Chcemy w szkole założyć ogród. Taki ogródek szkolny, to bardzo fajna sprawa. Mamy już projekt. Wypadałoby teren ogrodzić przed zimą. A pieniędzy brak. Zatem zoranizowaliśmy festyn. Ja stałam przy sokowirówce.
Odkryłam w sobie talent kupiecki.
Złotówczka dla zdróweczka.
W życiu tylu soków nie narobiłam, hi, hi, hi....
Świetna inicjatywa
OdpowiedzUsuńTak. To pomysł koleżanki. Brawo.
UsuńTys sie minela z powolaniem, Dorotka! Powinnas handlowac. :)))
OdpowiedzUsuńI kto wie... może kiedyś będę musiała... Hi, hi, hi..
UsuńTaki człowiek jak Ty, wszędzie robi dobrą robotę!
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
UsuńFantastyczni jesteście:)))Pozdrawiam i powodzenia w przedsięwzięciu życzę:))
OdpowiedzUsuńDziękujemy
Usuńbraawo, braawo, brawissimo!!!
OdpowiedzUsuńDziękujemy
UsuńPodoba mi się :) Chętnie ustawiłabym się w kolejce do Ciebie, DD.
OdpowiedzUsuńWe wrześniu nie było mnie w blogosferze, tak więc spóźnione życzenia pomyślnego roku szkolnego! Jak widzę, ruszyłaś z kopyta — cała Ty :)
Ślicznie dziękuję. A sok wirtualnie przesyłam. Jaki? Buraczkowy, marchewkowy, czy z jabłka lub gruszki?
Usuńznaczy festyn się udał )))
OdpowiedzUsuńUdał się, udał. Sporo zarobiliśmy. Będzie na ogrodzenie i może na skrzynki wystarczy.
UsuńCzyli masz predylekcje nie tylko do wyciskania życia ale i owoców ;)
OdpowiedzUsuń