Jeśli wierzysz, że Ci się uda, że potrafisz, w większości wypadków rzeczywiście Ci się uda, to władza umysłu nad ciałem.

- Vernon Wolfe

piątek, 3 stycznia 2014

Dzwonek dzwoni, ksiądz idzie

Mężowski to chłopak, którego dowcipy się trzymają od zawsze. Jest jedną z niewielu osób , które potrafią mnie rozbawić do łez.
Jak wiecie, wczoraj mieliśmy mieć kolędę. Nastroje raczej nie były wesołe. Byliśmy spięci. Oczywiście z powodu nielubianego księdza.Kolęda miała się rozpocząć od 16:00. Do domu zjechaliśmy tuż przed godziną K.
Szybki, odgrzewany obiad na wariackich papierach ( żeby zdążyć przed księdzem), zmywanko i... ulga. Zdążyliśmy.
No, teraz może proboszcz sobie  przychodzić.
Najgorsze jest takie oczekiwanie. Człowiek chciałby jak najszybciej mieć to za sobą, a tutaj nie ma... cierpliwości trzeba się uczyć. Od takiego czekania czasami człowieka dopadają głupawki. Tym razem dopadło mężowskiego, który wyszedł na zwiady, czy ksiądz idzie, czy ....
Wpadł do domu z krzykiem:
- Idzie! Zapalaj świece! Młodsza ( Młodsza poszła do siebie na górę)! Szybko!
Młodsza zbiegła. Świece zostały zapalone. Czekamy!
- Tylko,żeby zaraz przyszedł, bo się świece wypalą, a drugich białych nie mam - powiedziałam z przekąsem. Mężowski kolejny raz wyskoczył na zwiady. Wrócił. Zgasił świece.
Mówię do niego:
- Nie wprowadzaj nerwowej atmosfery! Jak przyjdzie, to będzie. Zdążymy świece zapalić.
No, był spokój może z 5 minut, kiedy ponownie wybiegł sprawdzić, czy proboszcz zbliża się do naszego domostwa. W tym czasie Kasia poszła do toalety, a Młodsza wróciła na górę.
Mężowski wpada do domu jak piorun.
- Idzie! Zapalamy świece! Kaśka wyłaź z tej toalety Młodsza na dół!
Rozkazy zostały wydane. Dziewczyny posłusznie je wykonały.
Rodzina w komplecie stoi i czeka na kapłana.
Czekamy minutę, drugą, trzecią....
- Pfi - pisnęła Młodsza i poszła na górę. Kasia usiadła w fotelu. Ja zgasiłam świece w ramach oszczędności i poszłam sobie zapalić.
Nagle słyszę ściszony głos Mężowskiego ( chłopina ubaw miał po pachy):
- Dzwońcie. Niech usłyszą,że ksiądz idzie.
Usłyszałam głośny dźwięk ręcznego dzwonka. Ministranci????
Zgasiłam ledwie zapalonego papierosa. Wychodzę i patrzę.... Stoi dwóch ministrantów i dzwonią , a radochę mają jaką! Mężowski ich jeszcze zachęca: głośniej, głośniej!
Na mój widok jeden z ministrantów przestał dzwonić i czym prędzej wyjaśnił,że ksiądz będzie dopiero za 15 minut. Pewnie głupawą minę zrobiłam, bo Mężowski miał minę tak ubawioną, że i ja zaczęłam rechotać . Młodsza, która kolejny raz zbiegła na dół popukała się w czoło ( co znaczyło, ojcu odbija) i kolejny raz wróciła do swojego pokoju, ja zaś, do palarni dokończyć to, co zaczęłam.
Faktycznie po kilkunastu minutach  przyszedł ksiądz. Co zastał?
Uchachną rodzinkę, rozbawionych ministrantów.
 Mężowski na widok księdza ryknął na Młodszą, aby zeszła. Ale ona myślała,że ojciec znowu jaja sobie robi. Zeszła dopiero na zawołanie proboszcza, co wprawiło nas w jeszcze lepszy humor. O chichoczących ministrantach nie wspomnę. W takiej atmosferze dystans między księdzem a nami prysł niczym bańka mydlana. Ksiądz pokazał ludzkie oblicze i całkiem miło spędziliśmy czas ( dłużej niż zapewne zaplanował).
Po jego wyjściu nastał spokój. Mężowski zażył odprężającej kąpieli i w stroju raczej nie wizytowym ( czytaj szlafroku) paradował po domu, kiedy zadzwonił ktoś do drzwi.
Konsternacja: Kto to? O tej porze ? ( była 21:00)
Poszedł otworzyć.
A tam dwóch ministrantów:
- Czy przyjmiecie państwo księdza po kolędzie?
- Jeszcze raz? - krzyknął Mężowski lekko zdziwiony. Ja pokładałam się ze śmiechu.

72 komentarze:

  1. :-)))
    Całkiem ciekawy sposób na przyjmowanie kolędy :-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. nawet ja się śmieję czytając, i wiesz co, uwielbiam taki stan, zwany "głupawką" gdy należałoby zachować powagę a wszyscy zaczynają się wygłupiać

    OdpowiedzUsuń
  3. Moze za malo w koperte daliscie i proboszcz wpadl po reszte? :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to ministranci domy pomylili! hi, hi, hi.....

      Usuń
  4. Skleroza? W tak młodym wieku? Mam tu na myśli ministrantów.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciemno, domki podobne, to i o pomyłkę nie jest trudno!

      Usuń
  5. ale się ubawiłam :)))) u mnie tak samo. najbardziej nie lubię tego czekania i chodzenia od okna do okna. fajnie, że proboszcz okazał się w porządku. najgorzej, kiedy nie ma o czym rozmawiać i wszyscy siedzą, jak "na kazaniu" i czekaja, kiedy sobie pójdzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Tego się obawiałam. Na szczęście i głupawki mogą być pożyteczne.

      Usuń
  6. I jakie ogniste klimaty! Piekielne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tam, oj tam! Zaraz piekielne! Toż wieczorny czar domowego ogniska. Ogień w kominku.

      Usuń
  7. A tak między nami, kobietami... czy to nie Ty podmówiłaś (ściszonym głosem) ministrantów, by na koniec jeszcze raz podeszli do Waszego domku? ;-)
    Jakże sympatyczna historia :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. opowieść o księdzu, a ognie jakby piekielne, hmmmm :) ... witaj w nowym roku DD :)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co Wy z tymi ogniami piekielnymi? Ogień to ciepło, taniec, zapał. Ma mnie rozpalić do działania. A Wy ogień piekielny! Hi, hi, hi....

      Usuń
    2. ależ DD, nie denerwuj się... ja myślę, że ogień piekielny tm bardziej do działania może rozpalić.. a nawet podpalić :)))))

      Usuń
    3. Trochę rozjaśniłam, ociepliłam, czy jeszcze są skojarzenia piekielne? Hi, hi, hi....

      Usuń
    4. zdecydowanie lepiej, psze pani :)

      Usuń
    5. Uf... ulżyło! Dzięki!

      Usuń
  9. Nie ma się co dziwić księdzu. Fajnie było, to jeszcze raz chciał w miłym towarzystwie pobyć. Ksiądz też człowiek :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobrze że było wesoło. Tak ma być w całym roku:) Pozdrowienia Ella

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj,żeby tak było! Niechaj tak będzie! Dzięki Ella

      Usuń
  11. Dobrze m u Was było to i jeszcze raz chciał, a mężowski w szlafrok się wbił, gościa odstraszył :)
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  12. Fajna historyjka.
    Też nie lubię tego czekania na księdza.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Szalona kolęda .
    u nas pewnego razu ( w małym mieszkanku wtedy mieszkaliśmy) rozłożone było na podłodze duuuuuuuuuuuuuże puzzle prawie na wykończeniu.Czarniawy proboszcz przybył , wlazł przez nieuwagę , pomodlił się , usiadł na podłodze i zaczął reperować i składać elementy
    Dośka do DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I co, udało mu się????? Ale numer! Takie momenty są niezapomniane!

      Usuń
  14. Dla mnie taka wizyta to wizytacja i raczej jest bez sensu bo wizytowani się denerwują, a nie cieszą

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi, hi , hi... jak widać w tym roku było inaczej. Nie cieszyliśmy się, ale bawiliśmy doskonale!

      Usuń
  15. ...świetnie opisane:)
    Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
  16. To się ksiądz rozszalał a może ta radosna atmosfera go tak zachęciła:)))Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem tego w 100% pewna. Radocha też bywa zaraźliwa!

      Usuń
  17. no i mnie to jutro czeka,niby kilka minut,a człowiek dwa dni się denerwuje...

    OdpowiedzUsuń
  18. No to ksiądz spacyfikowany - śmiechem ;)
    A u Ciebie widzę gorąco na blogu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorąco na blogu i w duszy! Potrzebuję podgrzania i płomieni do realizacji swoich planów.

      Usuń
  19. śmiech łagodzi obyczaje, jak widać po raz kolejny :)))
    płomienie Twoje ciepłe... to prawda, ale zaraz piekielne??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a bo Ty Ewa nie widziałaś wcześniej, wszędzie było czarno i tylko te płomienie złowrogo błyskały... potem dopiero klimat ocieplony został... :)

      Usuń
    2. Bo nieco złagodziłam wystrój po skojarzeniach, że piekielne.

      Usuń
    3. Fryteczko - masz rację!

      Usuń
  20. wow, DD, ale u Ciebie ogniście :::))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki mam zapał do zmian!

      Usuń
    2. Klik dobry:)
      A ja w tym roku nie przyjęłam księdza z braku funduszy i tyle. Wolę mieć wpis w kartotece: "nie było w domu", niż "nic nie dała", bo kto zrozumie, że jak 1 jest święto, to emerutura przychodzi dopiero 3.

      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. Myślisz,że takie wpisy czynią?

      Usuń
    4. Do mnie, jak przychodzi ksiądz, to wyjmuje kartotekę i wypytuje, np. o zeszłoroczną nieobecność oraz członków rodziny, których w danej chwili nie ma w domu, a ma ich w kartotece.

      Usuń
  21. O rany, tyle stresu z powodu księdza! Co za ulga, że ja mam nie księdza a batiuszkę :)))

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja lubię odwiedziny księdza, ale faktycznie czasami gdy przychodzi czekać ponad miarę to staje się irytujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odwiedziny a odwiedziny. Na poprzedniego proboszcza czekaliśmy z prawdziwą radością. Ten jest inny.

      Usuń
  23. Zwykle mam mieszane uczucia w kwestii owej kwesty.
    Pozdrawiam z Loch Ness
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja też wczoraj miałam kolędę , miły młody ksiądz nie zabawił długo, pozachwycał się moimi wnusiami, zostawił okrycie by nie nosić po wszystkich piętrach. Lubie ten dzień kiedy wchodzi w moje progi i wnosi błogosławieństwo na cały rok. Serdeczności zostawiam.

    OdpowiedzUsuń
  25. Pięknie napisane materiał na film (żartuję )ja dopiero będe miała kolędę serdecznie pozdrawiam w niedzielę

    OdpowiedzUsuń
  26. Dziękuję bardzo za życzenia ! I również życzę wszystkiego co najlepsze !

    OdpowiedzUsuń
  27. Mam przekonania lewicowe, ale księdza po kolędzie, gdy jesteśmy na to przygotowani *np. cała rodzinka w kupie), zapraszam. Na szczęście naszą parafią zarządzają ojcowie Franciszkanie, którzy jakos dziwnie sa kulturalni i maja poczucie taktu. A to oczekiwaniemoże naprawdę stresować! TDobrze, że Twój Xiążę Małżonek ma takie pogodne usposobienie i sdkłonnośc do żartów!
    ściskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie ,że dobrze! hi, hi, hi.... inaczej życie byłoby nudne!

      Usuń
  28. No i po co się było stresować?
    My to zawsze z zaskoczenia przyjmujemy. Mój tata raz przyjął księdza w kalesonach, a ja sama rok temu przyjmowałam księdza, gdy akurat moja córa chwyciła suchą kromkę chleba. Ubaw miałam, bo koperty wziąć nie chciał, bo niby bida dostrzętna, gdyż dziecko sam chleb zjada...
    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Łatwo powiedzieć - nie stresować się!

      Usuń
  29. W mojej rodzinie ewolucja światopoglądowa postępowała zupełnie odwrotnie niż to się dzieje. Przeważnie w okolicach "około komunijnych" przejawiała się głęboka wiara, potem było gorzej. Ja sam, byłbym "o mało co": księdzem, członkiem PZPR, a potem NSZZ "Solidarność", i wreszcie ateistą. Teraz (gdy nauka nadal nie znajduje odpowiedzi na najważniejsze pytania) najbliżej mi do agnostycyzmu. To jednak nigdy nie przeszkadzało, w rozmowach z księżmi (za komuny ksiądz nie pytał się, czy go przyjmiemy, tylko "pukał do każdych drzwi", i z każdym potrafił się porozumieć).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo jeśli ludzie chcą ze sobą rozmawiać na pewnym poziomie, to potrafią.
      Serdeczności.

      Usuń
  30. Taką kolędę to ja też chętnie bym przyjęła. Bardzo ważna jest atmosfera.
    Pozdrawiam ...

    OdpowiedzUsuń
  31. Dzięki mężowi nie przeżyłaś stresu podczas samej wizyty księdza.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  32. Ja też nie lubie tego czekania. Najgorzej jest, kiedy nasza klatka jest ostatnia, a dzieje się tak co drugi rok! W tym roku był wikary, więc zaczęłam z nim gadkę o spowiedzi itp. Trochę nam zeszło:)

    zagubiona

    OdpowiedzUsuń
  33. Końcówka tej historii niezwykle mnie rozbawiła:) Kolęda była dzisiaj u mnie:) Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś posiadaczem konta google+ wybierz "nazwa/adres url" i wpisz swój nick lub imię. Trochę tak głupio rozmawiać z Anonimem.