U nas w szkole od wczoraj trwają rekolekcje wielkopostne.
Do samych rekolekcji nic nie mam. Wręcz przeciwnie, uważam, że są potrzebne dla duszy świadomego swojej wiary człowieka.
No właśnie, a mną, zamiast wyciszenia - emocje skrajne targają, które nic wspólnego z odbudową duszy nie mają. Dalej, odchodzi mi jakakolwiek chęć uczestniczenia w rekolekcjach we własnej parafii. A wszystko przez organizację rekolekcji w szkole.
Po pierwsze - nie ma lekcji ( a z programem godzinowo rozliczyć się muszę, na dodatek mam praktykantki, które 60 godzin regulaminowo mają wyrobić - ciekawe kiedy i gdzie?)- ja, w tę iście zimową pogodę, maszeruję z gromadką dzieci do kościoła. Wiatr w oczy wieje, kicham... Ale co tam! Ojciec, matka w domu kawę piją... a ja dbam o wychowanie religijne ich potomstwa. Wszystko gra.
W tym momencie zaczynają mną targać emocje skrajne!
Po pierwsze, to nie ja zaniosłam te dzieci do kościoła i prosiłam o chrzest.
To nie ja ślubowałam wychować je wierze katolickiej.
To nie ja zapisałam je na religie... itd....
Ale to ja prowadzam te dzieci do kościoła, uczę, jak mają się zachować, bo większość tylko z nauczycielem do świątyni chodzi.
Jeśli jest babcia wierząca - to babcia w tej kwestii rodziców wyręcza, którzy opowiadają o tym bez jakichkolwiek oporów i nazywają siebie niewierzącymi.
Zadałam nawet pytanie, co niektórym:
- Po co w takim razie posyłacie dziecko na religię i chcecie, aby przyjęło komunię?
Odpowiedź żenująca.
- Żeby mi potem nie zarzuciło,że....
No tak.....
Zatem szkoła tę kwestię ma za owych rodziców również załatwić.
Rekolekcje w kościele trwają 40 minut. Przez te 40 minut cały dzień rozwalony, bowiem przed i po rekolekcjach uczniowie mają tzw. czas z wychowawcą. Czyli "róbta, co chceta", tylko nie prowadźcie lekcji....., bo dzieci mają się "rekolekcyjnie wyciszyć" Bez sensu!!!!!!! Dlaczego bez sensu? Bowiem w te dzieci jakiś diabeł wstępuje i jeśli nawet wcześniej nie dokazywały, to właśnie podczas rekolekcji dokazywać zaczynają.
W innych szkołach jakoś można to było rozwiązać normalnie. Z tym proboszczem trudno się dogadać... On wie swoje.
Mamy jak mamy!
I tak mogłabym jeszcze swoje frustracje na papier wylewać, ale czas się zbierać.
Zaraz do pracy, dzieci do kościoła na rekolekcje trza zaprowadzić ..... A tutaj zawieja śnieżna za oknem się rozkręca!
Blog kobiecy o życiu, podróżach, pracy, rodzinie. "JEŚLI COŚ CI SIĘ NIE PODOBA, ZMIEŃ TO; A JEŚLI NIE MOŻESZ TEGO ZMIENIĆ, ZMIEŃ SPOSÓB MYŚLENIA O TYM." M. Engelbreit
Jeśli wierzysz, że Ci się uda, że potrafisz, w większości wypadków rzeczywiście Ci się uda, to władza umysłu nad ciałem.
- Vernon Wolfe
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mają rację.
OdpowiedzUsuńJa też tak zrobiłam.
Jako dorośli mają wybór.
A dziwnym trafem jako dorośli nie wierzą
a na starość lecą wszyscy do Kościoła
bo strach przed śmiercią i tym co jest poza ...
A nauczycielom współczuję,
bo wszyscy by chętnie na nich
całe wychowanie dzieci zrzucili...
I to robią. Szkoła nauczy, szkoła wychowa. A jak coś nie gra, szkoła be, szkoła fe....
UsuńJak to tak, nie może być, a rodzice od czego są?!!
OdpowiedzUsuńPrzeważnie tak jest, że jak trwoga, to do Boga.
Pozdrowionka.
Ano... Panu Bogu świeczka i diabłu ogarek!!!!
UsuńSerdeczności!
hmm, u nas dzieci i młodzież mają rekolekcje trwające 3 dni, po trzy godziny dziennie, w kościele, wtedy nie uczęszczają na zajęcia lekcyjne. Z obecności na rekolekcjach rozlicza ich katecheta/katechetka...nauczyciele mają więc dni wolne, teoretycznie wolne, bo do szkoły chodzą i prowadzą zajęcia dla tych, którzy nie uczestniczą w katolickich rekolekcjach...lub załatwiają jakieś tam swoje nauczycielskie zaległości czy sprawy. Taki system trwa u nas od lat...
OdpowiedzUsuńSerdeczności:)
A u nas biegają z dziećmi do kościoła...
Usuń...a nie powinni moim zdaniem , od tego jest katecheta/katechetka...
Usuńu nas też rekolekcje, już mi córka marudzi że nie chce iść bo w kosciele zimno, itd.itp.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i miłego dnia
A zimno! U nas też zimno. Jakby ksiądz do szkoły przyjść nie mógł. Tam przynajmniej ciepło.
UsuńTo, że dzieci nie umieją zachować się w kościele to rzeczywiście odpowiedzialność rodziców. Natomiast to, że to szkolny nauczyciel prowadzi dzieci na rekolekcje, zapewnia im bezpieczeństwo i organizuje pozostały w danym dniu czas, to ani nie wina ani nie zasługa rodziców. Nie ich decyzja, że religia weszła do programu szkół.
OdpowiedzUsuńTo,że religia weszła do programu - nie jest winą rodziców - więc ich tym nie obarczam. Drażni mnie fakt,że zamiast lekcji programowych prowadzam te dzieci do kościoła. Mnie nie z religii rozliczają, ale z opanowania przez moich uczniów treści programowych.
UsuńTo mnie wkurza!!!!!!! I zapewne nie tylko mnie!
Rekolekcje zawsze były.
Kiedy byłam dzieckiem - rodzice prowadzili mnie do kościoła, a potem jeszcze w domu dyskutowaliśmy na tematy poruszane w czasie rekolekcji. Niektóre pamiętam do dziś. A teraz..... Nie lubię działania, w którym sensu trudno mi się dopatrzyć. Cenię swój czas! I tyle!!!!!
Złość i frustracje w pełni rozumiem, ale jest to konsekwencją powiązania państwa i Kościoła. A tego zwolenniczką chyba jesteś
UsuńI tutaj się mylisz! Wyznaję zasadę zapisaną w Piśmie
Usuń" oddawać Bogu , co boskie, cesarzowi, co cesarskie".
To,że jestem wierząca, nie znaczy,że akceptuję w pełni politykę kościoła katolickiego. Jestem za pełnym oddzielenie kościoła od państwa i zawsze tak było.
Aha. Po prostu po Twojej wypowiedzi u mnie na blogu odniosłam wrażenie odmienne. Znam bardzo wielu katolików, autentycznych, praktykujących, którzy byli i są wielkimi przeciwnikami nauki religii w szkołach. Głównie dlatego, że to posunięcie sprowadziło religię do stopnia w szkole, przykrego obowiązku odsiedzenia kolejnych 45 minut na twardym krześle. Jeden z moich znajomych, zakonnik, w tym upatruje najważniejszą przyczynę odchodzenia od kościoła. Bo nie tylko dzieci, ale i ich rodzice zaczęli wiarę traktować jak obowiązkowy element życia, jak płacenie podatków czy mandatów, a utracili czerpanie radości i poczucia bezpieczeństwa z wiary. Dla mnie to bardzo przekonujące
UsuńDokładnie tak.
Usuń***
Dodam,że ja, jako matka nie mam wpływu na to, kto tej religii uczy w szkole. Niegdyś moja matka prowadząc mnie do salki przykościelnej, wybierała katechetkę (siostrę), katechetę ( księdza) posyłając na katechezę do wybranej parafii.
Miałam szczęście - byli to WSPANIALI LUDZIE. Dalej, po każdej lekcji mogła porozmawiać, zapytać...
Ja - nie znam ludzi, którzy uczą religii moje dzieci. Nie mam z nimi kontaktu.
***
Na rekolekcje tez chodziłam najpierw z rodzicami po lekcjach do kościoła. Potem rozmawialiśmy o poruszanych przez rekolekcjonistę problemach. Tworzyła się jakaś więź. Teraz pytam córkę, o czym mówił ksiądz na rekolekcjach - pada odpowiedź "Coś tam gadał".
Oj, temat rzeka!~
A na dodatek dzisiaj odbyła się ostra wymiana zdań między mną a proboszczem. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego rekolekcjonista nie mógłby głosić tych rekolekcji w ramach lekcji religii w szkole?
Odpowiedź proboszcza - bo nie!
Cóż, padły niepotrzebne słowa.... ale padły. Zapowiedziałam,że skoro tak, to ja w przyszłym roku w takiej farsie uczestniczyć nie będę. Urlop bezpłatny na te dni wezmę i tyle! Ksiądz się oburzył, a ja dodałam,że zawsze można jeszcze zachorować!
Zmarzliśmy na kość! Ciekawa jestem, kto zwróci pieniądze za leki mnie i rodzicom tych dzieci, które były ze mną ( o innych już nie wspominam), jeśli zachorujemy.
Coś mój komentarz poszedł w kosmos...
UsuńJak byłam młoda to mieliśmy i rekolekcje i szkołe. Lekcje były skrócone ale były! Potem się wycfaniłam i chodziłam na scholę więc z zajęć byłam zwolniona ;)
OdpowiedzUsuńCierpliwość życzę!!!
Pozdrawiam
Jeszcze jutro.
Usuńmnie zastanawia jeszcze coś innego - po co rodzice wysyłają dzieci na religię jak sami nie chodzą do kościoła
OdpowiedzUsuńTego nie rozumiem. Dlatego tak mamy, jak mamy.
UsuńSkoro się z proboszczem dogadać nie można ...taka Twa karma nauczycielu ;-) Jednak mimo wszystko, kochasz swój zawód i to najważniejsze!
OdpowiedzUsuńNie ja mam się dogadywać z proboszczem. Są wyższe instancje. Ja muszę znosić osobiste niedogodności z tego powodu. Taka moja karma...
UsuńTakie są skutki mieszania nauki z religią.
OdpowiedzUsuńTakie są skutki braku rozsądnej alternatywy na czas, gdy lekkomyślnie wprowadzano religię do szkół.
Rodzic wysyła dziecko do szkoły, a to szkoła chce być bardziej papieska od papieża i leci z tym dzieckiem do kościoła, zamiast go w tej szkole uczyć, jak na szkołę przystało.
Nie każdy rodzic ma na tyle siły i odwagi, żeby z tym walczyć i jest jak jest.
To nie jest wina rodziców, że szkoła robi to, co sobie jaśnie pan proboszcz zażyczy.
To nie rodzice układają plan zajęć.
W wielu szkołach nadal nie ma alternatywy do religii i nigdy nie było, to nie jest wina rodziców.
Taka Twa karma nauczycielu, który za punkt honoru bierzesz sobie krzewić w społeczeństwie religijne tradycje :))
Wszystkiego dobrego :)
Ciekawe czy w jakims innym kraju w Europie to ksiadz decyduje co i jak nauczyciel w szkole robi?
OdpowiedzUsuńTego nie wiem. Ale co roku się to powtarza.
UsuńPo co te rekolekcje jesli Rodzice nie wierza i dzieci takze...
OdpowiedzUsuńNa wszelki wypadek....
Znioslabym obowiazkowa religie w szkole,obowiazkowe rekolekcje i obowiazkowe wszystko temu podobne...
I dziwne jest tylko to, ze przy chorobie, cierpieniu i temu innych kataklizmach ludzie wracja do Boga... A Pan Bog przyjmuje i jeszcze zadnej kary nie daje, co nie jest mozliwe u czlowieka /smiech/
Wszedzie o Milosc chodzi wiec Milosci jest naprawde bardzo malo...
Serdecznosci
Judith
Bo Pan Bóg jest dobry. I zapewne nie chce nawracania na siłę z przymusu... On zaprasza.
UsuńTego rodzaju działanie kościoła nie przysparza mu zwolenników. Wręcz odwrotnie. Już mnie się odechciało uczestnictwa w rekolekcjach. U nas w przyszłym tygodniu.
Po tych szkolnych wyciszyć się muszę, bo.... krew się we mnie gotuje.
Ale... co tam.
Mój syn chodzi na religię i uczęszcza wraz z klasą i nauczycielem na rekolekcje i będzie to robił tylko do zakończenia szkoły podstawowej. Nie chodzimy do kościoła, ja nie wierzę w boga takiego jakim przedstawia go kosciół katolicki. Ale syn chodzi bo MUSI, bo nie ma alternatywy dla religii. Religia stała się pospolitym przedmiotem w szkole i niczym więcej.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo przeciwna religii w szkole ale nikt mnie nie pytał o zdanie gdy kościół się zwyczajnie wpier(*)lił do szkół i kazał sobie płacić za lekcje, które prowadzą często niekompetentni katecheci, kompletnie nieprzygotowani do pracy z dziećmi.
Dla mnie to nic innego jak łapanka, by wiernych nie ubywało, by kasa nie pustoszała. Wcale tu nie chodzi o zbawienie i wychowanie w wierze, bo tym od zawsze zajmowali się rodzice, dziadkowie.
Teraz część obowiązków religijnych przerzuca się na nauczycieli, a za chwilę po prostu nauczyciel będzie musiał ukończyć specjalny (oczywiście płatny) kurs teologiczny, bo kościół zażyczy sobie żeby to nauczyciele nauczali religii, gdyż ów kościół ma zbyt dużo obowiązków a za mało personelu (zrobił bardzo wiele by zniechęcić wiernych do siebie, więc nie ma się czemu dziwić, iż jest mniej powołanych do służby bogu).
Natomiast twoje pretensje wydają mi się niesłusznie skierowane do rodziców. Bo skoro coś działa, jest przepis, jest obowiązek (religia w szkołach) to zrozumiałe, że rodzice uważają, że tak właśnie ma być, bo zostało to im narzucone. Nie było innej opcji.
A czemu się dziwić, że dzieci nie widzą różnicy między kościołem a szkołą (w szkole też rozrabiają, brykają, krzyczą) skoro religia to lekcja jak każda inna. Sam kościół do tego doprowadził.
Figa, Twój syn wcale nie musi chodzić na religię. A pretensje to mam nie wiem do kogo... Pewnie do władz i świeckich i kościelnych.
UsuńKrzyczę głośno: NIE PODOBA MI SIĘ TO!
Tak to jest z dzieciakami a rodzice czasami nic im nie mówią czasami dziwni są.
OdpowiedzUsuńDla mnie to skandal, ze pozbawia sie dzieci normalnych lekcji w szkole i kaze im w tym czasie robic wycieczki do kosciola. Traca na tym one same i nauczyciele. Dlaczego rekolekcje nie sa przesuniete na popoludnie, po lekcjach? Bo nikt by nie przyszedl? Taka to wlasnie wiara w tym kraju, tak robi wiekszosc. Dzieci zmusza sie do uczestnictwa w lekcjach religii, jak pisze Figa. To bezprawie! Chrzci sie dziecko, bo wypada, a nie z przekonania. Zaklamanie na kazdym kroku, ale kasa dzwoni, wiec jest dobrze.
OdpowiedzUsuńTEGO WŁAŚNIE NIE ROZUMIEM. Próbowaliśmy. Napisaliśmy nawet prośbę do proboszcza....
UsuńNIC Z TEGO!
A dzieci wcale się nie zmusza. Uczestniczą w lekcjach religii na wyraźną, pisemna zgodę RODZICÓW. Miałam dzieci, które nie uczęszczały na religię, gdyż rodzice mieli takie życzenie.
masz racje z tymi rekolekcjami....rodzice obecnie nie mają wogóle czasu dla swoich dzieci, po prostu uważaja że zastapi ich szkoła, ksiądz....
OdpowiedzUsuńmoja najmłodsza jest w klasie przedmaturalnej i na rekolekcjach z całej klasy 28 osobowej były tylko dwie... ona i koleżanka
no i jeszcze temat rekolekcji.... ręce opadaja...
za moich czasów [ kurcze jak to strasznie brzmi] było zupełnie inaczej, kościół był pełen młodzieży z własnej woli a nie z obowiązku lekcyjnego....
Dokładnie tak. Nikt nas nie zmuszał. Chodziliśmy, bo chcieliśmy.
UsuńNieletnia ma trzy dni rekolekcji. To się równa trzy dni wolnego od lekcji. Wczoraj poszła do kościoła, wróciła zła, bo okazała się jedyną osobą z klasy, która raczyła się zjawić; nauczyciela w kościele ani pół sztuki; a do tego przez dwie godziny stała i nudziła się. A że szybko się dziewczę uczy, to dzisiaj wyspało się do 11.30, zrobiło mamie obiad i zabrało się za porządki.
OdpowiedzUsuńNo i jaki sens jest tych dni wolnych na rekolekcje?
UsuńNie ma żadnego. W szkole jest 38 oddziałów (to jest ponad 1200 młodzieży!), a kościół świeci pustkami. Tylko nieliczni tam idą z własnej woli. A nauczycielom w tym czasie pewnie zafundowano jakąś gównianą robotę. A jeśli w szkołach na niższym etapie edukacyjnym muszą iść z dziećmi do kościoła, to tym bardziej tego nie popieram, ponieważ to jest wbrew Konstytucji.
UsuńŻebyś wiedziała - GÓWNIANĄ. Stąd jeszcze większe poczucie straty czasu!
UsuńPamiętam ten cyrk z rekolekcjami kiedy jeszcze moja córka uczęszczała do szkoły. Tak, jak piszesz - dzieci znudzone, lekceważące wszystko, wygłupiające sie bezustannie i towarzyszący im straszliwie tym wszystkim zmęczeni nauczyciele, wprzęgnięci w tę dziwaczną machinę szkolnej indoktrynacji!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
I nic z tym zrobić nie można! Oto głupota!
UsuńWspółczuję tego latania z dziećmi do kościoła i całego konglomeratu spraw z tym związanych.
OdpowiedzUsuńpozdrowienia!
Jeszcze tylko jutro! Wytrzymam!
UsuńJa wyrosłam z dzieci , które sie prowadza ale jak dożyje niedlugo wnusie będe prowadzać. Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńSerdeczności Alinko!
UsuńNo na pewno taka organizacja działa CI na nerwy. Wcale się nie dziwię. Ale wiesz, z punktu widzenia potencjalnego rodzica, któremu zależy na wychowaniu religijnym potencjalnych potomków, na prawdę doceniam to, że w naszym kraju edukacja religijna jest tak łatwo dostępna.
OdpowiedzUsuńA czy kiedykolwiek była utrudniona? Stawiała wyzwania przede wszystkim rodzicom. Teraz stawia szkole!
UsuńEdukacja religijna zawsze byla dostepna , ale nie obowiazkowa jak teraz.
UsuńTo prawda Urszulo!
UsuńPrzed pierwszymi w historii rekolekcjach spytałam księdza, który przyszedł na specjalną radę pedagogiczną, kto ma prowadzać dzieci do kościoła, bo wtedy rzekomo nie musieli robić tego wychowawcy. Ksiądz spojrzał na mnie ze zdziwieniem, że śmiałam o to spytać, potem wstał i po prostu wyszedł bez słowa. Najgorsze, że najbliższy kościół był na drugim końcu miasta. Po pierwszym dniu połowa uczniów była chora, bo kościół był nieogrzewany. Zresztą wiele by o tym mówić, ale po co, dopóki trwa konkordat, nic się w tej materii nie zmieni.
OdpowiedzUsuńChyba,że dobra wola po obu stronach pozwoli wypracować sensowne rozwiązanie. Znam szkoły, gdzie coś takiego wypracowano i obie strony są zadowolone.
UsuńU nas księża na radę nie przychodzą. Tego nie rozumiem, ale co tam ja.... maluczki człowiek.
Był na Radzie Pedagogicznej?
OdpowiedzUsuńO, jejku!!!
A od kiedyż to Wielcy Tego Świata uczestniczą w Radzie Pedagogicznej?!?!
Czekam na następny wpis.
OdpowiedzUsuńJuż wkrótce!
UsuńPrzykro to napisać ale Kościół w Polsce strzela sobie coraz bardziej w stopę, a właściwie już w obie stopy, a na dodatek w kolana i w łokcie, bo trudno to już nazwać :-(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Loch Ness :-)
To prawda. Zachowanie księdza proboszcza było... Ale przemyślał sobie co nieco i dzisiaj przepraszał.
UsuńJakie straszne rozgoryczenie. Pani musi zaprowadzic dzieci. I ubolewa, że w innych szkołach jest inaczej. Rozumiem. Zazdrości, bo np u nas w szkole Pani zaprowadzi, odprowadzi i ma wolne (a pensję bez mrugnięcia okiem weźmie jak zwykle)Pewnie, dzieciaki do kościoła powinny pójść PO SZKOLE, jesli chcą.
OdpowiedzUsuńJeszcze jedno, Pani Nauczycielko, jak Pani jest z dziećmi w szkole, ich rodzice sa w pracy, a nie pija kawkę w domu. I jak dzieciaczki zostaną odprowadzone z rekolekcji po godzinie i Pani pójdzie na zasłużoną kawkę do domku, mają duży kłopot z opieką nad dzieckiem, czego Pani mając tyle dni wolnych w roku i pracując 3-5 godzin dziennie nie zrozumie.Pozdrawiam