Jestem tak zmęczona psychicznie, że z utęsknieniem wyczekuję wolnego. Jutro się byczę. Potrzebuję relaksu, potrzebuję czegoś dla ducha.
Ostatnio miałam sporo zastępstw. Praca w drugiej klasie po moich pierwszakach, to czysta przyjemność. Chociaż moje maluchy są naprawdę fajne i mądre.
Dzisiaj, po swoich czterech godzinach z moimi siedmiolatkami poszłam na zastępstwo do równoległej pierwszej klasy, ale sześciolatków. Wyszłam od nich wyciśnięta jak cytryna. Boże! Tępanią szanowną minister, wiadomo jaką i jej zakichaną reformę powiesiłabym na suchej gałęzi. Przecież te maleństwa w ogóle nie nadają się do szkoły. Maleńkie. Nóżki wiszą z krzesełek. Gadają, chodzą po klasie, nie rozumieją, co się do nich mówi. Pracują wolno i nieefektywnie. Z każdą kreseczką przybiegają, każda krzywo narysowana kreska jest powodem do płaczu.
- Dlaczego płaczesz, Skarbie? – pytam.
- Bo mi nie wyszło!
- No i co z tego? Narysuj obok, na pewno wyjdzie.
- Ale będzie brzydko. Mama będzie krzyczeć.
- No coś ty! Jeśli poprawisz i będzie dobrze , dostaniesz „szóstkę” i mama nie będzie krzyczeć?
One chciałyby się bawić misiami, lalkami. One powinny się jeszcze bawić, a nie tyle godzin siedzieć w szkole.
Wielki szacunek dla mojej koleżanki ( wychowawczyni tej klasy). I aż strach pomyśleć, że za trzy lata ja będę miała takie maleństwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś posiadaczem konta google+ wybierz "nazwa/adres url" i wpisz swój nick lub imię. Trochę tak głupio rozmawiać z Anonimem.