Mamy 1 maja. Co planuję? W zasadzie nic szczególnego, odpoczynek, grillowanie, może trochę popracuję....
Sięgam pamięcią wstecz, do czasów PRL-u, kiedy tego dnia trzeba było wstać skoro świt, następnie na godz. 8:00 udać się na miejsce zbiórki, tam odstać kilka godzin w określonym szyku, następnie przemaszerować przed trybuną z uśmiechem, wesoło machając nie wiadomo komu. Potem były lody, spotkania towarzyskie i.... dużo radości, śmiechu z najróżniejszych sytuacji, z ludzkiej kreatywności i pomysłowości... i zapewnienia, iż w przyszłym roku nie dam się w to wmanewrować.
Nadchodził przyszły rok i prawie powtórka z rozywki. Prawie, bo wiedziałam już , w którym momencie można się urwać z tej przymusowej parady, wiedziałam,że nie można dać sobie wcisnąć szturmówki, albo innego rekwizytu, że trzeba machać tak, aby zakrywać twarz, jeśli nie chce się widnieć na wystawach fotografii pierwszomajowych. Z każdym rokiem byłam sprytniejsza, hi, hi, hi....
Byłam wtedy w szkole. Rozliczano nas z udziału w pochodzie pierwszomajowym. Surowo rozliczano.
Wspomniałam moim uczniom , iż kiedyś organizowano takie pochody.
-Proszę pani, a co to jest pochód?
No właśnie. Dla nowego pokolenia to abstrakcja.
Mamy 1 maja.
Patrzę wstecz.
Odrodziły się wspomnienia. Wspomnienia pięknych szczenięcych i młodzieńczych lat.
Zastanawiam się czy uczeń pytał o pochód jako wydarzenie, czy pochód jako słowo. Coraz mniej słów używają te esemesiaki.
OdpowiedzUsuńJa pamiętam tamte czasy mgliście i nie tęsknię do nich. Byłam w zuchach jakieś miesiąc, wolałam nosić czerwoną chustę niż biało-czerwoną, bo bardziej mi się podobała. Poza tym musztra i przysięgi to zawsze były dla mnie nudy. Teraz to jest optymalny czas do życia :)
Zapewne o jedno i drugie. Nie wnikałam. Wyjaśniłam.
UsuńMnie tam nikt do niczego nie zmuszal. Sama chetnie chodzilam na pochody, a kiedy mi sie nie chcialo, nie chodzilam i nikt mnie z niczego nie rozliczal. Nie wspominam tamtych czasow z obrzydzeniem.
OdpowiedzUsuńMilego maja, Dorocia! :)))
Szczęściara.
UsuńZ obrzydzeniem też nie wspominam, ale na pochody chodzić nie lubiłam, a byłam zmuszana. Każdy przymus budził we mnie i do tej pory budzi - opór.
Buziaki!
...lubiłam pochody, szłam dumnie jako harcerka...:) Potem obowiązkowo były lody, wata cukrowa i ...spotkania w gronie rodzinnym...nikt, uwaga, nikt w mojej rodzinie nie celebrował tego święta jako święta PRL...:)
OdpowiedzUsuńSerdeczności i miłej Majówki :)
A ja nie. Taka byłam oporna! Hi, hi, hi....
UsuńOd 18 lat 1 maja to dzień urodzin mojego syna. Zawsze był to dla mnie, sympatyczny, rodzinny dzień, choć również nie celebrowaliśmy święta PRL. Od 18 lat jest to wyjątkowy, pełen szczęścia dzień....
OdpowiedzUsuńSerdecznosci dla Syna!
UsuńJa tez mam pierwszomajowca :)
UsuńSerdeczności i buziaki dla jubilata!
UsuńPa pochód trzeba było mieć nowe tenisówki i białe podkolanówki, reszta była harcerskim mundurkiem, ja tam fajnie wspominam te czasy ;D
OdpowiedzUsuńJedynie pochód przed maturą wspominam średnio, na pytanie czy musimy iść w pochodzie, przecież jesteśmy już abiturientami, moja wychowawczyni odpowiedziała 'nie musicie, ale nie musicie też zdać matury'. ;D
Faktycznie nie musieliście.... hi, hi, hi....
UsuńNie takie to piękne wspomnienia, skoro udział w pochodach pamiętasz jako przymus, koniecznośc migania się i powód do wstydu.
OdpowiedzUsuńBył to przymus, ale miło się tamte chwile wspomina, bo główki musiały pracować, jak ten przymus ominąć, jak się wywinąć. Z tego powodu było mnóstwo śmiesznych sytuacji. Dlatego miło wspominam.
UsuńSzczenięce lata miło wspominać. Też pamiętam pochody i to, jak się kombinowało, aby nie iść. czasami trudno się było wymigać. Na szczęście dzisiaj nie trzeba maszerować ze szturmówką w dłoni. ;) :)
OdpowiedzUsuńI z uśmiechem wspomina się tamte chwile na pokaz.
Usuńto dokladnie tak, jak bym siebie slyszala...u mnie w liceum byla do tego obowiazkowa przynaleznosc do TPPR...to dopiero byl obciach ♥
OdpowiedzUsuńO, matko! Na prawdę? Dobrze,że u nas czegoś takiego nie było!
UsuńPamiętam jak się przymusowo chodziło. Jak byłam dzieckiem to nawet fajne było, bo baloniki, wata cukrowa itp. Potem już tylko nieprzyjemny obowiązek. Pierwszy sekretarz na trybunach.
OdpowiedzUsuńTeraz z kolei musem do kościoła ze szkół trzeba z byle powodu. Ze skrajności w skrajność. Cholera.
Tych skrajności nie cierpię!
UsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńPomimo przymusu wtedy, wspominam tamte czasy mile, sentymentalnie z łezką w oku, ech młodość.
Pozdrawiam cieplutko z uśmiechem :)
No własnie - MŁODOŚĆ! Cudowne lata!
UsuńPamiętam te pochody. Tez chodziłam jako harcerka. Ale wtedy wszyscy musieli do harcerstwa należeć.
OdpowiedzUsuńByłam harcerką, ale nikt mnie do tego nie zmuszał. W pochodach musiałam maszerować nie jako harcerka.
UsuńNiewiele pamiętam , ale pamiętam,
OdpowiedzUsuńbo jakoś tak pochody pierwszomajowe kojarzyły mi się ,że było ciepło :-)
Święto i nastrój odpoczynku, a pochód , to była okazja do spotkań w miłym gronie :-)))
A raz spadł śnieg. I co Ty na to? Pochód pierwszomajowy w śniegu!
UsuńNajczęściej 1 maja "chorowałam". Jakoś zawsze wymigiwałam się od tego przykrego obowiązku. I udawało mi się.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Wychorowałam się w dzoeciństwie za wszystkie czasy. Musiałam szukać innych wyjść awaryjnych. Rozwijałam się twórczo!
UsuńPamiętam ten przymus iczestbictwa w pochodzie, oraz jak nas rozliczano z obecności. Ale i tak zawsze lubiłam ten dzń, oraz opracowałąm metodę "urywania" się" ;-)
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja! hi, hi, hi.... Przyjemności mają różne oblicza!
UsuńOj pamietam, a jakże... przymusowe pochody... zupelnie inny świat... Hmm.. szkoda tylko , że przymus zabijał każdą, nawet najpiekniejsza ideę... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo prawda. Przymus zniechęcał i to solidnie oraz skutecznie.
UsuńDzień wcześniej przypominano o obowiązku stawienia się na pochód, ale zawsze można było przyjść "odhaczyć się" i potem w ogólnym zgiełku uciec.
OdpowiedzUsuńPóźniej się tak robiło. Do wszystkiego człowiek musiał dorosnąć.
UsuńDla mnie opowieści o pochodach to ciewostka bo sama nigdy nie musiałam w takowym brać udziału
OdpowiedzUsuńTo były badzo ciekawe czasy.
UsuńParadoks 1- Maja :
OdpowiedzUsuńW tamtych czasach był obowiązek pracy a dzisiaj jest deficyt....
Ludzie przez chciwość zgotowali taki los innym ludziom, uczestnicząc w politycznym maratonie...
W podstawówc obowiązkowo uczestniczyliśmy w pochodach i którejś wiosny, zima nas zastała.
Śnieg walił po oczach a my marzłyśmy w tych swoich mundurkach harcerskich -haha
Jeszcze dzisiaj skóra mi cierpnie na tamto wspomnienie
:)
Pozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
Ten pochód w śniegu też pamiętam.
Usuń