Jeśli wierzysz, że Ci się uda, że potrafisz, w większości wypadków rzeczywiście Ci się uda, to władza umysłu nad ciałem.

- Vernon Wolfe

wtorek, 13 marca 2012

Każdego można poświęcić, czyli o rekolekcjach


diabeł
Nie mam ni przeciwko religii i rekolekcjom w kościele ( nie ma znaczenia jakiego wyznania). Sama jestem praktykującą katoliczką ( nasz proboszcz, zapewne po tym , co napiszę, nazwałby mnie „nibykatoliczką”), jednakże pewne pomysły kościoła powalają mnie z nóg i trudno mi je zaakceptować, chociaż powtarzają się już tyle lat.
Po pierwsze za wychowanie religijne odpowiadają rodzice i wyłącznie rodzice, ewentualnie chrzestni. To oni zanieśli dziecko do kościoła i prosili o chrzest, jednocześnie składając przysięgę wychowania maleństwa w wierze katolickiej. Więc do jasnej cholery, dlaczego to ja mam prowadzać cudze dzieci do kościoła i pilnować ich wychowania w duchu religijnym?
U nas w szkole są rekolekcje . Zamiast lekcji chodzimy do kościoła. Przed wejściem do świątyni upominam chłopców, aby zdjęli czapki.
- A dlaczego? – pyta jeden maluch.
- Mama ci nie mówiła? – pytam
- Ja nie chodzę z mamą do kościoła – odpowiada.
- To z kim chodzisz?
- Z nikim.
Hm… Na szczęście nauczycielka zaprowadzi i przyprowadzi. Nauczy czego trzeba. A co tam! A kiedy ktoś się będzie czepiał, to wszystkie psy się na nim powiesi.
W świątyni upominam dzieci
- Proszę, abyście były grzeczne podczas rekolekcji.
- Proszę pani, a co to są rekolekcje? – ręce mi opadły. Nie jestem przecież katechetką, o rodzicielce malucha, nie wspomnę.
- Nie wiesz? Na lekcji religii nie rozmawialiście na ten temat? Z rodzicami , babcią nigdy nie byłeś na rekolekcjach?
- Nie – odpowiada dziecko. (Na szczęście będzie mógł wspominać, że z nauczycielką na rekolekcje chodził)
- To się zaraz dowiesz.
***
A dzisiaj tak zamaszyście poruszałam się w kościele, że zwaliłam ze ściany pokaźną metalową kropielnicę wypełnioną święconą wodę. Nie wiem, jak to się stało. Kropielnica najpierw skierowała się w górę, jakby chciała polecieć do nieba, potem zawisła nade mną, wylewając na mnie całą zawartość święconej, następnie opróżniona wpadła mi w ręce. Powiesiłam ją szybciutko na miejsce.
Z kościoła wyszłam mokra jak po dyngusie.
W szkole głupawe pytania padały pod moim adresem:
- A ty co, w święconej wodzie się kąpałaś?
- Aureola świętości się nad tobą unosi….
Cha, cha, cha
Ano! ŚWIĘCONA JESTEM I JUŻ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś posiadaczem konta google+ wybierz "nazwa/adres url" i wpisz swój nick lub imię. Trochę tak głupio rozmawiać z Anonimem.