Jeśli wierzysz, że Ci się uda, że potrafisz, w większości wypadków rzeczywiście Ci się uda, to władza umysłu nad ciałem.

- Vernon Wolfe

czwartek, 1 maja 2014

Pochód pierwszomajowy

Mamy 1 maja. Co planuję? W zasadzie nic szczególnego, odpoczynek, grillowanie, może trochę popracuję....

Sięgam pamięcią wstecz, do czasów PRL-u, kiedy tego dnia trzeba było wstać skoro świt, następnie na godz. 8:00 udać się na miejsce zbiórki, tam odstać kilka godzin w określonym szyku, następnie przemaszerować przed trybuną z uśmiechem, wesoło machając nie wiadomo komu. Potem były lody, spotkania towarzyskie i.... dużo radości, śmiechu z najróżniejszych sytuacji, z ludzkiej kreatywności i pomysłowości... i zapewnienia, iż w przyszłym roku nie dam się w to wmanewrować.
Nadchodził przyszły rok i prawie powtórka z rozywki. Prawie, bo wiedziałam już ,  w którym momencie można się urwać z tej przymusowej parady, wiedziałam,że nie można dać sobie wcisnąć szturmówki, albo innego rekwizytu, że trzeba machać tak, aby zakrywać twarz, jeśli nie chce się widnieć na wystawach fotografii pierwszomajowych.  Z każdym rokiem byłam sprytniejsza, hi, hi, hi....

Byłam wtedy w szkole. Rozliczano nas z udziału w pochodzie pierwszomajowym. Surowo rozliczano.

Wspomniałam moim uczniom , iż kiedyś organizowano takie pochody.
-Proszę pani, a co to jest pochód?

No właśnie. Dla nowego pokolenia to abstrakcja.

Mamy 1 maja.
Patrzę wstecz.
Odrodziły się wspomnienia. Wspomnienia pięknych szczenięcych i młodzieńczych lat.

38 komentarzy:

  1. Zastanawiam się czy uczeń pytał o pochód jako wydarzenie, czy pochód jako słowo. Coraz mniej słów używają te esemesiaki.
    Ja pamiętam tamte czasy mgliście i nie tęsknię do nich. Byłam w zuchach jakieś miesiąc, wolałam nosić czerwoną chustę niż biało-czerwoną, bo bardziej mi się podobała. Poza tym musztra i przysięgi to zawsze były dla mnie nudy. Teraz to jest optymalny czas do życia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne o jedno i drugie. Nie wnikałam. Wyjaśniłam.

      Usuń
  2. Mnie tam nikt do niczego nie zmuszal. Sama chetnie chodzilam na pochody, a kiedy mi sie nie chcialo, nie chodzilam i nikt mnie z niczego nie rozliczal. Nie wspominam tamtych czasow z obrzydzeniem.
    Milego maja, Dorocia! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęściara.
      Z obrzydzeniem też nie wspominam, ale na pochody chodzić nie lubiłam, a byłam zmuszana. Każdy przymus budził we mnie i do tej pory budzi - opór.
      Buziaki!

      Usuń
  3. ...lubiłam pochody, szłam dumnie jako harcerka...:) Potem obowiązkowo były lody, wata cukrowa i ...spotkania w gronie rodzinnym...nikt, uwaga, nikt w mojej rodzinie nie celebrował tego święta jako święta PRL...:)
    Serdeczności i miłej Majówki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nie. Taka byłam oporna! Hi, hi, hi....

      Usuń
  4. Od 18 lat 1 maja to dzień urodzin mojego syna. Zawsze był to dla mnie, sympatyczny, rodzinny dzień, choć również nie celebrowaliśmy święta PRL. Od 18 lat jest to wyjątkowy, pełen szczęścia dzień....

    OdpowiedzUsuń
  5. Pa pochód trzeba było mieć nowe tenisówki i białe podkolanówki, reszta była harcerskim mundurkiem, ja tam fajnie wspominam te czasy ;D
    Jedynie pochód przed maturą wspominam średnio, na pytanie czy musimy iść w pochodzie, przecież jesteśmy już abiturientami, moja wychowawczyni odpowiedziała 'nie musicie, ale nie musicie też zdać matury'. ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie nie musieliście.... hi, hi, hi....

      Usuń
  6. maskakropka21 maja 2014 10:56

    Nie takie to piękne wspomnienia, skoro udział w pochodach pamiętasz jako przymus, koniecznośc migania się i powód do wstydu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był to przymus, ale miło się tamte chwile wspomina, bo główki musiały pracować, jak ten przymus ominąć, jak się wywinąć. Z tego powodu było mnóstwo śmiesznych sytuacji. Dlatego miło wspominam.

      Usuń
  7. Szczenięce lata miło wspominać. Też pamiętam pochody i to, jak się kombinowało, aby nie iść. czasami trudno się było wymigać. Na szczęście dzisiaj nie trzeba maszerować ze szturmówką w dłoni. ;) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I z uśmiechem wspomina się tamte chwile na pokaz.

      Usuń
  8. to dokladnie tak, jak bym siebie slyszala...u mnie w liceum byla do tego obowiazkowa przynaleznosc do TPPR...to dopiero byl obciach ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, matko! Na prawdę? Dobrze,że u nas czegoś takiego nie było!

      Usuń
  9. Pamiętam jak się przymusowo chodziło. Jak byłam dzieckiem to nawet fajne było, bo baloniki, wata cukrowa itp. Potem już tylko nieprzyjemny obowiązek. Pierwszy sekretarz na trybunach.
    Teraz z kolei musem do kościoła ze szkół trzeba z byle powodu. Ze skrajności w skrajność. Cholera.

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj :)
    Pomimo przymusu wtedy, wspominam tamte czasy mile, sentymentalnie z łezką w oku, ech młodość.
    Pozdrawiam cieplutko z uśmiechem :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Pamiętam te pochody. Tez chodziłam jako harcerka. Ale wtedy wszyscy musieli do harcerstwa należeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam harcerką, ale nikt mnie do tego nie zmuszał. W pochodach musiałam maszerować nie jako harcerka.

      Usuń
  12. Niewiele pamiętam , ale pamiętam,
    bo jakoś tak pochody pierwszomajowe kojarzyły mi się ,że było ciepło :-)
    Święto i nastrój odpoczynku, a pochód , to była okazja do spotkań w miłym gronie :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A raz spadł śnieg. I co Ty na to? Pochód pierwszomajowy w śniegu!

      Usuń
  13. Najczęściej 1 maja "chorowałam". Jakoś zawsze wymigiwałam się od tego przykrego obowiązku. I udawało mi się.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychorowałam się w dzoeciństwie za wszystkie czasy. Musiałam szukać innych wyjść awaryjnych. Rozwijałam się twórczo!

      Usuń
  14. Pamiętam ten przymus iczestbictwa w pochodzie, oraz jak nas rozliczano z obecności. Ale i tak zawsze lubiłam ten dzń, oraz opracowałąm metodę "urywania" się" ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak ja! hi, hi, hi.... Przyjemności mają różne oblicza!

      Usuń
  15. Oj pamietam, a jakże... przymusowe pochody... zupelnie inny świat... Hmm.. szkoda tylko , że przymus zabijał każdą, nawet najpiekniejsza ideę... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Przymus zniechęcał i to solidnie oraz skutecznie.

      Usuń
  16. Dzień wcześniej przypominano o obowiązku stawienia się na pochód, ale zawsze można było przyjść "odhaczyć się" i potem w ogólnym zgiełku uciec.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Później się tak robiło. Do wszystkiego człowiek musiał dorosnąć.

      Usuń
  17. Dla mnie opowieści o pochodach to ciewostka bo sama nigdy nie musiałam w takowym brać udziału

    OdpowiedzUsuń
  18. Paradoks 1- Maja :
    W tamtych czasach był obowiązek pracy a dzisiaj jest deficyt....
    Ludzie przez chciwość zgotowali taki los innym ludziom, uczestnicząc w politycznym maratonie...

    W podstawówc obowiązkowo uczestniczyliśmy w pochodach i którejś wiosny, zima nas zastała.
    Śnieg walił po oczach a my marzłyśmy w tych swoich mundurkach harcerskich -haha
    Jeszcze dzisiaj skóra mi cierpnie na tamto wspomnienie
    :)
    Pozdrawiam
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś posiadaczem konta google+ wybierz "nazwa/adres url" i wpisz swój nick lub imię. Trochę tak głupio rozmawiać z Anonimem.