I po świętach
Szybko minęły! Bardzo szybko. Było miło i przyjemnie. Na
tyle przyjemnie, iż zmęczenie czułam tylko z powodu jedzenia.
Od wielu lat Wielkanoc przebiegała w naszej rodzinie według
określonego scenariusza. Niedziela zarezerwowana była dla teściowej ( śniadanie wielkanocne – to jej popisowy
numer), a w Poniedziałek wszyscy przychodzili do mnie. Odkąd
przeprowadziliśmy się za miasto, to do stołu wielkanocnego zasiadało około 20
osób bliższej i dalszej rodziny. Przygotować obiad na 20 osób a na 6 , to
jednak ogromna różnica. O sprzątaniu nawet nie wspomnę. Było zwykle przyjemnie,
wesoło i radośnie. Jednakże ja byłam zmęczona okropnie.
W tym roku zrezygnowałam z takiej liczby gości, było
inaczej. Wiem, wiem, smutno było mężowi, ale ja wypoczęłam. W Poniedziałek
przyjechała Starsza z sympatią ( kiedyś
powiedziała, że jak będzie na poważnie, to przywiezie i przedstawi).Młody
człowiek wywarł na mnie bardzo pozytywnie wrażenie. A co najważniejsze, zdał
test teściowej, czyli smakowała mu jej kuchnia. Po południu przyjechała jeszcze
chrześnica męża. Jakoś zaakceptować odmiany nie mogła ( od dziecka święta spędzała u nas). Przyjechała i została na noc.
Miło, bardzo miło.
A dzisiaj jest już po świętach i dobrze!
W tujach za oknem ptaki chyba gniazda wiją. Boże jak
pracują ciężko. Gałązki w dziobkach noszą…
Wiosna, wiosna, ach to ty!
Witaj poświątecznie ;) Egzamin "liczby mnogiej"zdany pozytywnie. Wielka niespodzianka świąteczna lepsza od prezentu zająca ;) Moja Ciocia tak jak Ty co roku przygotowuje u siebie święta-teraz na ponad 15 osób. Sama. Nie daje się "zbuntowac" mamie, która doradza pracę "składkową". Gdyby każda z synowych coś przywiozła ciocia mialaby mniej roboty a tak...umęczona po pachy..
OdpowiedzUsuńWażne, że było fajnie i mniej licznie, znalazłaś swój sposób na święta bez zmęczenia. I o to chodzi. A teraz...wiosna!
POZDRAWIAM
Czy to jest mój sposób, jeszcze nie wiem? Mam wrażenie,że ciągle szukam. Ale o tym będzie za rok. Teraz fascynują mnie te ptaszki za oknem. Ach ta wiosna!
OdpowiedzUsuńRozumiem ;) MY podlglądamy "nasze " gołębie. W 4 tygodniu kwietnia powinny wykluc się małe ;)
OdpowiedzUsuńA ja ustaliłam, co to za ptaszki. To mazurki. W zeszłym roku w tej tui miały swoje gniazdo dzwońce.
OdpowiedzUsuńNo i bardzo dobrze. Takie rodzinne tradycje trzeba co jakis czas uaktualniac, bo jednak czas leci, sytuacja sie zmienia...
OdpowiedzUsuńAno trzeba, zważywszy,że własne dzieci rosną, wkrótce założą rodziny i znowu przy stole będą tłumy.
UsuńNie wyobrażam sobie, abym miała robić ucztę dla 20 osób, choć bywało, że robiłam na 9 osób, ale to była najbliższa rodzina i cieszyłam się, kiedy do mnie przyjeżdżała.
OdpowiedzUsuńTeż przez okno w kuchni podglądam sroki, które zbudowały gniazdo, a teraz już chyba wysiadują jajka. Nie fotografuję ich, bo za duża odległość.
Pozdrawiam.
P.S. Blogger jest wspaniały, bo zawsze wiadomo o nowym poście.
Mój małżonek ma dwójkę rodzeństwa, a każde z nich po dwoje dzieci. Nas samych jest pięcioro. I tak suma sumarum najbliższej rodziny tyle się zbierze. Moja rodzina się już wykruszyła. Pomarli rodzice, umarł brat, ale czasami bratanica i bratowa z rodzinką wpadnie. Przecież dla nich też miejsce przy stole się znajdzie.
UsuńO jejku, dwadzieścia osób u mnie było tylko dziesięć :)
OdpowiedzUsuńAle też było sympatycznie. A ptaszki są śliczne.
PS.
Widzę, że Ania do bloggera się pomału przekonuje :)
Pozdrawiam serdecznie.
Nie, w tym roku tylko sześć, wieczorem, siedem. Było miło , sympatycznie i co najważniejsze - nie zmęczyłam się.
OdpowiedzUsuń