Och, było miło i cudnie. Szkoda,że tak szybko minęły. W Wigilię do wspólnego stołu zasiadła wielopokoleniowa rodzina, od prawnuków do pradziadków. Wspólnie śpiewaliśmy kolędy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, wspominaliśmy. Przybywa nas, przybywa i tak jest dobrze.
Był Mikołaj i radocha dla Niuniusia, ach...
W drugi dzień świąt ledwie się rozstaliśmy, a Niuniuś dzwoni i pyta:
- Kiedy przyjedziesz, bo już tęsknię.
Kocham tego dzieciaka bez granic.
***
Dzisiaj miałam dyżur w szkole. Około jedenastej przyprowadzono jedno dziecko. Hm... Mama na zakupy i do fryzjera, dzieciak zbędny balast, do szkoły. Smutne.
Ci pracujacy rodzice znaleźli opiekę dla swoich maluchów.
***
Kończy się rok. Kończy się smutno. Jutro ostatnie pżegnanie mojej kuzynki. Śmierć już w nasze pokolenie spogląda...
***
Koniec roku i coroczny bilans należy sporządzić.
Jaki to był rok dla mnie?
FANTASTYCZNY.
W zasadzie sukces za sukcesem, nagroda za nagrodą. Zdrowie też dopisywało. Dziękuję Bogu za taką hojność.
Zamówiłam nawet mszę dziękczynną.
Dziękować też trzeba umieć.
Dorotko! Życzę Ci jeszcze wspanialszego Nowego roku i dziękuję, ze nas tak milo gościsz na blogu:)( a uczucie do wnuka rozumiem, bo znam z autopsji!)
OdpowiedzUsuńDziękuue, Basiu i wzajemnie.
UsuńSzczęśliwego nowego roku w pomyślności i zdrowotności...
OdpowiedzUsuńŚlicznie dziekuje, JaGa. ŻyczęCo tegoż samego.
UsuńMasz rację, trzeba umieć dziękować- to ważne...
OdpowiedzUsuńU nas też rozpiętość od 93 do 1 roku. Tak świętować to rozumiem.
OdpowiedzUsuńOwszem masz za co dziękować i prosic o laski bo jeszcze niesamowicie wiele przed Tobą.