Pogoda dzisiaj cudna.
W lasach grzybów ponoć pełno. Mówię zatem do mężowskiego:
- Byś na grzyby pojechał.
- Sam?
- Z Młodszą.
- A ty?
Osobiście bardzo lubię jeździć na grzyby. Uwielbiam łażenie po lesie. Niestety, ktoś musi zrobić zakupy, obiad ugotować, pranie nastawić. A przy tym jeszcze sporo pracy mam innej. Nie będę o niej wspominać, bo już czuję, jak ciśnienie do góry się podnosi.
- Ja? Ja muszę lodówkę uzupełnić, bo narzekać będziecie, że pusta – odpowiedziałam.
- Acha! Młodsza, jedziemy na grzyby?
Młodsza jeszcze do niedawna bardzo lubiła ten rodzaj rozrywki. Zna się na grzybach i potrafi je zbierać. Teraz jednak jest panną na wydaniu. Taka dorosła panna. Podstawówkę przecież skończyła. Ona i las?
Nieeeeeeeee!
- E tam – odpowiedziała mrucząc cosik pod nosem. Ja wprawdzie przygłucha bywam, ale owo mruczando wyraźnie usłyszałam.
- Nie, e- tam, tylko do lasu i już. Właściwie to masz wybór: las albo pielenie w ogrodzie.
Nie trudno sobie wyobrazić, co wybrała Młodsza.
Ciekawa jestem, czy faktycznie są grzyby w lesie i czy grzybobranie będzie udane?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś posiadaczem konta google+ wybierz "nazwa/adres url" i wpisz swój nick lub imię. Trochę tak głupio rozmawiać z Anonimem.