chłopina, ale koszty i tak my ponieśliśmy!!!!
OdpowiedzUsuńTym razem mam nadzieję,że będzie inaczej ( jeśli chodzi o moją sprawę). Mam nadzieję!
UsuńA dziada to bym ze skóry oberwała!!!!!
Myśmy tez niedawno zmienili ubezpieczyciela! Mam nadzieje, ze u nas urzedniczka wysłała dokumenty gdzie trzeba!A swoją droga bałagan mamy wszędzie koszmarny - i jestesmy zdani na łaske i niełaske tych bałaganiarzy!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia serdeczne!:-)
To mnie wkurza. Nie zamierzam się na to godzić!
Usuń...a ja odnoszę wrażenie, że kompetentnych urzędników u nas jak na lekarstwo...
OdpowiedzUsuńSerdeczności :)
Tak to jest, jak się posady obsadza znajomkami i kolesiami.
Usuń...i rodziną
UsuńMoim skromnym zdaniem, zbyt optymistycznie diagnozujesz stan mówiąc o chorobach dręczących określone systemy i podsystemy w państwie. Niektóre z funkcji państwa najzwyczajniej nie są podejmowane lub raczej od dziesiątków lat udają, że funkcjonują tworząc jakieś quasi struktury. Sporo instytucji sama siebie napędza, niczemu tak naprawdę nie służąc, itd., itp. Na dodatek cały ten system jest piekielnie drogi, zawsze taki był i pewnie taki pozostanie, bo za każdą sprawą stoi jakieś lobby zainteresowane aby tak właśnie było. Zapewniam Cię, że najmniej zainteresowani tzw. uzdrowieniem jakiejś sfery życia są przede wszystkim pracownicy tej sfery, a przynajmniej ci którzy mają w tej sprawie coś do powiedzenia, bo jak się wydaje doskonale w tym wszystkim funkcjonują. Może inaczej ... Jeżeli w jakimś państwie drugim co do wielkości podmiotem gospodarczym jest sieć dyskontowa mająca coś ok. 2 tys. marketów, tzn. że to państwo tak naprawdę nie istnieje. Jeżeli głównym składnikiem napędzającym PKB (produkt krajowy brutto) jest tzw. popyt wewnętrzny, czyli to co ludzie kupują w sklepach, to o czym my tu w ogóle mówimy. Dobrze, że przynajmniej krajobrazy mamy piękne, co nie oznacza, że widoki :-)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Loch Ness :-)))
I tym optymistyczny akcentem wprowadziłeś mnie w miłe popołudnie....
UsuńSerdeczności
W tym chorym systemie final moze byc taki, ze pewnego pieknego dnia nie dostaniesz wyplaty, bo niekompetentny komornik Ci na nia wejdzie. Dorotko, kaz sobie dawac wszystko na pismie, nic na gebe, nie w tym kraju! Oni Cie dzisiaj przeprosza, a za rok, kiedy dawno o wszystkim zapomnisz, zacznie sie cyrk windykacyjny.
OdpowiedzUsuńPrzykladow nie brakuje, badz bardzo ostrozna i czujna.
Oj, już się tego nauczyłam. Poprosiłam o kopię. Dzisiaj czekam na telefon. Jeśli nie zadzwonią, pojadę tam jutro i zażądam kolejnych dokumentów. Sama również zamierzam się skontaktować z owym ubezpieczycielem i owe kopie przesłać.
UsuńJuż czujna jestem. Zaufanie prysło niczym bańka mydlana....
I wypadałoby znowu kląć. Co kawałek - wtopa. Za dużo tego...
OdpowiedzUsuńOj, za dużo!
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńMiałaś wiele szczęścia, bo wiesz, jak sprawy się mają z naszymi urzędami. Do błędu rzadko się tam kto przyznaje.
Pozdrawiam
Bywa... oj, bywa...
UsuńNie jestem pewna czy na tym się skończy. Osobiście znam przypadek identyczny - cztery podejścia. Takie opowieści można snuć - długo. Jeżeli do tego dodać fakt, że aby załatwić coś w urzędzie trzeba wziąć urlop lub zwolnić się z pracy i docelowo nic nie załatwić to....tu pasuje idealnie mój artjournal "Gniew", prawda Dorotko?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
O, tak! Idealnie pasuje, szczególnie ten krzyk!
UsuńGorzkie to co piszesz, ale niestety jak bardzo prawdziwe! I tak jestem zdumiona, że pani potraktowała cię miło i przyznała się do błędu, obiecując załatwienie sprawy, bo różnie to bywa...
OdpowiedzUsuńBo to nie ona popełniła błąd, ale koleżanka, która już w tej firmie nie pracuje.... To dlatego pewnie było łatwiej!
UsuńTak czy owak, potraktowano mnie z szacunkiem.
to, że tak potraktowana zostałaś przez obecną firmę świadczy o tym, że to dobra firma, ponieważ dba o swoich klientów.
OdpowiedzUsuńPomylić może się każdy, ważne, żeby umieć to naprawić
Do tej pory było bez zastrzeżeń. A teraz... ? Zobaczymy , jak się zakończy! Będę miała finał na piśmie - odetchnę z ulgą!
Usuńsmutna prawda,ale miej nadzieje na pozytywny final- uda sie na pewno
OdpowiedzUsuń:o)
ania
Każdy popełnia błędy ale trzeba się umieć przyznać różnie to w życiu bywa miłego weekendu
OdpowiedzUsuńO kurteczka!, dobrze, ze te dokumenty W OGÓLE były gdzieś wpięte, przecież paniusia mogła się zorientować, że nie wysłała na czas i je po prostu wyrzucić!!! Mam nadzieję, że miałaś kopie z potwierdzeniem, ze złożyłaś tą rezygnację?
OdpowiedzUsuńCiesz się, że tylko takie masz problemy, a urzędnicy przeprosili i wzięli koszty na siebie.
OdpowiedzUsuńCzęstokroć nie ma takiej opcji, im się nie chce, a wszystko musi załatwiać osoba zainteresowana...
To i tak pięknie, że sie przyznali do winy i nie obarczają Cie kosztami. Znam podobne przypadki, gdzie ZAWSZE winny jest klient. Pozdrawiam:) Ella
OdpowiedzUsuńHej, Dorotko, poruszyłaś temat - rzekę. Każdy z nas ma na co dzień do czynienia z całą masą tzw. FAHOFCÓF. Na szczęście dla nas coraz więcej ludzi rozumie, że tylko ten, kto solidnie wykonuje swoją pracę, ma szansę utrzymać się "w siodle" - resztę czeka naturalna selekcja na rynku - szkoda tylko, że tak długo trzeba czasem czekać na efekty. Bądźmy jednak dobrej myśli, wszak wiosna (podobno) tuż tuż , a że na razie biała, to już temat na inną historię... :)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka