Jeśli wierzysz, że Ci się uda, że potrafisz, w większości wypadków rzeczywiście Ci się uda, to władza umysłu nad ciałem.

- Vernon Wolfe

wtorek, 21 maja 2013

Zebrania - przykry obowiązek

Nie lubię zebrań z rodzicami.
Nie lubię i już.
Nie lubię uczestniczyć w takich zebraniach jako rodzic i nie lubię organizować takich zebrań jako nauczyciel. Niestety, jest to mój obowiązek zarówno rodzicielski jak i zawodowy.

Dlaczego?
He, he, he...
Zebrania u Starszej w młodszych klasach były dla mnie gehenną. Pani bardzo się starała. Zebrania były przy kawie i słodkościach. Cel -zintegrowanie rodziców. Brrrr... Trwały od 2-3 godzin. Przymusowo ludzie siedzieli, bo nikt nie chciał być tym pierwszym, który wyjdzie. Nie miałam ochoty integrować się z innymi rodzicami. Miałam poczucie straconego czasu. Nienawidziłam tych zebrań. Jak się później okazało, inni też za nimi nie przepadali.
Potem Starsza miała wychowawcę, który nigdy o niczym nie wiedział. Zebrania trwały około 10 - 15 minut góra.Byle na listę się wpisać. Wychodziłam z nich w poczuciu bezsensu w ogóle przychodzenia, bo... żadnej wiedzy, czy informacji zwrotnej nie otrzymywałam. W kążdym razie obecność zaznaczyłam, obowiązek wypełniłam.
 Do Młodszej nie cierpię chodzić, bo tam te zebrania trwają i trwają, a jednostkowe mamuśki swoje problemy roztrząsają publicznie i .... O matko kochana! Pani jest bardzo grzeczna, nie ma odwagi przerwać tych trele - morele. a czas ucieka....  A mnie wewnątrz gotuje się wszystko, bo guzik mnie obchodzi , ile uczy się jej dziecko, ile korepetycji bierze itp... U Młodszej są również wiecznie niezadowoleni i pretensje mają do wszystkich.... a czas leci, we mnie się gotuje! NIE!  KOSZMAR! O tym,że zaparkować pod szkołą nie ma gdzie, to już inna sprawa.

Sama nie lubię organizować zebrań, bo wiem, jak do nich podchodzą rodzice tacy, jak ja. Dlatego pewnie moje zebrania są krótkie i konkretne. Pewnie dlatego cieszą się wysoką frekwencją i dużym procentem ojców uczestniczących w tychże zebraniach.

Wczoraj właśnie odbyło się ostatnie w tym roku. Ufff...
Na szczęście! Od zebrań wolę kontakty indywidualne z rodzicami.

38 komentarzy:

  1. Co kto lubi :-)
    Widocznie niektórym paniom takie zebrania są jednak potrzebne do wygadania się :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale czy ja tego muszę słuchać? Nieeeeeeeeee

      Usuń
  2. jednak faceci na tego rodzaju spędach zawsze są rzeczowi i konkretni, kartkę w rękę, to i to , i do brzegu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja tak lubię. Krótko i na temat a nie pieprzenie co by było, gdyby....

      Usuń
  3. ...też nie lubiłam zebrań, zaciskałam zęby i jakoś udawało mi się je przetrwać, lubiłam natomiast tzw. dni otwarte, kiedy mogłam osobiście porozmawiać z każdym "przedmiotowcem" o postępach czy trudnościach w nauce mojej Córy...
    Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś i mnie takie zebrania czekają ;) Na razie koniec licencjatu. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tatusiowie przychodzą by się dowiedzieć coś o swych dzieciach czy dla pięknej Wychowawczyni?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba o dowiedzieć się o dzieciach, bo piękność, to już czas przeszły, hi, hi , hi. - INNE POKOLENIE.

      Usuń
    2. Ja pomyślałem o tym samym.
      A zebranie musi być. Rodzice muszą otrzymać informację o postępach i zagrożeniach na miesiąc przed klasyfikacją.
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Oj, Dorotka, jak ja Ciebie dobrze rozumiem! Dla mnie tez byl to dopust i na dodatek gadali po niemiecku. A mnie chcialo sie spac i uciekac jednoczesnie. Mialam to razy trzy, wiec Ty i tak jestes w lepszej sytuacji. Z chwila dojscia dziecka do pelnoletnosci konczyly sie wywiadowki, moglam chodzic, ale nie musialam. I nie chodzilam, bo nie chcialam.
    Jaka ja bylam szczesliwa, kiedy najmlodsza skonczyla 18 lat, a dla mnie oznaczalo to wreszcie uwolnienie od tych przykrych obowiazkow.
    Sciskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, moja droga, ja też mam trzy córki, jedna już skończyła, a do dwóch na zebrania chadzam i oprócz tego sama takowe organizuję.... A zatem zebrań ci u mnie dostatek!( śmiech)

      Usuń
    2. No, patrz, gdzies mi sie jedna z Twoich corek zapodziala! Piszesz "mlodsza" i "starsza", myslalam, ze masz dwie. No to faktycznie maszy tych zebran do us****ania.

      Usuń
    3. Trzecia, średnia jest niepełnosprawną osobą.

      Usuń
  7. Ja też nie cierpię zebrań z rodzicami i to właśnie dokłądnie z tych wszystkich powodów, które wymieniłaś. Cokolwiek wychowawca nie zrobiłby, zawsze ktoś będzie niezadowolony. Ja takze staram się bardzo konkretnie, nie przeciągam, nie spoufalam się z rodzicami i nie pozwalam na gadki o przysłowiowej dupie marynie. W każdej klasie znajdą się tacy rodzice, którzy przychodza na zebrania, żeby się wygadać dosłownie o niczym i zabierać innym czas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko trzeba mieć tyle odwagi, aby takie rozmowy ucinać czym prędzej.

      Usuń
  8. Nawet nie ma o czym mówić: NIENAWIDZĘ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I po co to i na co to, nieprawdaż?

      Usuń
    2. Zwłaszcza w dobie elektronicznych dzienników!

      Usuń
    3. No nie? W elektronicznym dzienniku jeszcze obecność rodziców musimy zaznaczać. Dale papierkowo również - lista obecności i protokół, a co?!

      Usuń
    4. A po jaką cholerę sadzać rodziców i pieprzyć na siłę o gównach, których nikt nie chce słuchać - odczytywanie statutu szkoły, programów , sramów, bzdetów i pierdoletów? Jestem chyba najniekulturalniejszym z rodziców pod słońcem, ponieważ programowo olewam wywiadówki, a kiedy Nieletnie mnie już ubłaga, żebym poszła i nie robiła jej obory, to czytam książkę i klnę w duchu.

      Usuń
    5. Nikt tego nie rozumie! "Prikaz" od góry jest - trza wykonać!
      Ha! I jeszcze podpisać musisz,że owych statutów, i innych tam tego wysłuchałaś i znasz.
      A jakby Ci kiedyś do głowy przyszło zakwestionować to i owo, albo powiedzieć,że nie wiedziałaś to - to wyciągają protokół i listę obecności z Twoim podpisem i.... ugotowana jesteś!

      Usuń
  9. Też mogę zaliczyć się do grupy, która nie przepada za zebraniami:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozumiem o czym mówisz. Mnie nie dotyczą zebrania w szkole, ale nie lubiłam nigdy tych w pracy. Denerwuje mnie beblanie bez sensu. Lubię konkrety i już. Beblanie to stracony czas, a zebranie powinno być na temat, a nie miejscem plotek i bezsensownej wylewności.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaraz będziesz tu miała niezły tłum popleczników.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Problem jest o tyle ważny, że funkcjonująca i niezbyt wysoka społeczna ocena systemu oświaty, nie wnikając jak to jest naprawdę, to przede wszystkim uogólnienie indywidualnych doświadczeń rodziców z kontaktów ze szkołami, a zatem obraz wynoszony z zebrań, które - jak słusznie zauważasz - są zwykle dalekie od budowania pozytywnego public relation :-)
    Pozdrawiam z krainy Loch Ness :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam córkę nauczycielkę , coś na ten temat wiem.
    A teraz z innej beczki wygrała Natalia i cieszę się bardzo , choć oni wszyscy świetnie śpiewali, mamy sporo talentów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Mamy fantastycznych młodych ludzi. A na Eurowizji nie ma nas kto reprezentować. Czegoś tutaj nie rozumiem.

      Usuń
  14. zebrania...brrr ale odkad mamy dziennik elektroniczny przychodza nieliczni, bo wszystko wiedzą z netu...co za ulga!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha... dziennik dziennikiem, a zebranie - zebraniem: musi być!

      Usuń
  15. A w naszej zerówce przez cały rok nie było zebrania :D Wychowawczyni załatwia to przy okazji świąt babć i dziadków i innych spędów wierszykowych - dwa w jednym. I zawsze można indywidualnie pogadać po lekcjach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas jest "prikaz", przez górę wyznaczony dzień i godzina na zebrania. Dalej - obecności rodziców są kontrolowane przez górę. A w gimnazjum, to nawet dyrektor był na hospitacji zebrania z rodzicami.
      W zerówce jest inaczej. Rodzice przyprowadzają dzieci i odbierają. Do szkoły dzieci już mogą przychodzić same i same wracać.

      Usuń
  16. maskakropka222 maja 2013 16:13

    Ja to chyba nienormalna jestem, bo lubiłam spotkania z rodzicami. Rodzice chyba też, bo zwykle przychodzili wszyscy. Bez przymusu;)A na wywiadówki do syna chodziłam z obowiązku i z ciekawości, żeby zobaczyć, jak robią to inni.Teraz i jedne i drugie spotkania od dawna mam za sobą.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś posiadaczem konta google+ wybierz "nazwa/adres url" i wpisz swój nick lub imię. Trochę tak głupio rozmawiać z Anonimem.