Nie ma tak, aby wszystko było idealnie. Życie tak pisze scenariusze, aby było ekscytująco i ciekawie, niekoniecznie na rękę głównemu bohaterowi.
Znowu wszystkie sprawy zbiegły się w jednym czasie tworząc kłębowisko, supły i supełki. Staram się ogarnąć to wszystko. Trenuję cierpliwość i wytrwałość. Czasami nie wiem, jak się nazywam. A doba jest za krótka.
Mam pierwszą klasę. Dzieci pochłaniają całą moją energię. A przed lekcjami i po lekcjach ich rodzice. Mam w klasie kilka „trudnych przypadków”, które wymagają pełnej indywidualizacji. Stąd odbyłam już kilka długachnych rozmów z rodzicami tych dzieci. Wisi nade mną ślubowanie, a konkretnie scenariusz…. Nie mam kiedy napisać, nie mam weny twórczej. Moje imprezy są widowiskiem kierowanym, takim że dzieciaki mają gęby pootwierane i czerwone uszy z zaciekawienia.
Poza tym nadmierna biurokracja i „nieszczęsne dzienniki”. Jak wiecie w tym roku prowadzę trzy, a zanosi się nawet na czwarty dziennik ( jeden elektroniczny, pozostałe papierowe). Koleżanki mają problemy szczególnie z tym elektronicznym, a zatem ustawiły się w kolejce, a ja ….
Zaczyna mi brakować czasu i siły na własne sprawy. Ale co tam, taki stan wiecznie trwać przecież nie będzie.
Młodsza poszła do nowej szkoły. Jak nigdy chce opowiadać o koleżankach, kolegach, wydarzeniach. A ja cholera czasu nie mam… Zaciskam zęby i słucham. Jak nie wykażę zainteresowania, więcej do mnie nie przyjdzie. Ostatnio sypiam po kilka godzin. Kładę się bardzo późno, wstaję skoro świt.
Jakby tego było mało, to jeszcze otrzymałam telefon o tym ,że od jutra zaczynam wykłady na kursach.
Uf…. Ale emocje! Czuję się jakbym pruła przez ocean na żaglowcu pod pełnymi żaglami. Kocham cię życie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś posiadaczem konta google+ wybierz "nazwa/adres url" i wpisz swój nick lub imię. Trochę tak głupio rozmawiać z Anonimem.