Coraz trudniej zdecydować mi się na gesty miłosierdzia w stosunku do bezdomnych meneli kręcących się w pobliżu dużych hipermarketów i dworców.
Ich nachalność i bezwstydność drażni mnie i wywołuje złość. Takie odczucia przerażają. Wszak powinna wypełniać mnie miłość chrześcijańska. A jednak?!!! Nie lubię być nabijana w butelkę. Nie lubię być uważana za naiwną. Ale nie chciałabym być również uważana za bezduszną.
Ale na dźwięk słów:
- Wspomoże pani bezdomnego – dostaję wysypki i budzi się we mnie agresja. Chciało by się aż krzyknąć „A do roboty leniu śmierdzący jeden z drugim, a nie żebrać pod sklepami”. Ale nigdy tak nie krzyknęłam.
Często odmawiam takiego wspomagania. Najgorsze jest to, że budzi się we mnie wówczas chrześcijańskie poczucie winy. I czuję się z tym źle. Postanowiłam inaczej rozwiązać ten problem. A mianowicie wyrazić chęć pomocy, ale zamiast pieniędzy, dać potrzebującemu wędkę, czyli pomóc znaleźć pracę.
Pewnego dnia, jak zwykle robiłam większe zakupy w hipermarkecie. Szłam właśnie do samochodu, kiedy podszedł do mnie śmierdzący, brudny, jeszcze trzeźwiejący mężczyzna.
- Wspomoże pani bezdomnego. Od dwóch dni nic nie jadłem.
Spojrzałam na faceta i przypomniałam sobie pewien tekst ( nie pamiętam, czy to było z filmu, czy w jakiejś książce przeczytałam). „Pewien mężczyzna instruował drugiego; Jeśli dasz głodnemu rybę, to ją zje i jutro znów będzie głodny. Jeśli dasz mu wędkę i nauczysz jej używać, codziennie złowi sobie rybę .” No i masz. Mam okazję naprawdę pomóc. Przypomniałam sobie kartkę zapisaną czarnym markerem, wywieszoną w gablocie „Dam Pracę”.
- A wspomogę – powiedziałam wesoło. – Poczeka pan, tylko zapakuję moje sprawunki do samochodu.
Idziemy w kierunku samochodu. Mężczyzna ma radość w oczach. Nawet podskakuje. Nie wiem, czego się spodziewał, ale wiernie mi towarzyszył.
- Załatwię panu pracę. – powiedziałam bardzo radośnie. – Pójdziemy razem. Poręczę za pana. Nie będzie już pan musiał chodzić po prośbie.
Mężczyzna dosłownie wytrzeszczył oczy. Tłuste włosy stanęły mu niemal dęba.
- Ja nie mogę pracować. Ja kiedyś pracowałem. Krowy pasłem . I jak mnie ta krowa „kopła”... to jeszcze teraz noga mnie boli - i zaczął demonstrować, jakim to on kaleką jest po krowim kopnięciu. Po czym zrobił w tył zwrot i czmychnął niczym diabeł od święconej wody.
- Proszę pana – krzyknęłam za nim. Ale on w nogi! Najwyraźniej noga boleć przestała.
I tyle go widziałam No proszę, a tak chciałam pomóc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś posiadaczem konta google+ wybierz "nazwa/adres url" i wpisz swój nick lub imię. Trochę tak głupio rozmawiać z Anonimem.