Jeśli wierzysz, że Ci się uda, że potrafisz, w większości wypadków rzeczywiście Ci się uda, to władza umysłu nad ciałem.

- Vernon Wolfe

środa, 16 marca 2011

W potrzasku


W ciągu mojego dorosłego życia 5 razy się przeprowadzałam. I nigdy nie mogłam narzekać na stosunki sąsiedzkie. Oj, nie! Do tej pory, kiedy spotykam „starych” sąsiadów, zawsze zatrzymuję się na pogawędkę.
   Niedawno spotkałam jednego z nich. Nie widziałam go dobrych kilka lat. Prawie go nie poznałam. Niegdyś rześki starszy pan, teraz stary, zmęczony człowiek.
- Dzień dobry panie, Józefie – zagadnęłam życzliwie.
- Jakiż on tam dobry – odpowiedział sąsiad i machnął niedbale ręką, jakby chciał odgonić ten dzień od siebie.
- Czy stało się coś? – zapytałam. Wówczas pan Józef postanowił opowiedzieć mi swoją historię.
    Od lat z żoną mieszkali w tym samym miejscu. Stanowili naprawdę zgrane, rozumiejące się małżeństwo. Mieli córkę, jedynaczkę, którą kochali nad życie. Nieba by jej uchylili, gdyby mogli. I żyli sobie tak szczęśliwie i spokojnie. I pewnie żyliby tak dalej, ale życie wymyśliło dla nich inny scenariusz.
     Owa córka poznała chłopaka. I jak to w życiu bywa zakochała się bezwarunkowo. W jednej chwili stała się ślepa, głucha i głupia. Wszyscy dookoła widzieli, jaki jest jej wybranek (to jeszcze było za czasów, kiedy tam mieszkałam) i ja też widziałam. Dosłownie typ spod ciemnej gwiazdy. Ale ona widziała w nim młodego boga. To, że przez niego cierpiała, miało małe znaczenie, bo jakże on przepraszał! A miał chłopak gest i fantazję, to trzeba było mu przyznać.
     Szybko zaczął nalegać na ślub. Ona poczuła się jak królewna. Stanąć na ślubnym kobiercu… marzenie niemal każdej młodej dziewczyny. Rodzice próbowali ją powstrzymać, odwlec ten ślub. Kończyła dopiero szkołę średnią. Chcieli, aby zdała maturę, potem może jakieś studia. Nie słuchała.
     Zaraz po ślubie rzucił pracę. Bo nie będzie nabijał kieszeni swoim pracodawcom. Ją wysłał do pracy na kasie w hipermarkecie.  Godzinami stał w ukryciu i obserwował, czy aby go nie zdradza. Potem robił awantury.
     Mieszkali u jej rodziców. Takie mieszkanie było dla niego krępujące, szczególnie przy tak nerwowym usposobieniu. Kiedy jego matka wyjechała za granicę, postanowił ze swoją żoną zamieszkać w rodzinnym mieszkaniu w starej kamienicy. Tylko był jeden problem, mieszkał tam jego ojciec. Trzeba by było ojca się pozbyć.  Myślał i myślał, aż wymyślił. Nie wiem jak mu się udało, ale w naszym chorym państwie wszystko jest możliwe. W każdym razie wyrzucił rodzonego ojca na bruk, a sam trochę później załatwił dla niego nakaz eksmisji.    
     Mieszkanie wymagało remontu. Hm… Kapitalnego remontu. Zatem uderzył do teścia, żeby kasą sypnął dla córeczki. A teść, jak to ojciec, prośbie uległ.
     I młodzi zamieszkali na swoim. Wkrótce urodziło się dziecko i zaczęła się gehenna całej rodziny. Ona rzuciła pracę, aby zająć się dzieckiem, on zaczął prowadzić jakieś interesy. Przy tym znęcał się  psychicznie nad żoną i nad teściami. Nękał ich wyzwiskami i groźbami słanymi przez smsy. Któregoś razu pobił ją i więził przez tydzień. Udało jej się jakoś uciec . Uciekła do rodziców. Złożyła pozew o rozwód.  Wówczas pojawił się „kochający mąż” . Znowu przepraszał, obiecywał. Wybaczyła, wróciła. Zaraz po tym urodziło się drugie dziecko i zaczął się prawdziwy koszmar. Działał jak w amoku.
    I tu starszy pan wyjął komórkę i zaczął pokazywać smsy na potwierdzenie, że mówi prawde. Matko! Czegoś takiego w życiu nie widziałam. Myślałam, że to tylko w filmach tak dziać się może. Jasne, czytelne groźby śmierci i okaleczenia zarówno dla żonki, jak i jej rodziców. Groźby podpalenia. Wyzwiska. Straszne!!!! Facet przy tym czyni zło i śmieje się w głos. Bowiem nic mu zrobić nie mogą , ma ”żółte papiery”
- Jak to – zapytałam?
Okazało się, że jak nie chciał iść do wojska, to  ponoć symulował chorobę psychiczną,  zamknęli go na obserwację w psychiatryku. 
- Takie postępowanie jest karalne – krzyknęłam oburzona – Przecież nie można pozwolić, aby ….
- Ach, pani – tu wszedł mi w słowo sąsiad – zgłosimy, to będzie jeszcze gorzej. Może nawet zabić, albo okaleczyć. Nikt nam nie da ochrony do końca życia przez 24h na dobę. Nawet jak go zamkną, to w końcu wypuszczą. Wie pani, jednego w życiu żałuję. – Tu przerwał na chwilę. Ręce mu drżały. – Żałuję, że 8 lat temu go nie zabiłem. – Przeraziłam się. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.
- Tak, teraz pewnie kończyłbym odsiadywać swój wyrok. Kto wie, może nawet zwolniliby mnie za dobre sprawowanie. A moja córka ułożyłaby sobie życie szczęśliwie. Żałuję, że kiedy miałem jeszcze siły, nie uwolniłem świata od tego psychopaty. Bo w naszym państwie prawo chroni kata i oprawcę. – Tu otarł łzy spływające po policzkach. Pożegnał się i odszedł.
       A ja stałam jak w osłupieniu jeszcze przez chwilę i analizowałam ostatnie zdanie: bo w naszym państwie prawo chroni kata i oprawcę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś posiadaczem konta google+ wybierz "nazwa/adres url" i wpisz swój nick lub imię. Trochę tak głupio rozmawiać z Anonimem.