I znowu w biegu. Ale ten czas leci. Ledwie zaczął się poniedziałek , a dzisiaj już piątek.
W pracy niby spokojnie, a jednak nerwowo. Atmosfera nieciekawa. Wszystkie zastanawiamy się, dlaczego? Ponoć, ryba psuje się od głowy. Ale ja nie mam czasu na tego typu rozważania. Kończymy projekt i w związku z tym wiele pracy. Oj, wiele!
Wczoraj miał być zespół samokształceniowy. Niestety tak mi pasowało,że... Zastanawiałam się jak wybrnąć z nieobecności. Nie chciałam nikogo urazić, ani zlekceważyć ( koleżanka miała pokazać , jak działa jej tablica interaktywna).
Musiałam dokonać wyboru - moja rodzina, czy szkoła. Wybrałam rodzinę.
Opatrzność jednak czuwa nade mną!
Jak dobrze,że mnie wczoraj na tym spotkaniu nie było!
Dopóty dzban wodę nosi, dopóki się ucho nie urwie.
Dorzuca się nam ciągle i dorzuca, wymaga, ale w zamian nic się nie daje. Nie ma dobrego słowa, tylko ciągłe niezadowolenie. Dziwne,że takich wymagań nie ma się do koleżanek ze starszych klas (nimi kieruje druga wice). Zły przepływ informacji, nadmiar ambicji, chęć wykazania się, czy... i ... wiele jeszcze innych niuansów sprawiło, że czara goryczy wypełniła się po brzegi. Miarka się przebrała i dziewczyny powiedziały wice, co myślą na ten temat. Jeśli się zarządza zasobami ludzkimi takimi , jak nasza grupa, to trzeba je dopieszczać, głaskać, a nie ciągle bezsensownej roboty dorzucać i fochy strzelać. Hm...
Nikt o nas nie walczy (a jeśli, to z odwrotnym skutkiem - tak czujemy), nikt nas nie promuje u szefowej ( tak czujemy). Poczułyśmy się nauczycielkami gorszej kategorii. A jeśli ktoś próbuje bronić własnej godności, mówi się mu, iż krytyki nie przyjmuje! Dziewczyny przygotowały piękne ślubowanie pierwszaków - nikt im (szefostwo) za trud nawet nie podziękował, ba nawet opinii nie było... Foch i tyle.
Żale zaczęły wychylać się z każdego kąta i na każdym szczeblu. Dziewczyny do tej pory milczały. Szemrały tylko gdzieś tam po kątach. Moje, głośno wyrażane zdanie - hm... najwyraźniej mało znaczyło i odbierało się je jako "moje własne niezadowolenie" i bicie piany.
Cóż!
Przestałam zatem... , skoro tylko mnie coś tam nie pasowało.
Teraz wszystko mi pasuje. Robię swoje i wychodzę. Od przyszłego roku zrezygnuję z tego i tamtego. Nareszcie będę miała więcej czasu dla siebie. Czy sie stoi, czy się leży - wszystkim równo się należy! A tym leżącym czasami nawet więcej!
Dobrze,że ten wrzód pękł! Może nareszcie atmosfera w pracy się oczyści. Może wice zrozumie, że bez nas niewiele zrobi... A z niewolnika nie ma pracownika. Może zrozumie, że czas nareszcie posłuchać innych. Ona twierdzi, że słucha. Taaak. Słucha, ale nie słyszy. Albo słyszy to, co chce usłyszeć.
Szkoda.
Pogubiła się.
Kiedyś była fantastyczną koleżanką. Ciepła ,wrażliwa, mądra....
Stołek dyrektorski zmienia. Bardzo zmienia. Oj, zmienia!
Dobrze,że mnie wczoraj nie było na tym spotkaniu. Zaoszczędziłam sobie stresu. Materiały dydaktyczne przygotowałam dla dzieci na dzisiejszą lekcję: prezentację i zabawę na tablicę interaktywną. Czas z rodziną spędziłam.Noc miałam spokojną. Same pozytywy!
To dla Ciebie cos nowego, ze punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia? Powinnas sie juz dawno do tego przyzwyczaic.
OdpowiedzUsuńJak widać naiwna jestem i ludzi nie oceniam po szczeblu, tylko jakimi są ludźmi. Dyrektorami się bywa.
UsuńA wiesz, ja mam wrażenie, że tylko leżący dostają u nas. Że ci, co po łokcie w robocie zanurzeni nic z tego nie mają. Może to tylko takie wrażenie...
OdpowiedzUsuńMoże... Wszak na robotnego woła więcej się nakłada i do jeszcze cięższej roboty zmusza.
UsuńNiedocenionie to chyba najgorsze co może być w pracy :-( Ile łatwiej i przyjemniej by było gdyby chociaż jedno miłe słowo by się usłyszało...
OdpowiedzUsuńDobrze że w porę się zdystansowałaś :-)
Pozdrawiam
Też się cieszę. Bo niegdyś z wice byłyśmy zaprzyjaźnione. To dobra dziewczyna. Mam wrażenie,że gdzieś się pogubiła.
UsuńNajbardziej miło, że tak pozytywnie zakończyłaś ten post! :)
OdpowiedzUsuńNo cóż! Mówię,że jestem dzieckiem szczęścia!
UsuńAsertywna DD :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie! Ale uczę się!
UsuńI tak trzymaj, bo sa sprawy wazne i wazniejsze.I to Ty wybierasz.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak!
UsuńOj wiem coś o niedocenianiu w pracy...niestety wiem... Na szczęście wyciągnęłam z tego mądre wnioski i teraz jest tylko lepiej:) A ze stwierdzeniem, że stołek dyrektorski zmienia również się zgodzę..i również niestety:/
OdpowiedzUsuńA przecież dyrektorem się bywa...
UsuńI dobrze robisz dystansując się , po co się oblepiać "czymś takim", nie jesteś chyba masochistką;)
OdpowiedzUsuńSerdeczności!
Ps...widać, żeś zaganiana, poczty chyba nie sprawdzasz? :)
Czasami mam wrażenie ,że jestem. Ale staram się unikać.
UsuńJa uczę się od swojego kolegi. On mówi, że skoro najął się do konkretnej pracy, to tam poświęca swój czas i siebie jak tylko się da na maksa. Ale to na poświęcanie kończy się, gdy wychodzi do domu i wtedy jest już tylko dla rodziny. I swojego wolnego czasu dla szczytnych ambicji zarządzających nie poświęca. Pracujemy, żeby zyć, a nie żyjemy, żeby pracować.
OdpowiedzUsuńI Twoja postawa jest idealna :))
Oby udało mi się ją utrzymać.
UsuńPracujemy żeby żyć a nie zyjemy żeby pracować pozdrowionka
OdpowiedzUsuń