I rozpoczął się tydzień normalnej pracy.
Trudno mi było wczoraj pozbierać się, rozkręcić. Oj, ciężko było!
Z różnymi problemami przychodzi się nam zmierzyć, ale najcięższe to te, które dotyczą nas samych, naszych słabości, przyzwyczajeń, nawyków. Takie potyczki z samą sobą zwykle przegrywam. A przegrana dołuje...
Na szczęście po jakimś czasie podnoszę się i próbuję od nowa. I tak znowu zaczęłam naprawiać siebie od poniedziałku.
Ha! Wczorajszy dzień powodzeniem się zakończył. Wieczorem, jednak, przyszło mi walkę stoczyć ze sobą samą.
Oj, ciężka ta walka była, bowiem wieczorem wszystkie moje złe nawyki się odzywają. Palę głównie wieczorem i to w dużych ilościach ( nadrabiam cały dzień) - w dzień bez papierosa obyć się mogę. Jem głównie wieczorem, chociaż cały dzień o jedzeniu mogę nawet nie myśleć , a i jeszcze kilka takich tam jeszcze...
Wczoraj postawiłam szlaban, taki kolczasty z pułapką dla siebie.
Jeno 4 papierosy wczoraj wypaliłam i ostatni posiłek o 18 zjadłam. Ssało, nęciło, domagało się.... Dałam radę.
Dzisiaj kolejny dzień przede mną. Inaczej, kolejny wieczór przede mną! Bo najgorsze to właśnie wieczory!
Postanowiłam zastosować metodę małych kroczków. Pokonać kolejny dzień słabości. Nie tydzień, nie rok, ale dzień, wieczór...
Może teraz się uda..... he, he, he... Pożyjemy, zobaczymy!
Jak nie jesz cały dzień to wieczorem brakuje nie tylko składników odżywczych ale i serotoniny. Stąd wieki apetyt na jedzenie, ale i na papierosy. Papierosów nigdy nie paliłam, ale z jedzeniem też mam problem. Walczę z problemem i ostatnio doszłam do pewnych wniosków. Zapraszam bo mnie na bloga :)
OdpowiedzUsuńJa to wszystko wiem, ale robię inaczej, wbrew logice. Dlatego jest jak jest!
UsuńZnow zastosuj metode malych kroczkow. Od razu nawykow zywieniowych nie zmienisz, zacznij jesc wiecej na sniadania - np. to co zwykle plu jeszcze jakis owoc albo szklanke soku
UsuńTrzymam kciuki i życzę powodzenia, wiem co to za wyzwanie:) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńTrzymaj, oj trzymaj!
UsuńNawet nie wiesz Dorotko jak wiele nas łączy...Trzymam kciuki za Twoje wieczory.
OdpowiedzUsuńOne są najgorsze dla mnie samej!
UsuńJestem przeciwniczką katowania się, aczkolwiek kiedyś paliłam papierosy i rzuciłam. Z dnia na dzień, bez wspomagaczy. Nie palę od maja 2007.
OdpowiedzUsuńAle ja nie chcę rzuca, ja chcę ograniczyć i tyle!
UsuńIiiiii... to w takim razie sprawa jest jeszcze prostsza, podołasz bez przeszkód.
UsuńMam taką nadzieję.
UsuńO nie..czemu palisz? To takie marnowanie pieniędzy! Dla mnie równie dobrze mogłabyś zwinąć 10 zł w rulon i spalić. Ech...życzę Ci abyś pozbyła się tego okropnego nałogu. Fu!
OdpowiedzUsuńPalę, bo lubię... Dlaczego lubię? Bo jestem nałogiem...he, he, he... chcę ograniczyć a nie rzucić, bynajmniej taki krok zrobiłam!
UsuńJesteś bardzo silną osobowością. Rzuć palenie.
OdpowiedzUsuńWiem o czym mówisz. Wieczorem najlepiej smakuje papieros.
Ćmiłam jak lokomotywa. Miałam dosyć butelek z wodą mineralną które stały przy łóżku...To była decyzja jednorazowa. Wypaliłam z 10 papierosów, zeszłam do kotłowni i wszystkie papierosy jakie były w domu wrzuciłam do pieca C.O.
Mój E obiecywał mi cuda świata abym rzuciła palenie. Nie dorosłam do tego. Wśród znajomych byłam jedynym palaczem. Musiałam wychodzić z ich domów aby sobie zapalić...To było straszne...
Teraz wiem jak w śmierdzą papierosy. Ja też tak śmierdziałam.
Wybacz, że tak piszę ale to jest prawda.
Serdecznie pozdrawiam:)
No cóż... prawda jest prawdą. Mnie ten zapach się jeszcze cholernie podoba!
UsuńTy palisz??? Nigdy bym Cię o ten nałóg nie posądziła. Jakoś mi do Ciebie fajury nie pasują...
OdpowiedzUsuńHa! Cóż... I tak bywa!
Usuńrzuć palenie mnie się udało z tabexem
OdpowiedzUsuńJeśli rzucę- to bez żadnych wspomagaczy. Na razie ograniczam. Zobaczymy.
Usuńtrzymam kciuki za Ciebie!!... i chyba wezmę z Ciebie przykład... nie z paleniem bo nie palę (i nigdy nie paliłam) ale z tym jedzeniem... mnie też najbardziej wieczorem się chce jeść a to, jak wiadomo, do niczego jest... ściskam ciepło :)
OdpowiedzUsuńNo to razem damy radę! Przynajmniej na jakiś czas!
UsuńJa takze pale i do szalu doprowadzaja mnie dobre rady, zebym rzucila. Sama wiem, ze robie sobie krzywde, jestem w koncu dorosla. Nie mam cienia wyrzutow sumienia, ze pale, bo pale z rozkosza, wiec niech sie wszyscy "doradzacze" bujaja i odczepia.
OdpowiedzUsuńA "doradzaczom" doradze, zeby porzucili pouczanie innych, bo to zly nalog.
Ha - i mnie to sprawia przyjemność, w przeciwnym razie nie paliłabym. Chcę jednak ograniczyć, szczególnie te wieczorem.
UsuńDD komentuję u Ciebie po raz pierwszy, ale czytam Twoje notki od dłuższego czasu :)
OdpowiedzUsuńZ tym jedzeniem i paleniem mam podobnie.
I podobnie jak Pantera nie znoszę doradzaczy, szczególnie tych przeliczających moją kieszeń :) Właśnie przed chwilą byłam na drugim dziś dymku, a jedna pani zaś traty sraty, ale kolejnym razem, to odpowiem jej, że te zupki chińskie są większą trucizną dla jej dupska o wadze ok. 150 kg(nie przesadzam )
A i jeszcze, miałam przerwy niepalenia na ciąże i karmienie, potem była też czteroletnia. No ale cóż poradzić, jak dymek dla fantazji jest taki fajny :)
Pozdrawiam serdecznie.
Przerwy to i ja miałam. Znosiłam je z pokorą, ale marzyłam, kiedy znowu będę mogła.... Po przymusowej przerwie wracałam do nałogu.
UsuńA teraz, teraz chcę ograniczyć liczbę wypalanych wieczorem, bo w dzień nie mam czasu na palenie i jakoś obyć się mogę.
Fajnie,że się odezwałaś! Odzywaj się częściej!
Przerwy konieczne, były jakoś tak naturalne.
UsuńTa długa, to było moje postanowienie, takie z dnia na dzień.
A nałóg bardzo głupio powrócił. Stres jest złym doradcą. Zaczęło się od jednej fajki, a dziś paczka na cztery dni to standard. Ale bywają też trudne wieczory, gdy limit jest przekroczony :)
DD, bardzo kibicowałam w przygotowaniach weselnych.
Przekaż MŁODYM duuuuużo serdeczności.
Moje dziecka będą w sierpniu świętować czwartą rocznicę.
Ach, co to był za ślub !
Jest teraz co wspominać, nieprawdaż?
UsuńTrzymam kciuki @@!!!!
OdpowiedzUsuńPopijam wodę i popijam... Może dam radę zmienić nawyki. Zobaczymy!
UsuńTrzymam kciuki....wiem jakie to trudne...ale warto walczyć z nałogiem o siebie i zdrówko Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOj, trudno, trudno. Najpoważniejszy przeciwnik, to ja sama!
UsuńJak już pewnie wspominałem, odkąd istnieje czas obiecuję sobie, że będę mniej palił, a więcej pił i nic z tego, również od zawsze, nie wychodzi :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z krainy Loch Ness :-)
Ciekawe, dlaczego? No nie?
UsuńNałóg jest nałogiem.
OdpowiedzUsuńOgraniczanie nałogu, to jak wkurzanie głodnego lwa, może mieć skutki odwrotne od zamierzonych...
Dobrze jest mieć tego świadomość, takie jest moje zdanie :)
Też kiedyś paliłam, ale cieszę się, że to już odległa historia i wreszcie mogę żyć na własnych warunkach:)
Eeee tam. Wkurzony głodny lew tez potrzebny temu światu. W każdym razie ograniczenie - to dobry krok, przynajmniej u mnie!
UsuńSerdecznosci.
Nie światu, tylko Tobie :)))
UsuńNo..., a koro tego potrzebujesz, to bawcie się dobrze :)))
Staram się jeść ostatni posiłek o godzinie 18, ale trudno potem nie podjadać. Co do papierosów to się nie wypowiadam, bo sama palę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
A zatem rozumiesz!
UsuńO matko, to współczuję...
OdpowiedzUsuńJa się nie staram z nikim i z niczym walczyć...
Chyba bym nie dała rady ??!!
Ale za Ciebie trzymam kciuki :-)
Ćwiczenie siły woli, to prawdziwe wyzwanie. Dla mnie wspinaczka na Mount Everest!
UsuńMam książkę Carra Allena "Jak skutecznie rzucić palenie" w wersji dla kobiet! Jest genialna chociaż nie przeczytałam ;) Natomiast Mężowi kupiłam tą podstawową po niemiecku. Przeczytał i już nie pali... Nic!! Zero!!!
OdpowiedzUsuńJak chcesz to podaj mi swój adres (dawno.dawno.temu@onet.eu) to Tobie przyśle. Mnie też już nie potrzebna bom rzuciła z Mężem ;))
Pozdrawiam serdecznie i wytrwałości życzę!!!
Jazz! Ja nie wiem, czy chcę rzucić. Ja chcę ograniczyć. To cholerne palenie sprawia mi ogromną przyjemność.
UsuńMnie też ;) Uwielbiałam celebrować tego papierosa... To pięć min dla siebie... Ach..... Chyba kupię se paczuszke ;) Nie no, poprostu już mnie tak nie ciągnie. Może dlatego że Mąż rzucił i nie mam towarzystwa i zrozumienia :))
UsuńWklejam jeszcze raz, bo chciałam coś dopisać, a zamiast tego usunęłam.
OdpowiedzUsuńMasz całkowitą rację, że wieczorem chce się bardziej palić. Nie wiem na czym to polega. Może schodzi z człowiek stres całego dnia i to pomaga się rozluźnić?
Ja palę ponad 30 lat, ale ostatni rok ilość fajek dziennie doszedł u mnie do absurdu (ponad 40). W styczniu spróbowałam e-papierosa i bardzo szybko ograniczyłam normalne fajki. Wtedy dopiero okazało się jak wiele fajek wypalałam bezmyślnie, więc bez przyjemności tak naprawdę. E-fajek na pewno też nie jest zdrowy;-))), ale jednak ogranicza smoliste i CO2. Teraz palę 10-12 dziennie "prawdziwych" i te sprawiają naprawdę przyjemność. Zaczęłam ograniczać używanie elektronicznego i to jest dużo łatwiejsze.
Z jedzeniem to u mnie gorzej by było. O 18-tej to chętnie jem, ale dopiero podwieczorek ;-)))
Życzę powodzenia w drodze do osiągnięcia zadowolenia z siebie. Niekoniecznie pozbawienia się przyjemności
Niestety, wczoraj poniosłam fiasko. Chociaż może wczorajszy wieczór nie był totalną klapą, ale ... spaliłam chyba z 10. A wszystko przez Starszą i jej telefon. Informacje miłe , ale stres, nawet pozytywny, powoduje chęć zapalenia i.... poszło- jeden za drugim. Siła woli jest do d***. Nie ma co! Spróbuję dzisiaj.
UsuńBez wspomagacza w postaci e-papierosa usiłowałam zmniejszyć ilość kilka miesięcy, ale nic z tego nie wychodziło, bo jak mówisz, byle stresik, byle wytrącenie z codzienności nawet nie wiedziałam kiedy znów miałam w sobie kilka nadprogramowych fajek. Próbowałam odmierzać czas między jednym a drugim, próbowałam nie zapalić przy czynnościach, przy których paliłam zawsze, próbowałam metody przesuwania chwili zapalenia (gdy czułam, że już chce), metody "nagradzania się" za niezapalenie. Wszystko to powodowało, że myślałam tylko o paleniu albo powstrzymywaniu się czyli wychodziło na jedno.
Usuńdziałam podobnie jak ty: walczę, upadam, wstaję, idę dalej i walczę... co prawda nie pale ( za to mój mąż w duuuuużych ilościach namiętnie...), ale mam wiele innych nałogów lub słabości. rozkręcam się z jedzeniem na noc... i ten brak sportu.... wstyd mi bardzo, bo wykupiłam abonament na pół roku na salę gimnastyczną i ... guzik ! nie chodzę pod pretekstem, że wracam póxno z pracy, a to akurat dobra wymówka :) pozdrawiam i trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuń