Jeśli wierzysz, że Ci się uda, że potrafisz, w większości wypadków rzeczywiście Ci się uda, to władza umysłu nad ciałem.

- Vernon Wolfe

niedziela, 31 lipca 2011

Modlitwa o cud


Czasami tak się w  życiu dzieje, że człowiek staje przed losem bezradny i beznadziejnie próbuje walczyć z przeznaczeniem. Nie chce pogodzić się z czymś, co zniszczyłoby cały porządek życia, jaki sobie stworzył. Zwykle są to sprawy życia lub śmierci, zdrowia , czy ciężkiej choroby.
Moja średnia córka jest osobą niepełnosprawną i los obdarował ją wszelkimi nieszczęściami świata. Począwszy od porażenia mózgowego, po upośledzenie umysłowe, upośledzenie mowy do zanikania nerwów wzrokowych w obu oczach. Na dodatek zaserwował jej wady nerek i żeby tego było mało podarował je wszelkie możliwe alergie.
Wiele razy moja córka stoczyła bój o życie, a ja razem z nią. Nauczyłam się przyjmować wszystko ze spokojem, ale nie zawsze potrafiłam. Kilka lat temu odezwały się sprawy neurologiczne i stało się to, co sprawiło, iż byt stabilność naszej rodziny zostały zagrożone. Przez odbyt wypadła jej spora część ( kilkumetrowa) jelita, doszło do martwicy i… diagnoza lekarska ( konsultacje z kilkoma lekarzami) – stomia. Z tym można żyć, ale przypadku takiej osoby, jak Kasia wiązałoby się to z rezygnacją ze szkoły i społeczeństwa. Ja musiałabym zrezygnować z pracy i poświęcić się całkowicie opiece nad nią itd…. Już widziałam, jak wyrywa sobie ów woreczek i… ryczeć mi się chciało.
Jedyną deską ratunku, jaka mi pozostała, to modlitwa o cud. Możecie sobie wyobrazić moją rozmowę z lekarzem, wspaniałym mądrym człowiekiem, ciepłym i wyrozumiałym, który przedstawia mi fakty poparte badaniami ( wieloma seriami badań), a ja mu gadam, iż modle się o cud i, że wierzę, że on nastąpi, bowiem Bóg kiedyś mi nie odmówił i teraz mi nie odmówi. Pomoże. Zadałam Bogu nawet pytanie i Bóg mi odpowiedział ( otworzyłam Pismo Święte na dowolnej stronie, a tam była ewangelia o uzdrowieniu kobiety z krwotoku). Wiedziałam wtedy, że Mój Bóg jest ze mną i moim dzieckiem. Wiedziałam wtedy, że będzie dobrze. Stąd odważyłam się zapewne na rozmowę z lekarzem w taki a nie inny sposób.
- Rozumiem panią, ale ja jestem lekarzem i nie mogę opierać się na pani wierze w cud modlitwy. – powiedział lekarz najdelikatniej, aby mnie nie urazić. Wówczas powiedziałam.
- Bóg zesłał mi pana, ześle również takie rozwiązanie, aby moje dziecko mogło wrócić do niemalże normalnego życia. Niech pan, doktorze robi to, co do pana należy, ale  przy odrobinie wątpliwości proszę wsłuchać się w głos swojej intuicji.
Pożegnaliśmy się.
Kasia trzy razy jechała na blok operacyjny. Za trzecim razem miała podany lek zwany „głupim Jasiem”. Za każdym razem siedziałam pod salą, a doktor, jakby chciał uspokoić mnie, że robią wszystko, co w ich mocy, kierował ją jeszcze raz na kontrolne badanie i…. wreszcie zdarzył się cud. Coś, co było martwe odżyło w niewielkiej części. Można było sztukować. Obyło się bez stomii.
- Zdarzył się cud – powiedział lekarz. – Pierwszy raz się z czymś takim spotykam. Nie potrafimy tego wyjaśnić medycznego punktu widzenia. To ewenement. Coś takiego się nie zdarza.
- Mówiłam panu, że zdarzy się cud. Serce matki to wie.
Od tamtej pory minęły już trzy lata. Po owej operacji została tylko blizna. A ja do tej pory dziękuje Bogu za cud. BO TO BYŁ CUD. Ja to po prostu wiem, a co sądzą inni, mało mnie obchodzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś posiadaczem konta google+ wybierz "nazwa/adres url" i wpisz swój nick lub imię. Trochę tak głupio rozmawiać z Anonimem.