Nie mam nic, co do uprawiania sportu. Wręcz przeciwnie. Popieram wszelkie formy ruchowej aktywności. Zapewne zastanawiacie się , skąd zatem pomysł na ten temat.
Młodsza od zawsze była dzieckiem bardzo ruchliwym i niezwykle sprawnym ruchowo. Od pierwszej klasy pływała. Ten rodzaj aktywności niezwykle mi się podobał. Same zalety, a przy tym wzmocnienie mięśni grzbietu, co miało ją uchronić przed skrzywieniem kręgosłupa. Pod koniec podstawówki zaczęła próbować innych rodzajów sportu i szybko okazało się, że jest niezła.
W gimnazjum zgłupiała! Zapisała się na wszystko, na co można się było zapisać z zajęć sportowych oraz inne koła artystyczne. Liczyłam na to, że jej się znudzi, ale gdzie tam!
Pewnego dnia przyszła do domu cała w skowronkach.
- Mamo, trenerka powiedziała, że jeśli tak będę systematycznie trenować, to mogę zostać wkrótce kimś sławnym.
- Przepraszam, ale już się pogubiłam, co masz systematycznie trenować?
- Jak to co? Rzut oszczepem. Acha, mamuś chcą mnie do Klubu Lekkiej Atletyki. Trzeba uiścić wpłatę, iść do lekarza , no i ty musisz zgodę podpisać.
Rzut oszczepem? Kurczę, co to za sport? No, ale jeśli chce, to przecież nie będę stawać jej na drodze do sukcesu. W każdym razie porozmawiałam trenerką. I od niej dowiedziałam się o wyjątkowości mojego dziecka. Niechaj będzie, co ma być.
Wybrałyśmy się do przychodni. Odstałyśmy w kolejce godzinę, żeby się dowiedzieć:
- Nie wystawię wam zgody – powiedziała lekarka – Nie mam takich kompetencji. Ale dobrze, że przyszłyście, bo potrzebujecie skierowania do medycyny sportowej.
Dostałyśmy skierowanie i numer telefonu. Zatem dzwonię, aby się zarejestrować. Zdumienie! Zarejestrowano nas dopiero za miesiąc. Czyżby aż tak wielu młodych ludzi uprawiało sport w naszym mieście? Na to wygląda.
- Ależ mamo! Woła młodsza, ja muszę do jutra, jutro upływa termin, ja…. – łzy w oczach.
Oczywiście termin przesunięto ze zrozumieniem, a my czekałyśmy miesiąc. I wreszcie nadszedł ten czas. Wczorajszy dzień jak na wariackich papierach. Praca, szybko odebrać dziewczyny ze szkół, po drodze zrobić zakupi i…. na 16:00 do lekarza z Młodszą.
„Co nagle, to po diable” – owo przysłowie dało o sobie znać.
Złapałam gumę. Pech!
- Coś chyba nie dane nam pojechać do tego lekarza.
- Mamo! Błagam, zrób coś, bo znowu miesiąc będę czekać.
Co mogę zrobić kapciem? No co? Facet zjechałby na pobocze, albo nie wiem gdzie, wymieniłby koło i pojechałby dalej.
Ja na kapciu przyjechałam do domu, bo niby miałam wymienić to koło na rondzie w centrum miasta w godzinach szczytu? Poza tym nie miałam pojęcia, że w ogóle mam jakieś tam koło zapasowe, lewarek i narzędzia. Nie interesowało mnie to nigdy, bo nie brałam pod uwagę takiej możliwości, że złapię gumę.
Stało się.
Dzwonię do mężowskiego
- Ratunku! Gumę złapałam.
- Gdzie jesteś? – Myślał, że jak facet będę stała i czekała w ogromnym stresie na pomoc drogową.
- W domu. Ale zaraz musimy jechać do tego lekarza.
- Ale ja w pracy jeszcze jestem. – Jakbym nie wiedziała. Czy chłopu trzeba wszystko po chłopsku wyjaśniać.
- To się zwolnij.
Jak dobrze mieć chłopa w domu!
Przyjechał, koło wymienił, a my równo 0 16:00 byłyśmy w przychodni. Szczęka mi opadła, kiedy zobaczyłam tłumy młodych ludzi.
Odsiedziałyśmy prawie 1,5 godziny. We mnie wszystko się gotowało z niecierpliwości. Że też ta Młodsza zawsze coś sobie wymyśli!!!!!!!!
Wizyta była przyjemna .
Wyszłyśmy ze skierowaniami na badania różnego rodzaju, które robiłyśmy dzisiaj w trzech turach. Napisałam „robiłyśmy”, bo Młodsza jest nieletnia i wszędzie musi chodzić z matką.
Jutro z wynikami tych badaniań znowu do lekarza, kolejna godzina stracona!
Hm… skoro ma być kimś sławnym????????!!!!!!!
Wyobraźnia pracuje.
Rośnie mi pod dachem mistrzyni olimpijska w rzucie oszczepem!
Kto wie? Może!?
Z drugiej strony, wcale nie chcę, aby uprawiała sport wyczynowo. Cały czas mam przed oczyma Kamilę Skolimowską.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś posiadaczem konta google+ wybierz "nazwa/adres url" i wpisz swój nick lub imię. Trochę tak głupio rozmawiać z Anonimem.